Выбрать главу

Pozdrawiam,

MD

Frankfurt nad Menem, środa wieczorem

Czy zwierzęta maję lepszy seks niż ludzie?

Od wczorajszej niedzieli wcale nie jestem tego taki pewny i jestem raczej skłonny uważać, że wyróżnianie Homo sapiens jako jedynej istoty, która z seksu uczyniła coś więcej niż sposób na przedłużenie gatunku, jest kolejnym mitem potrzebnym człowiekowi, aby wykazać (przed kim?) swoją wyższość. Wczoraj zamiast czytać zaległe artykuły dotyczące optymalizacji algorytmów przy programowaniu obiektowym (może Pani w to trudno uwierzyć, ale czasami omówienia algorytmów są porównywalne z inteligentnym kryminałem), spędziłem ponad dwie godziny z książką Michaela Tierscha pt. „Dziwaczne życie seksualne zwierząt”. To, co przeczytałem, jest dla mnie mało dziwaczne, bowiem nie upatruję dziwactwa w tym, co jest tak powszechnie… ludzkie.

Zwierzęta, gdy chodzi o „to”, potrafią prawie wszystko, co potrafią (przynajmniej na początku związku) ludzie. Małpy bonobo praktykują pocałunki francuskie (często równolegle z kilkoma partnerami i partnerkami naraz), ryby z gatunku gurami w trakcie gry wstępnej przyciskają do siebie wargi swoich otworów gębowych przez ponad 10 minut, słonie wpychają bez wahania swoją trąbę do pyska słonicy. Lwy morskie dotykają się pyskami przez ponad dwie godziny, a żółwie – bez Viagry lub Cialis – kopulują przez 10 godzin. Ludzie mówią, piszą, marzę o „tym” bezustannie, a to „coś” trwa u nich średnio 10 minut (według poczytnego autora o nazwisku Coelho – 11). Zwierzęta nie potrafię o tym mówić. Robią to po prostu. Niektóre zapominają w trakcie tego o całym świecie i to na bardzo długo. Akt seksualny norników trwa 40 godzin, myszy z gatunku Antechinus flavipes występujące w Australii, na Tasmanii i na Nowej Gwinei kopuluję 24 godziny bez przerwy, grzechotniki robią to przez 22 godziny, żółwie około 10 godzin, a nosorożce ponad półtorej godziny.

To, co Darwin („zasadę, na mocy której zostaje utrwalona każda pożyteczna odmienność, nazwałem doborem naturalnym…”) określał jako „wybór samicy”, jest gremialnie praktykowane z najlepszym skutkiem. To, o czym marzą niektóre skrajnie ortodoksyjne i przez to infantylne feministki, udało się już bardzo dawno temu bezkręgowcom z rodziny wrotków (Rotatoria) zamieszkujących bardzo chętnie w akwariach. Od 30 milionów lat w pokojowej symbiozie żyją matki z córkami i dotychczas nie wydały na świat żadnego samca.

Homoseksualizm, jak pokazuje natura, nie jest wymysłem szatana i nie dotyczy wyłącznie ludzi. Insekty, robaki, jak również niektóre gatunki świnek morskich, praktykują go nie rzadziej niż ludzie. Samice pewnego gatunku afrykańskich człekopodobnych małp – bynajmniej nie dla przedłużenia gatunku – z upodobaniem oddają się wyrafinowanemu seksowi głównie między sobą, chociaż nigdy nie słyszały o wyspie Lesbos. Zachowania homoseksualne nie są czymś wyjątkowym. Potwierdzono je u ponad 450 gatunków zwierząt. Podobnie wyjątku nie stanowią u zwierząt samce z ludzkiego (pod)gatunku „biorę wszystko, co się rusza”. Alpejski świerszcz Anonconotus alpinus, gdy tylko w jego polu widzenia pojawi się samica, rzuca się na nią i usidla na czas kilkunastosekundowego stosunku. Z obserwacji brytyjskich entomologów wynika, że świerszcz zmienia partnerkę średnio co 18 sekund. W świecie zwierząt jest to swoisty rekord poligamii (wyuzdana małpka bonobo wyraźnie przegrywa ze świerszczem). Na dodatek nie dba on nawet o to, czy samica należy do tego samego gatunku! Brytyjczycy nie podali żadnych danych na temat tego, czy napadnięte samice świerszcza (także te z innego gatunku) traktują to jako gwałt.

Dotychczas uznawana teza, że ludzie kopulują dla przyjemności, a zwierzęta wyłącznie dla prokreacji, już dawno nie ma racji bytu. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć, że kilkanaście gatunków naczelnych parzy się, wybierając na to czas, gdy samice nie są zdolne do reprodukcji? Niektóre ze zwierząt, i to niekoniecznie z gatunków naczelnych, aby zapewnić przyjemność swoim samicom, przeobrażają się tak, aby sprostać wyzwaniu. Samcowi ośmiornicy – zwykłemu mięczakowi bez kręgosłupa – podczas okresu rozrodczego wyrasta dodatkowe, zmodyfikowane ramię tzw. hektocotylus. Podczas aktu seksualnego pieści on nim partnerkę. Następnie wyjmuje nim ze swojego wnętrza spermatofory i przenosi je do jamy płaszczowej samicy. Czasami czyni to tak energicznie, że dodatkowe ramię odrywa się i wnika do ciała jego wybranki, która wraz z nim majestatycznie odpływa. Jaki mężczyzna byłby gotowy oderwać sobie rękę dla swojej kobiety?! Nawet gdyby wiedział, że pozostawia ją w jej waginie?

To, co dotychczas nie udało się jeszcze genetykom, od dawna jest powszechne wśród much trzcinowych na Seszelach, hien cętkowanych i słoni morskich. Wszystkie te gatunki mogą wybrać płeć potomstwa i wydać na świat samice lub samce w zależności od tego, co bardziej odpowiada aktualnym warunkom środowiskowym. Ludzie potrafią – nie ma na to żadnego naukowego wytłumaczenia – jedynie krótkookresowo imitować. Po wojnach kobiety rodzą znacznie więcej chłopców niż dziewczynek. W okresie pokoju statystyka się wyrównuje: na 106 dziewczynek przypada średnio 101 chłopców. Lata 40 i początek lat 50. XX wieku i w Niemczech, i w Polsce, i w Związku Radzieckim był okresem wysypu chłopców. Skąd Natura wiedziała, że mężczyźni wyginęli na frontach lub w obozach, jest do dzisiaj tajemnicą…

To, co praktycznie nie przytrafia się mężczyznom, jest normalne wśród samców kun: obrzmieniu jąder i członka u kun towarzyszy zawsze obrzmienie (powiększenie) mózgu. Musi Pani przyznać, że u mężczyzn jest przeważnie odwrotnie. Z kolei to, co jest niespełnionym i najskrytszym marzeniem wielu mężczyzn, jest na porządku dziennym u występującego w Japonii motyla jaskółczego: podczas aktu seksualnego potrafi on widzieć swoim penisem!

Zwierzęta, wbrew utartemu przekonaniu, „nie myślą ciągle o tym jednym”. Jako dowód bliskości i przynależności do siebie potrafią czule się dotykać i brać nawzajem części swojego ciała do ust lub lizać nawzajem. Pary ptaków takich jak np. albatrosy czyszczą sobie nawzajem pióra, a tupaje (wiewióreczniki przypominające nasze pospolite wiewiórki) spędzają kilka godzin dziennie, tuląc się do siebie. Bez żadnych seksualnych podtekstów.

Czytając wczoraj o tupajach i oglądając ich fotografie, na których czule tulą się do siebie, pomyślałem, że nasuwa się oczywiste pytanie: kto jest bardziej dziwaczny, ludzie czy zwierzęta?

Serdecznie,

JLW

Warszawa, czwartek

Panie Januszu,

wydawałoby się, że pruderii i wszelkim tabu ostatecznie powiedzieliśmy „adieu”. Tacy jesteśmy wyedukowani. A jednak seksuolodzy biją na alarm. My, ludzie nadal jesteśmy bardzo dalecy od zrozumienia istoty fizycznej strony kochania. Zadajemy pytania natury podstawowej, i z odpowiedziami mamy nie lada kłopot. Okazuje się bowiem, że im więcej dowolności w tym, co już obyczajowo dozwolone, tym trudniej przychodzi nam radzenie sobie ze wskazaniami, poradami i technikami. Nawet już po pigułkę nie chce się sięgnąć. Warto się jednak w tym lenistwie przełamać i wyciągnąć rękę po książkę Olivii Judson. „Dr. Tatiana's Sex Adviee to Ali Creation” (Porady seksualne dr Tatiany – dla wszystkich stworzeń dużych i małych). By dowiedzieć się, że każdy sposób jest dobry na to, żeby tłumaczyć nam maluczkim, o co tak naprawdę chodzi mężczyźnie i kobiecie. W łóżku. Z powodów, które wciąż pozostają niejasne, wyrzeczenie się seksu i płci niemal zawsze prowadzi do klęski i wymierania. Rezygnując z płci, zawsze wypadasz z gry – pisze Judson, uznana specjalistka od biologii ewolucyjnej. Kochamy się więc i uprawiamy seks przede wszystkim po to, żeby przetrwać i wydać na świat potomstwa My i zwierzęta. W ich świecie zmienność genetyczna również pociąga za sobą zmiany obyczajowe i daje większe przyzwolenie na wiarołomstwo, flirt i rozwiązłość. Ryzyko istnieje zawsze: długi ogon ptaka wzbudzi podziw samic, ale może też sprawić, że ptak szybciej skończy w żołądku kota. Objaśniając seksualne zwyczaje zwierząt. Judson podaje wiele działających na wyobraźnię dowodów ich erotycznej jurności. Kto by pomyślał, że to patyczaki wiodą prym wśród najwytrwalszych kochanków. Akt kopulacyjny w ich wykonaniu trwa średnio dziesięć tygodni. Ale ponieważ samiec od samicy jest o połowę mniejszy, to noszenie go na plecach nie jest dla kochanki aż tak uciążliwe.