Piłka nożna, nawet jeśli pominąć wyniki, jest interesująca. Czasami żałuję, że nie czuję żadnych specjalnych emocji, gdy 22 dorosłych mężczyzn ugania się za piłką. Włączam telewizor, wyłączam głos i siadam z książką w fotelu. Znam wynik i na drugi dzień mam co opowiadać w firmie przy automacie do kawy. Przecież oglądałem mecz…
A Kahna nigdy nie polubię. Nawet gdyby zdobył mistrzostwo nie tylko Europy, ale i wszechświata.
Nieprzypadkowość biografii? Im dłużej żyję, tym więcej przeżywam. A ostatnio także im więcej czytam książek, tym bardziej zastanawiam się nad pytaniem, co jest przypadkiem, a co jest przeznaczeniem. Kiedyś pytano mnie o to jako fizyka i ogólnie naukowca w jakimś prasowym wywiadzie. Nie potrafię z pamięci odtworzyć dokładnie tego, co wtedy odpowiedziałem dziennikarce, ale wiem, że było to coś zbliżonego do tego, z czym chcę się z Panią podzielić teraz.
Starość nie jest przypadkiem. To pewne. Starzenie się i nieuchronnie następująca po nim starość jest naszym przeznaczeniem (jeśli oczywiście nie pojawi się w naszym losie jakiś zły przypadek i nie pozwoli nam jej doczekać). Życie ludzkie zaprogramowane jest ze skończoną liczbą podziałów komórek. I tego nie zmieni ani farmakologia, ani chirurgia plastyczna, ani -jak na razie – genetyka i inżynieria molekularna, w których pokłada się obecnie największe nadzieje. Po pewnej liczbie podziałów wyczerpujemy swój limit i wszystko się kończy.
Muszę się Pani przyznać, że bardziej boję się starzenia niż starości. Głównie dlatego, że ze starzeniem trzeba potykać się każdego dnia przez długi okres, a starość trzeba któregoś dnia po prostu zaakceptować. Średnia długość życia dzięki postępowi w medycynie, wzrostowi dobrobytu i rozbudowie systemów opieki zdrowotnej stale wzrasta (przynajmniej w krajach tzw. gospodarczej Północy). Ale gdy przyjrzeć się temu dokładnie, to bez trudu można zauważyć, iż wydłużeniu ulega jedynie… starość. Nie przedłuża się nam ta najlepsza środkowa część życia. Przedłuża nam się jedynie starość. Nie wiem, czy chcę, aby tak zdarzyło się i moim przypadku.
Zastanawiałem się ostatnio, kiedy zaczyna się starość? I od czego się zaczyna? Czy u kobiety starość zaczyna się menopauzą czy raczej decyzję, że ta spódnica jest w jej wieku za krótka? A u mężczyzn? Kiedy u mężczyzn zaczyna się starość? Czy od momentu, w którym mając wieczorem dwie opcje do wyboru, wybierają tę, dzięki której będą szybciej w domu?
Ma Pani rację. Wszystko w życiu ma swoją porę. Właściwą porę. Swoje miejsce i swój czas -jak Pani to ujęła. Tylko kiedy pora jest właściwa?
Ten temat jest bardzo filozoficzny. Pamięta Pani naszą rozmowę o Schopenhauerze i Nietzschem? Obydwaj intensywnie zajmowali się naturą przemijania czasu. Artur Schopenhauer porównywał poszczególne okresy życia do pór roku. Wyróżnił trzy dziesiątki lat między 20 i 50 rokiem (w jego czasach medycyna nie była tak zaawansowana). Według niego odpowiadały one wiośnie, latu i jesieni. Nietzsche inaczej to ujmował, ale generalnie zgadzał się z nim, pisząc, że jesień życia jest „tajemnicza jak wszystko, co znajduje się w spokoju, podobna do wysokiego, obszernego płaskowzgórza, po którym przebiega wiatr chłodny; z jasnym bezchmurnym niebem ponad tem, dniem i nocą spoglądającym zawsze z jednakową łagodnością…”.
Wczoraj kupiłem sobie skuter. Klasyczną, wytęsknioną vespę (po polsku osę) w metalizowanym perłowym kolorze, na którym zatrzymane krople deszczu mają lazurową poświatę. Nie ma praktyczniejszego środka lokomocji w zapchanym samochodami Frankfurcie. Nie przyszło mi do głowy, że w moim wieku na skuterze mogę wyglądać jak ktoś, kto „podejmuje desperackie próby zatrzymania na sobie wzroku”. Może i te kobiety w zbyt obcisłych bluzkach przechadzające się po parku w Busku także nie zdają sobie z tego sprawy?
Niech Pani wypoczywa…
Serdeczności z Frankfurtu,
JLW
PS Dzisiaj jest 16 czerwca 2004 roku. Dokładnie 100 lat temu 22-letni absolwent University College w Dublinie James Joyce umówił się na pierwszą randkę z Norą Barnacle, córką piekarza i zarazem pokojówką w jednym z podrzędnych dublińskich hotelików. Musiało to na nim zrobić duże wrażenie, skoro właśnie ten dzień, 16 czerwca 1904 roku, jest dniem w którym żydowski akwizytor ogłoszeniowy Leopold Bloom, bohater „Ulissesa”, przeżywa swój niezwykły dzień-jak-co-dzień wypełniony zwyczajną krzątaniną. Dla niektórych opis przeżyć Blooma Joyce zamknął w Największej, Najważniejszej i Najbardziej Oryginalnej książce w historii literatury, wszystko pisane wielką literę.
Przyznaję się Pani ze wstydem, że nigdy nie dotrwałem do końca Ulissesa”. Zawsze znajdowałem sobie jakiś – najczęściej naciągany (powiedzmy szczerze: książka Joyce'a mnie nudziła) – powód, aby przerwać jej czytanie. Dzisiaj postanowiłem, że przeczytam ją w całości. Czy Pani także podchodziła do „Ulissesa” kilka razy, czy to tylko ja jestem pożałowania godnym ignorantem?
Busko, środa
Panie Januszu,
oczywiście, że chciałabym wiedzieć, o jakie pytania chodzi.
Nie wiem tylko, dlaczego, i to dopiero wydaje mi się prawdziwie intrygujące, miałby Pan moje odpowiedzi natychmiast zapomnieć? Nie umiałabym na te pytanie odpowiedzieć, czy też wyjawiłabym Panu jakieś niemiłe tajemnice? Niech Pan nie zapomina, że gdy się tak jak ja od 20 lat zadaje pytania innym, to prędzej czy później ma się wrażenie, że nie ma takich pytań, na jakie nie tyle nie chciałoby się, co nie umiało odpowiedzieć.
Kupił Pan sobie vespę (fantastycznie!), ale i nie ma zamiaru podejmować desperackich prób zatrzymywania na sobie wzroku. Wierzę. Zwłaszcza że mężczyźni mają w tej kwestii zdecydowanie łatwiej niż kobiety, bo z reguły to oni, a nie one, są myśliwymi. No może poza tymi, którzy chociażby ze względu na pokaźny stan konta, a tym samym dobre widoki na bezpieczną przyszłość, zawsze są atrakcyjną zwierzyną.
Pisze Pan „Moim zdaniem nawet zdradzać trzeba z klasą, poczuciem godności i odpowiedzialnością. Jak Pani myśli?”.
Otóż myślę, że żeby nie wiem jak się starać, to z klasą zdradzać nie można, a to dlatego, że zdrada jest niczym innym niż kłamstwem. Oszustwem podszytym strachem przed dekonspiracją. Zdradzać można sprytnie, dyskretnie i z nadzieję, że żona i tak dowie się ostatnia. Czy jednak można w tym wszystkim zachować poczucie godności? Wobec siebie, przed własnym lustrem czy wobec tych, których zdradzamy. Można odnieść wrażenie, że jeśli ktoś tak odpowiada i tym samym deklaruje brak odpuszczenia za grzech zdrady, to albo kłamie, bo sam zdradzał i nie chce się do tego przyznać, albo jest śmiertelnie nudny i nie dla niego miłosne porywy ciał i serca.
Co jest przypadkiem a co przeznaczeniem? Znowu odpowiedź na trudne pytanie… Wszystko, co przypadkowe, wydaje się mniej warte i jakby z samej definicji podważa to, co ze sobą przynosi. Przychodzi łatwo i przy okazji. Przeznaczenie automatycznie wyróżnia nas z tłumu, czyni z nas ludzi naznaczonych miłością, ale i cierpieniem. Może być darem, ale i karą. W swoim zeszyciku, w którym od lat zapisuję różne sentencje, znalazłam i taką autorstwa Anatola France'a – „przypadek jest być może pseudonimem Boga, kiedy on sam nie chce się podpisać”. Ładne prawda?
Ja sama boję się proroctw, wróżek i ich kabał. Kiedyś, jeszcze podczas studiów, w jednej z wrocławskich kawiarni o miłej nazwie „Hawana”, przysiadł się do naszego stolika dziwny facet. Niepytany i nieproszony przez nikogo zaczął przepowiadać nam przyszłość. Zapamiętałam i swoją, i przyjaciółki. Do dziś zgadza się ilość dzieci i mężów Był łaskawy, bo roztoczył przed nami wizję długiego życia. Czas pokaże. I mimo że był jakiś taki bez wyrazu, to wydaje mi się, że i dziś bez problemu mogłabym stworzyć jego portret pamięciowy. Brrr…
Tak jak Pan, nie wiem kiedy zaczyna się starość, czy z pierwszą poważną zmarszczką na czole, czy wtedy, gdy przestajemy marzyć. Marzy Pan? A o czym ostatnio?
Wszystko ma swój czas i miejsce. Tak myślimy, bo przez moment towarzyszy nam poczucie wewnętrznej równowagi, że to właśnie tu i teraz? Być może.