Выбрать главу

Zadałem sobie trud (800 stron!) przeczytania – w oryginale -jednego z raportów Kinseya. Tego pierwszego, z 1948 roku, „O zachowaniu seksualnym mężczyzn”. Pozwolę sobie teraz według własnej klasyfikacji tematycznej sporządzić rodzaj abstraktu tego, co przeczytałem:

Onanizm:

88% żonatych mężczyzn w wieku pomiędzy 16-20 lat (w USA dozwolony wiek zawierania małżeństw przez mężczyzn wynosił 16 lat) regularnie się onanizuje. Ponad połowa (55%) robi to także w wieku ponad 50 lat Żonaci mężczyźni onanizują się najczęściej w wieku 21-25 lat. Ze wszystkich grup zawodowych najczęściej onanizują się mężczyźni z wyższym wykształceniem. Studenci onanizują się ponad dwa razy częściej niż absolwenci szkół podstawowych.

Seks przedmałżeński:

Około 86% mężczyzn miało seks przed zawarciem związku małżeńskiego. Istotne różnice dotyczą seksu przedmałżeńskiego w podziale na poziom wykształcenia: absolwenci szkół podstawowych siedem razy częściej mieli seks przedmałżeński niż ich koledzy studenci.

Doświadczenia z prostytutkami:

ponad 69% białych Amerykanów miało w swoim życiu doświadczenia z prostytutkami. Wśród mężczyzn w wieku do 25 lat z wykształceniem podstawowym do kontaktów z prostytutkami przyznało się 74%, z wykształceniem wyższym 28%.

Doświadczenia homoseksualne:

Minimum 37% badanych mężczyzn miało doświadczenia homoseksualne (petting, wspólny onanizm, seks analny). Dla nieżonatych mężczyzn w wieku do 35 lat odsetek takich mężczyzn wynosi nawet 53%. Doświadczenia homoseksualne dotyczą w większości mieszkańców miast ze średnim wykształceniem

Seksualne kontakty pozamałżeńskie:

Około 50% żonatych mężczyzn przyznało się do seksualnych kontaktów pozamałżeńskich. Ze wzrastającym wiekiem żonatych mężczyzn rośnie procent tych, którzy się do tego przyznają. Żony najczęściej są zdradzane z młodszymi kobietami i o niższym poziomie wykształcenia (najczęściej szkoła podstawowa) niż one. Tylko 10% mężczyzn zdradza swoje żony z prostytutkami.

Pozycje w trakcie seksu:

Najczęstszą pozycją w trakcie aktów seksualnych jest tzw. pozycja misjonarska. Pozycja „na jeźdźca” (kobieta u góry, mężczyzna na dole, twarzami do siebie) jest drugą najczęściej preferowaną pozycją. Absolwentki i absolwenci podstawówek rzadziej preferują pozycję „na jeźdźca” (tylko 17%), podczas gdy 35% absolwentów wyższych uczelni wybiera tę pozycję. Pozycja „od tyłu” („a tergo”) jest wybierana tylko przez średnio 10% par.

Częstotliwość kontaktów seksualnych:

Przeciętna tygodniowa liczba orgazmów w wyniku aktów seksualnych (masturbacja, petting, stosunki seksualne) dla społeczeństwa amerykańskiego wynosi 3,27 dla grupy wiekowej poniżej 30 lat, i 2,34 dla grupy powyżej tego wieku. Oznacza to, że pary do 30. roku życia mają seks co drugi dzień w tygodniu. Wyniki te podlegają istotnym wahaniom. Na przykład około 3% mężczyzn poniżej 30. roku życia przyznało się do 14 orgazmów w tygodniu Częstotliwość współżycia jest mocno uzależniona od wieku: 40-latkowie przyznają się do 2,4 orgazmów na tydzień, 50-latkowie do 1,7, a 60-latkowie do 1,3.

Nie wiem jak Pani, ale ja nie widzę w tym zestawieniu nic rewolucyjnego, a już z pewnością nic, co mogłoby oburzyć białych lub czarnych Amerykanów w jakiejkolwiek grupie wiekowej i z jakimkolwiek wykształceniem. Staram się przy tym wyobrazić sobie purytańską Amerykę początku lat 50. XX wieku. Także wtedy trudno mi zrozumieć absurdalnie przesadzoną reakcję na to, co opublikował Kinsey. Jedyne, na co zwracali uwagę (najspokojniejsi) krytycy Kinseya, to fakt, że wykazał on – jako pierwszy – ogromną przepaść pomiędzy moralnością seksualną propagowaną przez media a prawdziwymi zachowaniami seksualnymi społeczeństwa amerykańskiego. Chyba tylko to mogło szokować. Kinsey jako pierwszy wszedł do sypialni, uniósł do góry pierzynę i zobaczył, co się tam naprawdę dzieje. Okazało się, że dzieje się tam o wiele więcej, niż Amerykanie mówią o tym przy stole w pokoju jadalnym po zmówieniu modlitwy przed posiłkiem.

I w tym temacie Ameryka zmieniła się od czasu opublikowania raportów Kinseya niewiele. W prawodawstwie wielu stanów USA niektóre formy zachowań seksualnych są nadal nielegalne, zakazane i surowo karane. Za małżeński (sic!) seks oralny lub analny, gdy wyjdzie on na jaw, można jeszcze dzisiaj pójść na kilka lat do więzienia. Może dlatego film o Kinseyu, który wszedł na ekrany amerykańskich kin, ciągle jeszcze budzi takie duże kontrowersje. Amerykanie lubili i ciągle lubią żyć w przekonaniu, że jako społeczeństwo są wzorem nieskalanej moralności. Ostatnio mają nawet ciągoty, żeby swoją wizję moralności upowszechniać na całym świecie. Jak trzeba, to nawet z bronią w ręku. Raporty Kinseya wykazały, że moralność ma dwie twarze. Między teorią a praktyką jest ogromnie szeroka przepaść. Kinsey powiedział Amerykanom, że król jest nagi, a będąc nagim, chętnie manipuluje przy swoich genitaliach. W reakcji na to wielu skrajnie nawiedzonych moralistów chciałoby podważyć, a jak się nie da, to przynajmniej zatuszować tę prawdę. Nie zauważają, że już samo to jest niemoralne. Ale Ameryka taka po prostu była. Wtedy i jest także dzisiaj. Przywiązana do zniewolonej wolności. Przed kilkoma laty po wstrząsającej masakrze w szkole w Littletown nie zakazano noszenia broni w szkołach, ale zakazano długich płaszczy, pod którymi można tę broń schować i w ten sposób przeszmuglować do szkół. Paranoja, nie uważa Pani? Wolno strzelać, ale nie do pianisty, który dla nas gra. Chyba że po koncercie…

Gdy nie można zaatakować myśli, to atakuje się jej autora. To przeważnie działa. Każdego można obrzucić błotem i upaprać w pomyjach. Szczególnie wdzięcznym celem jest ktoś, kto z latarką w dłoni zagląda ludziom pod kołdry. Na dodatek najłatwiej obrzucać błotem nieboszczyków. Ma się wtedy stuprocentową pewność, że nie będą się bronić i błoto przyklei się do nich na bardzo na długo, może nawet na zawsze. Film Richarda Condona wywołuje całą falę takich brutalnych ataków na Kinseya. Nie tylko jako naukowca, ale także jako człowieka. Ale o tym w następnej naszej rozmowie. Zauważyłem właśnie, że zrobiło się bardzo późno.

Czas iść do łóżka i przykryć się szczelnie kołdrą…

Serdecznie,

JLW

Warszawa, niedziela

Januszu,

zastanawia mnie, dlaczego swojej klasyfikacji nie ułożył Pan według porządku alfabetycznego, ale to tylko tak na marginesie. Czas na wnioski: rozumiem, że onanizm jest wprost proporcjonalny do stopnia wykształcenia onanisty. Profesorowie na czele peletonu?

Seks przedmałżeński: im słabiej wykształceni mężczyźni, tym chętniej sięgają po to, co przed ślubem przynajmniej teoretycznie zabronione, czyli po kobietę: w tym względzie z kolei profesorowie są na szarym końcu, tak? Czy to znaczy, że przyjemność nie zawsze jest nagrodą za dobrą naukę? Patrz: kochanek lady Chatterlay.

Doświadczenia z prostytutkami: znowu ta sama refleksja, im gorszy stopień w dzienniku, tym większa ochota na seks z damą lekkich obyczajów. Nauka nie idzie w parze z rozbuchanym i płatnym seksem.

Doświadczenia homoseksualne: ani bardziej, ani mniej wykształceni mężczyźni nie wiodą tu prymu. Matura wystarczy.

Seksualne kontakty pozamałżeńskie: najczęściej po długim stażu małżeńskim, mężczyzna zdradza żonę nie tylko z dużo młodszą od niej kobietą, ale i o wiele gorzej wykształconą – wykształcenie podstawowe.

Pozycje w trakcie seksu: wśród seksualnych misjonarzy dominują absolwenci podstawówek, a w rolę pędzących na koniu kochanków najchętniej wcielają się panie i panowie z magisterium itd. Czy z tego można zrobić habilitację? Nie wiem, czy słyszał Pan o funkcjonującym pod koniec lat 70. Międzynarodowym Stowarzyszeniu Zastępczych Partnerów Seksualnych i o zatrudnionych tam sekstrenerach. Grupie zawodowej, która służyła do leczenia pacjentów i pacjentek z problemami seksualnymi. Czyli tak trochę jak u Kinseya. Tyle że nie byli to amatorzy, tylko świetni profesjonaliści. Zapyta Pan w czym? Otóż, leczyli zaburzenia seksualne, wcielając się w rolę partnera zastępczego. Stowarzyszenie funkcjonowało w kilkunastu krajach, min. w Holandii, a w Izraelu, co wydaje się wręcz niewiarygodne, działa do dnia dzisiejszego. Zasada była prosta. Powiedzmy, mężczyzna zgłaszał się z jakimś seksualnym zahamowaniem, a partnerka zastępcza miała go odblokować, nauczyć pieszczot, nagości, pobudzić. To, czy dochodziło później do pełnego stosunku, czy nie, to już była sprawa umowy między nimi. Można się tylko domyślać, że skuteczność sekstrenera zależała od stopnia jego atrakcyjności. Chociaż wtedy pojawiały się problemy, bo pacjenci zakochiwali się w swoich trenerach. Zapytałam profesora Lwa-Starowicza, w jakim stopniu jego zdaniem wyniki przeprowadzonych przez Kinseya badań wpłynęły na amerykańskie społeczeństwo. Usłyszałam, że w niewielkim. Poza Nowym Jorkiem zdecydowana większość Ameryki to konserwatywne okręgi, oparte na fundamentalistycznym protestantyzmie, w którym pastor interpretuje Biblię dosłownie. To niepojęte, ale tam teoria ewolucji i darwinizm są nawet wykluczane z programów szkolnych, bo władze lokalne mają takie uprawnienia. Nie życzą sobie teorii ewolucji. Starowicz opowiadał, że za każdym razem kiedy tam jest, ma poczucie, jakby był na innej planecie.