Выбрать главу

To samo pomyślałam, gdy zapoznawałam się z tak zwaną regułą Heinzelmana, który w swojej pracy „Nowa para – czyli w kierunku Poligamii” namawia swoich czytelników do rozszerzenia związku do czterech osób. Z przyczyn praktycznych.

„Bowiem, gdy mąż maszeruje do przyjaciółki, to żona ma wreszcie czas na kurs szydełkowania, który notabene zawsze chciała ukończyć”. Mimo wszystko wiara w to, że uatrakcyjnianie na wszystkie sposoby naszego pożycia seksualnego przyniesie nam szczęście wydaje się już mocno nadwątlona. Największy kłam zadała jej dziesięć lat temu Virginia Johnson, bez wątpienia jedna z najsłynniejszych terapeutek na świecie, która wraz ze swym mężem Williamem Mastersem przez prawie 36 lat wyciągała z sypialnianych problemów małżeńskie pary. Pani Johnson opuściła swego męża, publicznie oświadczając, że „zmarnowała swoje życie, ponieważ przez całe lata dostosowywała się do upodobań pana Mastersa”. Rezygnowała na przykład z przytulnego domu tylko dlatego, że on lubił hotelowe apartamenty, przy tym o teatrze, operze i dobrej książce nie mając pojęcia. – No dobrze, ale co z seksem? – zapytał dociekliwy dziennikarz. – Rozumiem, że ten był perfekcyjny. – Wielu ludzi pyta mnie o to samo – roześmiała się pani Johnson – to bardzo naiwne myślenie. Muszę pana rozczarować, seks, co prawda, dawał nam wiele satysfakcji. Ale szczęście i małżeństwo to jednak trochę więcej niż seks.

Pozdrawiam,

MD

Frankfurt nad Menem, poniedziałek po południu

Pani Małgorzato,

powrócę jeszcze raz do Kinseya. Poszperałem trochę w sieci, spędziłem dwie interesujące godziny w bibliotece frankfurckiego uniwersytetu. Mam przed sobą odbitkę jednej z jego publikacji. Wybrałem tę właśnie, bo zawiera fotografię Kinseya. Zamyślona twarz smutnego starszego mężczyzny z gęstymi włosami zaczesanymi do tyłu i wydatnymi ustami. Z kolei w miejskiej bibliotece na Bornheim we Frankfurcie dotarłem do dwóch biografii Kinseya: jedna z 1997 roku autorstwa Jamesa H. Jonesa, druga z 1998 roku napisana przez Jonathana Gathrone'a-Hardy'ego. Producent filmu o Kinseyu Gail Mutrux zakupił prawa tylko do tej drugiej. Moim skromnym zdaniem wybrał lepszą. Więcej w niej intelektualnego dystansu i mniej emocjonalnych komentarzy.

Kim był człowiek, który w czasie swoich wykładów zwykł mówić „Istnieją tylko trzy seksualne anomalie: abstynencja, celibat i opóźnione małżeństwo”. Już takim tylko stwierdzeniem najpierw szokował, a potem rozjuszał swoich przeciwników. Kinsey wyłaniający się z biografii autorstwa Gathrone'a-Hardy'ego to człowiek całkowicie i bezgranicznie oddany swojej misji poznania. Potrafił wytworzyć w sobie – nic dziwnego, zważywszy na dane, jakimi dysponował – absolutny dystans do „materiału badawczego”, z którym się stykał. Nigdy nie posuwał się do moralizowania. Nawet wtedy, gdy w opinii swoich współpracowników powinien. Kinsey obserwował i relacjonował życie seksualne ludzi w taki sam sposób. jak obserwował i opisywał kiedyś życie os owocówek z podgrupy Cynipidae. Uważał, że jego rola polega wyłącznie na zbadaniu, opisaniu i zrozumieniu. I stosował to do wszystkich. Nietzsche uważał, że nie istnieją fakty, tylko ich interpretacje. Kinsey twierdził że istnieją tylko fakty. I konsekwentnie stosował regułę badania Także w stosunku do (opisywanego w książce Jonesa) potwora seksualnego o nazwisku Rex King, który w trakcie spotkania z Kinseyem z całkowitym spokojem relacjonował mu swoje kontakty seksualne z mężczyznami, kobietami, chłopcami, dziewczynkami, członkami swojej rodziny (seks z własnym ojcem) i ze zwierzętami. Relacja Kinga była na tyle wstrząsająca, że gdy King opisywał w szczegółach, jak wywołał orgazm u niemowlaka, asystent Kinseya, Wardell Pomeroy opuścił w pewnym momencie – gdy King opisywał to w szczegółach – gabinet, w którym przeprowadzano wywiad. Niektórzy twierdzą – chociaż to nie są historycznie potwierdzone fakty – że Kinsey przez wiele lat korespondował potem z Kingiem, zachęcając go do przysłania mu swoich dzienników opisujących w szczegółach praktyki pedofilskie, do których ten dopuszczał się z chłopcami w wieku od dwóch miesięcy (sic!) do 15 lat. Kinsey -według tych samych, niepotwierdzonych, ale bardzo prawdopodobnych stwierdzeń – nie uważał, że powinien powiadomić o tym policję. Uważał się za kogoś w rodzaju spowiednika związanego tajemnicą konfesjonału. Nie przeszkadzało mu to jednak materiału zgromadzonego w oparciu o przypadek Rexa Kinga opublikować w swoim pierwszym raporcie. Przyznaję, że można dyskutować nad etyczną stroną takiego zachowania, tym bardziej że naukowiec to nie wyświęcony kapłan w konfesjonale.

Podobnie kontrowersyjne – i również niepotwierdzone – są inne fakty z życia Kinseya. Autor pierwszej biografii – James H. Jones zajmuje się w swojej książce życiem seksualnym samego Kinseya. Według niego Kinsey od najmłodszych lat uprawiał wyrafinowaną masturbację, która stała się jego nałogiem. Sugeruje przy tym, że Kinsey podniecał się seksualnie, wkładając szczoteczkę do zębów do cewki moczowej lub podwiązując jądra sznurkiem i szarpiąc. Ponadto Jones twierdzi, że Kinsey miał liczne kontakty homoseksualne (film to pokazuje), zachęcał do wymiany partnerów pośród członków swojego zespołu badawczego (również to przedstawia Condon w swoim filmie) i stosował samoduszenie się, aby osiągnąć satysfakcję seksualną. Jones spekuluje, że preferencje samego Kinseya miały ogromny wpływ na obszary zainteresowań i wyniki jego badań. Szczególnie jeśli chodzi o te dotyczące perwersji zachowań homoseksualnych.

Obydwie wymienione przeze mnie książki biograficzne inaczej interpretują fakty – także te potwierdzone – z życia Kinseya. Z pewnością, na przykład, wiadomo, że Kinsey na dwa lata przed śmiercią (w 1956 roku zmarł na atak serca w wieku 62 lat) sam obrzezał się scyzorykiem. Według Jonesa motywem takiego kroku była desperacja Kinseya. Przypadki samookaleczeń u ludzi zdesperowanych, przeżywających rozpacz lub znajdujących się w stanie głębokiej depresji są według psychiatrów typowe i bardziej powszechne, niż nam się wydaje. Z kolei Gathrone-Hardy uważa, że o żadnej desperacji mowy być nie może i że akt samoobrzezania był jedynie częścią badań Kinseya nad związkiem pomiędzy bólem a przyjemnością seksualną. Kinseyowi nie wystarczyły relacje masochistów, których ankietował. Chciał sam wyrobić sobie na ten temat zdanie.

Trudno dzisiaj powiedzieć, który z autorów ma rację. Prawda o życiu seksualnym Kinseya istnieje, ale jest zamknięta w archiwum instytutu jego imienia przy Indiana University w Bloomington w Indianie (wspominałem ten instytut już swego czasu w naszej Korespondencji). Podobnie jak 7985 prawdziwych historii, które od ludzi zebrał sam Kinsey i około dziesięciu tysięcy innych historii zebranych przez jego zespół badawczy. Ze względu na bardzo restrykcyjna politykę tego instytutu w kwestii ochrony danych szanse, że kiedykolwiek te opowieści ujrzą światło dzienne, są praktycznie równe zeru. Dlatego też uważam, że Kinseya póki co powinno się oceniać tylko na podstawie tego, co pozostawił po sobie w postaci publikacji raportów, zapisków i książek. Wszystko inne jest w najlepszym przypadku przedwczesnym wlewaniem błota i pomyj do wiadra z napisem „Kinsey”.