Libet reprezentuje starą szkolę naukowców empiryków i podobnie jak na przykład Karl Poppers, twierdzi, że naukowiec dowiedzie prawdy tylko wtedy, gdy udowodni ją dobrze przeprowadzonym eksperymentem, który mogą potwierdzić inni naukowcy. Libet nie znosi tzw. naukowców fotelowych, którzy wygodnie rozsiadają się w fotelach i tworzą spekulacyjne teorie, których nikt nie potrafi dowieść.
W 1983 roku Libet przeprowadził historyczny eksperyment, który ponownie dał nadzieję (i argumenty) filozofom Eksperyment był w swojej istocie bardzo prosty Badana osoba siadała przed ekranem, na którym narysowano koło podzielone równomiernie liniami. Przypominało ono tarczę zegara. Koło obiegał promień czerwonego światła, który potrzebował dokładnie 2,56 sekund, aby zakreślić okrąg na krawędzi tarczy. Kiesek na tarczy było tyle, że czerwony promień pokonywał odległość pomiędzy dwiema sąsiadującymi kreskami w czasie 43 milisekund. Badany miał przypięte do głowy elektrody, które pozwalały na mierzenie i rejestrowanie aktywności pracy mózgu podczas trwania eksperymentu. Libet poprosił badanego, aby w dowolnym momencie obiegu promienia po tarczy zrealizował akt wolnej woli i na przykład podniósł palec lub kiwnął głową. Ponadto w momencie, gdy poczuje impuls do zrealizowania tego aktu, powinien zapamiętać pozycję czerwonej plamki promienia na tarczy (stąd ponumerowane kreski na tarczy). W ten sposób Libet połączył obiektywny pomiar pracy mózgu (za pomocą elektrod) z subiektywnym odbiorem wewnętrznego bodźca (pragnienia podniesienia palca lub dłoni). Kluczowe pytanie w tym eksperymencie brzmiało: czy świadomy akt woli wyprzedza akcję mózgu, czy jest jej następstwem? Innymi słowy co jest pierwsze, wola zrobienia czegoś czy impuls w mózgu, a po nim dopiero wola?
Jeśli impuls, a potem dopiero świadoma wola, to mogłoby to znaczyć, że wolna wola pojawia się za późno!!! Najpierw wbiję komuś nóż w plecy, a dopiero potem zdam sobie sprawę, że wcale tego nie chciałem. Działałem pod wpływem impulsu, który pojawił się przed zdaniem sobie sprawy że wcale nie chcę wbić tego noża.
Wynik eksperymentu był przerażający (dla filozofów). Prądy w mózgu wzmacniały się około 350-400 milisekund (około pół sekundy), zanim badana osoba zdała sobie sprawę, że chce podnieść dłoń lub palec! Mózg najpierw realizuje (zanim zdamy sobie z tego sprawę) proces woli. Dopiero potem ta wola zostaje mu uświadomiona, czyli pojawia się w mózgu jako decyzja działania! Zygmunt Freud w grobie zaciera dłonie z zadowolenia i wykrzykuje w trumnie: a nie mówiłem, nad „ego” góruje „id”, czyli podświadomość… A nie mówiłem wam, że „id” jest koniem, na którym galopuje „ego”? Czasami ten koń skręca w zupełnie inną stronę, niż „ego” by chciało. W tym momencie „ego” nie może nic innego, niż udawać, że to jego decyzja, a nie konia. W tym samym czasie w innym grobie i na innym cmentarzu, słysząc znajomy chrobot kości Freuda, budzi się CG. Jung (uczeń Freuda) i pyta z przerażeniem: a gdzie jest w tym wszystkim dominujące „superego”?
O tym, co postanowił mój mózg, ja sam dowiaduję się na końcu! Okropny wynik, przyznasz?! I na dodatek, bez żadnych wątpliwości, w całości potwierdzony w latach go. podobnymi eksperymentami w kilku innych laboratoriach na świecie. Tylko się pociąć tym nożem!
Ale Libet to człowiek ciekawy Albo po prostu człowiek prawy. Nie zatrzymał się. Zadał sobie kolejne pytanie: jeśli proces wolnej woli zostanie – nieświadomie (!) – zrealizowany w mózgu (wzmocniony sygnał elektryczny 350-400 milisekund przed uświadomieniem go sobie), to czy pozostaje jeszcze jakiś czas pomiędzy uświadomioną wolą (350-400 milisekund później), a motorycznym działaniem realizującym tę wolę? Krótko mówiąc, czy badana osoba ma jakiś czas, aby zrezygnować z podniesienia palca albo dłoni lub wbicia komuś noża w plecy? Ma!!! Około 150 milisekund. Mam 150 milisekund czasu, aby wpłynąć na moją wolę i nie wbić tego noża. Jestem w stanie nieświadomie zapoczątkowaną i później świadomie uzmysłowioną wolę działania powstrzymać. Mam na to 150 milisekund. Według Libeta to zatrzymanie następuje, jeśli „zaplanowane działanie nie jest społecznie akceptowane, nie zgadza się z moimi przekonaniami lub jest w rozbieżności z moją osobowością lub moim systemem wartości”. To prawo veta jest dowodem, że wolna wola istnieje. Według Libeta i według mnie także. Najbardziej z wyniku eksperymentu Libeta powinni cieszyć się, moim zdaniem teolodzy katoliccy Okazuje się, że Bóg podarował ludziom instynktowną zdolność do powiedzenia „nie”. Dziesięć przykazań to w większości nic innego niż lista działań, przed którymi ludzie powinni postawić veto i powstrzymać się przed nimi (nawet w ostatniej chwili, czyli przed upływem tych 150 milisekund), nawet jeśli jest to przeciwne najpierw nieuświadomionej, a potem uświadomionej wolnej woli. Nie pożądaj, nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż… Masz 1/8 sekundy, aby się powstrzymać.
Paradoksalnie, neurobiologiczny mechanizm działania wolnej woli oparty na „opóźnieniach Libeta” (nazwałem to tak dla uproszczenia; to nie jest oficjalny naukowy termin) jest także mechanizmem ograniczającym wolność człowieka. W szczególności może także wyjaśniać znany z filozofii (i logiki) paradoks „wolności absolutnej”. Takiej wolności być po prostu nie może, jeśli bowiem wszystko wolno, to wolno także powiedzieć, że nie wszystko wolno…
Wynik eksperymentu Libeta pozwolił humanistom pochylić się i podnieść porzucone miecze. Neurobiolodzy uważają, że Libet to zdrajca, bo przeniósł się do okopów wroga, i czują się bardzo nieswoja Bossowie firm farmakologicznych także nie kochają Libeta. Marzyli o wielkich pieniądzach z substancji, którymi można by wpływać na mózg, zatrzymując lub wzmacniając to, co dzieje się 350-400 milisekund przed. Okazało się tymczasem, po raz kolejny zresztą, że Dobro i Zło w człowieku to nie (tylko) wynik reakcji chemicznych.
Z tą myślą pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
Janusz L.
Warszawa, poniedziałek
Januszu,
no widzisz, to przeświadczenie można także zastosować do Norberta i zamiast etycznych dylematów: dać czy nie dać, bo może ten ktoś sobie na to nie zasłużył, wystarczy po prostu prześwietlić gagatka i za pomocą tomografu oraz opierając się na fizjologii mózgu, przyłapać go na żebraczym kłamstwie. Przywołujesz naukowców fotelowych, a czy każdy z nas chociaż raz w życiu nie przyjął takiej postawy nie tylko wobec najbliższego otoczenia, ale też wobec tych, których nigdy nie poznał? Ten jest złodziejem, ta się puszcza, a jeszcze inny wcale nie zasłużył na dobre słowo. Taką wiedzę i takie wyroki ferujemy z pozycji fotela. Znam faceta, który nie mówi w żadnym obcym języku, ale potrafi przeczytać każdy artykuł w każdej zagranicznej gazecie i dawać w tym względzie nauki. Z tego, o czym piszesz, wynika, że każdy z nas im dłużej żyje, tym bardziej ma szansę stać się profesorem na własny użytek. Empiria, empiria i jeszcze raz empiria. Dlatego warto słuchać dojrzałych ludzi, nie machać lekceważąco ręką na ich przemyślenia, ale wyciągać z tego, co mówią, wnioski. Daleko idące. Mądry po szkodzie… Ktoś nami rządzi i to nie my naszym mózgiem, ale on nami, tak? Januszu, nie wypominając, takim samym mechanizmem tłumaczyłeś powód, dla którego inny organ decyduje o poligamii statystycznego mężczyzny. Mimo że ten ma 150 milisekund, aby wpłynąć na własną wolę i po raz kolejny nie zdradzić żony. A jednak zdradza. Ma za mało czasu na to, żeby nie zrezygnować z tego, co jak twierdzi Libet: nie jest społecznie akceptowane, nie zgadza się z jego przekonaniami lub jest w rozbieżności z jego osobowością lub jego systemem wartości? A więc kto kogo pokona szybciej? Mózg nas czy my jego…