Nie wiem, czy słyszał Pan o tym, że niektóre ze swoich obrazów, Toulouse – Lautrec werniksował spermą? Ale to tak tylko na marginesie. To bardzo piękne, że zakonnica rozmawia z prostytutkę, tyle tylko że i w tej rozmowie pobrzmiewa taki nieznośny dla mnie ekspiacyjny ton. Prostytutka oprócz tego, że jest szlachetna, chodzi do kościoła, to jeszcze, gdy trzeba, dodaje otuchy nieszczęśliwym mężczyznom. Czy dlatego co trzeci Niemiec płaci za miłość? Mimo że większość z nich ma żony, narzeczone i kochanki na mieście. Brak im dobrego słowa? Aż trudno uwierzyć, że w ciągu roku niewierni wydają na grzeszną miłość około 10 miliardów euro. Klient, alfons i jego podopieczna. Córa Koryntu. Uprawiając najstarszy zawód świata, przekonuje mężczyzn spragnionych sprośnych słów i gestów, że do tej pory z nikim nie było jej tak dobrze. To jej zawodowy patent. Chętna, uczynna i bez wątpliwości, kto tu rządzi. Tak naprawdę prostytucja to nic innego jak jeszcze jedna forma niewolnictwa. Opartego na nieszczęściu, biedzie, uzależnieniu od alkoholu, narkotyków. Uzależnienie kobiety od mężczyzny. Los prostytutki to kiepski scenariusz. Nieodpowiednia miłość, prochy, brak dachu nad głowę, a potem już tylko ulica. Z amerykańskich badań wynika, że prawie 90% kobiet żyjących z nierządu w młodości przeszło przez koszmar molestowania. Z badań przeprowadzonych przez mężczyzn, a nie przez feministki.
Niemieckie statystyki podają, że tylko dziesięć prostytutek na sto nie kończy w przytułku. Tak wygląda proza życia cór Koryntu, bo z prozą jako taką jest już inaczej. Nikt nie wie, dlaczego sakralna prostytucja zanikła, choć trwała co najmniej przez dwa tysiąclecia. Może z powodu chorób lub jakichś przemian społecznych, może dlatego że zmieniły się religie. Tak czy inaczej już jej nie ma i nie będzie.
W naszych czasach światem rządzą mężczyźni, a określenie „prostytutka” służy wyłącznie napiętnowaniu każdej kobiety, która nie idzie „prostą drogą”. To płomienne expose wygłasza Maria, bohaterka „Jedenastu minut” (tyle trwa statystyczny stosunek), powieści Paulo Coelho, najlepiej sprzedającej się w 2003 r. książki na świecie. Czy dlatego odniosła taki sukces, że u Coelho prostytutka jest postacią z baśni, ale tej na miarę męskich i stereotypowych wyobrażeń o tym, co kieruje kobietę na złą drogę? Ona po prostu lubi to robić. Maria jest kryształowa, mądra, szlachetna i odważna. Jest bardzo młoda, ale jak filozof dywaguje na temat losów świata i siebie samej. Trzeba przyznać, że ma niebywałe szczęście i nie wie, co to poniżenie, brud i brutalność. Trafia na wyrafinowanych klientów, ale nawet ten o sadomasochistycznych ciągotach oprócz chłosty doprowadza ją do pierwszego orgazmu w życiu. „Maria wybrała prostytucję po to, by żyć bez miłości, ale jej podróż przez życie – opowiada Coelho – przypomina odbywaną przez nas wszystkich, gdzie ważne rzeczy można poznać tylko przez doświadczenie”. Niezła apoteoza dziwki. Chcesz dowiedzieć się prawdy o sobie i innych, idź na ulicę. Nie ma co, książka ta „chlubnie” wpisuje się w prostytucyjną hagiografię. Nie dziwi więc, gdy Maria vel pretty woman spotyka na swojej drodze przystojnego, bogatego i zakochanego w niej po uszy malarza vel Richard Gere. Coelho wyjaśnia, że kobiety dość prędko zaczynają zajmować się w życiu czymś innym – dziećmi, porządkami, gotowaniem, tolerowaniem mężowskich skoków w bok, planowaniem wakacji, podczas których bardziej myślą o dzieciach niż o sobie, nawet miłością – ale nie seksem. Co innego taka prostytutka… Pisarz stara się nas przekonać, że napisał książkę o uświęconym wymiarze seksu, a w tym pomogła mu pewna prostytutka, a właściwie jej dzienniki, które mu podarowała. Jakby tego było mało, prawdziwa Maria po odejściu z zawodu zamieszkała w Lozannie, jest szczęśliwą mężatką i ma dwie córki. Szkodliwa i szowinistycznie nieprawdziwa to bajka. Szkoda, bo gdy „Alchemik” wydawał się czystą i szlachetną opowieścią o poszukiwaniu sensu życia i samego siebie, tak w „Jedenastu minutach” widać już marketingowy cel i ten męski punkt widzenia sprawy. Ona lubi to robić.
„Jedenaście minut” napisał mężczyzna, „The Monster” nakręciła kobieta. To ponura historia, może dlatego że napisana przez samo życie. Patty Jenkins opowiedziała autentyczne losy amerykańskiej prostytutki Ailleen Wuornos skazanej na śmierć za zamordowanie siedmiu klientów. Wyrok wykonano o godzinie 5.30 rano 9 października 2002 r. Jej podróż życia z pewnością nie nadawałaby się do książki Coelho. Wuornos już w wieku siedmiu lat była gwałcona przez ojca i dziadka. Później dołączył do nich brat dziewczyny. Bita, poniżana, głodzona szybko zaczęła zarabiać na nędzną wegetację na ulicy Specjalizowała się w kierowcach ciężarówek Po raz pierwszy zabiła w obronie własnej, a potem już poszło. Zdarzyło się jej nawet być mężatką, ale szybko opuściła 69 – letniego biznesmena i wróciła do zawodu. Ćwierć wieku temu Germaine Greer w „Kobiecym eunuchu” napisała, że: „najbardziej niebezpiecznym aspektem prostytucji jest to, że wiele prostytutek poddaje się sadystycznym i bestialskim rytuałom seksualnym, które są potrzebne niektórym cywilizowanym mężczyznom do tego, by mogli zaspokoić swoje seksualne potrzeby. Często prostytutki uważają, że taka właśnie jest ich rola społeczna. I chociaż te nieszczęsne dziewczyny, które uduszono własną pończochę czy zgwałcono butelkę, są ofiarami męskiego fetyszyzmu, to jednak żadna kobieta nie krzyknie wobec tych potworności: Dlaczego tak nas nienawidzicie?”. Że nagle jestem taka pryncypialna? I zła.