Выбрать главу

Tak filozofowaliśmy sobie z Norbertem przy piwie, siedząc na kartonie w pobliżu południowego wejścia do mojego banku. Poza tym od dzisiaj Norbert, za moją namową, postanowił żebrać na bilet lotniczy. Na Seszele… I tak nie uzbiera. Za bardzo potrzebuje alkoholu, aby przestać go kupować za użebrane pieniądze. Ale nawet gdyby, to i tak nigdzie nie wyjedzie. Za bardzo przywiązał się do myśli, że pewnego dnia pójdzie na Leipziger Strasse i będzie czekał na Nathalie…

Serdecznie po powrocie,

Janusz L.

Warszawa, sobota

Januszu,

to, co pozwala nam normalnie żyć i funkcjonować, to irracjonalne przekonanie, że będziemy żyli wiecznie. Nie myślę tu o zbawieniu, ale o życiu codziennym, prozaicznym i tym tu, na ziemi. W innym razie z towarzyszącą nam nieustannie pamięcią nieuniknionej śmierci, która prędzej czy później nas dopadnie, nie dalibyśmy sobie rady. Chociaż może wręcz przeciwnie, robilibyśmy wtedy rzeczy szalone, na które tak rzadko nas stać?

W tym kontekście zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy wrzucając grosz do żebraczego kapelusza, muszą koniecznie wiedzieć, na co on pójdzie. Czy nie wystarczająco okrutnie obszedł się los z żebrakiem, że oto siedzi na ulicy, pod kościołem i opowiada, czy też konfabuluje historię własnego życia nam, obcym ludziom? Pokazuje własną mizerię, słabość i złamaną biografię. Jaka tak naprawdę jest różnica między żebrzącą alkoholiczką, która kłamie, że potrzebuje dwa złote na bułkę, a tą, która zbiera na najtańszy alkohol? Kto nas upoważnił do przeprowadzania takich śledztw? Po co nam one? Czy nie wystarczająco upokarzający i tragiczny jest sam fakt stoczenia się na dno? Czemu w tej kobiecie o zachrypniętym głosie i z brakami w uzębieniu nie chcemy zobaczyć młodej dziewczyny, jaką kiedyś była? „Trzeba było się uczyć” – powie w tym momencie niejeden śledczy. „Mnie to w życiu nikt nic za darmo nie dał” – dorzuci następny. I co z tego? To dylematy, które każdy powinien rozważyć we własnym sumieniu. Wystarczy przymknąć oczy i wyobrazić sobie siebie jako żebraka albo żebraczkę. Że to niemożliwe? No cóż, każdemu jego kataklizm. Z polskich ulic prawie całkowicie zniknęły rumuńskie dzieci z wyciągniętymi po daninę rączkami. Czyżby to znaczyło, że ich rodzice już się wzbogacili, czy też my przestaliśmy dawać?

Pozdrawiam,

M.

Frankfurt nad Menem, niedziela wieczorem

Małgorzato,

wracam po urlopie niebezpiecznie szybko do normy. To niedobrze. Za chwilę zapomnę, że pojechałem, aby odpocząć. Coraz lepiej mi w biurze…

Zastanawiałem się dzisiaj podczas lunchu nad tym, czy Norbert miał rację, nazywając biologów głupkami i oskarżając ich o „zbiorowy gwałt” na świętości, jaką jest wolność wyboru człowieka. Przynajmniej w przypadku jednego biologa, który bada zjawisko wolnej woli, Norbert skrajnie się myli i jego zarzuty w tym przypadku brzmią jak obelga. Ma natomiast rację, twierdząc, że większość filozofów (i przedstawicieli innych nauk humanistycznych łącznie z teologami, sic!) złożyła potulnie broń i z boku przyglądała się triumfalnemu pochodowi neurobiologów kwestionujących istnienie wolności wyboru i dumnie ogłaszających koniec etyki humanistycznej. „Etyka jest zbędna, wystarczy tylko tomograf i fizjologia mózgu” – głosili światu utytułowani neurofizjolodzy podczas kongresu zorganizowanego przez uniwersytet we Frankfurcie, w budynku kilka ulic od mojego biura. Do czasu. Pod koniec lat 80. XX wieku z pomocą bezradnym filozofom przyszedł nie kto inny jak właśnie… biolog specjalizujący się w neurofizjologii. Nazywa się Benjamin Libet, pochodzi z USA i obecnie ma 89 lat.