To może być niebezpiecznie wykorzystywane do manipulacji. I niekoniecznie tylko przy zakupie wina, coca coli lub prażonej kukurydzy w kinie. Taką manipulacją można zmienić historię, odważę się napisać, całej ludzkości. Podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2000 roku republikańscy stratedzy kampanii wyborczej Busha skojarzyli dwa angielskie słowa: „democrats” i „bureauctrats”, czyli demokraci i biurokraci. W swoich telewizyjnych spotach wyborczych (republikanie) wyświetlali przez krótki ułamek sekundy po słowie „democrats” słowo „bureauctrats”. To już prowadzi do negatywnych asocjacji. Ale to nie wszystko. Fragment „rats” słowa „bureauctrats” został w tym słowie bardzo intensywnie wyeksponowany na ekranie. „Rats” to po angielsku „szczury”. W 2000 roku, jak pewnie pamiętasz, Bush wygrał różnicą kilku tysięcy głosów na Florydzie. Szczury w tamtym klimacie są prawdziwą plagą…
Emocjami, poprzez podświadomość, można wpływać na intelekt i jego wybory oparte na wiedzy i inteligencji. I to w bardzo prosty sposób, jak wykazali w swoim eksperymencie psychologowie Peter Gollwitzer i John Bargh z uniwersytetu w Konstancji w Niemczech. Opracowali oni swój własny test na inteligencję. Do testu zaprosili kobiety i mężczyzn, których wyniki standardowego testu IQ były identyczne lub bardzo zbliżone. Tuż przed testem niektórym z uczestników (ale tylko wybranym) pokazywali fotografię ich matek lub ojców. Test wykazał, że te właśnie osoby osiągnęły wyraźnie lepsze wyniki. Gollwitzer i Bragh tłumaczą to „podświadomym emocjonalnym czynnikiem motywacyjnym”. Emocje związane z oglądaniem fotografii matki lub ojca, których nawet podświadomie nie chce się zawieść, prowadził automatycznie do zwiększonego wysiłku intelektualnego i w rezultacie wyraźnie lepszych wyników testu.
Podświadomość bardzo trudno naukowcom opisać i oprócz tego, że coś takiego istnieje, tak naprawdę nie wiadomo nic więcej. Nie chce się wyrysować na encefalogramach mózgów, nie chce objawiać się w tomografach żadnymi wyraźnymi i możliwymi do zidentyfikowania w laboratoriach molekułami. Schowała się pod skorupą tego, co tak skrzętnie skrywamy, i wydostaje się czasami na zewnątrz w snach, wizjach, marzeniach, pragnieniach, ale także w automatyzmach, gdy na przykład dzwonią do nas jacyś idioci sprzedający losy loterii, w której i tak wszyscy przegrywają. Gdy już się wydostanie, objawia się w szalonym tańcu tysięcy neuroprzekaźników, hormonów, enzymów, za pomocą których steruje wszystkimi funkcjami życiowymi naszego ciała i mózgu. Jest wszechobecna w naszych odruchach. Dzięki niej niektórym udaje się prowadzić samochód, pić kawę i rozmawiać przez telefon komórkowy w obcym języku z lokalnym akcentem, robiąc wszystko to jednocześnie i nie zabijając się przy tym.
Nieprzypadkowo akurat dzisiaj piszę do Ciebie o podświadomości. Jakoś podświadomie – czyli bardzo głęboko – czuję, że ten mój dzisiejszy, ostatni, e-mail powinien być tak naprawdę… pierwszy. Chciałbym zacząć pisać do Ciebie od jutra. Wiedząc to wszystko, co wiem teraz, tej naszej ostatniej nocy… Znając fakty, których nie znałem na początku naszej rozmowy. Nasze listy ułożyły się w rozmowę. Zdarzało się, że rozmawiałem z Tobą, wcale nie pisząc. Czasami, w ciągu tych prawie dwóch lat, kolekcjonowałem zapiski myśli, którymi chciałem się z Tobą podzielić. W komputerze, w notatniku lub dyktafonie telefonu komórkowego, w notesie lub na skrawkach serwetek w restauracjach, czasami długopisem na lewym przedramieniu, gdy nie miałem innych możliwości. Obliczyłem – wiesz jak bardzo lubię statystykę – że tek było przez 188 dni i nocy rozłożonych (nierównomiernie) na 731 astronomicznych nocy i dni. Zajmowaliśmy się głównie faktami. Lub wersjami faktów. Bardziej chyba wersjami.
Opowiadaliśmy sobie w ciągu tych dni i nocy o filozofach, feministkach, starości, młodości, biologii, chemii, matematyce, fizyce, zemście, wolnej woli, rozkoszy, orgazmach (i o ich braku), o mądrości, głupocie, pragnieniach, łzach, uśmiechu, naukowcach, bogaczach, żebrakach, pisarzach i dziennikarzach, miłości i nienawiści. O śmierciach, narodzinach i poczęciach. O ustach, piersiach, udach, łechtaczkach i penisach. O prostytutkach i o zakonnicach. O ludziach prawych i o politykach. Kilobajtami tekstu opisywaliśmy sobie siebie. Chcąc lub nie chcąc…