Выбрать главу

I jeszcze jedno, Wisłocka przez całe życie propagowała myśl równio ważną jak ta, która źródła radości we dwoje sytuuje w udanym seksie Według niej miłość to także, a może raczej przede wszystkim słowa jakie do siebie wypowiadamy, troska, jaką się otaczamy, przyjaźń. Na nic gorące uściski, namiętne pozy i bicie rekordów erotycznej tężyzny gdy okazuje się, że seksualna temperatura znacznie obniża się wraz z dniami i miesiącami, które mijają. Na nic. Lepiej więc przygotować się może nie na ersatz miłosnego figlowania, ale fakt, że to, co nadchodzi potem, jest o wiele trudniejsze do zrealizowania. To trudne, zwłaszcza że żyjemy w czasach, które nie lubią takich stwierdzeń i każą nam wierzyć i walczyć o ekstazę, która według specjalistów już niedługo dzięki min. koncernom farmaceutycznym będzie trwać do końca życia. Dziś trwa do końca miłości.

Pozdrawiam,

MD

Frankfurt nad Menem, środa po południu

Małgorzato,

jeśli dusze ludzkie po śmierci faktycznie przechodzą do jakichś innych światów – a jako wierzący w Boga fizyk ufam, że tak się dzieje – to jestem pewny, że dusza Kinseya i dusza Wisłockiej trafiły do tego samego. Kinsey czekał tam niecierpliwie na Wisłocką, aby wypełnić jej ankietę i wysłuchać jej historii. Dowiedział się już wszystkiego od Ruth Westheimer, miał już dość rozmów z Mastersem i Johnson i nudził go śmiertelnie Van de Velde. Oni wszyscy przybyli po śmierci z wszechstronnie zbadanego i od dawna seksualnie wyzwolonego Zachodu. Wisłocka przychodziła z krainy, która za życia Kinseya (zmarł w 1956 roku) była białą plamą na seksualnej mapie ziemi.

Jeśli na straży tych różnych światów Stwórca postawił świętych, to z pewnością w świecie Kinseya i Wisłockiej strażnikiem jest święty Augustyn. Przyzna Pani, że wybór Augustyna byłby dowodem wielkiej mądrości Stwórcy, prawda? Pamiętam do dzisiaj jeden z Pani felietonów do „Wprost” z początku 2003 roku, w którym cytowała Pani słynne zdanie św. Augustyna: „Penis jest czymś, co nie dość, że się unosi, to czyni to z własnej woli”. Zapamiętałem ten felieton, bowiem zajmowała się w nim Pani, z właściwą sobie swadą, męskimi penisami. Gdy atrakcyjna feministka pochyla się nad penisem, to jest to moim zdaniem zawsze godne zapamiętania.

Po okresie bardzo rozwiązłej młodości (z tego okresu pochodzi powyższy cytat) święty Augustyn się nawrócił i stał się bardzo gorliwym neofitą. Jego nauki są do dzisiaj (to już grubo ponad 1500 lat) inspiracją ultrakonserwatywnej teologii moralnej. Jej głównym założeniem było zerwanie z ideą manicheizmu, według której świat jest miejscem nieprzerwanej bitwy między siłami dobra i zła, światła i ciemności. Święty Augustyn, który przed przejściem na chrześcijaństwo sam był zagorzałym manichejczykiem, zaczął w pewnym momencie swojego życia z pasją zwalczać dawną wiarę. Odmówił złu wszelkiej realności i zaczął głosić, że zło jest po prostu brakiem dobra, a nie samodzielnym, niezależnym bytem. Podobnie jak ciemność jest niczym innym jak tylko brakiem światła. Ludzie według św. Augustyna dzielą się na dwie rozłączne grupy: jedni będą zbawieni, drudzy skazani na wieczne potępienie.

Nie kto inny jak Augustyn połączył grzech pierworodny, pożądanie i seks. Twierdził, że grzech pierworodny jest przenoszony z pokolenia na pokolenie poprzez przyjemność seksualną. Zdaniem Augustyna stosunek seksualny, sam w sobie skażony, powinien być usprawiedliwiony czystym motywem – dążeniem do prokreacji. Św. Augustyn nie tylko przebiegł w swojej biografii sprintem od rozpusty, przez stoicyzm do religijnego fanatyzmu, ale także okazał się pierwszym ewolucjonistą! Poszukiwanie przyjemności w seksie według Augustyna nabrało rangi powtarzalnego grzechu pierworodnego! Dotyczy to w pierwszej kolejności 88% wszystkich onanizujących się mężczyzn (według Kinseya), którzy robią to przecież nie dla prokreacji, ale dla czystej przyjemności. Nawrócony seksomaniak, który stał się świętym i dostał posadę strażnika dusz badaczy zachowań seksualnych ludzi. Nie wiem jak Wisłocka, ale Kinsey byłby zachwycony. W ziemskim świecie nigdy nie unikał dyskusji z mądrymi strażnikami moralności. Tych głupich ignorował. Gdy, nie mając żadnych przekonujących argumentów, zaczynali go obrażać, po prostu odwracał głowę i spokojnie się oddalał.