Heinz wiedział, że teraz on i Karloff zawierają ze sobą inny układ. Układ polegający na tym, że żaden z nich więcej nie zada niewygodnych pytań.
– Uwierz mi – Heinz chciał, by jego głos zabrzmiał pojednawczo. – Jerzy Jurek to prawdziwy skurwysyn.
– Wciąż nie rozumiem, dlaczego to on miałby zabijać.
– Efekt Rosenthala – odparł Heinz w zamyśleniu.
– Że co?
– Pamiętasz? Gdy byliśmy u Kunickiego, była o tym mowa. Jurek bez Majdy czuł się nikim. Zresztą miał rację.
Był nikim. Zabił, by ratować rektora przed kompromitacją i upokorzeniem. I by ratować twarz. Własną. Ale przede wszystkim jemu starał się sprawić przyjemność. Tak jak pies treserowi. Jak niewolnik panu… Tak czy inaczej uznał, że należy to zrobić za wszelką cenę.
– Ale nie za taką! – obruszył się Karloff. – Chłopie, zlituj się!
Karloff wstał od stołu.
– Powiem ci coś – Heinz pochylił się w stronę rozmówcy, gdy ten wrócił z toalety. – Znasz takie powiedzenie Conrada, że trzeba wymierzać sprawiedliwość widzialnemu światu? Otóż ja…
– Konrada? – przerwał Karloff. – Konrada Osucha? Nie wiedziałem, że przeszliście na ty!
Heinz ciężko westchnął i dopił piwo. Wreszcie mógł się napić. I nie musiał pić za dobrą formę sędziego.
Wyszedł z baru, który zapełnił się w ciągu ostatniej godziny. W piątkowe popołudnie zaczynał się kolejny weekend. Heinz nie miał w Warszawie już nic do roboty. Podszedł do samochodu. Jeszcze dziś odstawi go do komendy. Zza wycieraczki wyjął ulotkę agencji towarzyskiej. Dziewczyna na zdjęciu miała biało-czerwony szalik. Piersi przysłonięte były dwiema futbolówkami. „Zapraszamy wszystkich kibiców – przeczytał. – Przygotowania czas zacząć. Zadbamy o waszą kondycję.”
Jeszcze kilka lat i trzeba będzie się wynosić z tego kraju.
42
Pięści Heinza były mocno zaciśnięte. – Atakuj! – krzyknął Kastoriadis. Wykonać ruch to znaczy odsłonić się. Ukazać kyo. Zawahać się i stracić kontrolę nad tym, co się robi?
Czy musiał czekać na ruch mordercy? Czy musiało dojść do śmierci Rutgera, by uchwycił właściwy trop? Czy musiał być podejrzanym aż do chwili, gdy stał się aż za bardzo podejrzany?
Zapewne tak właśnie było.
Śledztwo w sprawie morderstwa dwóch kleryków oficjalnie zakończono. Morderca księdza Jurka wciąż pozostaje na wolności. Rektor Majda zrezygnował z kierowania seminarium duchownym na Żoliborzu. Przeprowadzona tam kontrola wykazała liczne – a nawet, jak to w jednym z artykułów określono: „skandaliczne” – nieprawidłowości. Na wniosek wizytatora papieskiego seminarium zamknięto.
Poza tym wszystko wróciło do normy. Znów było byle jak. Syn dostał się na studia. Od tygodnia, gdy pokłócili się kolejny raz i gdy Heinz usłyszał, że nigdy nie był z niego żaden ojciec, nie zamienili zdania. Widocznie musiało tak być.
Heinz poczuł, że pięść Kastoriadisa wbija mu się w żebra. Jęknął i skrzywił się z bólu.
– Gdzie jesteś, Hipis? Bo na pewno nie tu! Nie w dojo! -krzyczał Lambors.
– Masz rację. Lis wie o wielu sprawach, natomiast jeż zna jedną najważniejszą…
– Co powiedziałeś? – zdziwił się mistrz karate.
– Nic. Mawiał tak pewien mądry człowiek. – Przypomniał sobie mężczyznę o zmrużonych oczach. – Najwyraźniej jestem lisem, a nie jeżem…
– Jest mi dokładnie wszystko jedno, kim jesteś – powiedział Kastoriadis. – Bylebyś zaatakował jak należy! Skoncentruj się na tym, co robisz! Dalej!
Heinz wyprostował się, zacisnął pięści i ruszył do przodu.
Od autora
Pragnę podziękować tym wszystkim, którzy wzbogacili tę powieść swoją wiedzą i doświadczeniem. Nieocenionej pomocy udzielił mi, niezawodny jak zwykle, doktor Jakub Trnka z Zakładu Medycyny Sądowej AM we Wrocławiu
– człowiek o kolosalnej wiedzy i zarazem wyczuciu literackim. Za liczne inspiracje dziękuję komisarzowi Krzysztofowi Tkaczykowi z dawnego wydziału zabójstw Komendy Stołecznej Policji, zaś inspektorowi Tomaszowi Bednarzowi – szefowi Laboratorium Kryminalistyki KSP – wdzięczny jestem za efekt Rosenthala i parę innych wyjaśnień. Rafałowi dziękuję za opowieści z krypty, czyli wprowadzenie w świat zakładów pogrzebowych.
Dziękuję pierwszym czytelnikom maszynopisu: Gosi i Markowi Krajewskim oraz Wojciechowi Burszcie za wnikliwą lekturę i uwagi. Za wszelkie niedostatki książki odpowiedzialny jest oczywiście jej autor.
W świat sztuk walki – odgrywających ważną rolę w powieści – wprowadzili mnie koledzy z Polskiego Związku Karate Tradycyjnego, szczególnie zaś sensei Szczepan Thomas. Oss!
Seminarium duchowne w okolicach Placu Krasińskich jest moim własnym wymysłem, jakkolwiek liczne opowieści z życia seminariów pochodzą od osób dobrze zorientowanych w tej kwestii. Zgodnie z ich życzeniem nie wymieniam tu ich nazwisk i dziękuję za okazaną pomoc.
21:37 dedykuję mojej żonie Ani z nadzieją, że to nie najgorszy pomysł, na jaki wpadłem w życiu.
Mariusz Czubaj lipiec 2008
Redakcja: Anna Adamiak
Korekta: Elżbieta Michalak, Grażyna Mastalerz
Redakcja techniczna: Urszula Ziętek
Projekt okładki i stron tytułowych: Piotr Grabowski
na podstawie koncepcji graficznej Marka Goebla
Fotografia autora: © Grzegorz Press
Wydawnictwo W.A.B.
02-502 Warszawa, ul. Łowicka 31
tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11
Skład i łamanie: Komputerowe Usługi Poligraficzne
Piaseczno, ul. Żółkiewskiego 7a
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza
im. W.L. Anczyca S.A., Kraków
ISBN 978-83-7414-530-5
Mariusz Czubaj