Выбрать главу

Smok często wywoływał zamieszanie: "Czasami, podczas smoczej uczty albo gdy ogarniała go wściekłość, wypuszczał ze swej jaskini prawdziwie zielone i czerwone płomienie, a już nagminnie wydmuchiwał chmury dymu.

Raz czy dwa sprawił, że cały księżyc poczerwieniał, albo zgasił go zupełnie. Wówczas Człowiek z Księżyca…schodził do piwnicy, odkorkowywał fiolki z najlepszymi zaklęciami i jak najszybciej naprawiał wyrządzone szkody" Tym razem pościg dobiega końca, gdy Człowiek z Księżyca w ostatniej chwili ratuje psy magicznym zaklęciem wystrzelonym w brzuch smoka.

Z tego powodu "najbliższe zaćmienie okazało się klęską" — stanowi to odniesienie do wcześniejszej uwagi, że zaćmienia księżyca wywoływane są przez smoki. Elementy tego rozdziału z Łazikantego — Jeden z nich (złośliwy smok na księżycu) niewątpliwie był częścią opowieści we wrześniu 1925 roku, dowodzi tego datowana ilustracja — pojawiają się też w zdumiewająco podobnej formie w niepublikowanej części listu, który Tolkien napisał do swych dzieci w grudniu tego samego roku jako Święty Mikołaj.

W liście tym, należącym do niezmiernie interesującej serii Listów od Świętego Mikołaja, stworzonej przez Tolkiena w latach 1920–1943, Człowiek z Księżyca odwiedza biegun północny i wypija zbyt wiele brandy, przegryzając śliwkowym puddingiem i wy ławiając rodzynki z rumu.

W konsekwencji zasypia i zostaje wepchnięty pod kanapę przez Polarnego Misia, pozostając tam do następnego ranka. Pod czas jego nieobecności smoki wychodzą na księżyc i tak bardzo łobuzują, że wywołują zaćmienie. Człowiek z Księżyca musi pośpiesznie wracać i użyć potężnych czarów, żeby wszystko naprawić.

Podobieństwo między tą historyjką a epizodem z Wielkim Białym Smokiem w Łazikantym jest zbyt wielkie, by mogło być przypadkowe. Z tego zaś można wnioskować, iż pisząc swój "list od Świętego Mikołaja" w grudniu 1927 roku, Tolkien miał głowę zaprzątniętą Łazikantym.

Nie da się orzec, czy wizja księżycowych smoków wywołujących zaćmienie po jawiła się nagle w liście, czy też została najpierw użyta w Łazikantym, jednakże obie te prace muszą wiązać się ze sobą.

Przerwa świąteczna pozwalała Tolkienowi oderwać się od obowiązków akademickich. W tym okresie mógł on poświęcić swój czas zapisaniu Łazikantego i choć nie da się stwierdzić z całą pewnością, iż uczynił to w grudniu 1927 roku, jeszcze jedna wskazówka sugeruje tę właśnie datę, przynajmniej jako terminus a quo najwcześniejszego (nie datowanego) istniejącego tekstu.

W najwcześniejszym tekście po cytowanych wcześniej słowach: "Najbliższe zaćmie nie okazało się klęską", następuje uwaga: "tak przy najmniej twierdzili astronomowie [fotografowie]". I rzeczywiście, jak donosił "Times", taka właśnie opinia panowała powszechnie w Londynie, jeśli chodzi o całkowite zaćmienie księżyca, które zdarzyło się 8 grudnia 1927 roku, lecz Anglicy nie mogli go obserwować z powodu chmur.

Raz jeszcze odwołajmy się do "listu od Świętego Mikołaja" z 1927 roku. Podaje on dokładną datę zaćmienia, które nastąpiło podczas nieobecności Człowieka z Księżyca — 8 grud nią, co dowodzi, iż Tolkien pamiętał o prawdziwych wydarzeniach.

Najwcześniejszy istniejący tekst Łazikantego to tylko jedna z czterech wersji w tolkienowskim archiwum oksfordzkiej Bodleian Library. Niestety, jedna piąta z niego zaginęła — stanowi to odpowiednik obecnego rozdziału pierwszego i pierwszej poło wy drugiego.

Reszta wypełnia dwadzieścia dwie strony, zapisane na różnych kartkach (być może wydartych ze szkolnych zeszytów) szybko i częściowo niemal nieczytelnie, z licznymi poprawkami. Po tym tekście następują trzy maszynopisy, podobnie po zbawione dat. Widać z nich, jak Tolkien stopniowo rozwijał swą opowieść, wprowadzając wiele ulepszeń stylistycznych i nowych szczegółów, lecz nie zmieniając zanadto samej fabuły.

Pierwszy maszynopis, trzydzieści dziewięć stron opatrzonych gęstymi poprawkami, oparty jest na rękopisie i bardzo pomógł nam w odszyfrowaniu mniej czytelnych fragmentów wcześniejszej wersji.

Jednakże pod koniec zaczyna on różnić się od pierwowzoru — fragment, w którym Łazik powraca do swej początkowej postaci i rozmiarów, wcześniej niemal rozczarowujący, obecnie dramatyczny i zabawny, został znacznie rozbudowany.

Nowy tekst początkowo nosił tytuł Przygody Łazika, lecz Tolkien poprawił go odręcznie na Łazikantego — od tej pory tak właśnie nazywały się kolejne wersje.

Drugi z trzech rękopisów urywa się zaledwie po dziewięciu stronach, przy czym na ostatniej zapisano tylko kilka wierszy. Najwyraźniej stanowiło to świadomą decyzję autora. Wersja ta obejmuje tekst od początku historii do miejsca, w którym księżyc zaczął "kreślić na wodach swą świetlistą ścieżkę" Dodatkowo krótki fragment został zapisany na maszynie na odwrocie jednej z kartek. Tolkien porzucił go niemal natychmiast, podejmując ciąg dalszy po kolejnej przeróbce na właściwej stronie.

W drugim maszynopisie zostały wprowadzone poprawki zapisane na pierwszym oraz dodatkowe ulepszenia. Znacznie istotniejszy jest jednak wygląd tej wersji, dużo staranniejszej niż pierwszy maszynopis.

Pisząc ją, Tolkien wyraźnie przejmował się stroną estetyczną — numerował strony na maszynie, miast jak wcześniej piórem, i rozbijał dialogi na akapity, wskazując kolejnych mówców, podczas gdy przedtem (w wersji niewątpliwie roboczej) nie zadawał sobie tyle trudu. Na nowym maszynopisie widnieje też niewiele odręcznych dopisków, bardzo starannych i stanowiących niemal wyłącznie poprawki literówek.

Ta dbałość o formę każe nam przypuszczać, iż Tolkien zamierzał pod koniec 1936 roku złożyć drugi manuskrypt u swego wydawcy, Georgea Allena Unwina.

W owym czasie wydawnictwo z entuzjazmem przyjęło Hobbita i choć na razie był on jeszcze w druku i nie okazał się sukcesem, na jego podstawie zachęcono Tolkiena do przedstawienia kolejnych utworów dla dzieci, które można by opublikować.

Spełnił te prośby, wysyłając Allenowi Unwinowi ilustrowaną książkę Mr Bliss, parodię średniowiecznej opowieści Rudy Diii i jego pies oraz Łazikantego.

Jeśli, jak przypuszczamy, nie dokończony drugi maszynopis Łazikantego powstał na skutek nalegań wydawcy, Tolkien przerwał pracę nad nim, ponieważ tekst wciąż jeszcze wymagał doszlifowania — czy też może dlatego, że jak poprzednie brudnopisy został on zapisany na kartkach najwyraźniej wydartych z zeszytów; dłuższa krawędź każdej z nich była lekko poszarpana i autor uznał, iż jego dzieło wymaga bar dziej profesjonalnej prezentacji.

Rzeczywiście, trzeci i ostatni maszynopis Łazikantego został porządnie, choć nie bez poprawek, zapisany na sześćdziesięciu (nie zawsze jednakowych) kartkach fabrycznego papieru maszynowego.

Tu właśnie autor wprowadził podział na rozdziały, do dając też kolejne, niewielkie, lecz liczne zmiany dialogów i opisów, a także znaków przestankowych i podziałów na akapity. Niemal na pewno ten właśnie tekst Tolkien złożył w wydawnictwie Allen Unwin i właśnie ów tekst dyrektor firmy, Stanley Unwin, przedstawił do oceny swemu synowi Raynerowi.

W pochodzącej z 7 stycznia 1937 roku recenzji Rayner Unwin uznał historię za "dobrze napisaną i zabawną"; mimo jednak pozytywnej oceny została ona odrzucona. Łazikanty był niewątpliwie jedną z "krótkich bajek w różnych stylach", które Tolkien przygotował do wydania we wrześniu 1937 roku, jak zanotował Stanley Unwin.

Do tego czasu jednak Hobbit stał się tak wielkim przebojem, że Allen Unwin pragnęli przede wszystkim dalszego ciągu historii o hobbitach. Wygląda na to, iż autor i wy dawca nigdy już nie wracali do Łazikantego.

Tolkien całą swoją uwagę poświęcił "nowemu Hobbitowi", książce, która miała się stać jego arcydziełem: Władcy Pierścieni. Nie byłoby chyba zbytnią przesadą twierdzić, iż Władca Pierścieni mógłby nie stać się tym, czym jest, gdyby nie historyjki takie jak Łazikanty, gdyż popularność, jaką cieszyły się wśród dzieci Tolkiena, i zapał samego Tolkiena doprowadziły go w końcu do stworzenia bardziej ambitnej historii — Hobbita — i jej ciągu dalszego.