– Przykro mi, panno Springer, ale będzie pani musiała zaczekać. Pan Howe ma właśnie spotkanie w sali konferencyjnej.
– Czemu nie powiedziałaś mi tego od razu? – wymamrotałam, sadowiąc się na jednym z jasnych skórzanych foteli w wydzielonej z recepcji poczekalni. Jasmine nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się ironicznie (jej nowe, wydęte usta sprawiały, że wyglądało to jak grymas Elvisa) i, jak przypuszczam, otworzyła sobie w komputerze pasjansa, udając, że jest zajęta. Wzięłam ze stolika egzemplarz „Cosmo” i zaczęłam przerzucać strony pełne zdjęć designerskich ciuchów, na myśl o których ciekła mi ślinka, ale na które nigdy nie będzie mnie stać. Ani się w nie nie zmieszczę, jeśli rzeczywiście jestem w ciąży. Boże. Co za przygnębiająca myśl.
Po, jak mi się wydawało, całej wieczności słuchania, jak akrylowe paznokcie Jasmine stukają w klawiaturę, do recepcji wszedł Richard. Pomimo niepokoju, jaki wzbierał w moim żołądku, nie mogłam nie westchnąć na jego widok. Richard miał ponad sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, był szczupły i umięśniony. Był zapalonym biegaczem, w wolnym czasie brał udział we wszystkich biegach na cele charytatywne. Dystrofia mięśniowa, autyzm, w kwietniu pobiegł nawet w imprezie na rzecz walki z rakiem piersi. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, próbował mnie namówić, żebym z nim pobiegła. Chociaż raz. Dla mnie wystarczającym treningiem wytrzymałościowym jest przepychanie się przez tłum w Nordstromie podczas odbywającej się dwa razy do roku megawyprzedaży. Biegi to zupełnie nie moja bajka. Poza tym uważam, że jeśli obcasy są dostatecznie wysokie, wystarczy przejść dwie przecznice od mojego mieszkania do Starbucks na rogu, żeby spalić prawie tyle samo kalorii, co podczas biegu, mam rację?
Dzisiaj jasne włosy Richarda były nienagannie ułożone za pomocą żelu w swobodną falę a la młody Robert Redford. Miał na sobie ciemnoszary garnitur, białą koszulę i gustowny krawat w kolorowe wzorki. Wyglądał jak totalne ciacho i z trudem zwalczyłam pokusę, by rzucić się w jego objęcia i wylać wszystkie swoje troski na jego okryte wełnianą marynarką ramię.
Richardowi towarzyszył jakiś facet. Obaj panowie byli całkowicie pochłonięci rozmową. Nie słyszałam, o czym mówili, ale cokolwiek to było, sprawiło, że jasne brwi Richarda ściągnęły się z niepokojem.
Rozmówca Richarda był ubrany w znoszone lewisy wytarte wzdłuż nogawek i na siedzeniu, czarny dopasowany T – shirt i granatową marynarkę. Miał szerokie ramiona i w ogóle był napakowany, przez co przypominał zawodowego boksera. Jedną brew przecinała biała blizna, wyraźnie odcinająca się na tle jego ciemnej karnacji. Miał ciemne włosy, ciemne oczy i ogólnie wygląd typka, u którego można znaleźć więzienne tatuaże. Miałam nadzieję, że Richard nie poszerzał swojej działalności o bronienie kryminalistów.
Poczekałam, aż uścisną sobie dłonie na pożegnanie. Dopiero kiedy facet wyszedł, podeszłam do Richarda.
– Cześć, skarbie – powiedziałam, wspinając się na palce, żeby pocałować go w policzek.
– Cześć. – Nadal patrzył za podejrzanym nieznajomym i wyglądał na kompletnie nieprzytomnego, zupełnie jakbym przeszkodziła mu w oglądaniu meczu.
– Kto to był?
– Nikt.
To, że w dalszym ciągu spoglądał za Panem Nikt, kazało mi podejrzewać, że to nie do końca prawda. Miałam jednak ważniejsze rzeczy na głowie niż rozmyślanie o najnowszym kliencie Richarda. Na przykład to, że spóźniał mi się okres.
– Co to za spóźnienie?
– Co? – Obróciłam się gwałtownie, a żołądek zacisnął mi się w węzeł. Boże, czy to możliwe, żeby się domyślił? Spojrzałam nerwowo na swój brzuch, chociaż było mało prawdopodobne, że wybrzuszył się w ciągu ostatnich trzydziestu sekund.
– Mieliśmy zarezerwowany stolik na pierwszą.
– Och. O to chodzi.
– Przepraszam, były straszne korki. Możemy pójść gdzie indziej. Może do Cabo Cantina?
Richard nadal wpatrywał się w zamknięte szklane drzwi, za którymi zniknął Pan Nikt. Znowu zaczęłam się zastanawiać, kim był ten facet. Nie wyglądał jak typowy klient Richarda i na pewno nie wyglądał jak prawnik.
– Hm, wiesz, chyba w ogóle nie uda mi się dziś wyrwać na lunch. Coś mi wypadło.
– Och, szkoda. – Myślcie, co chcecie, ale przyznam, że nawet mi ulżyło. Przynajmniej nie będziemy musieli odbyć tej rozmowy już teraz. Będę miała trochę więcej czasu na wymyślenie lepszego sposobu na obwieszczenie radosnej nowiny niż: „Richard, powinniśmy byli używać mocniejszych kondomów”. Hm… ciekawe, czy mogłabym pozwać za to producenta.
– Wybacz, Maddie. Zadzwonię do ciebie później, obiecuję.
– W porządku. Rozumiem. Pogadamy wieczorem, tak?
– Tak. Wieczorem. – Cmoknął mnie szybko w policzek i zniknął z powrotem za drzwiami z matowego szkła prowadzącymi do trzewi kancelarii Dewey, Cheatem i Howe. Jasmine uniosła głowę, żeby posłać mi ironiczny uśmieszek, po czym wróciła do układania pasjansa.
Odnalazłam pozostawionego dwie przecznice dalej dżipa i zostawiłam kolejną wiadomość na sekretarce Dany. Jeśli wkrótce nie odbierze telefonu, będę musiała zrobić casting na nową najlepszą przyjaciółkę. Odpaliłam silnik dżipa z rykiem, który rozniósł się echem po parkingu. Zamiast wrócić na autostradę, pojechałam Grand, kierując się na Beverly Boulevard. Zajechałam do McDrive'a i zamówiłam dekadenckiego big maca, duże frytki i truskawkowego shake'a. To nie był dzień na liczenie kalorii.
Zatrzymałam się na parkingu obok restauracji i pocieszałam jedzeniem w kojącym zaciszu mojego auta, z klimą odkręconą na full. Dopijając z siorbaniem shake'a, zastanawiałam się, co dalej. Powinnam wrócić do pracy, którą olałam po tym, jak dziś rano spojrzałam z przerażeniem w kalendarz. Stwierdziłam jednak, że jest zupełnie nierealne, abym mogła być teraz kreatywna.
Jako mała dziewczynka marzyłam, by zostać modelką i paradować po wybiegach w Mediolanie w najnowszych kreacjach wielkich projektantów, wzbudzając zachwyt całego świata. Jednak już w ósmej klasie stało się jasne, że nie osiągnę wzrostu modelki. Wybrałam więc drugą w kolejności wymarzoną karierę – projektantki mody. Po czterech latach nauki w Academy of Art College w San Francisco byłam gotowa zabłysnąć w świecie mody. Nie przewidziałam tylko, że zaistnienie wśród projektantów będzie niemal równie trudne, jak zostanie profesjonalną modelką. Po wielu prośbach, błaganiach i obiecywaniu wszystkim liczącym się postaciom świata mody w Los Angeles, że będę pucować ich samochody, w końcu dostałam pracę projektantki obuwia dziecięcego w Tot Trots. Okay, nie jest to Mediolan, ale przynajmniej starcza mi na rachunki. Przeważnie.
Zaletą tego zajęcia jest fakt, że pracuję w domu, a więc sama ustalam sobie godziny pracy. Z dumą przyznaję, że moje projekty nosiły na swoich stopach wszystkie modne berbecie. Plastiki z Barbie z wiosennej kolekcji oraz kapciuszki ze Sponge Bobem z kolekcji jesiennej to także moje dzieło. Aktualnie pracuję nad butami za kostkę ze Strawberry Shortcake, które będą dostępne zarówno w opalizującym różu, jak i połyskliwym fiolecie. Tak, tak, wiem, absolutny odjazd.
Jednak w tej chwili myśl o spędzeniu dnia na projektowaniu dziecięcego obuwia nie była zbyt pociągająca. Dziecięce buty sprawiały, że myślałam o dzieciach, co prowadziło do myśli o niemowlakach, co z kolei prowokowało myślenie o kondomach, które z jakiegoś powodu czasami pękały, co stawiało kobiety w moim obecnym położeniu.
Spojrzałam na zegar na desce rozdzielczej. Za piętnaście druga. Dana jest pewnie w drodze do siłowni. Pomiędzy kolejnymi castingami a epizodycznymi rólkami pracuje jako instruktorka fitnessu w Sunset Gym. Pomyślałam, że jeśli pojadę stojedynką, uda mi się ją złapać w przerwie między zajęciami.