Выбрать главу

Znieruchomiałam.

Zwróciliście uwagę, że niektórzy ludzie mają tendencję do pojawiania się znienacka, akurat kiedy o nich myślicie? Pani Rosenblatt powiedziałaby, że pchnęło nas ku sobie kosmiczne przeznaczenie. Osobiście uważam, że to kwestia głupiego szczęścia. Choć w moim wypadku trudno było dzisiaj mówić o szczęściu. Jeśli już, to o pechu.

Zwalczyłam pokusę, by wtopić się w tłum (pewnie i tak by mnie namierzył – w końcu jest gliniarzem) i odwróciłam się do niego.

– No proszę – powiedział Ramirez, uśmiechając się szelmowsko. – Co za spotkanie.

Rozdział 9

W milczeniu gapiłam się na niego. Cholera, zainstalował mi w samochodzie urządzenie naprowadzające, czy co?

Ramirez rozsiadł się swobodnie na sąsiednim stołku. Nadal się uśmiechał, kiedy barman podsunął mu butelkę coorsa.

– Fajny strój – rzucił.

– Dzięki. – Pociągnęłam za dół sukienki, przypominając sobie nagle o majtkach wpijających mi się w tyłek.

Uśmiechnął się szerzej, ukazując swój cholernie seksowny dołeczek.

– Nie wiem dlaczego, ale spandeks strasznie mnie kręci.

– Nabijasz się ze mnie?

– Tylko trochę.

– To jest kamuflaż.

– Przed kim?

Przez moment milczałam.

– Nikim.

– Hm. – Przyglądał mi się uważnie, bezwiednie wyjmując z pojemnika na barze pałeczkę do mieszania koktajli i kreśląc nią niewielkie kółka.

– Co? – zapytałam.

– Całkiem niezła ta peruka.

– Prawda?

– Ale chyba wolę cię jako blondynkę.

Byłam wściekła na uradowany głosik w mojej głowie, który krzyczał: „Podobają mu się twoje włosy!”

– Co tu robisz? – zapytałam, ignorując rozradowany głosik.

– Pracuję. – Teraz patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie prześwietlić. – A co ty tutaj robisz?

Przygryzłam wargę. Nie byłam pewna, ile mogę mu powiedzieć. W dodatku już tyle razy ściemniałam tak wielu osobom, że nie pamiętałam, co ostatnio ściemniłam Ramirezowi. Jednak biorąc pod uwagę, że Greenway był prawdopodobnie w drodze do aresztu, w związku z tym lada dzień spodziewałam się powrotu Richarda, uznałam, że nie mam wiele do stracenia.

– Szukałam Greenwaya, ale strzelali do mnie, więc musiałam się napić. – Miałam nadzieję, że Ramirez pomyśli, że w mojej coli jest rum.

– Okay – powiedział, kręcąc głową. – Ponieważ cię lubię i nie mam czasu na papierkową robotę, udam, że nie słyszałem o żadnej strzelaninie.

Czy właśnie powiedział, że mnie lubi? Cholera, radosny głosik znowu krzyczał wniebogłosy.

– Słuchaj, Maddie – ciągnął. – Tu chodzi o morderstwo. O złych facetów z wielkimi spluwami. To zupełnie inna bajka niż projektowanie dziecięcych bucików. Nie sądzisz, że już najwyższy czas, żebyś wróciła do domu i pozwoliła zająć się tą sprawą dużym chłopcom?

Miał rację. Denerwowałam się na samą myśl o facetach ze spluwami i ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, to, żeby znowu ktoś do mnie strzelał. Zaniedbałam pracę, zaciągnęłam najlepszą przyjaciółkę do podejrzanej dzielnicy, przeze mnie Althea prawie została wylana, a teraz siedziałam w barze odstrojona w żarówiastą sukienkę ze spandeksu. Szczerze mówiąc, zamierzałam po prostu dopić colę, wrócić prosto do domu, zaleć na materacu i wypatrywać w wiadomościach materiału o aresztowaniu Greenwaya.

Jednak ton, jakim Ramirez zasugerował, żeby zostawić tę sprawę „dużym chłopcom”, sprawił, że wyprostowałam się, zacisnęłam szczęki, zmrużyłam oczy i odrzuciłam swoje sztuczne włosy na ramię.

– Posłuchaj, „duży chłopcze”: może i mam jajniki, ale to nie oznacza, że będę siedzieć w domu i robić na drutach, kiedy Richarda ściga morderca. Nawet jeśli mój cholerny chłopak jest żonaty z Kopciuszkiem.

Wiem, pyskowanie policjantowi to nie najlepszy pomysł. Ramirez wpatrywał się we mnie z miną Złego Gliny. W duchu modliłam się, żeby nie sięgnął po kajdanki. Nie należę do osób, które uważają spędzenie nocy w areszcie za dobrą zabawę. A zważywszy mój obecny strój, byłoby to chyba nawet gorsze od przejścia się po wybiegu w Mediolanie w Fioletowym Paskudztwie.

Już byłam gotowa oddać się w ręce sprawiedliwości, kiedy przy oczach Ramireza pojawiły się zmarszczki, a usta uniosły w kącikach.

Po chwili roześmiał się na głos.

Powinnam się obrazić, ale zamiast tego poczułam, jak znika mój bojowy nastrój. Rety, facet cudownie się śmiał. Jego śmiech był głęboki, serdeczny i całkowicie odmieniał mu twarz. Przez chwilę wyglądał zupełnie jak model z okładki kolorowego czasopisma.

– W porządku – powiedział, dochodząc do siebie. – Mam dla ciebie propozycję. – Nachylił się, tak że poczułam zapach jego mydła. Ivory. Zaciągnęłam się. Zawsze lubiłam tę markę.

– Jaką propozycję?

Spojrzał mi prosto w oczy i poufałym, może nawet zbyt poufałym, tonem powiedział:

– Pokażesz mi, co masz, a ja zrewanżuję ci się tym samym.

Rety. Miałam nadzieję, że mówi o prowadzonej sprawie. No może nie w stu procentach – przyznam, że w mojej głowie na ułamek sekundy rozbłysła poddana przez Danę myśl o „zwierzęcym seksie”.

– Co chcesz wiedzieć? – zapiszczałam. Nawet nie drgnęła mu powieka.

– Wszystko.

Wszystko to dość szerokie pojęcie. Postanowiłam podzielić się z nim skróconą wersją wydarzeń.

– Okay. Kiedy byłam wczoraj w gabinecie Richarda, zadzwonił Greenway. Udało mi się ustalić, że dzwonił z Moonlight Inn, więc razem z moją najlepszą przyjaciółką Daną przebrałyśmy się za dziwki, żeby wyciągnąć od recepcjonisty numer pokoju. Kiedy byłyśmy już pod drzwiami, ktoś zaczął strzelać, więc dałyśmy nogę.

Ramirez uniósł brwi.

– Udało ci się namierzyć, skąd dzwonił?

– Przekupiłam recepcjonistkę Richarda darmowym manikiurem, żeby to dla mnie sprawdziła.

– Jezu. – Przewrócił oczami.

– Co?

– Prawdziwie dziewczyńskie metody. Zmrużyłam oczy.

– Ale zadziałało, prawda? Okay, powiedziałam ci już wszystko, co wiem, teraz twoja kolej. Co tutaj robisz?

Ramirez pociągnął łyk piwa i spojrzał na mnie. Przez chwilę bałam się, że zechce się wycofać z umowy.

– W porządku. Dostaliśmy anonimowy telefon, że Devon Greenway ukrywa się w Moonlight w Północnym Hollywood. Sprawdziliśmy, skąd dzwonił informator – okazało się, że z twojej komórki. A kiedy mówię sprawdziliśmy, mam na myśli użycie technologii, nie manikiur.

Teraz ja przewróciłam oczami.

– Wysłałem paru ludzi, żeby to sprawdzili. Wyobraź sobie moje zaskoczenie, kiedy jadąc do motelu, zauważyłem zaparkowanego na ulicy twojego czerwonego dżipa.

Zignorowałam sarkazm w jego głosie.

– Aresztowali Greenwaya?

– Nie.

– Jak to „nie”? – Poczułam dławienie w gardle i mój głos znowu zrobił się piskliwy. Nagle bezpieczne, anonimowe wnętrze Mulligan's zmieniło się w pomieszczenie pełne obcych ludzi, z których każdy mógł być uzbrojony.

– To znaczy, że pokój był pusty. Nikogo tam nie było.

Po raz drugi w ciągu dwóch dni bałam się, że zaraz zhiperwentyluję. Drżącymi dłońmi chwyciłam szklankę i wychyliłam resztkę coli. Za szybko. Napój wpadł do złej dziurki i zaczęłam się dławić, wydając przy tym dźwięki hieny w rui. Ramirez uderzył mnie w plecy, do oczu napłynęły mi łzy, ale sytuacja została opanowana.

Ramirez pokręcił tylko głową i z leciutkim uśmieszkiem upił kolejny łyk piwa.

– Był tam – powiedziałam. – Przysięgam, że tam był. Dzwonił stamtąd wczoraj. Możesz to sprawdzić w rejestrze połączeń. Odbyliśmy długą rozmowę o tym, że Richard nazywa mnie Pączuszkiem.