Выбрать главу

Choć obawiałam się wrócić sama w czeluści Północnego Hollywood, miałam do wyboru to albo projektowanie dziecięcych bucików. Zdecydowanie nie byłam teraz w nastroju do pracy.

Złapałam kluczyki, torebkę i zeszłam do dżipa, by zmierzyć się z popołudniowymi korkami.

Na czterystapiątce przewróciła się wielka ciężarówka, a na stojedynce trwał policyjny pościg, tak więc kiedy w końcu dotarłam na Vanowen, w Moonlight Inn nie było już ani reporterów, ani techników kryminalistycznych. Właściwie poza żółtą taśmą policyjną na drzwiach dwudziestki, wszystko wyglądało zwyczajnie. Grały radia, kobiety w spandeksowych wdziankach żegnały się ze swoimi klientami, a na parkingu znowu kwitł handel narkotykami. Północne Hollywood szybko wracało do siebie po drobnej strzelaninie.

Zaparkowałam dżipa i unikając wzrokiem zielonych kontenerów na śmieci, skierowałam się do r c pcji.

Pchnęłam brudne szklane drzwi i zobaczyłam, że na posterunku znowu jest Metallica. Przebrał się w koszulkę AC/DC, ale jego przetłuszczone włosy zdradzały, że nie zawracał sobie głowy prysznicem przed przyjściem do pracy. Przyglądał mi się przez chwilę, aż w końcu zaskoczył.

– O cholera. To ty! – Kucnął za biurko. – Proszę, nie strzelaj. Przewróciłam oczami.

– Czy wyglądam, jakbym była uzbrojona?

Wystawił głowę zza blatu z formiki. Zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymując się na piersiach. Na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech.

– Nie. Wyglądasz miiilusio. – Pokiwał z uznaniem głową, przeciągając ostatnie słowo.

Hm… Może powinnam zacząć nosić broń?

– Wyluzuj. To tylko gruczoły mleczne.

– Stara, chyba szukają cię gliny. Załatwiłyście tego gościa na amen.

– To nie my go zabiłyśmy. Zmrużył oczy.

– Na pewno?

– Na pewno!

– Bo jakby co, to ja nikomu nie powiem. Właściwie to całkiem seksowne. Laski ze spluwami. Jak Lara Croft. Lara Croft to dopiero dupa.

Podejrzewałam, że dla Metalliki seksowna jest każda kobieta z pulsem.

– Sorry, że cię rozczaruję, ale to nie my go zabiłyśmy. Chociaż policja myśli, że zabił go mój chłopak.

– Stara!

– Wiem!

Metallica nachylił się do mnie. Starałam się nie skrzywić, czując jego nieświeży oddech; zalatywało trawką plus burritem ze śniadania.

– Twój chłopak go zabił, bo gościu był twoim klientem?

– Nie! Boże. Tak naprawdę nie jestem dziwką. Metallica znowu zmierzył mnie wzrokiem.

– Na pewno?

– Tak, na pewno.

Uśmiechnął się, odsłaniając rząd zębów, które aż prosiły się o wybielenie.

– Ale mogłabyś być. Byłabyś naprawdę seksowną dziwką. Czułam, że znowu zaczyna mi drgać lewa powieka. Ta rozmowa prowadziła donikąd.

– Widziałeś, żeby wczoraj wieczorem ktoś jeszcze wchodził do dwudziestki?

– Nie. Tylko ty, twoja przyjaciółka i gość, którego znaleźli w śmietniku.

Cholera. No, ale przynajmniej nie widział prawnika w spodniach szytych na miarę.

– Czy jest możliwe, żeby ktoś tam wszedł, kiedy nie patrzyłeś? Może kiedy zrobiłeś sobie przerwę? – Przyłożyłam do ust kciuk i palec wskazujący, jakbym trzymała skręta.

Roześmiał się.

– Wszystko jest możliwe, skarbie.

– A co z parkingiem? Widziałeś, żeby kręcił się tam ktoś podejrzany? Metallica wyszczerzył zęby. Racja. Głupie pytanie.

– Nie widziałeś nikogo, kto by tu nie pasował? Kogoś… nadzianego? – Albo kogoś, kto przywiązuje choć odrobinę wagi do higieny osobistej.

Metallica przygryzał spierzchnięte wargi, mrużąc oczy.

– Nie.

Zaczynałam myśleć, że przyjechałam tu na próżno. Spróbowałam jeszcze raz.

– A nie widziałeś tu wczoraj jakiejś blondynki? W szpilkach?

– Stara, to by była bomba.

Super. Był jak Beavis i Butthead w jednym. Właściwie nie wiem, czego się spodziewałam. Jego mózg wyglądał pewnie jak ser szwajcarski.

I nagle doznałam olśnienia. Chcąc się dowiedzieć pod jakim numerem mieszkał Greenway, musiałyśmy z Daną wymaglować Metallicę. Jeśli Metallica nie widział żadnej blondynki, znaczyło to, że wiedziała, pod którym numerem zatrzymał się Greenway. Tak więc albo go śledziła, co uznałam za mało prawdopodobne (Greenway na pewno był ostrożny – w końcu to miała być jego kryjówka), albo Greenway ufał jej na tyle, by zdradzić numer swojego pokoju. W myślach wpisałam nową informację na listę podejrzanych. „Blondynka w szpilkach – zaufana powiernica Greenwaya”. Może kochanka? Całkiem możliwe. Kiedy rozmawiałam z Greenwayem przez telefon, odniosłam wrażenie, że nie był facetem, który stroniłby od pozamałżeńskich przygód.

A więc szukałam blond kochanki w szpilkach. Okay, może nie odkryłam Ameryki, ale przynajmniej coś miałam.

– Dzięki – powiedziałam do Metalliki.

– Za co?

– Że niczego nie widziałeś.

– Stara, nie zawsze widzę gówno. Zapewne.

Kiedy wsiadłam do dżipa, rozdzwoniła się moja komórka. Otworzyłam ją, wyjeżdżając na Vanowen.

– Halo?

– Mads, tu Ralph.

– Cześć, Ralph. Jak mama?

– Lepiej. Nadal próbuje ściągnąć katolickiego księdza, żeby poświęcił hotelowy ogródek przed uroczystością, ale przynajmniej przestała odmawiać różaniec.

To już coś.

– Słuchaj – ciągnął – dzwonię tylko po to, żeby ci przypomnieć o dzisiejszym wieczorze panieńskim. Nie, żebym uważał, że zapomnisz, ale, cóż, po prostu pomyślałem, że ci przypomnę.

– Pamiętam.

– Tak. Jasne, że tak. – Podrabiany Tatuś odchrząknął. – Wiedziałem, że przyjedziesz. Chciałem się tylko upewnić.

Okay, zapomniałam. Czemu zapominałam o wszystkim, co dotyczyło ślubu mojej matki?

– Nie martw się, Ralph. Będę. Obiecuję.

Rozłączyłam się, ignorując dreszcz, jaki mnie przebiegł na myśl o mamie i striptizerach, po czym zadzwoniłam pod swój domowy numer, żeby jeszcze raz sprawdzić wiadomości. Dzwoniła tylko Dana, informując, że wróciła już z królestwa jacuzzi. Nie było nic od Ramireza. Ani od Richarda.

Zadzwoniłam do Dany, zjeżdżając do In – N – Out Burger, i zapoznałam ją z najnowszymi wiadomościami, zajadając podwójnego hamburgera i frytki. Kazałam jej też obiecać, że wieczorem pójdzie ze mną do Beefcakes. Bałam się, że sama tego nie zniosę.

Rozłączyłam się, papierową serwetką starłam musztardę z sukienki (to i owo wyciekło mi z hamburgera, ale warto było) i wyciągnęłam moją listę podejrzanych. Kim była ta blondynka? Problem w tym, że nie wiedziałam o Greenwayu nic, oprócz garstki informacji, które podał mi Ramirez. Potrzebowałam więcej brudów z osobistego życia faceta. Soczystych plotek, które znają wścibscy sąsiedzi lub o których można poczytać w brukowcu. A ponieważ jakoś nie wyobrażałam sobie sąsiadów Greenwaya plotkujących z główną podejrzaną numer 2 (czyli mną! Rety!), postanowiłam wybrać się do biblioteki. Jeśli Greenway miał na koncie jakieś skandale, byłam pewna, że dowiem się o nich z tabloidów.

Wróciłam na czterystapiątkę i pojechałam na chwilę do domu, żeby przebrać się z upaćkanej musztardą sukienki w strój odpowiedni do biblioteki. Narzuciłam tweedową spódniczkę, białą jedwabną bluzkę, mokasyny na płaskim obcasie i ruszyłam do biblioteki w Santa Monica. Zamierzałam obejrzeć wszystkie mikrofilmy, jakie mieli na temat Devona Greenwaya.

Okazało się, że mieli ich bardzo dużo. Greenway pojawiał się regularnie nie tylko w kolumnach z plotkami, ale także w wiadomościach biznesowych, w związku z innowacjami wprowadzanymi w jego firmie Newtone Technologies. Projektor buczał jednostajne, a ja mozolnie przeglądałam stronę za stroną zapisaną na mikrofilmie. Tej części pracy detektywistycznej nie pokazywali na HBO. Nie było to ani efektowne, ani fascynujące. Nawet projektowanie dziecięcych bucików wydawało się przy tym interesujące.