Aby zaradzić tej nierównowadze, u wampirów wykształcił się dłuższy okres letargu, jak u ryb dwudysznych7 (tak zwany stan „żywego trupa”), drastycznie redukujący ich potrzeby energetyczne. W tym celu wampiry produkują większą ilość endogennej Ala-(D)-leuenkefaliny (peptydu wywołującego hibernację u ssaków8) oraz dobutaminy, wzmacniającej mięśnie serca w czasie przedłużonej nieaktywności9.
Kolejnym szkodliwym efektem kaskadowym była tak zwana „Skaza Krzyżowa” — krzyżowe sprzężenie normalnie niezależnych macierzy receptorowych w korze wzrokowej10, wywołujące objawy przypominające ciężką postać epilepsji, gdy receptory odpowiedzialne za bodźce ułożone pionowo i poziomo uaktywniają się jednocześnie na odpowiednio dużej powierzchni kątowej pola widzenia. Ponieważ przecinające się kąty proste w naturze niemal nie istnieją, dobór naturalny nie odsiał Skazy, dopóki H. sapiens sapiens nie rozwinął architektury euklidesowej; do tego czasu dryf genetyczny utrwalił tę cechę wśród sapiens vampiris i cały podgatunek, nagle pozbawiony dostępu do ofiar, wyginął w krótkim czasie u samego zarania udokumentowanej historii.
Zauważyliście na pewno, że Jukka Sarasti, jak wszystkie zrekonstruowane wampiry, myśląc, niekiedy mlaska. Uważa się, że źródłem tej cechy jest język przodków, który stał się językiem mlaskowym ponad 50 000 lat przed współczesnością. Mowa mlaskowa jest wyjątkowo odpowiednia dla drapieżników podchodzących ofiary na trawiastej sawannie (mlaski imitują szelest traw, umożliwiając niepłoszącą zwierzynę łączność)11. Ze współczesnych języków, najbardziej zbliżony do starowampirzego jest język hadza12.
NABIERANIE UMYSŁU
Ludzkie sensorium jest wyjątkowo łatwe do zmanipulowania; nasz układ wzrokowy należałoby w najlepszym razie określić mianem „worka zaimprowizowanych sztuczek”13. Informacje zbierane przez nasze organy zmysłów są tak fragmentaryczne i niedoskonałe, że mózg musi je interpretować, używając nie bezpośredniej percepcji, lecz raczej reguł prawdopodobieństwa14. Czyli — nie tyle widzi świat, ile domyśla się go na podstawie doświadczenia. W rezultacie powstaje tendencja do nieprzetwarzania bodźców „nieprawdopodobnych” na poziomie świadomości, niezależnie jak są silne. Mamy po prostu skłonność do ignorowania widoków i dźwięków, które nie pasują do naszego obrazu świata.
Sarasti miał rację: Rorschach nie robił nam niczego, czego sami byśmy już sobie nie robili.
Na przykład, sztuczka z niewidzialnością młodego głupiego wężydła — tego, który ograniczało swe ruchy do luk w widzeniu człowieka — przyszła mi do głowy, gdy czytałem o czymś zwanym „ślepotą z nieuwagi”. Rosjanin, Alfred Jarbus jeszcze w latach 60. XX wieku pierwszy rozpracował sakadyczną lukę w ludzkim widzeniu15. Od tego czasu rozmaici badacze kazali przedmiotom niepostrzeżenie pojawiać się i znikać z pola widzenia, prowadzili rozmowy z nieszczęśnikami, którzy nie mieli pojęcia, że rozmówca zmienił się w połowie konwersacji i w ogóle udowodnili, że ludzki mózg nie zauważa mnóstwa z tego, co się wokół niego dzieje16, 17, 18. Zerknijcie sobie na filmiki na stronie Laboratorium Postrzegania Wzrokowego University of Illinois19, a zrozumiecie, o czym mowa. To naprawdę niesamowite, wiecie? Jakiś scjentolog mógłby teraz podkradać się do nas i gdyby tylko się odpowiednio poruszał, nigdy byśmy go nie dostrzegli.
Większość opisanych w książce psychoz, syndromów i halucynacji jest prawdziwa i szczegółowo opisana przez Metzingera20, Wegnera21 i/lub Saksa22 (zobacz także Świadomość/Inteligencja poniżej). Inne (np. zespół Greya) jeszcze nie trafiły do statystycznego wykazu chorób23 — prawdę mówiąc, parę z nich wymyśliłem, ale mimo to są oparte na wynikach rzeczywistych doświadczeń. Zależnie komu uwierzycie, umiejętne potraktowanie mózgu polem magnetycznym może wywołać wszystko, od religijnej ekstazy24 po przeświadczenie o porwaniu przez kosmitów25. Przezczaszkowa stymulacja magnetyczna może modyfikować nastrój, wywoływać ślepotę26 albo wpływać na ośrodki mowy (na przykład uniemożliwiać wypowiadanie czasowników, nie wpływając na rzeczowniki)27. Można tą drogą wspomagać (lub upośledzać) pamięć i proces uczenia się, a rząd Stanów Zjednoczonych finansuje obecnie badania nad przenośnym sprzętem do stymulacji magnetycznej dla celów, łatwo zgadnąć, wojskowych28.
Elektryczna stymulacja mózgu wywołuje niekiedy tak zwany „zespół obcej ręki” — bezwiedne poruszenia ciała wbrew woli „osoby” rzekomo nim zawiadującej29. Innym razem powoduje mimowolne ruchy, ofiary upierają się jednak, że „postanowiły” je wykonać, mimo niezbitych przeczących temu dowodów30. Zestawić to jeszcze z faktem, że ciało zaczyna się poruszać, zanim jeszcze mózg „rozkaże” się ruszyć31 (por. jednak 32 i 33) i całe pojęcie „wolnej woli” — pomimo niezaprzeczalnego przekonania, że jest prawdziwe — zaczyna wyglądać nieco głupkowato, nawet poza zasięgiem wpływu obcych artefaktów.
Stymulacja elektromagnetyczna jest może najmodniejszym obecnie sposobem hackowania mózgu, ale w żadnym razie nie jedynym. Ciężkie fizyczne obrażenia, od nowotworów34 po drągi do ubijania materiału wybuchowego35, potrafią zmienić normalnych ludzi w psychopatów i pedofilów (stąd nowa osobowość wykluwająca się w głowie Susan James). Opętanie przez duchy i ekstazę można wywołać po prostu przez emocjonalną huśtawkę rytuałów religijnych, bez żadnych inwazyjnych neurologicznych narzędzi (a niekonieczne są też farmakologiczne)21. Ludzie potrafią nawet wykształcić poczucie, że należą do nich cudze części ciała, albo gumowa ręka36. Widzenie przebija propriorecepcję i odpowiednio manipulując sztuczną kończyną, jesteśmy w stanie przekonać kogoś, że wykonuje jakiś ruch, choć w rzeczywistości wykonuje zupełnie inny37, 38.
Najnowszym narzędziem w tym arsenale są ultradźwięki, mniej inwazyjne niż elektromagnetyzm, dokładniejsze niż charyzmatyczne ponowne narodziny, można je wykorzystać do pobudzania mózgu39 bez upierdliwych elektrod czy siatek na głowę z magnesami. W Ślepowidzeniu użyłem tego jako wygodnej furtki, tłumaczącej, dlaczego Rorschachowe halucynacje utrzymują się nawet w ekranowaniu Faradaya — jednak tu i teraz firma Sony odnawiała patent na urządzenie wykorzystujące ultradźwięki do bezpośredniego implantowania do mózgu „wrażeń zmysłowych”40. Nazywają to urządzeniem rozrywkowym o szerokim zastosowaniu w grach online. Jasne. Skoro możemy z odległości wrzucać komuś do głowy wrażenia wzrokowe i słuchowe, czemu by przy okazji nie przemycić też poglądów politycznych i nieodpartego upodobania do pewnej marki piwa?
MAMY JUŻ TO WSZYSTKO?
Polegający na „telematerii” napęd wiozący bohaterów ku fabule oparłem na badaniach nad teleportacją, które opisały „Nature”41, „Science”42, 43, „Physical Review Letters”44, oraz (ostatnio) wszyscy, i babcia też, patrz np. 45. Pomysł transmitowania specyfikacji antymaterii jako szablonu do wytwarzania paliwa jest jednak, o ile wiem, wyłącznie mój. Aby w miarę wiarygodnie oszacować zasób paliwa, przyspieszenie i czas podróży Tezeusza, posłużyłem się artykułem „The Relativistic Rocket”46, na stronie fizyka matematycznego Johna Baeza z Riverside, University of California. Wykorzystanie przez Tezeusza pól magnetycznych do ekranowania promieniowania opiera się na badaniach MIT47. Macierz Ikara (zasilaną energią słoneczną) zaparkowałem nieopodal Słońca, bo produkcja antymaterii jeszcze przez jakiś czas pozostanie niezwykle kosztownym energetycznie przedsięwzięciem48, 49.