Katie dzięki temu mogła zachować twarz – i jednocześnie otrzymać karę, tak jak chciała.
Ellie korzystała na tym w taki sposób, że z protokołu znikało nieoczekiwane przyznanie się jej klientki do winy.
George zaś miał doprowadzić do skazania oskarżonej, na czym bardzo mu zależało.
Podszedł z powrotem do kanapy, na której leżała Ellie.
– Muszę się zastanowić. Jeśli ją skażą, to na długo. Dostanie cholernie wysoki wyrok.
– Jeśli ją skażą, George. Jeśli. Ławnicy obradują już piąty dzień. A jeśli wezmą naszą stronę, to Katie coś dostanie, ale na pewno nie wysoki wyrok. Wiesz, co dostanie. Nada. Nic.
Prokurator skrzyżował ramiona na piersi.
– Nolo i trzy do sześciu maksimum.
– Dwa i pół do pięciu i umowa stoi. – Ellie uśmiechnęła się do niego. – Rozumiesz też chyba, że będę musiała spytać o zdanie swoją klientkę.
– Odezwij się – rzucił George, ruszając do wyjścia. W progu przystanął jeszcze. – Ellie – powiedział – współczuję ci z powodu tego, co się stało.
Adwokatka zacisnęła palce na afganie, którym była przykryta.
– Teraz już jest dobrze i będzie dobrze.
– Aha. – George skinął głową. – Też tak sądzę.
Katie siedziała na ławce przed gabinetem sędziny Ledbetter, wodząc palcami po gładkich spojeniach desek. Wymyśliła sobie zabawę: kładła dłoń na płask na siedzeniu, a potem wycierała to miejsce do czysta fartuchem – i od nowa. Dzisiaj atmosfera sądu działała na nią znacznie mniej przygnębiająco niż kiedy musiała tu przyjeżdżać na rozprawy, ale i tak liczyła minuty, nie mogąc się doczekać, kiedy Ellie zabierze ją do domu.
– Szukałem cię.
Katie uniosła wzrok i zobaczyła Adama. Usiadł obok niej na ławce.
– Jacob powiedział mi, że zmieniłyście oświadczenie.
– Tak. W końcu będzie po wszystkim – odpowiedziała cicho. I ona i on ważyli teraz słowa, które miały paść, obracali je w myślach niczym kamienie, pod które się zagląda, gdy się czegoś szuka.
– Wracam do Szkocji – odezwał się wreszcie Adam i urwał z wahaniem. – Katie, mogłabyś…
– Nie – przerwała mu, potrząsając głową. – Nie mogłabym. Przełknął z wysiłkiem, a potem przytaknął.
– Chyba od samego początku zdawałem sobie z tego sprawę. – Przesunął palcem po jej policzku. – Ale powiem ci coś jeszcze: kiedy ja byłem daleko, ty byłaś ze mną. – W odpowiedzi na jej zdziwione spojrzenie ciągnął dalej: – Czasami, kiedy się budzę, siedzisz na skraju mojego posłania. W plątaninie rys na ścianie zamku odnajduję twój profil. Bywa, że przy dobrym wietrze słyszę, jakbyś wołała mnie po imieniu. – Wziął ją za rękę, obwiódł palcami kontur jej dłoni. – Żadnego ducha nigdy nie widziałem wyraźniej od ciebie.
Uniósł dłoń Katie do ust, pocałował w sam środek i kolejno pozaginał palce. Zwiniętą pięść ułożył na jej brzuchu, przycisnął mocno.
– Pamiętaj o mnie – powiedział głuchym głosem, a potem wstał i zostawił ją samą, tak jak wtedy.
– Miło mi słyszeć, że doszliście państwo do porozumienia – uśmiechnęła się sędzina Ledbetter. – Jaki wymiar kary proponujecie?
George pochylił głowę.
– Uzgodniliśmy maksymalną długość wyroku żądaną przez oskarżenie, wysoki sądzie: dwa i pół do pięciu lat. Niemniej uważam, że należy pamiętać o jednym: każda decyzja podjęta w tej sprawie będzie stanowić sygnał dla ogółu na temat, jak wymiar sprawiedliwości sądzi zabójców noworodków.
– Uzgodniliśmy, że moja klientka złoży oświadczenie nolo contendre - uściśliła Ellie. – Panna Fisher nie przyznaje się do popełnienia tego przestępstwa. Podczas rozprawy podkreśliła niejednokrotnie, że nie wie, co się wydarzyło owej nocy, niemniej jednak z różnych przyczyn jest skłonna przyjąć werdykt stwierdzający o winie. Przypominam wszakże, że nie mamy tu do czynienia z zatwardziałą zbrodniarką. Katie jest szczerze zaangażowana w życie społeczeństwa, a o recydywie w jej przypadku nie ma mowy. Nie powinna odbywać kary nawet przez jeden dzień, nawet przez jedną godzinę. Osadzenie w zakładzie karnym zrówna ją z pospolitym przestępcą, chociaż jest jasne, że nie ma tutaj absolutnie żadnego porównania.
– Coś mi mówi, pani mecenas, że ma pani już na myśli gotowe rozwiązanie tego problemu.
– Owszem. Uważam, że Katie idealnie nadaje się do programu nadzoru elektronicznego.
Sędzina Ledbetter zsunęła z nosa okulary do czytania i przetarła powieki.
– Panie Callahan – powiedziała. – Przykład ogółowi już daliśmy. Dość, że ta sprawa stanęła na wokandzie, a na sali sądowej zasiedli przedstawiciele prasy. Nie widzę powodu, aby narażać społeczność amiszów na dalszy wstyd, osadzając członkinię ich wspólnoty w zakładzie w Muncy. Wystarczył już sam rozgłos medialny, który pociągnęła za sobą ta sprawa. Oskarżona odbędzie wyrok – ale w odosobnieniu. W ten sposób, jak sądzę, sprawiedliwości stanie się zadość. – Nabazgrała nieczytelny podpis na leżących przed nią dokumentach. – Wymierzam pannie Fisher karę roku noszenia bransolety elektronicznej – oznajmiła. – Sprawa zamknięta.
Plastikowa obręcz opasywała kostkę, odbijając się pod pończochą; miała tam pozostać przez prawie osiem miesięcy. Była szeroka na siedem i pół centymetra, a w środku znajdowało się urządzenie lokacyjne. Ellie wytłumaczyła Katie, że gdyby opuściła granice hrabstwa Lancaster, natychmiast odezwie się sygnał, a kurator sądowy odszuka ją w przeciągu kilku minut. Mógł ją zresztą znaleźć w dowolnym momencie, gdyby tylko zechciał sprawdzić, czy podopieczna się pilnuje i nie próbuje wykręcić jakiegoś numeru. Oficjalnie Katie była więźniem władz stanowych, czyli nie przysługiwały jej właściwie żadne prawa.
Ale jednak, mimo wszystko, mogła zostać u siebie na farmie, żyć tak jak dotąd i robić swoje. Noszenie biżuterii, nawet czegoś tak drobnego, było grzechem, ale z całą pewnością można było przymknąć na niego oko, skoro grzesznica tak wiele otrzymywała w zamian.
Odgłos kroków Katie i Ellie rozbrzmiewał w cichych, pustych korytarzach.
– Dziękuję – odezwała się cicho dziewczyna.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparła adwokatka. – To był uczciwy układ.
– Wiem.
– Pomimo tego, że uznano cię za winną.
– Nie przeszkadza mi to. Przecież wiesz.
– No, wiem. – Ellie uśmiechnęła się do niej. – I pewnie nawet jakoś to przyjmę do wiadomości, za jakieś dziesięć lat, mniej więcej.
– Biskup Ephram mówi, że nasza wspólnota na tym skorzysta.
– W jaki sposób?
– To będzie dla nas lekcja pokory – wyjaśniła Katie. – Zbyt wielu Anglików uważa nas za świętych. To im przypomni, że jesteśmy zwykłymi ludźmi.
Wyszły na zewnątrz. Było względnie ciche popołudnie, żadnych dziennikarzy, żadnych gapiów; zanim wieści o rozwiązaniu ławy przysięgłych i niespodziewanym zakończeniu procesu za porozumieniem stron przedostaną się do prasy, upłynie jeszcze kilka godzin. Katie zatrzymała się na najwyższym stopniu schodów, powiodła wzrokiem dookoła.
– Inaczej to sobie wyobrażałam.