Wpatrywali się w siebie, Sheila blada z gniewu, Flaswell czerwony ze wstydu.
— Czy mogę rozpocząć ceremonię? — nagle odezwał się robot. — Najmilsi bracia…
Sheila odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę domu. — Nic nie rozumiem — żałośnie powiedział robot. — To wszystko jest takie zadziwiające. Kiedy wreszcie odbędzie się ceremonia?
— Wcale — odparł Flaswell i ruszył ku domowi kipiąc ze wściekłości.
Po chwili wahania robot westchnął metalicznie i pośpieszył za modelem żony Ultra Deluxe.
Całą noc Flaswell przesiedział w swoim pokoju, pijąc na umór i mamrocząc do siebie. O brzasku wierny Gunga-Sam zastukał do drzwi i wśliznął się do pokoju.
— Kobiety! — warknął Flaswell.
— Słucham? — powiedział Gunga-Sam.
— Nigdy ich nie zrozumiem. Ona mnie zwodziła. Myślałem, że chce tu zostać. Myślałem…
— Umysł Człowieka Mężczyzny jest mroczny i tajemniczy — orzekł Gunga-Sam — ale w porównaniu z umysłem Człowieka Kobiety jest przejrzysty jak kryształ.
— Skąd to wziąłeś?
— To stare przysłowie robotów.
— Ach, wy roboty! Czasami zastanawiam się, czy wy aby nie macie duszy?
— O nie, panie Flaswell, szefie. Na naszych schematach konstrukcyjnych wyraźnie jest zaznaczone, że roboty mają być zmontowane bez duszy, aby oszczędzić nam udręki.
— Bardzo mądra klauzula — powiedział Flaswell. Należałoby ją rozszerzyć również i na Istoty Ludzkie. Trudno, niech Sheilę diabli wezmą! Czego chcesz?
— Przyszedłem powiedzieć, że ląduje transportowiec. Flaswell zbladł.
— Tak prędko! A więc przywozi mi moją nowę żonę. — Niewątpliwie.
— I zabierze Sheilę na Trinigar V?
Flaswell jęknął i chwycił się za głowę. Po chwili wyprostował się i rzekł:
— Dobrze, dobrze. Zobaczę, czy jest gotowa.
Znalazł Sheilę w saloniku przyglądającą się spiralnemu lotowi transportowca.
— Życzę ci dużo szczęścia, Edwardzie — odezwała się. — Mam nadzieję, że twoja nowa żona spełni wszystkie twoje oczekiwania.
Transportowiec wylądował. Roboty zaczęły wyładowywać wielką skrzynię.
— Już muszę iść — powiedziała Sheila. — Oni nie będą czekać.
Wyciągnęła rękę na pożegnanie.
Flaswell ujął jej dłoń, uścisnął, a po chwili już trzymał Sheilę za ramię. Dziewczyna nie — stawiała oporu ani też robot udzielający ślubów nie wtargnął do pokoju. Nagle Sheila znalazła się w objęciach Flaswella. Pocałował ją i poczuł się podobnie, jak jakieś małe słońce przechodzące przez fazę gwiazdy Nowa.
— Ha! — powiedziała wreszcie Sheila niezbyt pewnym głosem.
Flaswell chrząknął dwukrotnie.
— Kocham cię, Sheilo. Nie mogę ci ofiarować tu luksusowego życia, ale gdybyś zechciała zostać…
— Najwyższy czas, abyś przekonał się, że mnie kochasz, głuptasie! Oczywiście, że zostaję!
Kilka następnych minut minęło w oszałamiającym upojeniu. Nastrój ten zakłóciły w końcu głośne okrzyki robotów rozlegające się na podwórzu. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wpadł robot udzielający ślubów, a za nim Gunga-Sam i dwóch mechanicznych parobków.
— Doprawdy! — powiedział robot udzielający ślubów. — To nie do wiary! Że też dożyłem dnia, w którym robot powstał przeciwko robotowi!
— Co się stało? — zapytał Flaswell.
— Ten pański nadzorca siedział na mnie — powiedział oburzony robot — podczas gdy jego kumple trzymali mnie za ręce i nogi. Ja tylko chciałem wejść do tego pokoju i spełnić mój obowiązek zlecony mi przez rząd i firmę Roebuck.
— Ależ, Gunga-Sam! — powiedział, uśmiechając się, Flaswell.
Robot udzielający ślubów podszedł do Sheili i zapytał: — Czy pani aby nie jest uszkodzona? Jakieś wręby? Jakieś krótkie spięcia?
— Nie wydaje mi się — odparła zadyszana Sheila.
— To wyłącznie moja wina, panie szefie — odezwał się Gunga-Sam. — Ale wszyscy wiedzą, że Człowiek Mężczyzna i Człowiek Kobieta potrzebują samotności w czasie zalotów. Zrobiłem jedynie to, co uważałem za swój obowiązek wobec Rasy Ludzkiej w tym względzie, panie Flaswell, szefie, sahibie.
— Doskonale się spisałeś, Gunga-Sam — powiedział Flaswell. — Jestem ci bardzo wdzięczny i… o Boże!
— O co chodzi? — spytała zaniepokojona Sheila. Flaswell wpatrywał się w okno. Roboty-parobki niosły wielką skrzynię w stronę domu.
— Model pionierski! — powiedział Flaswell. — Co my zrobimy, kochanie? Odwołałem ciebie, a zamówiłem tę drugą. Czy sądzisz, że możemy zerwać kontrakt?
Sheila roześmiała się.
— Nie martw się. W tej skrzyni nie ma modelu pionierskiego. Twoje zamówienie zostało unieważnione zaraz po nadejściu.
— Unieważnione?
— Tak. — Sheila spuściła oczy zawstydzona. — Znienawidzisz mnie za to…
— Na pewno nie — przyrzekł Flaswell. — Co to wszystko znaczy?
— Więc słuchaj, w rejestrze firmy Roebuck znajdują się fotografie pionierów i kandydatki na żony mogą zobaczyć, kogo dostają za męża. Dziewczęta mają prawo wyboru, a ja tak długo obijałam się w tej firmie nie mogąc uzyskać obniżenia mojej Ultra Deluxe kategorii, że… że zawarłam porozumienie z kierownikiem działu zamówień. I zostałam tu przysłana — szybko wyrzuciła z siebie.
— A pasza na Trae? — Zmyśliłam go.
— Ale dlaczego? — zapytał zdziwiony Flaswell. — Jesteś taka ładna…
— …że każdy uważa mnie za zabawkę dla jakiegoś zepsutego, opasłego głupca — dokończyła wzburzona. — Ja nie chcę być zabawką. Chcę być żoną! Jestem równie dobrą gospodynią jak jakaś krępa; brzydka baba.
— O wiele lepszą.
— Umiem gotować i leczyć roboty i jestem praktyczna, prawda? Czyż tego nie dowiodłam?
— Oczywiście, moja droga. Sheila zaczęła płakać.
— Ale nikt w to nie wierzył, więc musiałam podstępnie pozostać tu tak długo… dopóki mnie nie pokochałeś.
— I tak się właśnie stało — powiedział Flaswell ocierając jej łzy. — Wszystko ułożyło się jak najlepiej. To był szczęśliwy przypadek.
Metalowa twarz Gunga-Sama pokryła się czymś podobnym do rumieńca.
— Czyż to nie był przypadek?! — wykrzyknął Flaswell.
— Efendi, panie szefie, przecież wiadomo, że Człowiek Mężczyzna potrzebuje ładnej Człowieka Kobiety. Model pionierski opisany był dość surowo, a memsahib Sheila jest córką przyjaciela mego poprzedniego pana. Więc pozwoliłem sobie przesłać zamówienie wprost do niej. Memsahib poprosiła swego znajomego w dziale zamówień, aby pokazał jej pańską fotografię, a potem wysłał tutaj. Mam nadzieję, że pan nie gniewa się na pokornego sługę za nieposłuszeństwo.
— No niech mnie diabli wezmą — wreszcie zdołał wydobyć głos Flaswell. — Zawsze mówiłem, że wy, roboty, lepiej rozumiecie Istoty Ludzkie niż ktokolwiek inny. Ale co zawiera ta skrzynia?
— Moje suknie, klejnoty, pantofle, kosmetyki, przyrząd do układania włosów…
— Ależ…
— Chyba zależy ci na tym, abym ładnie wyglądała, kiedy będziemy jeździć w gości — powiedziała Sheila. — Przecież Cytera III znajduje się zaledwie w odległości piętnastu dni. Sprawdziłam to, zanim tu przyjechałam.
Flaswell skinął głową zrezygnowany. Należało się czegoś podobnego spodziewać po modelu Ultra Deluxe.
— Zaczynaj — zwróciła się Sheila do robota udzielającego ślubów.