Spojrzała na niego.
– Mogę teraz ja postukać? – spytał Pete. Walter dał mu młotek.
– Kiedy to było? – spytał. Spojrzała na gazetę.
– Na tym skrawku nie ma żadnej dary, ale jest zdjęcie członkiń zarządu. “Pani Margolies, Coba, autorka – Betty Friedan, pani Sundersen, Roddenberry i pani Anderson".
Rozłożyła przed
– A to ci dopiero numer – powiedział, patrząc na zdjęcie i artykuł.
– Przecież rozmawiałam z Kit Sundersen. Słowem o tym nie wspomniała i jak cała reszta – nie miała czasu na spotkanie.
– To musiało być jakieś sześć, siedem lat temu
– powiedział Walter, biorąc w palce brzeg pożołkłej kartki.
– Albo jeszcze wcześniej – powiedziała. – Tajemnice kobiet wychodziły jeszcze, gdy pracowałam, pamiętasz? Andreas przynosił mi swoje recenzje.
Kiwnął głową i odwrócił się do Pete,a, który zawzięcie walił młotkiem w blat stołu warsztatowego, – Spokojnie, chłopcze, bo powybijasz dziury.
Ponownie odwrócił się do skrawka gazety.
– To ci dopiero – powiedział. – Pewnie umarło śmiercią naturalną.
– Z ponad pięćdziesięcioma członkiniami? Przyjmującymi owacyjnie Betty Friedan? – spytała.
– W każdym razię już nie istnieje – powiedział Walter, odkładając stronę gazety.-Albo mają najgorszego na świecie rzecznika prasowego. Kiedy zobaczę się z Herbem, zapytam go, co się stało.
Wrócił do Pete'a: – Zrobiłeś dobry kawał roboty.
Joanna spojrzała na artykuł i potrząsnęła głową:
– Nie do wiary! Kim były pozostałe kobiety? Nie mogły się przecież wszystkie wyprowadzić.
– Przecież nie rozmawiałaś ze wszystkimi.
– Ale Bobbie prawie tak – powiedziała. Złożyła gazetę i położyła na pudełku z narzędziami. Leżał tam pędzel, podniosła go.
– Potrzebny ci może pędzel? – spytała. Walter odwrócił się i spojrzał na nią.
– Nie każesz mi chyba malować tego wszystkiego.
– Nie, tylko był zawinięty w tę stronę.
– Aha. – Odwrócił się do stołu.
Odłożyła pędzel, kucnęła i zebrała kilka dachówek.
– Jak mogła nawet o tym nie wspomnieć? – powiedziała. – Przecież była przewodniczącą.
Gdy tylko Bobbie i Dave wsiedli do samochodu, powiedziała mi o swoim odkryciu.
– Jesteś pewna, że to nie jest jedna z tych plotkarskich gazet? – spytała Bobbie. – “Fred Smith sypia z Etizabeth Taylor?"
– To nasza Kronika – powiedziała Joanna. – Oto dolna część strony tytułowej. Spójrz.
Wręczała im, a oni rozpostarli ją. Walter włączył górną lampkę.
– Mogłaś zgarnąć dużo forsy, gdybyś się ze mną założyła, a potem mi to pokazała – powiedział Dave.
– Nie pomyślałam o tym,
– Ponad pięćdziesiąt kobiet! – powiedziała Bobbie. – Kim, u diabła, były? I co się z nimi stało?
– Ja też chciałabym wiedzieć – powiedziała Joanna. – Oraz dlaczego Kit Sundersen nic mi o tym nie wspomniała. Porozmawiam z nią jutro.
Pojechali do Eastbridge i stanęli w kolejce po bilety na ostatni hit sezonu. Pary czekające pod kinem były wesołe i rozmowne, śmiały się w grupkach cztero-i sześcioosobowych, zerkając od czasu do czasu na koniec kolejki i machając innym parom. Nie było nikogo znajomego poza starszymi państwem z Towarzystwa Historycznego, których rozpoznała Bobbie, i siedemnastoletnim synem McCormicków z dziewczyną, którzy trzymali się za ręce, udając bardziej dorosłych, niż byli.
Wszyscy się zgodzili, że film był “cholernie dobry", a po nim pojechali do Bobbie i Dave'a, gdzie panował istny chaos. Chłopcy jeszcze nie spali, a pies galopował po całym mieszkaniu. Kiedy Bobbie i Dave pozbyli się opiekunki, chłopców i psa, poszli wszyscy na kawę i sernik do salonu, który wyglądał, jakby przeszedł po nim huragan.
– Wiedziałam, że nie jestem tą jedyną, której nie można się oprzeć – powiedziała Joanna, potrząc na portret Bobbie w wykonaniu Dce*a Mazzarda, który Bobbie oprawiła w ramki i powiesiła nad szafką.
– Dcc Mazzard nie przepuści żadnej, nie wiedziałaś o tym? – powiedziała Bobbie, poprawiając obrazek przekrzywiony w rogu ramki, przez co wisiał jeszcze bardziej krzywo niż poprzednio.
– O rany, chciałabym wyglądać chociaż w połowie tak dobrze jak na tym obrazku – westchnęła.
– Wyglądasz dobrze taka, jaka jesteś – powiedział stojący za nimi Dave.
– Czyż on nie jest cudowny? – powiedziała Bobbie do Joanny. Odwróciła się i pocałowała Dave,a w policzek. – Ale to nie zmienia faktu, że to ty musisz jutro rano wcześniej wstać.
– Joanna Eberhart – powiedziała Kit Sundersen i uśmiechnęła się. – Jak się masz? Wejdziesz do środka?
– Tak, chętnie, jeśli masz chwilkę czasu.
– Oczywiście, że mam, wejdź, proszę cię.
Była przystojną szatynką z dołeczkami w policzkach i wyglądała tylko odrobinę starzej niż na niezbyt udanym zdjęciu w Kronice. Mogła mieć około trzydziestu trzech lat, oceniła Joanna, wchodząc do holu. Podłoga wyglądała na jedną z tych lustrzanych, pokazywanych w reklamach, a z salonu dochodziły odgłosy meczu koszykówki.
– Herb i Gary Claybrook są w środku – powiedziała Kit, zamykając drzwi wejściowe. – Chcesz się z nimi przywitać?
Joanna podeszła do łuku łączącego salon z holem i zajrzała do środka: Herb i Gary siedzieli na kanapie i oglądali mecz w dużym kolorowym telewizorze. Gary właśnie jadł kanapkę. Na niskiej ławie stał talerz z kanapkami i dwie puszki piwa. Pokój był w beżach, brązach i zieleni, urządzony w stylu kolonialnym, nieskazitelnie czysty. Joanna poczekała, aż jakiś wycofujący się zawodnik złapie piłkę, i powiedziała “cześć".
Herb i Gary odwrócili się z uśmiechami. – Witaj, Joanno – powiedzieli, a Gary spytał: – Jak się masz?
– Czy Walter też jest? – zapytał Herb.
– Dziękuję. Nie, nie ma go – odpowiedziała. – Przyszłam porozmawiać z Kit. Dobry mecz?
Herb nie zareagował na pytanie, a Gary powiedział: – Bardzo dobry.
Kit stała obok i pachniała perfumami mamy Waltera.
– Chodźmy do kuchni – powiedziała.
– Bawcie się dobrze – powiedziała Joanna Herbowi i Garemu. Gary, który właśnie napoczynał kanapkę, błysnął uśmiechem, a Herb powiedział: – Dzięki.
Poszła z Kit po wspaniałej, błyszczącej posadzce.
– Napijesz się kawy?
– Nie, dziękuję.
Sunęła z nią do kuchni pachnącej kawą. Kuchnia była oczywiście nieskazitelnie czysta i uporządkowana, poza otwartą suszarką na ubrania i koszem do bielizny, stojącym na blacie. W pralce wirowało ubranie, a podłoga tu jeszcze bardziej przypominała błyszczącą wykładzinę.
– Mam zaparzoną, więc to żaden problem – powiedziała Kit.
– W tej sytuacji…
Usiadła przy okrągłym, zielonym stole, podczas gdy Kit wyciągnęła filiżankę i spodek z uporządkowanej szafki, w której na koszyczkach wisiały filiżanki, a talerze były poustawiane na suszarce do naczyń.
– Jest tu teraz cicho i przyjemnie – powiedziała Kit, zamknęła szafkę i podeszła do kuchenki. W niebieskiej sukience miała figurę prawie tak świetną jak Charmaine.
– Dzieciaki są u Gary'ego i Donny, a ja piorę rzeczy Marge McCormick. Ma ostatnio jakieś problemy z chodzeniem.