Coś ty powiedziała? – ja tak mówię, gdyż z moich trzewi dobywa się nagle głos piskliwy, prawie powiedziałbym: żeński. Jest to efekt uczucia gniewu, które zalało mnie raptownie jak ocean i przysłoniło mi wszelkie racjonalne pobudki, wszelkie racjonalne przesłania. I dostrzegłem się na tym, że nie chcę, by dała mi odpowiedź na to pytanie. Chcę ją zabić, teraz dopiero widzę, iż to odczucie jest to moje wrażenie odnośnie całego wieczoru.
Magda, choć tego imienia nienawidzę do ostatniej krzty, każdą literę po kolei wzdłuż i wszerz chcę skreślić w nim, dostaje strachu o to, co powiedziała przed momentem. Trzęsie tyłkiem o to, co mi wyrządziła. Wygląda jak ktoś, komu ma zaraz zostać spuszczony wpierdol. Skurczona, zmniejszona, łeb wklęsły, noga podkurczona.
Ja tego nie powiedziałam – mówi szybko, zasłaniając rękami swą pustą do ostatniej nitki głowę – to Lewy powiedział.
Co Lewy, co kurwa Lewy, skoroś ty to powiedziała, szmato, tu i teraz i ja jestem na to świadkiem koronnym, żeś to wyrzekła prosto z twoich ust? – mówię na to, a ze względu na zażyty wcześniej w dużej ścieżce proszek jest u mnie ciężko z gadką odnośnie trzęsącej się szczęki.
No Lewy to powiedział, a nie ja. Ale Lewego także nie można traktować jako poważnego człowieka. Wiesz, jaki on jest. Nienormalny, przez co zresztą się skończyła między nami cała zabawa. Szczególnie chodziło o ten tik w jego oku. Co spojrzałam, on miał tik. Zęby całkowicie bez żadnego sensu, nie ustawione w rządek jak u każdego normalnego, tylko inaczej: jak kto chce. To mi również odrażało podczas całowania się. A szczególnie bardzo jednak tik, mówi ona.
Co do Lewego, to się jeszcze policzymy, myślę sobie. Jak jedynie wrócimy na miasto, to z miejsca. Tak sobie w duszy myślę. Wojna polsko-ruska nie ma tu szans. Sztandary, flagi na nic nie pomogą, proszenia, błagania, przebacz, Silny. Nic mu nie zdadzą się w tej krucjacie, która zajdzie między mną a nim. Po jednej stronie ja, po drugiej Lewy. Po jednej stronie Silny przeciwko o dwulicowym poglądzie na świat pierdolonemu Kapitanowi Oko.
A teraz koniec z pitoleniem się, koniec z litością, ze skrupułem, który dotychczas mnie mamił. Teraz będzie miała tu miejsce z prawdziwego wydarzenia rzeź, teraz jest po dwudziestej drugiej, teraz proszę dzieci zamknąć oczy, ten kto ma słabe nerwy.
Dawaj nogę – mówię do Magdy, gdyż mam dosyć po dziurki w nosie jej wyzwolonego pierdolenia rodem z gazety, rodem z przeczytanego poradnika po ciemku. Pierdolniętego w głowę przewodnika po lewym feminizmie. Koniec. Koniec z dobrocią, łagodnością. Ona na to: zostaw mnie, głupi świrze, co chcesz zrobić. Dawaj nogę, nie bajeruj – mówię grubym głosem, będąc tak okrutny jak nigdy mi się nie zdarzało w najgorszych wyjściach na solo, wobec najgorszych przeciwników prosto z anabolu, prosto z koksu. Nie tą, tą ze skurczem, tą co to miałaś w niej taki śmiertelny brak potasu i polichromu. Ona o to zaczyna wić się i jęczeć, mówiąc: jak tylko chcesz, jeśli mnie wypuścisz, to ci powiem wszystko. O tym jaka była prawda z tą nogą. Jeśli mnie tylko wypuścisz. Samotność uderzyła ci do głowy. Amfa uderzyła ci do głowy. Stałeś się naspidowany na prochu lump. Jakub Szela. Pierdolnięty wampir z Zagłębia.
Koniec z tobą, Magda. Już mnie nie stanowi. To, co teraz mówisz. Jest po prostu bez sensu, zero zawartości sensu, gdyż ty cała od środka jesteś bez sensu, twoja literatura i edukacja, twoje profeministyczne przekręty, zagrywy ze sztuką piękną, to wszystko, mam tego dość. Już mnie na nic nie weźmiesz, na nic mnie nie ześwirujesz, gdyż znam prawdę o tobie, o całym twoim prowolnościowym majdanie, o całym burdelu paramentalnym, który za przeproszeniem prowadzisz razem z tym szatanem Arletą. Dawaj nogę, gdyż nie ręczę za swój gniew. Który jest wielki, a będzie tylko jeszcze większy. Dawaj nogę. Pytasz, że jak mi dasz nogę, czy ci powiem, co chcę zrobić. A więc powiem ci, więc się szykuj. A najlepiej zamknij oczy, zatkaj uszy, gdyż polecą brzydkie wyrazy. I dawaj tę nogę, bez żadnych szwindli, bez żadnych numerków, popraw sobie jeszcze majtki, co by ci nie było nieprzyjemnie i szykuj się na rychłą śmierć. A przedtem przed śmiercią w ostatnich chwilach twego zasranego życia popatrz sobie, jak morze jest piękne dzisiejszej nocy, jak sobie fajnie szumi to w lewo. to w prawo, raz do przodu, raz do tyłu. Gdyż potem już raczej tego nie zobaczysz, chyba że w piekle. Jeśli oczywiście twoja śliczna Arletka zechce ci przysłać kartkę z Jastarni do kotła z tobą, z najlepszymi życzeniami udanego pobytu, ponieważ ona się bawi świetnie i poznała sympatycznego czterdziestolatka biznesmena bezdzietnego. Popatrz, ileż to rzeczy mogłaś zrobić i zrozum to. Pytasz, co chcę ci zrobić z nogą, mówisz, żeby tylko nic zbyt bardzo bolesnego. A ja powiem ci jedno, lepiej się zamknij, lepiej sobie się ponawciągaj jeszcze jak ci został jakiś towar, a jak nie, to nie wiem co zrób, strzel sobie tego fajnego, polskiego piasku do nosa, gdyż to właśnie będzie bolało, co ci zrobię. Gdyż cię zabiję, nie wiem, czy o tym wiesz. To znaczy bardziej chodzi o to, że oberżnę ci twą najmodniejszą nogę w rajstopie, co równa się w twoim przypadku śmierci. Tak myślę. Jak nawet nie umrzesz w połogu, w tak zwanym krwotoku, to i tak koniec z tobą. Nie będziesz mogła dawać, dupka ci od tego uschnie, co równa się także dla ciebie śmiercią. Kule ci owszem, położę. Trzy metry stąd i tak cię zostawię, spoglądając, jak się czołgasz, pełzasz do usranej śmierci niczym morska roślinność.
Tak do niej mówię, do tej idiotki Magdy. A ona na to w śmiech. Kwiczy ze śmiechu, mówi, żebym dał jej spokój, gdyż ma gilgotki, a ponadto ból promenstruacujny, więc jest raczej bardziej znerwicowana, skłonna do podrażnień. Potem nagle trzeźwieje i mówi tak: Silny, ty nie mówisz poważnie, nie? Co ty z tą finką, z tym nożykiem tak, co? Zgłupiałeś do cna? To, że ty jesteś tak gwałtowny, to mi się zawsze w tobie imponowało. Ale ten nożyk do ziemniaków to sobie ze sobą weź i go zabierz ode mnie, gdyż ja jestem wrażliwa na punkcie krwi, nawet jeśli własnej. Mamie to gówienko zajebałeś z szuflady? Chcesz mnie pokroić? Jesteś perwersem? Chcesz mi tu urządzić zawody w rzeźnictwie na żywym człowieku? Ty jesteś w ogóle fair czy nie, jesteś moim kolegą w końcu czy jakimś gejem? Jak chcesz się tak bawić w ten sposób, bo to cię kręci, to sobie rób sam albo idź na wojnę polsko-ruską i Rusków tym dziabnij, gdyż wiem, że jesteś przeciwnikiem Ruskich, choć się nie przyznasz do tego. Co z gruntu wychodzi, że jesteś fałszywy, jesteś fałszerzem prawdziwych uczuć, gdyż nigdy się do nich nie przyznasz, nie powiesz swoich poglądów, o których wiem, że są raczej krańcowo lewicujące, nie?
Wtedy, choć jestem znieważony, ja patrzę na nią i wydaje mi się ładna, czemu nie mogę zaprzeczyć. A co zobowiązuje mnie do różnych gestów. Ogólnie rzecz biorąc jest tak ładna, tak krucha, gdy w jej kierunku patrzę, że robi mi się żal wszystkich słów, wszystkich wyrazów, które były wypowiedziane. Robi mi się jej żal, ponieważ miała być może trudne dzieciństwo, więcej niż trudne. Być może nie ma w życiu najlepiej, od początku odrzucana, wpuszczana wiecznie w maliny przez rząd, przez państwo, bez szans na perspektywy. Gdy tak patrzę na nią, przychodzi mi myśl o tym, że być może jej dramat polega na urodzeniu się nie w tym miejscu, nie w tym czasie. Wyobrażam sobie, że w innym mieście, w innym państwie by mogła zostać nawet królową dworu królewskiego. I nikt by się nie skapnął, iż jest tylko zwykłą dziewczyną, włącznie z królem, włącznie z marszałkiem. I gdyby nie było między nami tak źle, różne spięcia, gdyby nie powstała cała ta paranoja, te pretensje o wszystko i nic, ten żal jeden do drugiego, byłoby inaczej. Wziąłbym ją postawił na tym murku, ściągnął jej majtki i od nowa włożył, by nie były tak poprzekręcone, zniszczone, podwinąłbym jej kieckę i od nowa zaciągnął, by nie była tak nie w tym miejscu, a gdybym miał chusteczki, o co już zresztą Lewy mi przypomniał, gdyż te chusteczki to jest jednak rzecz, którą każdy nawet twardziel powinien ze sobą jako osobisty przybór mieć i zawsze się przydadzą. To bym jej wytarł twarz z tego smaru, co roztacza się niczym krajobraz wokół jej oczu. Z tej szminki barwnej niczym niedojedzony do reszty deser w okolicach jej ust.