Uczę się teraz wszystkiego.
Kim jestem poza obrazem ruchomym, przezroczystym, gdzieś tam falującym w przestworzach?
Nie, to nieprawda, ja czuję i to wiele, tylko sama przed sobą nie chcę się do tych emocji przyznać.
Może ja wcale nie kocham rodziców, tylko ich nienawidzę. Patologiczna symbioza dziecka, które nadal się domaga niemożliwego, tj. by je matka pokochała.
5 sierpnia – Tęsknię za tamtą Basią, zupełnie nieświadomą. Przyszedł dzisiaj nakaz śmierci, przetwarzany po wielokrotności, i fruwałam gdzieś tam i nie było przy mnie ciebie. I zaczęłam się bać już wszystkiego – powrotu do domu, mojej do nich nienawiści, mojego życia tam, i ogarnęła mnie prawdziwa panika i rozpłakałam się w twoich ramionach jak bezradne dziecko, zagubione, które nie wie, jak ma żyć, i wycierałaś mi łzy. I mówiłaś mi, czym jest życie, poprzez łzy, uśmiech, pocałunki. Słuchałam i powoli zaczęło do mnie docierać, że życie po prostu jest, jest mi dane i tylko ode mnie zależy, ile go sobie dla siebie wezmę, a przez to ile będę potrafiła go ofiarować innym i siebie innym przez własne życie.
8 sierpnia – Nie chcę już Anki, doprowadziła do tego, że odpowiedziałam nienawiścią na jej nienawiść.
9 sierpnia – To problem libido, panie Freund. Jedynie wobec śmierci jeszcze mam porywy namiętności. Wiem, że we mnie jeszcze jest wiele przekory i przewrotności wobec życia, a to dlatego, że jestem stale oszołomiona faktem istnienia i w ogóle.
13 sierpnia – Kiedy wsiadam na konia, cały świat przestaje istnieć, jestem tylko ja i koń, i bieg do przodu, i jestem spokojna i szczęśliwa.
Co zobaczyłam w śmierci klinicznej po powieszeniu? Czy skala tamtego przeżycia jest tak druzgocąca, że świat tutaj zdaje się być czymś nikłym i nie wzbudzającym emocji?
Tam jest czarna dziura.
Inni schizofrenicy głoszą swoją wizję i misję całemu światu, a ja ukrywałam się sama przed sobą. Jaka to było możliwe? Co tak zadziałało, że dysymulowałam sama przed sobą i byłam przekonana, że jestem zdrowa? I przekonałam o tym wszystkich w około, tylko Ciebie, Tadeuszu nie udało mi się zwieść. Jest to dla mnie stale nie pojęte, dlaczego dla mnie samej tak przebiegała choroba. „Normalnie”, jak to zwykle bywa, powinnam chodzić i głosić, że jestem Bogiem albo szatanem, albo Chrystusem. A ja nawet o tym nie wiedziałam, że nimi byłam. Wszystko podświadomie zapisywałam w dziennikach, lecz nie wiedziałam, co zapisuję.
Mój pierwszy zapis z dzienników, które ocalały, to 18 rok życia i odwiedziny szatana w moim pokoju. To mnie nie przerażało, byłam zadowolona, że przychodzi On, Pan Ciemności, do mnie potępionej, „czyniącej” zło. Co się jeszcze wydarzyło, kiedy miałam 13,14 lat? Nie pamiętam.
19 sierpnia – Nie żałuję ani jednej sekundy cierpienia, przez które przeszłam. Nie żałuję niczego, co się w moim życiu wydarzyło, nie żałuję, że miałam schizofrenię, nie żałuję tych okrutnych lat, uważam, że pomimo choroby i niewyobrażalnego cierpienia nie są stracone.
To nic, że mnie nie kochano, zdradzono, byłam ofiarą wielu osób. To, co przeżyłam, potrafiłam zamienić w twórczość, stało się jądrem mego istnienia. Dzięki temu poznałam tajemnicę schizofreni do końca, tak jak zawsze chciałam.
Zapłaciłabym jednak najwyższą karę, straciłabym życie, lecz Bóg czuwa nad niewinnymi i zawsze daje mi szansę na odnalezienie siebie.
20 sierpnia – Rozstanie z ukochaną osobą. To tak, jakbym nagle stanęła przed białą ścianą i niepewnie dotykała jej palcami. Twoja obecność paraliżuje mnie. Jak to dobrze, że wrócono mi życie, jak to dobrze, że udało mi się przeżyć śmierć kliniczną. Kocham i żyję.
21 sierpnia – Jaka cisza wokoło, jakbym bez ciebie nie słyszała świata. Wyobraziłam sobie ptaki bez nieba.
22 sierpnia – Nie można żadnej prawdy dotknąć do końca. To boskie prawo. Ja jestem jedynie człowiekiem. Tylko w ten sposób kocham prawdziwie.
Miłość boska jest miłością nierealną. Nie jest miłością do końca. Nie jest miłością duchową czy przyjazną. Jest miłością ponad miłością, czymś, czego możemy doświadczyć w przeżyciach ostatecznych, granicznych, pod warunkiem, że staniemy nadzy na chwilę przed Bogiem na pograniczu dwóch światów, pozbawieni wszystkiego, i powrócimy tutaj w nowe życie.
Tak się stało ze mną. Wybrałam się TAM, w podróż zbyt daleką, bym mogła się spodziewać powrotu, a jednak dane mi było zawrócić, by doświadczyć prawdziwej miłości. I w tym objawiła się miłość Boga do mnie po całym okrucieństwie mego życia.
23 sierpnia – Oswajam w sobie twoją nieobecność tutaj, by lżej tu być. Kiedy myślę o tobie, ciepło wokół serca rozrasta się i staję zasłuchana w jego rytm. I chociaż tęsknię, jest mi tak dziwnie, niesamowicie. Jesteś namacalna we wspomnieniu i w rzeczywistości.
25 sierpnia – Wieczór mi się wydłuża, samotny jak ja, wędruje po pokoju, zdumiony niedawnym zachodem słońca, osaczony czasem, który gna do przodu w czas teraźniejszy, w przyszłość niepewną. I chociaż niepokój dogania wieczór, moje myśli biegną tam, gdzie ty jesteś, z ciepłem wokół serca, tak blisko, tak namacalnie cię wyczuwam. I mocniej staje się tutaj, w nadchodzącą ciemność. Kocham cię, szepczę, i jakaś moc mnie ochrania, czuwa nade mną. Moc niepojęta, silniejsza od tej, która jeszcze czai się w zakamarkach duszy.
Wierzę w naszą miłość, to wiara najsilniejsza.
Zakończenie
Na zakończenie, czytelniku, chcę przedstawić rozmyślania Evy Syristovej na temat schizofrenii, które także pomogły mi w mojej analizie.
Schizofrenia jawi się jako spontaniczna, nie uświadomiona reorganizacja rzeczywistego świata, który legł w gruzach. Świat urojony jest rekompensatą za raniącą lub utraconą rzeczywistość i ma kruchą, całkowicie oryginalną, a nawet niekiedy dziwaczną architekturę. Nie jest ona bezsensowna. Twórczość świata psychotycznego, wykorzystująca obrazy senne, symbole i autystyczne zaspokajanie potrzeb, ma własną logikę, własny sens i znaczenie i pozostaje w ścisłym związku z historią życia jednostki. Z punktu widzenia podmiotu bywa to często wysoce funkcjonalna konstrukcja, którą człowiek tworzy obok „ruin” świata rzeczywistego lub zamiast nich. Symptomy schizofreniczne, jakkolwiek początkowo wydają się niezrozumiałe, powstają według ściśle określonych prawidłowości. W ramach psychozy możemy często obserwować autonomiczny i w pewnym sensie „płynny” rozwój powiązanych z sobą irracjonalnych operacji, zmierzających – poza świadomością i niezależnie od woli jednostki – do rozwiązania zagrażającej sytuacji życiowej.
W iluzjach, omamach i halucynacjach powstają często niezależnie od świadomości podmiotu – urojone realia życia, które człowiek uważa za rzeczywiste i bez których w wielu wypadkach nie mógłby dalej egzystować. Jest to świat ze sztucznym słońcem. Wydaje się, że w przypadkach granicznych, gdy zagrożenie i niezaspokojenie przekraczają wytrzymałość jednostki, wówczas nawet konstrukcje senne lub zaspokajanie w fantazji może – przynajmniej na jakiś czas – utrzymać w równowadze aktywność psychiczną człowieka, może ono uchronić jednostkę przed rozpadem osobowości lub samobójstwem, będącym konsekwencją nieznośnego w wielu przypadkach „głodu psychicznego”.
Psychotyk wkracza w swój świat urojony tak, jakby to był świat rzeczywisty. Dochodzi tutaj do uprzedmiotowienia subiektywnego przeżywania – rzeczywistym staje się to, co człowiek chce, by rzeczywistym było.
Schizofrenia jest światem wewnątrz świata. Świat urojony, którego nie sposób określić, jest jak otwarta rana, która wyrasta obok świata rzeczywistego, będąc zarazem jednym ze sposobów szukania ulgi przez chorego. Psychoza jest zarówno wyrazem uzewnętrznionego cierpienia człowieka z powodu świata rzeczywistego i stosunków międzyludzkich, jak też jedną z form tendencji człowieka do niepowstrzymanego przekraczania granic ludzkiego bytu, choćby w marzeniu. Jest czasem psychoza wyimaginowaną odwrotnością realnego piekła życiowego, która może się jawić nie jako sytuacja bez wyjścia, lecz jako ogród wszelkich rozkoszy.