Выбрать главу

Zaczęły mnie „atakować” sny, powracał w nich stale motyw 13, 14 roku życia. Zastanawiałam się, dlaczego tak się działo, co wtedy się wydarzyło w moim życiu. Początek buntu?

Dlaczego te daty były aż tak ważna dla podświadomości. Pozornie wiedziałam, co się ze mną działo, przypominałam sobie jakieś fragmenty zachowań, ale nie potrafiłam ułożyć w całość skomplikowanej łamigłówki życiorysu.

Nie wiem, jak poradzę sobie z kłębowiskiem emocji. Wszystko wychodzi jak z rozprutego gwałtownym cięciem wora – cała obrzydliwość podświadomości.

Czułam, że nie tylko w sobie znajdę odpowiedź, coś mnie popchnęło do czytania Biblii, której nie znałam. Doszłam do Księgi Wyjścia i odłożyłam tekst. Co za symbolika, i ja stałam u progu przejścia w inny wymiar przeżywania świata. Śniły mi się zaślubiny z morzem czyli pakt z nieświadomością.

Czy milczenie moje zakończy się katastrofą? Wtedy byłam u kresu, czy teraz oddalił się?

Czy jakąś potajemną ścieżką jestem bliżej niego? Straszliwej siły, która wciąż wciąga.

A jednak czekam na gest ze strony Tadeusza, czekam, by napisał dla mnie kilka zdań.

W tym samym czasie Tadeusz także czekał, jak potoczą się moje losy, wypytywał o mnie

Ankę, czy powtórzę zamach, w jaki sposób przyjmuję informacje od Anki. Nie przeczuwałam, jakie niebezpieczeństwo mi grozi, nie wiedziałam, że Tadeusz nie może mi inaczej pomóc niż na odległość. Był to bardzo trudny okres dla obu stron, w którym mogło zdarzyć się wszystko, kiedy człowiek ma niewielkie pole działania, by pomóc drugiemu. Jest to stan tej bezradności, kiedy trzeba jedynie czekać, aż osoba, której chce się pomóc, sama zacznie potrzebować pomocy, zrobi ten minimalny krok, by można było wyjść jej naprzeciw. W moim przypadku były to przyjmowane od Anki informacje, które powodowały gwałtowne przetasowanie w podświadomości i wzrost napięcia emocjonalnego do działania w kierunku zmiany.

Szef w pracy domagał się, bym przychodziła raz w tygodniu na kontrolę mego stanu psychicznego i poddała się badaniu psychiatrycznemu stwierdzającemu poczytalność. Szef bał się mego powrotu do pracy, wprawdzie widział mnie w stanie pobudzenia, wiedział, że był obrzęk mózgu i niedotlenienie, ale to nie uzasadniało jego postępowania. W późniejszym czasie dowiedziałam się, jakie plotki krążyły na mój temat, on także miał w nich swój udział.

Ponownie powróciła sprawa narkotyków, już chyba do końca życia zostanę etatową w tym kraju narkomanką, ponownie oskarżano mnie o sprawy, które nie miały miejsca, zastanawiano się nad moją przeszłością, dorabiano fabułę. Początkowo wprowadziło mnie to w stan osłupienia, nie potrafiłam się obronić, potrzebowałam czasu, zanim stanęłam twarzą w twarz z szefem i powiedziałam mu, co o tym myślę. Chciał nawet, bym powróciła do pracy, ale mu nie ufałam, w swej przebiegłej naturze na pewno później znalazłby jakiś sposób, by mnie dręczyć.

Nie chciałam być jego kolejną ofiarą, widziałam, jak przez cztery lata odnosił się do słabszych psychicznie lekarzy. Wolałam odejść.

Kończył się rok 1990, rok, którego miałam nie przeżyć. Podsumowanie było dla mnie pesymistyczne.

Odchodzi ten rok, dekada, wielce niesamowita. Jestem odstawiona na boczny tor zawodowo, zdruzgotana emocjonalnie, podupadła zdrowotnie. Ładny finisz w 31 roku życia.

Rok temu postanowiłam zerwać z całym światem i to mi się udało. Teraz postanowiłam powrócić do życia, radować się nim.

Nie mogłam przewidzieć, że nadchodzący rok będzie przełomowym i pełnym gwałtownych przeżyć, także okrutnych.

2 stycznia 1991 roku dostałam wyczekiwaną kartkę od Tadeusza.

„Droga Basiu, na Nowy Rok przesyłam Ci myśli Hioba, wierząc, że są one najlepsze dla wyjaśnienia tego, co czuję sam, wiedząc o Twoim cierpieniu, świadomym i szalonym.

Ale widać tak być miało, tak chciałaś wyrazić swoją moc – i – niemoc, swój gniew i miłość.

Wiele rzeczy jest dla mnie niezrozumiałych, ale przez to pouczających. W chwili złości napisałem dla Ciebie takie instrukcje, ale dopiero teraz je wysyłam:

Pozostać trudniej niż wskoczyć w przepaść a potem odfrunąć jak otruty motyl

Usłyszeć łatwiej słów kilka Anioła gdy rozbitej lutni prowadzą go widma

Wirują mocniej minuty bezludne wiatr skrzydła rozrywa to już jest południe

Ogrodnik patrzy cicho by nie spłoszyć chwili nad nim niebo i ból i – rój motyli

Całuję Ci mocno

T.”

Czarek, uczeń i przyjaciel Tadeusza, powiedział wcześniej Ance, że jest to psychoza i że od tego są psychiatrzy. Na szczęście mi tego wcześniej nie powtórzyła. Byłby to koniec, zamilkłabym dla świata w poczuciu odrzucenia. I tak te słowa najbardziej bolały, chyba nawet do dzisiaj. Jednak coś przekonało Tadeusza, by do mnie zwrócić się tym symbolicznym tekstem.

Trafił w dziesiątkę, wywołał lawinę w podświadomości.

Czekałam na wiadomość od Tadeusza i nie rozumiałam, dlaczego tak długo z tym zwleka.

Pragnął wyczuć moment, kiedy będę mogła przyjąć jakąkolwiek prawdę, która mnie stąd nie zdmuchnie, nie sprawi, że pogrążę się w większej rozpaczy. Każdy gest mógł doprowadzić do katastrofy, samobójstwa lub zamilknięcia.

Postanowiłam odpisać, ale byłam przekonana, że będę milczała, że nikomu nic nie powiem oprócz uznania faktu, że było to samobójstwo.

Po kilku dniach zorientowałam się, że list, który mu wysłałam, jest zemstą, to wzbudziło we mnie silny lęk, sądzę, że przed oceną.

Pytanie, czy jestem normalna, powracało w każdy wieczór.

Tamta myśl znowu mnie osacza. Czy to naprawdę jest nie do owładnięcia. Dlaczego taka samozagłada. Dlaczego aż tak?

Czuję się dziwnie, jakby mózg przeszedł próbę ognia. Przerwanie ciągłości czasu istnienia.

A teraz wypełnianie luki, ogromnej dziury, lecz nie wiem jeszcze, czym ją napełnić, a może ominąć i iść dalej, z pustym miejscem w pamięci. To powraca i domaga się wypełnienia, bo zbyt niepokoi. Nie potrafię.

Zgubiłam zbyt wiele części łamigłówki mego życia.

Może kiedyś uda mi się ta sztuka istnienia, że odnajdę siebie, i spokój w sobie, taka, jaką jestem naprawdę.

Wcale nie mam zamiaru udowadniać, że jestem normalna. Jak długo trzeba w sobie oswajać śmierć drugiego?

9 stycznia 91

Ależ ja jestem nienormalna i dobrze mi z tym. Naprawdę?

Przypominam sobie to, co pisałam w „Oswajaniu zwierza" i co stworzyłam w fantazjach.

Oprócz kilku szczegółów, wszystko stało się.

Freud: Halucynacja – kateksja przechodzi w postrzeżenie, Kateksja to zaspokajanie impulsów id przez znalezienie odpowiedniej osoby, przedmiotu, idei.

Moje dzienniki, dzienniki. Przytłaczają. Moje życie mnie przytłacza.

Mam wstręt do psychologii. Do siebie?

Myśli krążą wciąż wokół spraw ostatecznych. Dlaczego stale mi się śni taka ohyda, rozpad, gnicie, zniszczenie?

Czy to tak mocno we mnie tkwi?

W poczuciu winy napisałam następny list do Tadeusza, nie czekając na odpowiedź.

Tadeuszu, do jakiej trzeba dojść rozpaczy, by ostatecznie przeciąć nić swego życia, nieodwracalnie, bo przecież z niewiarą, że po tamtej stronie cokolwiek istnieje, totalna samozagłada, bez żadnej nadziei.