– Nie, ja mam tylko jeden, ten w środku – oświadczył z godnością staruszek, klepiąc się po piersi. Policjant wyciągnął radiotelefon…
Paweł Kowalski zatrzymał się na skraju wsi. Odechciało mu się wycieczki, ale poczucie obowiązku pchało go dalej… Budynek na skraju wsi wyglądał ponuro. Wyrwane drzwi spoczywały opodal. Wszedł do mrocznego korytarza. Sufit był okopcony, jakby gdzieś w głębi szalał pożar. Po obu stronach znajdowały się niewielkie pomieszczenia, najwyraźniej biurowe. Faktycznie, w kilku stały szafy typu bibliotecznego. Opróżniono je w szaleńczym pośpiechu, o czym świadczyły szeroko otwarte drzwi i wyciągnięte na podłogę szuflady. Większość mebli, stojąc przez kilkanaście lat w nieogrzewanym pomieszczeniu, zawilgła i spaczyła się, ale lepsze takie niż żadne. W niedużej sali, na końcu korytarza czerniał wielki stos spalonych papierów. Książki, skoroszyty, jakieś maszynopisy, wszystko strawione ogniem… Wydobył kawałek zwęglonej okładki. Zdołał odcyfrować dwie litery zapisane gotykiem. A więc niemiecka książka? Ciekawe… Wyszedł z budynku i wtedy na wzgórku, za miasteczkiem, dostrzegł kolejny krąg kamieni. Prowadziła do niego popękana asfaltówka. Na ciężkich głazach ustawionych tu przed czterema tysiącami lat odkrył charakterystyczne ślady po kulach. Ktoś tu strzelał? Po co, do kogo? Pochylił się i spomiędzy kęp lichej trawy podniósł zaśniedziałą, mosiężną blaszkę. Gotyckie literki były nadal czytelne. – Ahenerbe – odczytał. Coś mu to mówiło. Zrobił jeszcze kilka fotografii. Postał przez chwilę, a potem ruszył w drogę powrotną. Na skraju wsi spotkał Piąchę.
– Ijak się udała wycieczka? – zapytała. Tam jest radziecki obóz – powiedział, wskazując kierunek, z którego przyszedł. – Trzeba zawiadomić InstytutPamięci Narodowej Pokręciła przecząco głową.Dam wam dobrą radę – powiedziała ostro. – Lepiej tego nie tykać. Był tu już taki jeden, co się tym interesował i ktoś mu głowę upitolił… To paskudne sprawy i dziś jeszcze można za to oberwać. Zwłaszcza, że rządzą nami ci,których kumple o tym wiedzieli – ściszyła głos.Ale co tam się działo?Nie pytaj. Poszła. Pokręcił w zamyśleniu głową. Nie zamierzał jej słuchać.
– Kurde – powiedział w zadumie Jakub. Milczeć! – huknął wachman. Egzorcysta i kozak szli ceglanym korytarzem aresztu śledczego w Kołobrzegu. Prowadził ich ponury strażnik. Obaj starcy nieśli sorty pościelowe. – My tu w pierdlu zgnijemy, a tam pewnie mumia ożywa – zauważył Semen. – Zamknij się – ryknął konwojent. Egzorcysta filozoficznie splunął pod nogi. Zatrzymali się pod drzwiami celi. Strażnik przekręcił klucz w drzwiach i wpuścił ich do środka. Weszli. Trzej osadzeni dresiarze spojrzeli na nowo przybyłych ponurym wzrokiem. Najbardziej zwalisty podniósł się z miejsca. _ Wy **** **** – tu rzucił kilka bardzo niecenzuralnych słów – wyskakiwać **** z kasy i szlugów.Czego on chce? – nie zrozumiał Semen.
– Zapragnął wejść w posiadanie naszych papierosów i pieniędzy – wyjaśnił mu Jakub. – Cholera, co za brak szacunku dla starszych – zmartwił się kozak. – Spierdalaj ty *** bo jak cię *** w *** to *** ********* ***, a jak to nie pomoże, to **** **** ****! – powiedział egzorcysta do dresiarza. Kurczę – mruknął sam do siebie jego przyjaciel – osiemdziesiąt lat żyję w Polsce, a jeszcze takich wyrazów nie słyszałem. Dresiarz zamachnął się potężnie. Jakub złapał go za nadlatującą pięść i ścisnął lekko. Viagra czyni cuda. Nawet wtarta w skórę… Krew i tkanka bryznęły aż na sufit. Wytarł rękę o spodnie. Jego wróg wpatrywał się w dłoń, z której zostało coś w rodzaju kotleta mielonego, a potem zawył. Dwaj pozostali dresiarze rzucili się na winowajcę. Wędrowycz wykonał unik i stuknął ich łysymi łbami. Coś chrupnęło. – Cholera! Jakie to teraz czaszki słabe… – mruknął,patrząc na walające się u jego stóp zwłoki. – Niezła krzepa – zauważył Semen. – Musimy kiedyś spróbować się na ręce. Musiałeś ich zabijać?A komu tacy potrzebni? – wzruszył ramionami.Dresiarz ze zmiażdżoną ręką zemdlał. Egzorcysta załomotał pięścią w drzwi. – Czego? – burknął wachman z drugiej strony.
– Był wypadek… Dwaj strażnicy otworzyli celę i przez chwilę patrzyli zdumieni na trzy ciała leżące na podłodze. A nie wyglądały one ładnie… – Co tu się stało? – jęknął jeden z nich.
– Ci dwaj rzucili się na siebie i rozwalili sobie nawzajem głowy – wyjaśnił egzorcysta. – Ten trzeci próbował ich rozdzielić i chyba zmiażdżyli mu rękę… Przepraszamy, ale nie mogliśmy temu zapobiec… Ja mam osiemdziesiąt lat, a mój przyjaciel ponad sto… Nie nam starcom wtrącać się do zabaw młodzieży… Strażnik zwymiotował. Ciała oraz nieprzytomnego szybko uprzątnięto. Obaj staruszkowie siedli na zwolnionych pryczach.Trzeba stąd zwiać – mruknął Jakub. – Masz jakiś pomysł? Semen poskrobał się po głowie.Kraty w oknach solidne – powiedział. – Może wykopiemy podkop?
Na pierwszej lekcji, o dziwo, był komplet. Dzieciaki były w różnym wieku, najmłodsze powinny uczęszczać do pierwszej klasy, najstarsze do szóstej. Siedziały w ławkach sztywno, jakby połknęły kije. Ich oczy wodziły za nauczycielem spojrzeniem pozbawionym całkowicie inteligencji. – Zanim zaczniemy poznawać historię naszego kraju,zastanówcie się przez chwilę nad dziejami najbliższej okolicy – powiedział łagodnie. – Co to są dzieje? – zdziwiła się rudowłosa dziewczynka. – Przeszłość naszej wsi – powiedział łagodnie. – Co tu się działo dawniej. – Dawniej tu był raj na ziemi, czyli pegeer – powiedział jeden chłopiec. – Dawali pieniądze. – I ludzie nie musieli pracować, a i tak były wypłaty – dodał drugi. – Zjedzenie im dawali za darmo. A pegeerem rządził dyrektor i on był najważniejszym facetem w okolicy – dodała inna dziewczynka, na oko dziesięcioletnia. – A jak mu ktoś podpadł, to mu zabierał premię…
– I naokoło siali zboże na polach i kombajnem je zbierali – dodał jeszcze ktoś. – A jak kto chciał założyć rodzinę, to dostawał mieszkanie.Dobrze – kiwnął głową. – A kto wie, co tu było jeszcze wcześniej? Popatrzyli po sobie zaskoczeni.
– Wcześniej? – ktoś się zdziwił.
– A ja wiem – wyrwał się jakiś blondynek. – Wojna była,w lesie resztki czołgu jeszcze stoją… Za uroczyskiem. – A ty tam nie łaź – upominał go któryś – Wiesz, że to złe miejsce… – Dobrze – nauczyciel kiwnął głową. – Była wojna.A co było przed wojną? Popatrzyli na niego zaskoczeni.
– Przed wojną było średniowiecze – powiedział wreszcie któryś niepewnie. – W pałacu żył hrabia i chłopi odrabiali pańszczyznę… A potem przyszedł Lenin i hrabiego zabił. – Głupiś, Hitler przyszedł a nie Lenin – zawołała dziewczynka z warkoczykami. – I nie zabił, tylko wojnę razem robili, a nasi dziadkowie wtedy to gdzie indziej mieszkali, bo tu wsi nie było… – Dobrze – uciął dyskusję. – Uporządkujmy sobie pewne fakty… Wiecie, co znajduje się na uroczysku. Pokiwali ponuro głowami, a jeden splunął na podłogę.
– Pogańska bałwochwalnia – powiedziała ruda dziewczynka. – Ludzi tam zarzynali. A tam, gdzie ruska baza,to jeszcze jedna była… Ale tam nie można chodzić, bo tozłe miejsce. – A trzecia była za wioską, przed pałacem – powiedział chłopiec. – Tylko ją rozwalili, bo jak trójkąt nie jest zamknięty, to nic nam nie grozi… – A co mogłoby wam grozić? – zdumiał się nauczyciel. Popatrzyli po sobie, ale nikt się nie odezwał. Zadzwonił budzik zastępujący szkolny dzwonek.Dobra – wstał, – na dzisiaj koniec. Jutro na ósmą.Przynieście książki do matematyki. Poderwali się i po chwili klasa była pusta.Trzeci kamienny krąg – mruknął. – Ciekawe.