Выбрать главу

Jakub stał na skraju potężnej jamy wyrytej w ziemi przez koparkę. W dole leżały zdechłe krowy. – Ciekawe – mruknął sam do siebie.Ścieżką nadszedł Osama. – Witaj – powiedział. – Jak tam poszły wykłady?

– Dziękuję, dobrze – mruknął egzorcysta. – A tak swoją drogą, to co wy tu kombinujecie? – Próbujemy skrzyżować chorobę szalonych krów z wąglikiem. Chodzi nam o to, by uzyskać bojowy środek biologiczny o nowych, fantastycznych właściwościach.A potem naładujemy nim samolot i gdzieś walniemy. – To bardzo interesujące – przyznał Wędrowycz. – Ale na nas już pora. I tak zabałaganiliśmy u was masę czasu. Talib pokręcił głową.Nie wypuścimy was – powiedział. Nie to nie – Jakub nie widział sensu w sprzeczce z fanatykiem. Odwrócił się i popatrzył na krowie ścierwa. Bin Laden odszedł w stronę obór. Nieoczekiwanie w chłodnym, wieczornym powietrzu rozległ się ponury rechot. Na pewno nie pochodził z ludzkiego gardła. Chwilę potem huknął pojedynczy wystrzał karabinowy i śmiech umilkł. – A więc jednak w Polsce mamy już chorobę szalonych krów – westchnął ze smutkiem egzorcysta. Ruszył pomiędzy baraki. Semen siedział na ławce i wpatrywał się ponuro w widoczną za łąkami ścianę lasu. Nie chce nas puścić – poinformował go kumpel. – Trzeba wiać. – Ba, tylko jak? – zamyślił się stary kozak. – Łazi ichtu cała kupa. I mają karabiny. Nie damy rady przebiec tej łąki, ustrzelą nas… A ja już kiedyś w Mandżurii biegłem pod ostrzałem i teraz mam uraz psychiczny… – Trzeba będzie odwrócić ich uwagę – mruknął egzorcysta. Ale jak?Coś się wymyśli… – gdyby Osama zobaczył wyraz jego twarzy, pewnie natychmiast by ich uwolnił. W oczach Jakuba zabłysło coś tak strasznego, że Semen poczuł ssanie w żołądku. Zmierzchało. Jakub stanął na brzegu jamy. Krów leżało wewnątrz, co najmniej kilkadziesiąt.Mergełe, nefey, koxa, ałut – szeptał zaklęcia. Przez ciało jednej z krów przebiegł dreszcz. Martwe oczy otworzyły się powoli. Spłoszone muchy mięsne uciekły. Krowa powoli stanęła na dwu nogach. Uśmiechnęła się martwym pyskiem i zachichotała. Jakub też się do niej uśmiechnął. Kolejne powoli podnosiły się z grobu. Ruszył w stronę szopy, w której pracowała pierwsza, prowizoryczna na razie, instalacja bimbrownicza. Pegeerowcy, jak widać, podpięli się do końca linii technologicznej, bowiem podłoga pomieszczenia zasłana była pochrapującymi ciałami. Egzorcysta wrócił do baraku. Semen siedział i studiował Koran. – Zbierajmy się pomalutku – powiedział Wędrowycz.

– A Talibowie?

– Zaraz będą mieli inne kłopoty – uśmiechnął się złośliwie. W zapadającym zmroku rozległ się upiorny śmiech zdechłej krowy, a po chwili kolejny i jeszcze następny. Martwe zwierzęta wylazły z jamy i teraz maszerowały na zadnich nogach, śmiejąc się obrzydliwie.Coś ty zrobił? – zdumiał się Semen.Krowołaki. No, bydłozombie – wyjaśnił egzorcysta.Jedna z krów kopniakiem wywaliła drzwi do baraku, w którym siedzieli Talibowie. Patrolujący teren porzucili posterunki i teraz nadbiegali z bronią gotową do strzału. Ciszę wieczoru rozdarły pojedyncze wystrzały. Fanatycy błyskawicznie otrząsnęli się z zaskoczenia. Osama też wyszedł z szopy. Niósł potężną, spalinową, drwalską piłę. Krowy maszerowały ławą, niszcząc wszystko na swojej drodze. Śmiech zagłuszał nawet huk wystrzałów.Ale impreza – westchnął Jakub, wyrywając kumpla z poznawczego transu. – Ale na nas czas.Zaraz, zabiorę tylko parę przydatnych drobiazgów…Semen wybił łokciem szybę od dużego fiata. Wsiedli. Odpalił silnik i omijając jedną z krów, wyrwał na szosę. Koran włożył do skrytki.Po co ci te szpargały? – wzruszył ramionami Jakub.,Dostałem dedykację od bin Ladena. Kiedyś może być cholernie dużo warta… Po namyśle przyjaciel przyznał mu rację. Samochód pędził przez uśpiony kraj, zbliżając się powoli do celu podróży. – Ciekawe, swoją drogą, czy obecność Talibów w Polsce jest przypadkowa – mruknął egzorcysta. – A sądzisz, że tak?

– Właśnie. Zygrfyd von Hosenduft powraca z martwych, a jednocześnie, jak na zawołanie, pod ręką pojawia się człowiek, przez którego może dojść do trzeciej wojny światowej… Zaskakująca zbieżność.

– Może i nie byłoby głupio wywołać jakąś małą wojenkę – zastanowił się Semen. – Może by wreszcie cholera wzięła tych debili, którzy nami rządzą. Jakub westchnął.Z tego, co pamiętam, największe katastrofy zawsze były wywołane tym, że ktoś chciał spowodować niewielką wojenkę.

– Wiesz, co jest najważniejsze w zawodzie archeologa? zagadnął Olszakowski Kowalskiego. – Nie mam pojęcia – nauczyciel pokręcił głową. – Ale pewnie przydaje się umiejętność machania łopatą i odrobina zdrowego pomyślunku… – Nie, w zawodzie archeologa najważniejsze są zdrowa wątroba i mocny łeb – wyjaśnił Olszakowski wyciągając z torby flachę żubrówki 1,75 l. Jak się dobrze zagryzie, to i łeb nie musi być taki mocny – Paweł wyciągnął litr czeskiego rumu i pęto kiełbasy. – Zobaczymy, czy się nadaję na archeologa… – Aha, ciekawie będzie – doktor wydobył dwa obtłuczone kubki. – A i miejsce niezłe na balangę. Zawsze powtarzałem studentom, że cholernie ważne jest, aby zabytki funkcjonowały w świadomości społeczeństwa jako coś swojskiego. Na praktykach zawsze wybieraliśmy fajne miejsca, żeby się zbelić. Kurhany, średniowieczne kryptyz kościotrupami, grodziska… Czemu nie kamienne kręgi? – To może rozpalmy ognisko jak ci esesmani – zaproponował Kowalski – To i kiełbasę sobie podpieczemy.Rozbierać się nie ma co, bo, cholera, kobitek nie mamy…A i zimno by było. – O, i to jest właściwe podejście do zagadnienia… Chcesz,nauczę cię jednej archeologicznej piosenki biesiadnej…

Było już dobrze po północy, gdy Mark otworzył wreszcie sarkofag. Hrabia, a raczej to, co z niego zostało, leżał na dnie skrzyni. Sługa obejrzał mumię, przyświecając sobie latarką.Nie wygląda mi to najlepiej – powiedział. Ciało wyschło na wiór, mięśnie zwinęły się w postronki, skóra ciasno opinała szkielet. Pośrodku czoła zmarłego widać było wielką dziurę. Na jego twarzy nadal malował się wyraz zaskoczenia. Kapłanka klepnęła nosze.Ano, nie ma się co zasiadywać – powiedziała. – Dawaj go tu i niesiemy do pałacu. Wyciągnął mumię z sarkofagu i położył ją na noszach.Ożywić to coś? – mruknął z powątpiewaniem.Kapłanka wypluła gumę do żucia i wepchnęła ją palcem do dziury w czaszce hrabiego.Nie takich rzeczy dokonywali magowie z Thule – powiedziała.

Osama bin Laden odłożył kałasznikowa. Stos krowołaków oblanych benzyną płonął pomiędzy zabudowaniami Chlewisk. – Co to było? – zapytał po polsku.

– To na pewno sprawka tego Wędrowycza – powiedział stojący obok niego tubylec. – Ostatecznie jest egzorcystą… – To on umie robić takie rzeczy, a wy dopiero teraz mówicie? – syknął Arab. – To wy takiego fachowca męczyliście, żeby wam powiedział jak się robi bimber, zamiast goprzeciągnąć na naszą stronę? W każdą z tych krów wpakowaliśmy po 300 – 400 pocisków, zanim udało się je unicestwić… A gdyby tak armia zombie? Ożywić wszystkich zmarłych na amerykańskich cmentarzach… USA przestałoby istnieć. – To skąd będziemy brali dolary? – zdziwił się tubylec.

– Milcz. Musimy natychmiast zorganizować pościg zatym całym Wędrowyczem! Jest nam potrzebny. – Nie mamy czym go ścigać. Zabrali jedyny samochód, a ciężarówka do przewozu krów jest zbyt powolna… wyjaśnił jeden z Talibów.Motocykl – zażądał szef. – Sam ich dogonię.Chwilę potem pędził już szosą na ciężkiej sportowej Hondzie. Nie ujechał daleko. Tuż przy zakręcie na główną szosę stał policyjny patrol z radarem. Widząc gliniarza machającego lizakiem, skonsternowany terrorysta zatrzymał swój pojazd. Funkcjonariusz podszedł do niego i zasalutował.Dzień dobry, dokumenty i karta pojazdu – powiedział. – Co ty durniu telewizji nie oglądasz? – huknął na niego jeździec. – Jestem Osama bin Laden. – Jasne, doktorku, i może jeszcze masz w kieszeni fiolkę z wąglikiem? – parsknął gliniarz. – Mam – terrorysta wyciągnął probówkę. Drugi policjant podszedł od tyłu i walnął go porażaczem elektrycznym. – Dzięki – mruknął pierwszy. – Kurde, coraz więcej tych świrów… – Nieźle się upodobnił do oryginału – jego towarzysz wybierał na telefonie numer zakładu psychiatrycznego. – Zobacz, jaką brodę wyhodował… A pamiętasz tego Napoleona,cośmy go ostatnio złapali? Nawet po francusku gadał… "Ten cały Wędrowycz" wraz ze swoim druhem znajdowali się już blisko pięćdziesiąt kilometrów od znanego terrorysty i jego kumpli.Tak swoją drogą, to co nas czeka u celu? – zapytał Semen. – Wspomniałeś coś o instalacji. Jakub otarł usta dłonią. Tak – mruknął. – widzisz, jak Atlantyda zatonęła, to się z niej wyroiła cała masa rozmaitych popaprańców. Rozleźli się po świecie, no i oczywiście kombinowali, jakby tu ich wyspę z powrotem wynurzyć. Więc poustawiali tu i ówdzie stacje mocy, znaczy żeby ładować energię, a potem podciągać lądy w górę… No i coś takiego jest na Pomorzu. Trzy kamienne kręgi postawione w trójkąt i ołtarz w środku trójkąta. To się ładuje energią przez całe stulecia. A jak się naładuje, to można to rozładować w jednym impulsie. – I co się wtedy stanie? – zaciekawił się Semen.