…Nie sarenka za jeleniem (nie mylić z wyrolowanym przygłupkiem!), tylko jeleń za sarenką…
Wszyscy bardzo dobrze wiemy, że do sarenki przynależny jest kozioł, jeleń zaś lata za łanią, ale – nie będziemy tu wprowadzać skomplikowanej nomenklatury zoologicznej, żeby nie mącić obrazu. Kozioł, dla większości społeczeństwa, to takie coś z brodą i pojedynczymi, sterczącymi rogami. Patrz: Koziołek Matołek. Damy też spokój łosiowi i klempie, po wszystkich biegają bowiem skojarzenia z klempą, całkowicie odmiennej natury.
…Nie kura za kogutem, tylko kogut za kurą, nie krowa za buhajem, tylko buhaj za krową, nie klacz za ogierem, tylko ogier za klaczą i tak dalej i dalej. Co do postępowania mątw i ameb. nie mam osobistego poglądu, ale proszę mi pokazać jednostkę ludzką, która pragnęłaby upodobnić się do mątwy, lub ameby.
Ogólnie płeć męska lata za płcią żeńską i pcha się ku niej, nie zaś odwrotnie. Także zachęca ją i uwodzi różnymi sposobami.
Najjaskrawszym przykładem właściwego podejścia do sprawy jest w przyrodzie paw. Rozkłada ogon nie tylko z wściekłości, ale także w celu oczarowania pawicy. Ile się chłopak namęczy dla poderwania dziewczyny, ludzkie pojecie przechodzi, samym kuprem rozcapierzyć dwa metry ogona, to nie w kij dmuchał, a jednak proszę, jak się stara! Oto czyn godzien pochwały i naśladowania!
(Człowiek próbuje odwrócić porządek rzeczy i już widać, że wychodzi na tym jak Zabłocki na mydle.
Kobiety rzucają się na mężczyzn. Swemi czasy rzucały się na nich Amazonki i co im z tego przyszło? Gdzie są teraz? A nawet wtedy, kiedy istniały i prosperowały, kto je kochał i kto się z nimi cackał?
Rzucanie się na mężczyzn współcześnie nie napotka wprawdzie odwetu w postaci zamachu mieczem, lub też ostrego grotu w klatce piersiowej, może z tego względu, że rzadko który mężczyzna nosi przy sobie miecz, oraz łuk i strzały, ale przyczynia licznych szkód odmiennego rodzaju.
Z nich trzy zasadnicze podnoszą włosy nagłowię. Po pierwsze:
Odebrana została nieszczęsnym mężczyznom możliwość zdobywania.
Wrodzona im chęć, w najstarszych genach zakodowana, nie znajduje dla siebie racji bytu. Co usiłuje rozwinąć skrzydła, to tłucze łbem w przeszkody nie do pokonania, naparza się na tę męską walkę, pęcznieje zapałem, a tu chała. Upragniony łup, miast umykać, sam leci i pcha się w ramiona zdobywcy, którego to w końcu zaczyna zniechęcać i rozleniwiać beznadziejnie. Kładzie się na miękkiej trawce i leży, można powiedzieć, z rozdziawioną gębą, czekając, żeby mu do niej te gołąbki same wpadły.
No i gołąbki upadają, omal go nie dławiąc.
Nadmiar dusi i przytłacza nie tylko mężczyznę, ale w ogóle człowieka. Mężczyźni zaczynają mieć tego trochę dosyć, skomasowany damski atak budzi w nich uczucia szczytowo niepożądane, a to:
– odruchowy opór,
– lekki przestrach,
– śmiertelną panikę,
– niechęć do atakującego wroga,
– rosnącego ducha przekory,
– niesłuszne i fałszywe poczucie własnej wartości,
– różne głupie grymasy,
– głębokie przekonanie, że im się wszystko należy,
po czym w głębi jestestwa
lęgnie się im primadonna,
lub też dziewiętnastowieczna kurtyzana,
kopiąca po oczach swojego protektora.
Włos na głowie dęba staje.
Ponadto popadają w kompleksy, frustracje i depresje. Jedyna dziedzina, w której wszyscy mieli równe prawa (acz nierówne możliwości, ale to już trudno, zez, odstające uszy, wzrost nikczemny i garb jest to zwyczajny dopust boży, na który nie ma rady. Chociaż sama znałam dwóch garbatych, nader interesujących i atrakcyjnych. Kwestia gustu łagodzi sprawę i rozpowszechnia urawniłowkę), wszystkie chwyty były dozwolone i każdy miał szansę na sukces. Czort bierze karierę zawodową, miejsce pracy, dyrektora, a nawet ministra; stosunki damsko-męskie i triumfy na polu całkowicie prywatnym pozwalały dzierżyć w dłoni palmę zwycięstwa i czuć na skroniach laurowy wieniec. Co to za palma i co to za wieniec, jeśli potencjalny zdobywca czuje się opadnięty i zwyciężony przez wulkaniczną megierę…?
Leniwi to oni są na pewno i cenią sobie święty spokój. Może dlatego, złapani w sidła i trzymani przemocą, udają wielką miłość? Samo im wpadło w ręce, niech już będzie, co się mają szarpać w protestach…
Z tego się bierze po drugie:
Kolejna wielka prawda
zawarta jest w słowach:
lekko przyszło, lekko poszło.
Bez komentarzy.
No i po trzecie:
Same siebie kobiety pozbawiły największej przyjemności, a mianowicie stawiania oporu, z niebiańską pewnością, iż opór zostanie przełamany.
O półgłówku, który nie rozumie w czym rzecz i oporu nawet nie próbuje przełamać, prezentując subtelność motylka i maniery nietoperza (nie idzie tu o wkręcanie się we włosy, tylko przeciwnie. Nietoperz, radarem wiedziony ominie każdą przeszkodę, nie usiłując jej forsować), nie warto nawet wspominać. Dla takiego nadają się akurat współczesne czasy i obyczaje i dobrze mu tak.
Opór, przeznaczony do przełamywania, ma liczne i różnorodne oblicza, zależnie od mnóstwa czynników.
1. Fazy znajomości.
2. Okoliczności towarzyszących.
3. Charakteru upatrzonego zdobywcy.
4. Planów na przyszłość.
5. Chęci własnych.
6. Różnych innych, nie do przewidzenia.
Pierwsza faza znajomości zbiegła się, niczym gacie po praniu i straciła cały urok. Ogranicza się obecnie do dwóch zdań na krzyż i dobrze jeszcze, jeśli jakieś zdania. w ogóle padają. Po czym natychmiast osoby zainteresowane przystępują do kontaktów intymnych, które nie wymagają nawet znajomości języka strony przeciwnej. Wszystkie zabiegi wstępne, rozmaite podchody indiańskie, podstępy uwodzicielskie, to rozkładanie ogona i koci pląs kibicią, diabli wzięli. Najwdzięczniejsza część stosunków wzajemnych dwóch odmiennych płci znikła i przepadła jak sen jaki złoty. Młodzież współczesna sama nie wie, ile traci, a osoby nieco bardziej zaawansowane wiekiem mogą tylko żałować, ciężko wzdychając.
W tej to prawie zaginionej fazie opór bywał delikatny, niewyraźny i wysoce dyplomatyczny. Można było i nawet należało:
– udawać, że się patrzy gdzie indziej i wymarzonego partnera wcale się nie widzi, wypisz wymaluj, jak ta kotka na podwórzu.
– symulować wielkie wahanie w razie wyraźnego zaproszenia na cokolwiek.
– zupełnym przypadkiem pojawiać się tam,
gdzie upatrzony zdobywca koniecznie musi bywać.
– kłaść mu rączkę na rękawie przez zwyczajne roztargnienie.
– wężowym ruchem wycofywać się z miejsc, które dawałyby mu zbyt wielkie szansę.
– wysuwać się z chciwych ramion z właściwym opóźnieniem.
– znikać z pola widzenia tak, żeby on wiedział, gdzie szukać i z rozkosznym drżeniem serca czekać na odnalezienie.
– stwarzać nastrój koleżeński tylko po to,