Odyniec samotnik przysparza nam stresów.
Niby żyje z nami, ale właściwie wszystko lubi sam. Sam zje, bo to mu pozwoli czytać przy jedzeniu. Sam wyjedzie na urlop. Sam pójdzie dokądkolwiek nawet na spacer, nawet do kina, a chociażby do drugiego pokoju, żeby tam posiedzieć samotnie. Telewizję woli oglądać bez towarzystwa i gotów jest wyprodukować chałupniczo zegarek szwajcarski, żeby tylko mieć pretekst dla osamotnienia. Jeśli mu się przeszkadza, dziabie kłem.
My zaś, jak kto głupi, zastanawiamy się, kogo on mógł spotkać na tym spacerze, jaka baba siedziała obok niego w kinie, o czym ścierwo myśli w tym drugim pokoju i czy
przypadkiem to nie od nas go tak odrzuca, dzięki czemu żyjemy w nerwach. A otóż nie. Dopóki na nasz widok nie zamyka oczu i nie zaciska zębów, dopóty wszystko w porządku, żywi do nas uczucia pozytywne i tylko charakter ma taki parszywy. Mamy to przyjąć do -wiadomości i nie przejmować się głupstwami.
Racjonalnie byłoby dostarczyć mu zajęcia. Niech dłubie w samotności i w ten sposób zaopatrzy dom w zegarki, latarki, oraz inne użyteczne przedmioty, my zaś, wiedząc co robi, odetchniemy z ulgą.
Z, przodownika stada możemy mieć liczne korzyści, o ile jego skłonności przodownicze skierujemy we właściwe koryto. Dyplomatycznie, bo wyraźnego nacisku przodownik nie zniesie. I proszę bardzo, niech rządzi, organizuje i przewodzi ile mu się podoba, zdejmie nam tym z głowy mnóstwo obowiązków, a przysporzy tylko jednego: modlić się, żeby nie wymyślił żadnej głupoty.
Motylek i truteń są do siebie podobne i oba stanowią dla nas karę za ciężkie grzechy. Trzeba upaść na głowę żeby takiego chcieć na stałe. Jeden wyskok rozrywkowy, to owszem, dopuszczalne, ale nic więcej!
Głupie to, bezmyślne, leniwe, do roboty niezdatne, cech pasożytniczych nawet nie ukrywa, a przy tym z reguły posiada wdzięk, czym nas ogłusza ostatecznie. Głupiejemy i pracujemy na takiego, od ust sobie odejmując każdą parę rajstop i każdego fryzjera, on zaś lata beztrosko po świecie. Wraca do domu nie wiadomo kiedy, ząbki do nas wyszczerzy, pocałunkiem zamknie awanturujące się usteczka, po czym z gracją poprosi o nową koszulkę, nowy krawacik, nowy garniturek i ze smętnym westchnieniem wyzna, że ze wspólnego urlopu na Lazurowym Wybrzeżu nici, bo on nie ma pieniędzy. Ogłupiona kobieta natychmiast zapewni, że ona ma i zapożyczy się na śmierć, a kochasia ufetuje. Słusznie zostaje ukarana.
Co to jest wędkarz, wszyscy wiemy. Jednostka ludzka, opanowana łagodną namiętnością. Łagodne namiętności bywają różne i niekoniecznie muszą mieć związek z rybami. • Niekiedy przybierają oblicze znaczków pocztowych, niekiedy koni, biegnących po torze, niekiedy ptaszków na nieboskłonie, zachłannie oglądanych przez możliwie dużą lornetkę, a niekiedy sędziowania na meczach siatkówki. W zasadzie niegroźne, acz zawsze wywlekają chłopa z domu, tyle że można mu towarzyszyć, albo nie, zależnie od chęci własnych. Ponadto dostarczają świeżego powietrza.
Jedyny, w niektórych występujący, mankament możemy opanować, trzymając rękę na pulsie finansowym. Wbrew pozorom, nawet wyścigi i filatelistyka nie muszą być takie strasznie kosztowne, zdarza się bowiem (owszem, cudem), że przysparzają zysków. Co do reszty niedogodności, posiłki należy przyrządzać łatwe do odgrzania, bo diabli wiedzą, kiedy taki wróci z ryb.
Zasadniczą cechą kozła w kapuście jest dziki upór i z takim wytrzymać rzeczywiście nie jest łatwo. Zasadniczą cechą dzikiego uporu jest zaś to, że nie wiadomo, czego się uczepi.
Niech nas miłosierna ręka boska broni przed dyskusją z takim na jakikolwiek temat, co do którego podjął już własne decyzje i ma własne zdanie. Może to być:
– sposób krojenia cebulki na deseczce,
– rodzaj szkoły dla dziecka,
– kwestia zmiany koszuli z białej na kolorową, z kolorowej na białą,
z brudnej na czystą, z czystej na brudną, oraz sposób jej uprania,
– pogląd na partie polityczne,
– lokalizacja we własnym mieszkaniu kwiatka, szafy, popielniczki
i ścierki do talerzy,
– sprawa wyjścia z domu, lub pozostania w nim,
– konieczność, względnie szkodliwość noszenia szalika,
– i całe mnóstwo innych życiowych sytuacji,
które w dyskusji z kozłem w kapuście zatrują nam każdą chwilę egzystencji.
Można, unikając słów, stosować podstępy. Kwiatek przesuwać na właściwe miejsce, cebulkę kroić po swojemu, koszulę wrzucić do pralki, wszystko, rzecz jasna, wtedy, kiedy on nie widzi. Nie jest to sposób gwarantowany, bo on już dopilnuje swego, koszulę wywlecze z pralki nawet w trakcie prania, a kwiatek w końcu nie wytrzyma własnej ruchliwości. Na ośli upór nie ma lekarstwa.
l. Własnego zwierzchnika.
2. Przedsiębiorczości kobiet.
3. Wyjazdu na urlop do nowej miejscowości.
4. Przekraczania granicy.
5. Lokowania pieniędzy:
– w akcjach
– w banku
– w szafie pod ręcznikami
– w piwnicy pod podłogą
– w nieruchomościach
– w ruchomościach
– w walutach obcych J
Skunks, jak powszechnie wiadomo, jest to stworzenie śmierdzące tchórzliwe. Boi się panicznie:
– a już najbardziej w diamentach i złocie, bo złodzieje tylko na to czekają, kryjąc się na schodach za drzwiami.
6. Odnawiania mieszkania.
7. Bandyckiego napadu.
8. Wszelkich zmian.
9. A czasem nawet własnej żony i z takim, na dobrą sprawę, najłatwiej sobie dać radę.
Tchórzostwem niepomiernie utrudnia życie wszystkim, ze sobą włącznie. Łże ze strachu. Szansę na karierę i jakieś sukcesy ma zerowe. Omija starannie łąkę, na której pasą się żywe zwierzęta. Niczego nie załatwi.
A potem się dziwi,
że każdy nim pomiata…
Bóstwo na ołtarzu zostało już tu omówione, a pomnik na cokole jest do niego bardzo podobny. Możliwe, że nawet jeszcze gorszy.
Idiota, jest to po prostu rodzaj spotykany na każdym kroku.
Idiota rwie się do najgłupszego interesu świata i przyczynia strat finansowych całej rodzinie. Pożycza pieniądze hazardziście. Jeśli sam jest hazardzistą, święcie wierzy w wielką wygraną za ostatnie sto złotych. W obecności żony z upodobaniem ogląda się za innymi kobietami. Spotyka się z najnowszą podrywką tam, gdzie siedzi pełno znajomych. Włazi na drabinę dla wkręcenia żarówki i spadając, chwyta za żyrandol. Tkwiąc za kierownicą, nie zdaje sobie sprawy, że jedzie po gołoledzi. Czyści pastą zamszowe pantofle żony. Łysemu szefowi opowiada dowcipy o łysych. Truje… tę, jakby tu… nie, nie tak. Zawraca głowę kobiecie, która z zapartym tchem robi właśnie sylwestrowy makijaż. Otwiera pracującą pralkę.
Nie wymienimy wszystkiego, co robi idiota bez względu na okoliczności i sytuację, w jakiej się znajduje, bo zajęłoby to nam więcej miejsca, niż „Baśnie z 1001 nocy” w pełnym wydaniu. Nie ma na świecie osoby, która nigdy w życiu nie zetknęła się z idiotą i nie dysponuje własnymi doświadczeniami.
O zidioceniu idioty trzeba po prostu wiedzieć i nie dopuszczać go do czynności, wymagających odrobiny
rozumu. Niekiedy hamować zapały. Niekiedy poganiać wytrwale. Niekiedy sprawdzać, gdzie jest i jaką głupotę właśnie popełnia. Roboty ma się z nim powyżej uszu.