11. Nie zwraca żadnej uwagi na inne kobiety.
12. Chętnie z nami tańczy i gra w brydża. Jedno i drugie potrafi.
13. Zapewnia nas optymistycznie, że wszystko będzie dobrze.
14. Możemy mu płakać w kamizelkę, ile chcąc. Nawet bez powodu i bez potrzeby.
15. Uwielbia z nami rozmawiać.
16. Nie popełnia przestępstw
i nie musimy drżeć o jego wolność.
17. W łóżku jest doskonały.
18. Lubi dzieci, szczególnie własne.
19. Zazdroszczą go nam obłędnie wszystkie inne osoby obojętnej płci.
20. Nie przejawia żadnych zwyrodnień, ani zboczeń.
21. Pielęgnuje nas w chorobie lepiej, niż najczulsza matka.
Oj, dobrze już, dobrze!
Czy ja mówię,
że takie coś istnieje?
Takie coś jednej kobiecie kiedyś się przyśniło i obudziwszy się, wybuchła gorzkim i żałosnym szlochem.
Opowiedziała sen przyjaciółkom. Też się popłakały.
A nikt tu nie twierdzi, że powyższa lista wyczerpała kwestię. Cóż znowu, pozostało nam jeszcze wszystko inne.
We wszystkim innym mieści się wszystko inne.
Ponadto bywają charaktery złożone. Razem, rycerz
i idiota. Pedant i bóstwo. Buhaj i motylek. Dżentelmen i kozioł w kapuście. Zdarzają się nawet po trzy dominujące cechy naraz, na przykład wędkarz, ofiara losu i skunks. Albo bóstwo, turysta i pedant. Albo buhaj, rycerz i truteń. Przy tych ostatnich konglomeratach najlepiej powiesić się od razu, unikając długich tortur psychicznych i fizycznych.
Z i e wszystkiego wynika, że właściwie mężczyzna stanowi uciążliwość potworną, utrapienie i udrękę, wszystko na u, ciekawe dlaczego.
Mimo to, kobiety nie chcą się ich wyrzec.
Skomplikowana sprawa.
Po co ja właściwie płakałam w te gęsie wątróbki? Bóstwo zatruwało mi życie, gnębiło mnie, denerwowało, pożytku z niego nie było prawie żadnego…
A, oczywiście! Po prostu chciałam, żeby nie zatruwało mi życia, nie gnębiło mnie i nie denerwowało. Chciałam, żeby mnie wielbiło i sprawiało mi same przyjemności. Moje chęci nie zostały spełnione, musiałam pozbyć się złudzeń i nadziei, i dlatego płakałam.
Wypisz wymaluj to samo dotyczy wszystkich innych kobiet. Mają buhaja i chcą, żeby nie był buhajem. Mają idiotę i chcą, żeby nie był idiotą. Mają gbura i chcą, żeby się przeistoczył w dżentelmena. I tak dalej i dalej.
Tymczasem oni, jeśli już się zmieniają, to z reguły na gorsze. Pedant zaczyna robić za buhaja, odyniec samotnik nabiera cech motylka, rycerz dla świata pozostaje rycerzem, a dla nas zaczyna wcielać się w gbura, a dżentelmen we francuskiego pieska.
Jednakże kobiety nie chcą się ich wyrzec…
Nie, to nie, skoro nie chcą,
muszą ich zdobyć.
Zdobywanie zaczyna się od podrywania.
Są to, oczywiście, dwa zupełnie różne elementy. Poderwany, to jeszcze nie zdobyty, a w dodatku podrywanie może być jawne, acz dyplomatyczne, zdobywanie zaś należy ukryć jak najstaranniej, żeby mogli być pewni, że to oni zdobyli, patrz: tekst wcześniej.
Stare, wypróbowane sposoby są w gruncie rzeczy najbardziej skuteczne. Cały świat zna słynne potknięcie Marleny Dietrich. Wchodzi na scenę i potyka się lekko zupełnym przypadkiem, a wszyscy panowie na widowni, niezależnie od tego, jaką osobowość reprezentują, odruchowo zrywają się z krzeseł, żeby divę podtrzymać. Najbardziej tępy i nieruchawy przynajmniej drgnie.
Nad sposobami podrywania zresztą nie warto się rozwodzić, bo żadnej kobiety tej sztuki uczyć nie trzeba. Potknie się, jak Marlena, rozsypie mu pod nogami jabłuszka i cebulkę, upuści portfelik, na wszelki wypadek pusty, i jeśli taki nie rzuci się z pomocą, jest ostatnim chamem i z podrywania go należy czym prędzej zrezygnować.
Dwie są metody zasadnicze, jedna to żarcie, a druga podziw. Do serca przez żołądek, też stara zasada. Podziwowi żaden się nie oprze, widząc właściwy wyraz skierowanych na niego pięknych oczek, najgorszy ćwok uwierzy we własny wielki rozum, najgorsza maszkara we własną urodę. W dodatku tak rozum, jak urodę docenia tylko ta jedna pani i jakoś nikt inny, a cóż za wyjątkowa istota!
Wyważenie nacisku, jednemu subtelnie, drugiemu nachalnie i toporem, jest już dziełem instynktu kobiety, która musi wywęszyć, co lepiej zadziała. Zazwyczaj nawet machina oblężnicza nie stanowi nadmiaru, bo we własną doskonałość oni i tak głęboko wierzą.
Dla wyjątkowo opornych trzeba po prostu posuwać się nieco dalej. Jedna pani, nie mogąc osiągnąć sukcesu jako tako ulgowo, zmuszona była symulować samobójstwo przez utopienie. Rzecz oczywista, wyczekała chwili, kiedy upatrzony pan znalazł się nad rzeką i mógł to widzieć. Nie strzymał, skoczył za nią, po czym długo musiał jej stosować sztuczne oddychanie. Następnie się z nią ożenił, głównie pod wpływem wyrzutów sumienia. Gryzło go, że nie skoczył od razu, tylko trochę odczekał, ale nie był taki głupi, jakby się zdawało i podejrzewał, że ona symuluje. Ona zaś zaparła się w sobie i omal nie przemieniła symulacji w fakt. Nie jest to żadna anegdota, tylko wydarzenie prawdziwe.
Potem się z nią rozwiódł, co nie ma nic do rzeczy,
Poderwawszy i pozwoliwszy się zdobyć, dopiero zaczynamy mieć porządne kłopoty!
Uciążliwością największą i ciężkim orzechem do zgryzienia jest unikanie własnych błędów. Błędy zaś bywają przerażająco rozmaite.
Do zasadniczych należą:
l. Odbieranie mu przyjemności, do których przywykł.
Przedtem oglądał mecze, a teraz ona grymasi. Przedtem grywał w brydża z kumplami, a teraz musi tkwić przy niej, ona zaś nie odróżnia twarzy karty od grzbietu. Przedtem wyjeżdżał w plenery pod namiocik, a teraz nic z tego, bo ona zaraz dostaje kataru. Przedtem dłubał sobie w modelach okręcików i miał dookoła racjonalny śmietnik, a teraz ona mu sprząta. Przedtem bywał na wyścigach, a teraz ona fochy stroi. Przedtem podrywał dowolne panienki, a teraz ona nie pozwala.
Rozumna kobieta trochę mu tego zostawi. Niech sobie ogląda mecze, ona w tym czasie zrobi manicure i będzie miała dość czasu, żeby lakier na paznokciach wysechł.
Niech dłubie i sam swój śmietnik sprząta, albo go chociaż zasłoni. Niech mu urządza tego brydża u siebie w domu, w kwestii pożywienia brydżyści nie są wymagający, wystarczą im byle kanapeczki i kawa, lub herbata, a jeśli chcą więcej, niech przyniosą te pół litra w kieszeni. Na wyścigach może bywać z nim razem, a jeśli ją to nudzi, nich przeznaczy owe chwile na kontakty z przyjaciółkami, które w gruncie rzeczy lepiej jest separować od swojego mężczyzny.
Zezwolenia na panienki nikt od niej nie będzie wymagał, byłoby to bowiem przeciwne naturze. Raczej niech mu je sama zastąpi.
2. Zmuszanie go do nieprzyjemności, do których nie przywykł.
Przedtem nie wycierał butów, a teraz musi. Nigdy nie lubił tańczyć, a teraz jest przymuszany. Nienawidzi zakupów żadnego rodzaju, a teraz jest włóczony po sklepach. Nie znosi zwierząt, a teraz musi żyć w towarzystwie psa i dwóch kotów. Nie cierpi zmywania, a tu czeka na niego pełen zlewozmywak.
No dobrze, zrezygnujmy, ostatecznie, z włóczenia go po sklepach, bo i tak pożytku z niego nie będzie, a najwyżej nas zdenerwuje. Do pozostałych rozrywek przyzwyczajajmy