Выбрать главу

go stopniowo. Jeśli zaś nie lubi zwierząt, lepiej pozbądźmy się go jak najprędzej.

3. Złe karmienie.

Tu nie ma siły, braku pożywienia żaden mężczyzna nie wytrzyma. Potraw) ’ y, do których czuje wstręt, również nie wyjdą nam na zdrowie. Ustawiczne spóźnianie się posiłków, nawet jeśli z początku tolerowane, rychło przywiedzie nas do zguby. Zastanówmy się nad tym i lepiej coś z tym zróbmy.

4. Permanentna krytyka.

Tego nie zniesie żaden człowiek, a nawet mężczyzna.

Ponadto:

Jeśli słowa krytyki przemocą rwą się nam z ust, w naszym mężczyźnie zaś dostrzegamy same wady, powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, że to nie on nas przestał kochać, tylko my jego. Miłość bowiem ma to do siebie, że upiększa wszystko, co jej pod rękę wpadnie, z ukochaną osobą na czele.

O ukochanej osobie myślimy tkliwie -

Jak on ślicznie pluje!

o osobie NIEukochanej myślimy z niechęcią.

Jak on się głupio uśmiecha, jak debil

Odwrócenie płci ma oblicze identyczne. To już nasi przodkowie doskonale znali, „uważaj, złotko, bo błotko” i „uważaj ślepoto, bo błoto”, nie ja to wymyśliłam.

Kochać go zatem, może i nie kochamy, ale stracić nie chcemy. Musimy zatem opanować naszą niemiłość i z uwag w rodzaju:

– Znów zostawiłeś zachlapaną podłogę w łazience!

– Jak te buty ustawiasz, znów na środku przedpokoju!

– Kowalski zarobić potrafi,

ale przecież nie taka niedojda, jak ty!

– Lepiej nawet nie zaczynaj, bo i tak nic z tego nie będzie.

– Ucisz ten cholerny telewizor, ty głuchy jesteś chyba?!

– Z tobą tańczyć?

To już wole z hipopotamem.

– Jak ty jedziesz,

kto ci dał prawo jazdy?!

– Już jak ty co załatwisz…

– Idiotę z siebie robisz na każdym przyjęciu!

– Szkoda dla ciebie każdego ubrania,

w sklepie wygląda elegancko, a na tobie jak rzęch.

– Daj mi święty spokój!

oraz wielu podobnych, wygłośmy najwyżej połowę.

Inaczej on się w końcu połapie i da się poderwać innej kobiecie, pierwszej, która go raz po

chwali.

Permanentna krytyka wchodzi w zakres pomiatania, a do pomiatania nadają się tylko niektórzy, raczej nieliczni mężczyźni. Kobiety w zasadzie pomiatają nimi z gniewu, że się nadają do pomiatania.

Błędem kobiety jest także:

– nadmierna uległość.

On się rozbestwia, pcha na wyższą grzędę, chwyta całą rękę, a może i obie, orze kobietą, niczym parą wołów, sam robi co chce i zbytek swobody zaczyna go w końcu nudzić.

– nadmierna władczość.

Jeśli nie jest z natury zakamieniałym pantoflarzem, rychło ockną się w nim cechy męskie, oraz duch przekory. Nic dobrego z tego nie wyniknie.

– nadmierna podejrzliwość.

Nadmierna podejrzliwość ma to do siebie, że może podsunąć mu myśli, na które sam z siebie w życiu by nie wpadł. Ponadto, uzasadniona, czy nie uzasadniona, zawsze jest nieznośna.

– nadmierna ufność.

Zaufanie zaufaniem i wiara wiarą, uczucia nader szlachetne, ale nie popadajmy w przesadę. Niekiedy on sam nie wie, że łże i lepiej to sprawdzić, zanim będzie za późno.

– nadmierna miłość.

Nie da się ukryć, że mężczyźni przesady uczuciowej na ogół nie trawią. Ustawiczne żądanie: „Powiedz, że mnie kochasz!”- staje im kością w gardle. Spędzenie całego wieczoru na patrzeniu sobie w oczy i trzymaniu się za ręce brzydnie im już po pierwszym razie. Kochać nas, kochają, ale ogólnie i przecież nie bez przerwy!

I nawet trudno im się dziwić. Wraca taki do domu, uchetany i zmoknięty, zdjąłby mokre łachy, pozbył się zabłoconych portek, ale nie bardzo może, bo ona wisi mu na szyi już od drzwi wejściowych i pęta ruchy, domagając się płomiennych deklaracji uczuciowych.

Albo wraca taki do domu, głodny nieziemsko, siada do obiadu, obiad nawet smakowity, ale spożyć go nie sposób, bo ona staje za nim, oplata go ramionami i uciska mu grdykę. Osobiście wątpię, czy w tym momencie on ją bardzo kocha.

Albo, wykorzystawszy swoją kobietę racjonalnie, on by poszedł zobaczyć się z ludźmi, ona zaś oczekuje dalszych zapewnień, że jest uwielbiana. Ludzie jej potrzebni jak

dziura w moście. Obraża się i płacze, albo wlecze za nim niczym kula u nogi i kompromituje go w oczach świata przesadnymi czułościami.

Albo chciałby wreszcie przeczytać jakąś prasę,”- niekiedy nawet książkę, ona zaś znęca się nad nim. „Kochanie, czy ci wygodnie?”-, pyta z tkliwym niepokojem, -„kochanie, czy ci nie zimno”. Może zamknąć okno? Kochanie, czy ci nie za gorąco? Może otworzyć okno? Kochanie, czy chcesz herbatki? Kawki? Może coś zjesz? Kochanie, powiedz, że mnie kochasz!”- Anielskiej cierpliwości trzeba, żeby z udręczonej piersi nie wydać ryku rannego żubra.

Ile czasu oni to wszystko mogą wytrzymywać?

No i nadmierna zazdrość.

Zazdrość jest to duża rzecz i uczucie potężne. Co gorsza, kobiety bywają zazdrosne irracjonalnie, o elementy, które im wcale, w gruncie rzeczy, nie zagrażają.

Na przykład:

1. O jego byłą żonę, obecnie już nieboszczkę.

2. O jego byłą żonę, obecnie już znienawidzoną, acz jeszcze żywą.

3. O wszystkie byłe kobiety jego życia.

4. O wszystkie aktualne kobiety, które spotyka

w miejscu pracy i rzadko którą jako tako znosi.

5. O jego szefa, obojętnej płci.

6. O jego wszystkich kolegów.

7. O psa.

8. O pracę doktorską, właśnie przez niego pisaną..

9. O marynarkę, która towarzyszy mu wszędzie.

10. O telewizor, w który on patrzy z takim upodobaniem.

11. O ekspedientkę w kwiaciarni.

12. O samochód

13. O wszystko, co on lubi, czym się zajmuje

i co cieszy się jego obecnością, nawet jeśli marynarce jest to całkowicie obojętne, a szef go nie cierpi.

Cała ta zazdrość, z natury rzeczy przesadzona, ujawniona i kultywowana, zatruje egzystencję absolutnie każdemu, nawet psu.

Zazdrość, ognistą i dziką, należy pieczołowicie ukrywać, okazując jej tylko tyle, ile trzeba. Nikt nie twierdzi, że jest to zadanie łatwe, o nie!

Kompletny brak zazdrości jest równie szkodliwy.

Wyobraźmy to sobie na przykładzie własnym.

Czarujący osobnik tańczy z nami, mizdrzy się, zachwyca, nazajutrz przysyła kwiaty, a ten nasz nic. Kwiatów nie zauważa, a w dodatku mówi życzliwie: „Chyba się dobrze bawiłaś, kochanie?” I w najmniejszym stopniu nie obchodzi go kto to był, ów czarujący osobnik.

Znikamy z domu, zestrojone jak stróż na Boże Ciało, na całe popołudnie i wieczór, wracamy o wpół do drugiej w nocy, a on, ten nasz, zwyczajnie śpi. Może nawet chrapie.

Specjalnie robimy przyjęcie, ekspansujemy się fizycznie i materialnie, wyłącznie po to, żeby obdarzać rozszalałymi względami męża byle której przyjaciółki, obdarzamy, łypiemy okiem na tego naszego, on zaś do obdarzanego męża mile się uśmiecha, a nam kiwa głupim łbem z wyraźną aprobatą. Potwór.

Wyjeżdżamy bez niego na urlop, podkreślając, że w interesującym towarzystwie, a on się upewnia, czy mamy krem do opalania.