Выбрать главу

9. Diabli wiedzą, co jeszcze.

A na jaki plaster nam ta cała robota

z naprawianiem szkód,

nie wspominając już o kosztach…?

Moment do przełamania męskiego milczenia wybrałam sobie zatem niewłaściwy ze wszystkich punktów widzenia, marnując tym sposobem nie tylko gęsie wątróbki, ale także ścisły związek z mężczyzną. Słusznie zostałam porzucona na zawsze. Głupota jest karalna.

Telefon dzwonił i dzwonił i dzwonił. Okazało się, że dzwoni służbowo. Bo zdobyłam się wreszcie na to, żeby wyciągnąć rękę, ująć słuchawkę i przyłożyć ją do ucha.

– Czy pani przygotowała dokumentację do podpisu na jutro rano? – spytał mój szef.

Pień, a nie człowiek.

Kretyńskie pytanie.

Dużo mnie obchodziła dokumentacja. Zostałam porzucona, eks-mój mężczyzna odprowadził mnie do domu z zaciśniętymi zębami i poszedł sobie z ulgą. Nie było go już. Nie miałam do niego dostępu. Nie mogłam:

l. Zrobić mu piekielnej awantury.

2. Zadawać pytań, natrętnie żądając odpowiedzi.

3. Przyciskać go do muru.

4. Podrapać mu twarzy pazurami.

5. Rozbić mu na głowie kilku talerzy.

6. Pokazać mu się wypiękniona i kusząca, proponując kieliszek wina na pożegnanie.

7. Zawlec go do łóżka.

8. Szlochać w kamizelkę.

Zresztą, kamizelka, pod którą nie kołacze się nic, poza zniecierpliwieniem i niechęcią, przedstawia sobą produkt bezwartościowy. Kamizelka musi nas co najmniej lubić, żeby był sens wylewać w nią Izy.

9. Nic nie mogłam.

A ten bezduszny i tępy osioł zawracał mi głowę dokumentacją…!

Chciałam siedzieć w kacie i nie dotykać tego supła, który się we mnie zacisnął. Ewentualnie rozdłubywać go masochistycznie nożyczkami do manicure. Nie chciałam rozmawiać z nikim, a jeśli już, to z pewnością nie o dokumentacji. Prędzej o rodzajach płyt nagrobkowych.

Dokumentacja, rzeczywiście…

Niech ją sobie wetknie w dziurki od nosa.

Największym nieszczęściem kobiet stało się równouprawnienie.

Biologia, niestety, nie poszła z postępem. Opór jakiś głupi stawiła, ludzie swoje, a ona swoje i nikt jej nijak nie może dać rady.

Z niesmakiem należy stwierdzić, że nadal tylko kobiety rodzą dzieci, a w dodatku karmią je własną piersią i żaden chłop się za to nie łapie. Żaden także nie rwie się entuzjastycznie do zajęć, przez całe wieki uważanych za damskie. Jedyne katusze, jakie sobie dobrowolnie zadają, to trwała ondulacja, a i tak gdzie tej dzisiejszej, zimnej, do dawnej, robionej na gorąco!

Jedna pani powiedziała kiedyś, że chodzi do fryzjera i robi trwałą wyłącznie po to, żeby przeżyć nieziemską błogość w chwili zdejmowania owych gorących blach z głowy.

Mężczyźni przytomnie zdecydowali się na tę operację dopiero od momentu, kiedy zaczęła przebiegać ulgowo i można im tylko zazdrościć zdrowego rozsądku.

Kobiety zaś musiały stracić wszelki rozum.

Mało im było rodzenia dzieci, mało rozrywek domowych w postaci prania, sprzątania, gotowania i szycia, mało udręk z chłopami, których musiały obsługiwać, czuły zapewne jakiś niedosyt masochistyczny, postanowiły bowiem pracować zawodowo i zarabiać pieniądze. Tym sposobem do wszystkich zajęć tradycyjnych dorzuciły sobie zajęcia modernę.

Szczęśliwa z pełni życia kobieta, pławiąca się w orgii praw politycznych i obywatelskich, w jednej dłoni dzierżąca odkurzacz, a w drugiej kalkulator, trzecią, z czułym uśmiechem na ustach nalewa herbatkę mężowi, czwartą poprawia dziecku błędy w szkolnym zeszycie, piątą wiąże tobół z brudami, żeby je odwieźć do pralni, szóstą… nie, zaraz, czy nie pomyliło mi się z ośmiornicą…? A, co tam, szóstą robi sobie kunsztowny makijaż, siódmą podlewa kwiatki… Ósmą zmywa.

Powiedzmy, że tobół da się wtrynić chłopu, chociaż oni pralni okropnie nie lubią. Z tajemniczej przyczyny widok czystej, średnio czystej, a nawet brudnej poszewki na poduszce nie robi na nich żadnego wrażenia, widok tejże samej poszewki przeliczanej w pralni, wstrząsa nimi do głębi. Osobliwe zjawisko. Jednakże tobół swoje waży, mamy zatem argument. Mężczyzna, jak prawie każde zwierzę płci męskiej, jest silniejszy fizycznie, a nawet gdyby nie był, za skarby świata się do tego nie przyzna. No to niech nosi.

Jasne, oczywiście, istnieją porządni i szlachetni, którzy pomagają żonie w domu i w kuchni. Jest to w ogóle nieporozumienie. Mamy równouprawnienie, czy nie? Mamy. Dlaczego zatem w kuchni mężczyzna pomaga kobiecie, a nie kobieta mężczyźnie? Powinno to wypadać co najmniej pół na pół. W parzyste dni on pomaga jej, w nieparzyste ona jemu, a o lata przestępne nie będziemy się spierał.

Przy najbliższej okazji wyobrazimy sobie ten przestawiony świat, z kobietą na miejscu mężczyzny i mężczyzną na miejscu kobiety i dopiero wtedy nam oko zbieleje.

Ależ istnieją tacy, istnieją, co to i zakupy zrobią i garnki pozmywają i kartofle obiorą i na wywiadówkę do szkoły pójdą i sami sobie upiorą gacie i skarpetki, i nawet herbatę żonie podadzą. Wszystko zrobią, posępniejąc sukcesywnie, a potem właśnie przestaną nas kochać, bo nie ten kierat upiorny był celem ich życia.

Nie, to niezupełnie tak. Jedni przestaną nas kochać, a drudzy się z nami ożenią.

Sam diabeł za nimi nie trafi. Jedno jest pewne: cokolwiek uczynią będzie to miało na celu pozbycie się zajęć, tradycyjnie damskich.

I tak oto kobiety, z wielkim krzykiem protestu i miotaniem na prawo i lewo białą niewolnicą, uciskiem człowieka przez człowieka, podrzędnym gatunkiem w przyrodzie, dyskryminacją płci, oraz innymi podobnymi bredniami, osiągnęły wielki sukces w postaci galerniczej pracy własnej i niebotycznych ulg dla mężczyzn. Mężczyźni z wielką przytomnością umysłu, a należy zauważyć, że w kwestii pozbywania się uciążliwych obowiązków wykazują bystrość wysokiej klasy, połapali się w sytuacji, poniechali sprzeciwów i radośnie przyjęli zaoferowane im korzyści.

Tyle, że widząc przeraźliwą głupotę kobiet, przestali je cenić.

Emancypacyjne nieszczęście kobiet ma tak potężne rozmiary, jest tak obszerne i wszechstronne, tyle zawiera w sobie aspektów, że zgoła nie wiadomo jak się za nie brać. Chronologicznego porządku to straszne świństwo nie ma, może zatem spróbujemy dziedzinami.

Zaczniemy od tej brutalnej i obrzydliwej. Od pieniędzy.

No dobrze, już dobrze. Były czasy, kiedy taka nieszczęsna, nawet śmierdząca dużym groszem, nic z tego nie miała, bo mieniem dysponował i decydował o nim tatuś, małżonek, braciszek, wujaszek, lub też inny przedstawiciel zdecydowanie gorszej płci. Akomodacja w przyrodzie nie samym okiem żyje, uciśnione damy doskonale potrafiły przystosować się do rządzącego światem prawa i doiły z nich tę forsę rozmaitymi metodami, niekiedy tylko stwierdzając, że już nie ma co doić, bo oni też umieją być rozrzutni. Pech. Ten układ, istotnie, należało zmienić, co też zostało dokonane.

Prawo do mienia jednakże zyskawszy, było na tym poprzestać, a nie pchać się dalej.