Oj, dobrze już, dobrze. W towarzystwie kobiety własnej, lub tylko znajomej, obecny przy jej boku, nosi, podnosi i stoi. Gdyby to był jego rodzony dziadek, osobnik niewątpliwie męskiej płci, też by nosił, podnosił i stal.
Dlatego właśnie oni usilnie starają się unikać zarówno dziadka, jak i kobiety, spełniającej akurat obowiązki życiowe.
…spycha na nią wszystko, od hydraulika poczynając, a na Urzędzie Podatkowym kończąc. Na wiosnę oczy widziałam nawet, jak kobieta obrządzała konia wierzchowego i nie zawodowo, a prywatnie. Stały wielbiciel obok obrządzał siebie.
Jeśli nie każą jej myć samochodu, to tylko w obawie, że źle umyje i zrobi mu coś złego.
Ależ nie mówimy w tej chwili o wybuchach płomiennej miłości! O tej pierwszej fazie uczuć, kiedy najdroższa stopka nie ma prawa pogrążyć się w kałuży, nawet jeśli odziana jest w gumiak, kiedy z najdroższej rączki wyrywa się wieczorową torebkę wagi piętnaście deko, nie w celach rabunkowych, tylko dla zdjęcia z ukochanej ciężaru, kiedy co poniektórzy posuwają się nawet do serwowania własną ręką herbatki we dwoje. Mówimy o fazie ostatniej, która potrafi przetrwać chociażby i pół wieku.
Gdzie sens. gdzie logika?
Równouprawniona kobieta, wychodząc z domu, musi mieć przy sobie pieniądze. Czy tam kartę kredytową, wszystko jedno.
Sama chciała. Niegdyś w miejscu publicznym płacił za nią mężczyzna i spaliłby się ze wstydu, gdyby mu zabrakło. W strasznych czasach dzisiejszych nie wiadomo, czy ona nie będzie musiała zapłacić za niego. Co gorsza, on się tym wcale nie przejmie.
Jedyne osoby, którym ocalał jakiś cień rozumu, to damy, profesjonalnie niewłaściwej konduity. One jedne traktują mężczyzn jak należy, a z nich żadnemu nawet nie zaświta, żeby wymigać się od kosztów. Istnieje w tym głęboki sens, który powinno się dokładnie i naukowo rozważyć.
rozbawieni równouprawnieniem swojej naturalnej wyższości mężczyźni, z początku oburzeni, rozgoryczeni, zdezorientowani i w rezultacie bezradni, rychło dostrzegli ogromne korzyści własne. Wydatki mniejsze. Inwencji z siebie pazurami wygrzebywać już tak bardzo nie trzeba, bo kobiety część obowiązków przejęły. Można delikatnie dać folgę lenistwu. Ach, jakiż piękny robi się świat!
Z właściwą sobie tępotą jednakże nie zauważyli, że zarazem przyschły im cechy męskie. No owszem, zostały jeszcze przy myszach.
W obliczu myszy najwyraźniej objawia się różnica płci i nic na świecie myszom nie dorówna. Z tajemniczych powodów- miłych zwierzątek boją się panicznie prawie wszystkie kobiety i żaden mężczyzna, i jest to zapewne jakiś przepis biologiczny nie do zwalczenia. Męska przewaga, męska odwaga, męska dzielność, męska rycerskość, męska siła. męskie wszystko, przy myszach na jaw wychodzi, budząc w kobietach uczucia właściwe i przez odmienną płeć wysoce pożądane. Same myszy, nie jest to dużo, ale zawsze coś, i dziwić się tylko należy, że mężczyźni myszami nie operują obficiej. Tyle że chłopcy hodują białe myszki, co stanowi zapewne przejaw zdrowego instynktu.
Seks się do myszy nie umywa. Do pięt im nie sięga.
Między nami po cichutku mówiąc, kobiety wcale się tych myszy tak gremialnie nie boją. W dużym stopniu, tak, ale nie wszystkie. Większość z nich jednak ma dość oleju w głowie, żeby dziki popłoch symulować dla osiągnięcia wytęsknionych, męskich reakcji. I proszę, mężczyźni w lęk kobiet przed myszami wierzą święcie i sami go rozreklamowali, co wyraźnie świadczy o ich głębokiej potrzebie walki ze smokiem w obronie uciśnionej dziewicy.
Zważywszy, iż niniejszy utwór pisany jest przez jednostkę płci żeńskiej, nie należy popadać w przesadę, dopatrując się w nim pełnej logiki, konsekwencji i trzymania się tematu. Nie ma na świecie kobiety, dla której ścisłe trzymanie się tematu nie okazałoby się szkodliwe dla zdrowia. Konflikty wewnętrzne powodują nerwice.
Do seksu w ogóle jeszcze wrócimy. Na razie stoimy na, ogłupieniu mężczyzn.
Od zarania dziejów z samego dna duszy wybiegały im pragnienia: być wielbieni i podziwiani. Kobiety przytomnie ów postulat spełniały, ale męskie półgłówki utrudniły im zadanie. Wykorzystując nieszczęsne równouprawnienie, zaprezentowali:
l. Bezradność życiową i finansową.
2. Mniejszą odporność na wszystko.
3. Lenistwo śmiertelne.
4. Lekkomyślność przerażającą.
5. Kompletną głupotę,
przejawiającą się między innymi w głębokiej wierze,
iż kobieta zdoła istnieć w trzech osobach,
z których każda nadaje się do czego innego
i co innego zrobi,
dokładnie w tym samym czasie.
6. Egoizm i wygodnictwo bez granic.
7. Oraz różne cechy, przejęte od kobiet, dla każdej kobiety wstrętne, bo żadna nie ma najmniejszej ochoty użerać się jeszcze i z własną płcią.
Niewierności, skłonności do łgarstwa i tchórzostwa natury cywilnej nie musieli prezentować ostatnio, bo te rzeczy kobietom znane były od wieków.
No i jak takich, do licha, podziwiać i wielbić?!
A może bruździ kwestia stroju…?
W tej dziedzinie kobiety zgłupiały wprost przeraźliwie.
Inna rzecz, że niektóre mody wymyślał wyjątkowo złośliwy antyfeminista. Może nawet zboczeniec. Nienawidząc kobiet śmiertelnie, podstępnie spróbował obrzydzić je wszystkim i nie da się ukryć, że mu się to w dużym stopniu udało.
Zaćmienie umysłowe jakieś sprawiło, iż kobiety ostro poszły mu na rękę i przystroiły się w:
l. Wory, niezłe na kartofle.
2. Coś w rodzaju dętek samochodowych, nadmuchanych.
3. Łachmany.
(Co do łachmanów, być może, dopuszcza je tradycja. Puchowy śniegu tren, panienka, występująca w pieśni przyodziana była w łachmany, spod których prześwitywało różowe ciałko, wysoce ponętne dla pana. Jak ono mogło być różowe w lutą zimę i trzaskający mróz, jest nie do pojęcia, właściwa byłaby raczej żółtawa siność, poezji zatem nie należało brać poważnie.)
4. Stępory, zastępujące obuwie.
5. Męskie kurtki i swetry, skandalicznie pogrubiające.
6. Spodnie, nie dopasowane.
7. Kombinezony, zdarte z traktorzystów.
8. Ścierki, kuchenne i do podłogi.
9. I tym podobne utensylia, nie bacząc na efekt.
A tymczasem kto kiedy widział Marilyn Monroe, albo Ginę Lollobrygidę, dając już spokój pani de Pompadour, w obrzęchanych portkach do usuwania mierzwy spod krów? Jeśli zaś któraś pojawiła się w zbyt dużym swetrze, to tylko po to, żeby go natychmiast z siebie zdjąć.
Ten efekt odpada. Zważywszy ilość mężczyzn, pętających się wszędzie, gdyby kobiety na każde męskie spojrzenie miały zdzierać z siebie odstręczajace sztuki garderoby, potworny ruch panowałby na ulicach, a w ogóle dowaliłoby to im jeszcze więcej roboty.
Kobiety podobno mają cechy kobiece, piękne biusty, piękne marze, piękne nogi, piękne włosy. Biustów pod worami nie widać, (no owszem, ma to sens w wypadku lekko wybrakowanych), twarze nie tak dawno malowały sobie na zielono i czerwono, (moda na ten rodzaj makijażu na szczęście minęła, ale była i poddały się jej co głupsze.