– karnawał w Rio,
– trzepanie dywanów,
– hodowla roślin w ogródku,
– liczne koty i psy,
– jazda konna,
– narty i łyżwy,
– taniec i ogólnie, cokolwiek, byle z nim i w towarzystwie.
Na te wszystkie uciążliwości musimy się nastawić. Chwalić Boga, żadna nie oczekuje spełnienia wszystkich upodobań, możemy dokonać wyboru atrakcji, do jakich czujemy się zdolni. Z reguły najtrudniej nam znieść gadanego brydżyka. Tu jednakże możemy robić za piątego, ustępując miejsca paniom i wykorzystując czas na przemyślenie gnębiącego nas problemu zawodowego.
Obecnością służymy bez szkody dla zdrowia. Co do całej reszty, od czasu do czasu musimy się poświęcić, symulując wielki zapał i uciechę. Nie musimy brać udziału bezpośredniego, ona niech sobie jedzie na tym cholernym koniu, a my poczekamy. Od spotkań towarzyskich robi nam się ciemno w oczach, ale wykorzys-tajmy je po prostu po to, żeby zjeść kolację i myśleć o czymś innym. W lesie możemy się zdrzemnąć na świeżym powietrzu, a marynowane grzybki zjemy z przyjemnością. Z ogródka, którego nienawidzimy całym sercem, wyniesiemy odrobinę kondycji i tlenu, co zawsze nam się przyda.
Jedno, co musimy, to tańczyć. Nie jest to w końcu sztuka wielka, dostępna tylko kaskaderom, każda jełopa może ją w jakimś stopniu opanować. Z tajemniczych przyczyn mężczyzna, który umie tańczyć, budzi
w kobietach potężne uczucia. Na marginesie oświadczam, że osobiście byłam świadkiem szału kobiety
w odniesieniu do osobnika upiornie zezowatego, którego tańcząca z nim dama pragneła zdobyć dla siebie na całe życie, bez względu na inne jego cechy, gotowa do świadczeń bez granic). Jest coś w tym tańcu. Osoby bardzo młode, znające tylko współczesne psychodeliczne podrygi, mogą nie zrozumieć sedna rzeczy.
Tańczy się sobie, albo tańczy się z kimś i to drugie ma znacznie większe znaczenie. Kobietom nie ma potrzeby czegokolwiek tu wyjaśniać, pojmują same z siebie, wiedzione instynktem. Mężczyźni stawiają opór. Niesłusznie. Mężczyzna w gruncie rzeczy lubi wysiłki fizyczne. Dobrowolnie i z dużym upodobaniem zdobywa rozmaite sprawności, chociażby takie drzewa, znacznie więcej chłopców, niż dziewczynek, łazi po drzewach. I nie dziewczynki grają w rugby, w piłkę nożną, nie wspominając już o takim drobiazgu, jak fechtunek w czasach odrobinę dawniejszych. W walkę byków również wdają się mężczyźni, a nie kobiety, co w pełni koresponduje z cechami natury biologicznej. Męska siła, męska sprawność, męska odwaga… Ejże, panowie! Nie wyrzekajmy się własnej płci. Dziecka urodzić żaden z nas niepotrafi… Od tańca do dziecka droga nie taka znowu daleka Jedno upojne tango potrafi sprawę załatwić.
Zatem, biorąc pod uwagę naturalną i biologiczną skłonność do sprawności fizycznych, nie ma żadnego powodu, dla którego tych sprawności fizycznych nie mielibyśmy uzyskiwać w takt muzyki. Chyba że ktoś jest całkiem głuchy, ale inwalidztwem z całym szacunkiem i współczuciem w tym utworze się nie zajmujemy. Tańczyć, panowie! Umieć tańczyć! Jeśli ktoś chce mieć z głowy kłopoty z kobietą, powinien umieć tańczyć! Jako kobieta, uprzejmie komunikuję, że nie ma na świecie kobiety, choćby nawet była prezydentem Stanów Zjednoczonych, albo naturalną następczynią królowej Saby, albo królową Wiktorią, albo Marią Curie, albo wszystko jedno czym, której całe jestestwo z całkowitym wykluczeniem drobnej cząstki, umieszczonej tuż pod ciemieniem nie pobiegłoby w kierunku mężczyzny, z nią umiejętnie tańczącego. Nikt tu nie twierdzi, że rozrywce należy oddawać się codziennie, żadne takie. Od czasu do czasu wystarczy. Kobieta spragniona rozrywek robi się w końcu spragniona iCh do tego stopnia, że uszczęśliwi ją byle co.
Mężczyzna inteligentny, (a czy istnieją inni…?) rozumiejąc zjawisko, zaspokoi jej pragnienia nawet bez własnego udziału. Mężczyzna całkiem głupi (a czy istnieją inni…?) podetknie jej pod nos partnera niewłaści-wego i spowoduje dramat. Jeśli chce się jej pozbyć, osiągnie pożądany skutek, ale nie zawsze o to chodzi. Zakładając, że nie tylko nie chce się jej pozbyć, ale przeciwnie, chce zachować tak ją, jak i jej uczucia, wykombinuje dla niej ulubioną rozrywkę bez partnerów. Niezłe są te grzyby, ogródek, koncerty, pokazy mody, rośliny, dywany i zwierzątka. Niczym nie grożą, chyba że pojawi się jakiś weterynarz, albo leśnik. Weterynarz i leśnik zazwyczaj posiadają własne kobiety, które potrafią przeciwdziałać, niebezpieczeństwo jest zatem znikome. W każdym razie rozrywkom naszej kobiety jakąś część wysiłków musimy poświęcić.
5. Ryczymy głosem bawołu i urządzamy awantury. Obojętne, czy mamy powód i jaki. Sensu to nie ma żadnego, ponieważ jedno z dwojga: albo ją ogłupimy doszczętnie i będzie jeszcze gorzej, albo narazimy się na wzajemną awanturę, która znacznie przerośnie naszą. albo też ona zacznie płakać i nie przestanie do uśmiechniętej śmierci. Zmarnujemy sobie życie, a co najmniej jego część. O takim drobiazgu jak rękoczyny i karcenie kobiety za pomocą przykrości fizycznych nawet nie wspominamy. Mężczyzna na poziomie kobiety nie tknie. Jeśli tknie, nie jest prawdziwym mężczyzną, tylko żłobem, który budziłby niesmak nawet wśród jaskiniowców. Z takimi rozmawiać nie będziemy.
6.Cackamy się z innymi jak ze śmierdzącym jajkiem, ją zostawiając odłogiem. Co nam właściwie szkodzi podać jej sól przy stole, płaszczyk w przedpokoju, albo publicznie powiedzieć komplement? Wysiłek niewielki, a zysk olbrzymi. Na kobietę ukomplementowaną przy ludziach spływa balsam niebiański, który działa bardzo długo. Należy oczywiście unikać rażących sprzeczności. Nie wydziwiajmy nad jej włosami, jeśli ona akurat nie zdążyła nic zrobić ze sobą i przypomina pomietło, dajmy sobie spokój z jej piękną figurą, jeśli ona ostatnio znów przytyła trzy kilo, nie zachwycajmy się jej intelektem, jeśli przed chwilą wygłosiła nieziemską głupotę, bo nikt, a nawet ona sama, nie uwierzy w szczerość naszych intencji. Przygotujmy sobie raczej coś nie do sprawdzenia na poczekaniu, na przykład – jak ona świetnnie strzela
z łuku… I już nie będzie gadania o zostawianiu odłogiem.
7. Podrywamy sobie inne damy. W takim wypadku jej poczucie nieszczęśćia wydaje się dość zrozumiałe, nawet jeśli nasze podrywki mają charakter czysto rozrywkowy i ulotny. Nam też nie podobałoby się, gdyby ona podrywała innych dżentelmenów, i to abstrahując od opinii owego szewca, który wygłosił sentencję, godną być może rozważenia. Nie pamiętam gdzie, może w "Szwejku".
– "Wiesz pan" – rzekł mianowicie ów szewc -, Jak ja zdradzę żonę, to tak, jakbym plunął na ulicę z mojej suteryny. A jak żona zdradzi mnie, to tak, jakby kto z ulicy plunął do mojej suteryny".
Możliwe, że coś w tymjest, aczkolwiek żadna kobieta z szewcem się nie zgodzi Całkowite wyrzeczenie się podrywek przekraczałoby zapewne nasze siły i nikt tu nie ma takich zbrodniczych wymagań. Jednakże czego oko nie widzi, tego sercu nie żal, zachowajmy po prostu poczucie taktu i otaczajmy nasze poczynania w tej dziedzinie nieprzeniknioną tajemnicą. Niech ona o tym nie wie. Zadanie łatwe nie jest, musimy bowiem strzec się nie tylko jej, ale także jej przyjaciółek, które diabli wiedzą gdzie mogą się pojawić, oraz unikać starannie wszystkich znajomych. Inaczej bowiem może się zdarzyć, że ona będzie jedyną osobą, nieświadomą sytuacji. Zacznie budzić litość, współczucie, wzgardę, chichoty i lekceważenie, wyjdzie na głupią i w ogóle zostanie przez nas skompromitowana dennie. Nie po to zaś mamy ten swój osobisty skarb, żeby go kompromitować, szczególnie że czego jak czego, ale takiej kompromitacji żadna kobieta nie przebaczy. Narazimy się na:
– arszenik w zupie,
– poderżnięcie gardła nożem kuchennym,
– tornado i kataklizm w domu,