– Drugą osobą jest Malachi Lenehan – powiedział Alex.
– Tak, pomijając ohydny nonsens tego podejrzenia i przypuszczenie, że ten przyjaciel rodziny Drummondów, który pamięta trzy ich pokolenia i kochał Iana jak syna, mógł go zabić skrytobójczo, Malachi ma alibi. Nie miał nawet teoretycznej okazji podrzucenia pokrwawionej rękawiczki pod szafę i ukradzenia wisiorka. Jedno pytanie: czy widziałeś ten drugi nóż, kiedy walizkę przyniesiono na kort tenisowy?
– Tak – Alex skinął głową. – Myślę, że wszyscy tam obecni go widzieli, bo skupiliśmy się wokół Lucji Sparrow, a walizka w pewnej chwili stała się ośrodkiem zainteresowania.
– Więc Malachi nie miał szansy ukradzenia noża także. Z tych samych przyczyn co ty. Skreślam go.
– Trzecią osobą jest Kate Sanders… – powiedział Alex.
– Tak. Jeżeli chodzi o tę panienkę, to jej alibi ma tylko jeden mocny punkt. Nie miała żadnej szansy podrzucenia pokrwawionej rękawiczki pod szafę i drugiej do szafy. Mogła to zrobić tylko wtedy, kiedy Sara Drummond zeszła o pół do pierwszej na dół i weszła do gabinetu. Ale na to Kate Sanders musiałaby być fenomenem natury. Musiałaby przewidzieć przyszłość, to znaczy wiedzieć, że po północy, w półtorej godziny po zbrodni, Sara zejdzie na dół i nie narobi alarmu, co wydaje się przecież rzeczą nieprawdopodobną. Wówczas Kate Sanders, wiedząc to, mogłaby popędzić jak błyskawica na górę, wpaść do pokoju Sary i przez ten pokój do garderoby, zrobić swoje, a potem wyjść i nie spotkać Sary, schodząc w dół. Zważywszy fakt, że gdyby Kate Sanders była mordercą, nie mogłaby nawet przypuścić, że ktoś wchodzący nie zechce wszcząć alarmu (a nie wszczął go nikt z nich, poza tobą!), co oczywiście uniemożliwiłoby jej wejście na górę i ulokowanie rzeczy. Poza tym musiałaby, zamiast udać się do pokojów służbowych w suterenie, przebywać po zbrodni półtorej godziny w okolicy gabinetu i – nie zrażając się tym, że był tam Filip o 11.15, Sparrow o 11.40, Hastings o 12.10 i żaden z nich nie obudził całego domu! – musiałaby czekać właśnie na Sarę i wykonać całą tę karkołomną operację. To jest tak nieprawdopodobne, jak nieprawdopodobne jest, żeby tak głupiutka pokojówka o pyzatej buzi była wyrafinowanym mordercą, pragnącym zwalić winę na Lucy Sparrow. Skreślam ją, bo wszystko to razem nie ma najmniejszego sensu.
Urwał i zastukał ołówkiem w notes.
– Specjalnie omijam tu wszystkie twoje możliwe wypowiedzi i korektury, bo od pierwszej chwili postanowiłem wykluczyć te trzy osoby, jako nie mające ani możliwości, ani żadnego powodu do zamordowania Iana Drummonda. Czy zgadzasz się ze mną?
– Najzupełniej. – Alex kiwnął głową. – Pozostaje nam więc pięć osób, spośród których musimy wyłonić zabójcę. Teraz nadchodzi profesor Robert Hastings. Czy masz dla niego alibi?
– Tak. Pełne, nie zwalczone niczym, o ile, oczywiście, nie zamordowali Iana wspólnie: on, Harold Sparrow i Lucja Sparrow, co jest zupełnym absurdem. Od 10.40 do 11.20 rozmawiał ze Sparrowem, co nie daje mu szansy zabicia Iana, bo Ian musiał zginąć w czasie tej rozmowy. Poza tym, po cóż by wracał? Po dokumenty z kasy? Więc dlaczego tak głupio wdepnął w krew, która była rozlana z innej strony stołu? Jak i kiedy miałby szansę ukradzenia wisiorka i rękawiczek, a potem wepchnięcia jednej rękawiczki pod szafę, a drugiej do szafy pomiędzy rzeczy Lucy? Lucy miała wisiorek przy kolacji i odeszła z nim na górę. Hastings wyszedł do parku. Kiedy wrócił, Lucy była u siebie i Sara była u siebie. Potem ma alibi, bo rozmawiał z jej mężem, kiedy nie było jej w pokoju. Później musiałby w jakiś magiczny sposób dostać się do garderoby, nie widziany przez obie, zajmujące dwa pokoje po obu jej stronach, kobiety. Nie. Hastings nie mógł zrobić nic z tego. A poza tym wszystkim: nie było go w ogóle w Anglii, gdy morderca napisał list na maszynie Sary Drummond. To decyduje. Alibi jego jest wszechstronne i nieodwołalne. Skreślam go.
– Tak. – Alex przytaknął głową. – Teraz Filip Davis. Numer 5.
– Właśnie. Co do Davisa, byłem w dużym kłopocie. On mógł to zrobić. Wszedł do Iana w czasie, gdy Ian mógł być zamordowany, i nie ma powodu, aby dawać wiarę jego słowom, że zastał już trupa. Ale abstrahując od motywu, którego chyba nie miał, bo Drummond prawdopodobnie pożyczyłby mu pieniędzy, to morderstwo popełnione jest przecież z premedytacją i Filip musiałby iść po pożyczkę, mając w kieszeni nóż, wisiorek i rękawiczki. Ze strony Filipa Davisa, szachisty, człowieka umiejącego wyliczyć na wiele ruchów naprzód posunięcie przeciwnika, obawiałem się jakiegoś podstępu. Ale on na pewno nie mógł ukraść noża i rękawiczek, bo Lucja wychodząc poszła właśnie do niego. Kiedy stała przedtem przed twoimi drzwiami, także by go zobaczyła, bo musiałby przejść obok niej, chcąc się dostać do jej pokoju. Potem wróciła do siebie, a Sara, zważywszy, że przy tym rozwiązaniu nie ona, lecz on jest mordercą, nie opuszczała w ogóle pokoju do 12.30. A jak mógłby później podrzucić rękawiczki? Kiedy? Poza tym musiałby zaplanować ten mord przed dwoma tygodniami, pisząc list, a przecież, gdyby Sparrow pożyczył mu pieniędzy, cała jego wędrówka po domu i zejście do Drummonda byłyby zupełnie nie usprawiedliwione. A dlaczego miałby obciążać Lucy Sparrow, o której pisze w tajemnicy listy do siostry, że ją kocha? Dlaczego miałby to robić wiedząc w dodatku, że Lucy ma chorą rękę i być może nawet naderwany mięsień, co dawałoby jej niezłomne alibi? A poza tym zupełny brak motywu. Filip nie musiał przecież ohydnie mordować Iana, żeby wyjechać do Ameryki. Mógł podziękować za pracę i odejść. Znając Iana, wiedział na pewno tak dobrze jak my, że dałby mu on jeszcze na drogę list polecający i jak najlepszą opinię. Więc co? Filip ma alibi rzeczowe. Nie mógł w żaden sposób ukraść noża i rękawiczek i nie mógł także wsunąć ich tam, gdzie je znaleziono. Te rękawiczki rozwiązują nam bardzo wiele problemów. Jak gdyby morderca umyślnie je tam wsunął nie po to, aby obciążyć kogoś, ale aby wyizolować ludzi, którzy nie mogli brać w tym udziału. Żeby mieć zresztą spokojne sumienie, zatelefonowałem godzinę temu do Londynu, aby sprawdzili, jak ma się sprawa z tym bratem Davisa. To prawda. Nie mogę więc nie wierzyć w motywy jego postępowania tej nocy. Zresztą po co schodziłby później o pierwszej? Po co zostawiłby ślady swojej bytności? Po co przyznawałby się, że widział Iana o 11.15? Nie. Davis nie mógł tego zrobić. Skreślam go.
Alex przytaknął.
– Harold Sparrow, numer sześć – powiedział.
– Tak. Przede wszystkim: nie mógł zabić Iana, bo rozmawiał w tym czasie z Hastingsem. Chwilę przedtem rozmawiał z Filipem, a po rozmowie z Hastingsem mówił dwadzieścia minut z żoną. Jego alibi rozciąga się więc o wiele szerzej, niż musiałoby nawet. Po cóż by schodził później na dół i dotykał dwoma palcami noża, na którym poprzednio nie zostawił żadnych odcisków? On miał powód do zabicia Iana. Miał także powód do obciążenia Lucy tym mordem. Ale po prostu nie miał kiedy zabić. Profesor Hastings jest jego tarczą i nic tej tarczy nie przebije. A zważywszy fakt, że morderstwo zostało dokonane najprawdopodobniej dwie, trzy minuty przed jedenastą, to jego własna żona Lucy jest mu najlepszym alibi, bo była wówczas na korytarzu. Skreślam go, skreślam, bo muszę.
– Zgoda – powiedział Alex… – Sara Drummond. Numer siedem.
– Tak. Sara Drummond mogła zabić Iana. Wiemy tylko, co robiła o 10.45, bo wówczas Lucy przyszła do niej po maszynę. Później, do chwili mojego przybycia, nikt jej nie widział. Zostawiła tylko ślady swojej bytności u Iana o godzinie 12.30. Jej odciski palców muszą pochodzić mniej więcej z tego okresu, bo o 12.10 Hastings wytarł klamkę do czysta, a o pierwszej ty zszedłeś na dół, a Filip jeszcze na kilka chwil przed tobą. To wszystko, co wiemy. Poza tym miała ona powód, żeby zabić Iana…