– Czy… czy to ty napisałeś? – zapytał szeptem.
Alex bez słowa wziął go za rękę i wyprowadził z pokoju.
– Ta kartka napisana jest także na maszynie Sary Drummond – powiedział. – I wątpię, żebyś odnalazł jej autora. Wiem tylko, że musiał ją napisać chyba ktoś, kto dobrze wiedział, jak dumną osobą była Lucy Sparrow i jak kochała swojego męża. Skonfrontowana z nagą prawdą, z tym, że jest odkryta, nie zastanawiała się, jak ma się obronić i czy się obroni. Partia była przegrana. Odeszła.
– To musiał napisać także ktoś, kto bardzo kochał pamięć Iana i nie chciał, żeby jego życie prywatne było tematem dla stu wścibskich reporterów sądowych… – powiedział Parker.
Zeszli na dół i zatrzymali się w sieni.
– Telefon do pana – powiedziała pyzata Kate Sanders, wynurzając się z cienia w korytarzyku.
– Do mnie?! – Alex otrząsnął się i podszedł do aparatu. – Halo?
– To ja – powiedział znajomy głos. – Jak się czujesz?
– Karolina?
– Tak.
– Skąd wzięłaś mój adres?
– Zadzwoniłam do twojego wydawcy. Siedzę sama nad morzem i trochę mi smutno. Pomyślałam, że rozerwę się, jeżeli zadzwonię do ciebie.
– Jutro przyjeżdżam do Torquay – powiedział Alex. – Będę o dwunastej przed hotelem Excelsior.
– O, mój miły! – powiedziała Karolina i odwiesiła słuchawkę.
Alex wrócił do sieni. Przez oszklone okna widać było park w słońcu. Karolina. Dobra, spokojna, miła Karolina. Potrzebował jej teraz jak nigdy przedtem. Karolina: ład, cisza, życie bez krwi i zbrodni. Kochana, dobra Karolina.
Spojrzał na podjazd. Czarny jaguar przywiózł go wczoraj do tego domu. Wyskoczyła wtedy z niego smukła dziewczyna i rzuciła się na szyję Ianowi Drummondowi… Wszystkie pachnidła Arabii…
– Jestem zmęczony – powiedział do Parkera. – Czy odwieziesz mnie do Londynu swoim samochodem?
– Oczywiście – inspektor położył mu rękę na ramieniu.