Выбрать главу

Odpowiedzi przyszły jednobrzmiące: "Nie widzieliśmy jeszcze tak grzecznych i usłużnych chłopców. Prosimy o szczerą odpowiedź, czy naprawdę w szkole nie stosuje się żadnych kar?"

Jedynie stary pułkownik, który gościł u siebie najzdolniejszego ucznia - poetę i autora świetnej sztuki z życia szkoły, granej kilka razy z niesłabnącym powodzeniem - wyraził opinię, iż jego młody gość był "raczej trudny do prowadzenia - z powodu zbyt wielkiego indywidualizmu. Pomimo że chłopak nie dał się namówić na polowanie - on (pułkownik) jest nim zachwycony i prosi, by chłopiec wszystkie wakacje mógł spędzać u niego".

Major, Story pełnił w szkole funkcję głównego żywiciela - trzymał się rzymskiej zasady UBI BONA CUŁINA - IBI BONA DISCIPLINA. Można to tłumaczyć, może trochę opacznie, że "najlepszą dyscypliną - jest dobra kuchnia". Udało nam się zwerbować na szefa kuchni kucharza ze statku. Mieliśmy z nim wspólny język i rozumieliśmy się doskonale. Major z szefem kuchni uważali chłopców za "nasze dzieci" i stali się ich wychowawcami i opiekunami. Szef okazał się doskonałym sportowcem i gimnastykiem. Po rannej pobudce prowadził gimnastykę z humorem i werwą. Trenował chłopców w siatkówce i piłce nożnej - "nabili" kiedyś szkołę policyjną 6:2.

Major oprócz swych obowiązków z przyzwyczajenia już prowadził dalej swą kartotekę Somosierry. Cieszył się z nadania nowym dwom statkom nazw ,”Narwik" i "Tobruk". Albo kampania włoska. Bitwa pod Monte Cassino zaćmiła nawet dotychczasowe sukcesy Brygady Karpackiej. Najwięcej jednak Major entuzjazmował się współczesną polską husarią. Z dawnego uskrzydlonego rycerza zakutego w zbroję pozostał tylko hełm i skrzydło w postaci małego znaczka - symbolu naszytego na rękawie, a po wspaniałych wierzchowcach "żałoba" w postaci czarnego lewego naramiennika. Rycerstwo to nosiło nazwę Pierwszej Dywizji Pancernej. Pod Chambois w Normandii, w ciągu sześciu dni ciężkich walk, odcięta od dostaw żywności i amunicji dywizja ta zamknęła okrążonej armii drogę do ucieczki i wytrzymała na sobie uderzenie dwóch korpusów SS - zdobyła wówczas pięć tysięcy jeńców wraz z generałem i stukilkudziesięciu oficerami, zniszczyła siedemdziesiąt czołgów i ponad sto dział. Pierwsza Dywizja Pancerna odegrała czołową rolę w uzyskaniu zwycięstwa sprzymierzonych w Normandii. Na szlaku krwawych bitew znalazła się Breda. By oszczędzić ludność cywilną, dywizja nie użyła dział ciężkich - za co piętnaście tysięcy jej oswobodzicieli otrzymało honorowe obywatelstwo miasta Bredy.

I wreszcie ostatnia notatka Majora - fantastyczna, ale prawdziwa: "Polski krążownik "Conrad" symbolicznie zajął od strony morza największą bazę niemieckiej marynarki wojennej - port Wilhelmshaven. Nad portem powiewała już polska bandera podniesiona przez Pierwszą Dywizję Pancerną, która go zdobyła".

Polska Marynarka Wojenna z kilku jednostek, które przybyły do Anglii w 1939 roku, dzięki swemu bohaterstwu rozrosła się do-czterdziestu siedmiu, w tej liczbie były dwa krążowniki. Pierwszy z nich "Dragon", trafiony przez "żywą torpedę" stał się niezdolny do walki; załoga, która ocalała, przeszła na otrzymany w zamian krążownik "Conrad". Majora najbardziej martwił fakt, że nie może dowiedzieć się nazwiska autora dorobionych do melodii WIZJI SZYLDWACHA słów: "To krążownik spod Somosierry".

W kartotece swej odnotował Major jako rzecz niecodzienną wiadomość o posmaku przygód Hrabiego Monte Christo - ucieczkę Michała Niczki z zamku Hohenstein wbudowanego w szczyt nagiej skały. Jak na filmie, Michał pierwszy wydostał się za mury twierdzy, zjeżdżając po linie skręconej z prześcieradeł na podnóże zamku. Za nim zjechało dalszych dziewięciu. Ucieczkę tę należało uważać za udaną, ponieważ ponowne uwięzienie Michała w pobliżu granicy węgierskiej było dziełem przypadku, a nie pościgu.

W tym okresie Major stał się bohaterem pewnego dnia. Było to wtedy, gdy do szkoły zjechała angielska komisja ministerialna do badań stanu zaprowiantowania i jakości posiłków w szkołach. Przy obiedzie przewodniczący dał mi do zrozumienia, że komisji jest bardzo przykro, że tak wykosztowaliśmy się podając im na obiad kaczki. Zdumiony tym niespodziewanym oświadczeniem zapewniłem, że nikt w szkole nie pozwoliłby sobie na coś podobnego i że w środę zawsze w szkole podaje się na obiad kaczki.

Przewodniczący poczerwieniał i zapytał, czy wiem, że ta szkoła posiada najniższe stawki żywnościowe i że taki jednorazowy wydatek odbije się ujemnie na jakości posiłków w całym tygodniu. Jeszcze bardziej zdumiony powiedziałem, że my jadamy nie tylko kaczki w każdym tygodniu, ale i kury również. Dwa razy w tygodniu przewidziany jest u nas drób. Widząc niedowierzanie na twarzach Anglików powiedziałem, że po obiedzie mogą z łatwością to sprawdzić w księgowości i zobaczyć nawet człowieka, który tym się zajmuje.

Zażenowany Major wyjaśnił, że kontraktuje u farmerów kaczki ii Jcury "na pniu" ku wspólnemu zadowoleniu obu stron. Kosztuje to nas mniej niż kupno mięsa u rzeźników. Wszystko odbywa się prawnie, bez wydawania pieniędzy na pośredników i dostawę. Koszta zaś własne przeznaczone na utrzymanie personelu gospodarczego są minimalne, a właściwie żadne, gdyż co miesiąc wyznacza się "klasę służbową", która utrzymuje całą szkołę - jak sami widzieli - we wzorowym porządku i pomaga szefowi kuchni. Pamiętamy, iż bunt na statku "Bounty" został spowodowany złym wyżywieniem załogi i dlatego uważamy, że "najlepszą dyscypliną jest dobra kuchnia".

Przewodniczący zapewnił mnie, że dotychczas w cuda nie wierzył, ale od chwili zjedzonego w tej szkole obiadu będzie twierdził, że cuda na świecie istnieją, że sam się o tym naocznie przekonał i że poczytuje sobie za wielki zaszczyt uściśnięcie ręki człowieka, który je czyni. Po czym długo potrząsał ręką Majora, zapewniając, że rozsławi imię jego w całej Anglii.

Pewnego dnia zjawił się u mnie Major, był zmieszany, a jednocześnie rozpromieniony. Na przemian to mnie przepraszał, to się uśmiechał, wreszcie powiedział, że żadna siła ludzka ani przyjaźń, ani obowiązki nie powstrzymają go od tego, i położył przede mną trzymany w rękach list.

List był pisany przez dyrektora szkoły morskiej w Polsce, kapitana Maciejewicza. Kapitan zawiadamiał Majora, że jego stanowisko intendenta ha "Darze Pomorza" jest nie obsadzone i czeka na niego.