Выбрать главу

Oba te kutry pilotowe słynęły z tego, że ostatnie chroniły się przed sztormem. Ambicją ich było zaopatrzyć w pilota każdy statek podczas najgorszej pogody, jak również odebrać ze statku pilota, który go wyprowadził z Tamizy. Jeśli kiedyś nie udało się tego dokonać, komentowano ten fakt przez długie lata. Jedno nieodebranie ze statku pilota zagnało go aż do Nowego Jorku, gdzie stał się pastwą reporterów, dziennikarzy i filmu.

Dostanie się z kutra pilotowego na statek odbywało się za pomocą łodzi wiosłowej. Podczas sztormowej pogody załoga łodzi musiała wykazać znajomość najwyższej techniki manewrowania taką łupiną na dużej fali.

Do tego właśnie statku latarniowego "Sunk" z zamiarem dostania pilota zbliżał się parowiec, którego trzy doby nękała mgła. Na jego mostku z westchnieniem ulgi zidentyfikowano fog signal, mgłowy sygnał, latarniowca "Sunk". Nagle mgła się urwała. Ściana mgły widoczna jeszcze była nad rufą statku, gdy z mostku widać było dokładnie błyski latarni "Sunk" i światła kutra pilotowego.

Kapitan kazał zapalić bluelight, niebieskie światło, którym wzywano pilota. Jasnobłękitny płomień oświetlił całą burtę i znużonego trzydobowym czuwaniem kapitana. Trzy doby tkwił w swym płaszczu nieprzemakalnym i długich gumowych butach, pozwalając sobie tylko na czterogodzinne drzemki podczas wacht starszego oficera, gotowy do wyjścia na mostek w ciągu jednej sekundy w wypadku usłyszenia sygnału mgłowego innego statku w pobliżu kursu. Kapitan z wysiłkiem unosił ciężkie ze znużenia i nabrzmiałe powieki.

W świetle "słońc" wywieszonych za burtę widać było dobijającą do statku łódź wiosłową z pilotem. Za chwilę pilot wolno wspiął się po sztormtrapie na burtę. Na lince spuszczonej do łodzi jeden z marynarzy wyciągnął czarny, nieodzowny sakwojaż pilota. Na tej samej lince spuścił do łodzi rytualnie ofiarowywaną przez kapitana butelkę koniaku dla wioślarzy. W chwili gdy pilot wszedł na pokład, zgaszono "słońca" i znikł obraz łodzi z wioślarzami.

Pilot w asyście oficera wszedł na mostek, gdzie czekał go, jak widocznego znaku odpoczynku, kapitan. Ożywiony tą myślą i pragnący uzyskać pełną aprobatę pilota oraz zrozumienie dla swego zmęczenia, zatrudnił w swej głowie niemniej zmęczonych od niego tłumaczy. W wyniku ich połączonych wysiłków pilot usłyszał od kapitana nowinę tej treści: - Ju si pajlot,  aj  fog  try  dejs.  Rozumiesz, pilocie, ja przez trzy dni byłem mgłą.

Pilot był pełen zrozumienia dla wyczerpania kapitana i powiedział, że w zupełności go rozumie i że należy mu się za to bezwzględnie odpoczynek. Pilot podszedł do sternika, podał mu kurs i jednocześnie podał rozkaz do maszyn "CAŁA NAPRZÓD". Kapitan zniknął za drzwiami swej kabiny. Na mostku został oficer, radosny świadek zdobycia przez kapitana nowej baretki orderu "UŚMIECHNIJ SIĘ" w trzydniowej walce z mgłą i prądami, zakończonej koło statku latarniowego "Sunk" wskazującego statkom drogę do Londynu pomiędzy mieliznami.

* * *

Tymczasem kapitan ogolił się, wykąpał i pierwszy raz od trzech dni spożył spokojnie posiłek. Nareszcie wyciągnął się w koi i zamknął zmęczone powieki, ale tylko po to, by je jeszcze szybciej otworzyć pod naporem myśli o sprawach, które jedynie mgła mogła pogrążyć w zapomnieniu. Do mgły nawigatorzy zaprawiają się od swej pierwszej podróży na statku szkolnym, ale do tej drugiej sprawy zaczynają się przyzwyczajać, i to bezskutecznie, dopiero po zostaniu kapitanem. Tą sprawą w równym stopniu co mgła spędzającą sen z powiek, są STOWAWAYS, po polsku tak zwani PASAŻEROWIE NA GAPĘ.

Statek, na którym teraz był kapitanem, cieszył się wyjątkową sympatią tego gatunku pasażerów. Kapitan dzielił ich na trzy kategorie: Na tych, którzy skorzystali z podróży na tym statku i nigdy się o nich nie dowiedział i nie dowie. Na tych, których wykryto w czasie podróży, lub którzy sami wskutek złych warunków wyszli z ukrycia przed końcem podróży. Trzeba ich było zamykać, pilnować, karmić, przedstawiać co dzień władzom podczas postoju i biada jeśli taki zbiegłby ze statku w porcie, statek płaciłby za to duże kary. Trzeci gatunek, to byli ci, których schwytano w Anglii i odstawiono na statek. Stowaways zajmują w Anglii wiele szpalt dzienników. Większość ludzi w tym kraju potrafi opowiedzieć o nich zarówno wesołe, jak i mrożące krew w żyłach historie.

Od kiedy datuje się historia stowaways?

Na to pytanie kapitanowie, którzy już kilka razy mieli pasażerów na gapę, odpowiadają zgodnie:

- Noe musiał ich już mieć na swej Arce.

Kapitan z otwartymi oczami rozpamiętywał znane sobie historie o pasażerach na gapę. Głośny był wypadek z sierżantem wojsk lądowych, który nie mając siły rozstać się ze swą przyjaciółką w Londynie, włożył ją do worka, wniósł na statek jako swój bagaż podręczny do codziennego użytku i umieścił w rezerwowej kabinie. Niczym nie zmącona sielanka trwała od Gravesend na Tamizie do Kanału Panamskiego.

Czterdziestokilkoletnia dama angielska potrafiła przewieźć w swej kabinie pięknego Włocha zamiast swej dwunastoletniej córeczki, wpisanej do jej dowodu osobistego. Sielanka została brutalnie przerwana zazdrością damy - zdradzona przez lekkoducha wydała go nie bacząc na rozgłos, jakiego ta sprawa nabierze.

Niemniej głośna była sprawa dziewiętnastoletniej Angielki, która zakochała się w palaczu Szwedzie i odbyła podróż na jego statku zakopana w węglu przeznaczonym do kotłowni okrętowej.

Wiek nie wydawał się odgrywać rola w pobudkach uczuciowych skłaniających do podróży na gapę. Siedemdziesięcioczteroletni stowaway ukryty w łodzi ratunkowej pasażerskiego statku idącego z Anglii

do Nowego Jorku po sześciu dniach podróży nie wytrzymał ścisłej diety i wyszedł z ukrycia. Stwierdzono, że gdyby jeszcze jedną dobę spędził w łodzi, umarłby z wycieńczenia. Wyruszył w tę podróż po otrzymaniu depeszy od starszego brata w Nowym Jorku, który zawiadamiał, że jeśli młodszy brat chce go jeszcze zastać przy życiu, musi natychmiast przyjechać. W pośpiechu kochający brat zapomniał wyrobić sobie dowód osobisty, wobec czego musiał wrócić do Anglii. Stowaways bez dowodów mogą się okazać jednym z najbardziej kosztownych gatunków pasażerów na gapę. Swego czasu znane było imię Abukara Amada, Murzyna, który jako stowaway bez dokumentów trzy lata spędził na włoskim statku "Olimpia".