Выбрать главу

Jeśli listy moje będą mogły przynieść Panu ulgę w tym odosobnieniu, będę do Pana pisała tak często, jak to będzie możliwe.

Wdzięczna jestem Panu za to, że w tak ciężkiej dla Niego chwili pamiętał Pan o mnie, przygodnej znajomej, których tysiące przewijają się przez pokłady niezapomnianej dla mnie "Polonii".

Pamiętam, jak wszystkie błogosławiłyśmy ten deszcz, dzięki któremu miałyśmy możność poznać wszystkich Panów bardziej bezpośrednio, a nie tak z daleka przechodzących z mostku do mesy lub na szalupach podczas przewożenia nas na ląd. Szczególnie wówczas Panowie stawali się dla nas bardzo dalecy. W tej chwili jestem przybita tym, co się stało. Nie znam szczegółów. Po zobaczeniu oceanu wydaje mi się, że Panowie, przebywając na nim stale, nie mieszczą się w ciasnych ramach codziennego życia portowego i że to musiało doprowadzić do nieporozumienia. Proszę, jeśli to będzie możliwe, napisać, co się z Panem dzieje. Będę się starała w. imieniu nas wszystkich wywdzięczyć się Panu za tyle wesołych opowiadań i wiadomości o fiordach, ludziach, ich życiu, a nade wszystko za tyle humoru, którego Panowie nam nie skąpili, a którego nam wszyscy inni bardzo zazdrościli.

Listem swym przypomniał mi Pan tak żywo całą podróż, że wydaje mi się, że to wszystko miało miejsce nie wczoraj, lecz przed chwilą.

Jeszcze raz pragnę zapewnić Pana o swej wielkiej dla Niego życzliwości i nic nie potrafi mi ani na chwilę zaćmić uroku całej podróży. Proszę, by się Pan nie poddawał smutkowi i rezygnacji.

Życzliwa Kasia

Nowy Jork, 31. 7. br.

Miła Pani Kasieńko!

Otrzymany od Pani list z dnia 13. 7. br., podpisany "Kasia", ośmielił mnie do rozpoczęcia w ten sposób mego listu. Przykro mi, że stałem się przyczyną miłego dla mnie Pani smutku i niepokoju, a wszystko to z tego powodu, że jeszcze jako tako potrafię porozumieć się w języku francuskim.

Staliśmy z nową wycieczką turystyczną w Gandawie, ale niestety już bez sześciu uroczych córek i ich miłego ojca. Miałem dzień wolny od służby i naturalnie wybór padł na mnie, akurat gdy projektowałem sobie wypad do Brukseli i wszystko już miałem umówione z kierownikiem wycieczki, który zarezerwował dla mnie jeszcze miejsce w autokarze. Byłem "nieutulony w żalu", że właśnie mnie przypadła ta cała sprawa. Gdybym nie znał tego języka, tobym sobie prijechał na wycieczkę. W programie były dwie galerie obrazów ł cała Bruksela. Pomimo że już w niej byłem, tym bardziej chciałem ją jeszcze raz zobaczyć i odświeżyć wspomnienia. Sądzę, że rozumie mnie Pani, iż miałem prawo być rozżalony. W tym stanie trafiłem do jednego z najstarszych i najbardziej słynnych więzień na świecie. Słynne jest ze swych studiów nad wyznaczaniem kary więźniom w sposób indywidualny. Głowiłem się tylko nad tym, czy żeby ulżyć, czy dokuczyć, czy też żeby wyleczyć z przestępczości.

I znów Panią nudzę tymi więziennymi sprawami, w które - ]ak Pani widzi - trafiłem wbrew swym zamiarom.

W momencie gdy już ubrany wybierałem się na wycieczkę, zostałem wezwany do kapitana. Kapitan, jak zwykle przez swe zaciśnięte zęby, przypomniał, że dostatecznie znam język francuski i w jego zastępstwie pójdę na rozprawę do więzienia, gdzie zatrzymano do czasu rozprawy naszego pomocnika kucharza. Leonek z nożem fińskim w ręku stawił opór policji w nocnym lokalu, do którego zaprowadzili go przygodni znajomi.

Pomimo że wysłanie mnie tam było widomą oznaką troski kapitana o załogę, wcale to nie zmniejszyło mego rozgoryczenia z powodu zmarnowanego dnia wolnego. Rozprawa zamiast odbyć się o godzinie ósmej, rozpoczęła się o drugiej po południu. Czekałem na nią w poczekalni koło sali sądowej, nudząc się niemiłosiernie. Gdy straciłem cierpliwość, poprosiłem o papier - chciałem napisać list do Pani. Papier ten był zaopatrzony w ten fatalny nadruk: Więzienie Municypalne Gent.

Za kratami było niebo nad mknącymi na wycieczkę autokarami do Brukseli. Przypomniały mi się fiordy i Pani, i zacząłem wówczas rozżalony pisać wszystko "od serca" i sprawiłem Pani smutek, za który Panią bardzo przepraszam, ale który jest dla mnie bardzo miły i dzięki któremu wcale nie żałuję, że nie pojechałem do Brukseli.

Rozprawa trwała bardzo krótko. Jak wynikało z zeznań świadków i policji, chłopca zamroczyło i, słusznie czy niesłusznie, wyobraził sobie, że chcą go obrabować. Gdy go zaczęto familiarnie obejmować, bojąc się podstępu zajął strategiczne miejsce przy barze. Skąd, mając w ręku finkę a pod ręką kilkadziesiąt butelek, mógł utrzymać całe towarzystwo w szachu z dala od siebie. Towarzystwo się ulotniło. Właściciel wezwał policją. Leonek wytłumaczył na migi, że podda się tylko dwom policjantom, bo - jak wyjaśnił na sali sądowej - myślał, że ten jeden jest przebrany. Zapłacił wyjątkowo śmiesznie mała karę, według motywów wyroku, miała go ona ustrzec na przyszłość przed zbyt lekkomyślnym zawieraniem znajomości - sam lokal również nie cieszył się zbyt dobrą opinią. Zapłaciłem za Leonka żądaną sumę i zabrałem go na statek.

Po tej wycieczce trafiliśmy na nasz zwykły rejs do Nowego Jorku. List wysłany z więzienia widocznie bardzo długo wędrował do Pani i Jej miła odpowiedź przyszła, gdy podnosiliśmy trap i zrzucaliśmy ostatnie cumy wychodząc do Nowego Jorku.

List Pani jest dla mnie bardzo miłym dowodem Jej pamięci, za którą serdecznie dziękuję, łącząc wyrazy szacunku z prośbą o przebaczenie za sprawiony smutek.

K.B.

PASAŻER I.K.C.

- Nu, wie co? A. Nu, widać już SALEM ALEIKUM?... - oficer wachtowy posłyszał za sobą głos kapitana na mostku w chwili, gdy się przyglądał mglistym jeszcze zarysom wyspy SALAMIS, która odkryła się w lewo od kursu transatlantyka "Kościuszko" idącego do Pireusu.

Kapitan był niesłychanie dumny ze swego konceptu nazywania tej wyspy arabskim pozdrowieniem "POKÓJ Z TOBĄ" i od paru lat nie darował ani jednej okazji, by nie powiedzieć tego głośno oficerom na mostku w chwili zbliżania się statku do wyspy.

Nie było wątpliwości, że źródłosłów nazwy wyspy i arabskiego pozdrowienia był ten sam, tylko znacznie wcześniej od kapitana odkrył to Parandowski, pisząc: "Nazwa wyspy brzmi jak powitanie". Kapitan z jednakowym zadowoleniem powtarzał to SALEM ALEIKUM, poprzedzając je nieodłącznym "Nu, wie co? ."