Выбрать главу

Wejście drugiego oficera zostało na razie nie spostrzeżone.

Jak wynikało z jego obserwacji, duszą tej całej zabawy był Pepin Krótki. Pozostali dwaj panowie bałwochwalczo spełniali jego rozkazy. Z tego co się działo, drugi oficer, mając za sobą kilka lat doświadczenia i pracy z ładunkiem, zrozumiał, że widzi właśnie wzorową brygadę sztauerów, którzy z wymarzoną precyzją i punktualnością przygotowują to bezcenne cargo[6] do załadunku. Ładunek ten, w postaci idealnie ułożonych sztapli, czyli stosów, ma być gotów na godzinę siódmą trzydzieści. O tej godzinie zjawi się jakiś statek, by go zabrać.

Wszyscy trzej prześcigali się w symetrycznym układaniu zerwanych z posadzki deseczek. W smagłym, o oliwkowej cerze i czarnych włosach pracowniku oficer domyślał się południowca, pozostały, najbardziej z tych trzech upojony nową rolą, wyglądał na Anglika.

- HAPPY, HAPPY, HAPPY DAY... - śpiewali w dalszym ciągu, porozumiewając się na migi, by nie tracić bezcennego dla nich czasu.

"Drugi" doświadczonym okiem liczył ilość roboczogodzin włożonych w te idealnie poukładane sztaple i według jego obliczeń musiała to być noc wyjątkowo pracowita.

Który z nich wpadł na taki nie spotykany pomysł? W jaki sposób dobrali się do pierwszej klepki?

Tymczasem trzej panowie, śpiewając i ocierając pot z czoła, kończyli układać ostatnie deseczki w sztaple.

HURRAH!!! - robota skończona.

Trzech panów podniosło się z klęczek. Pepin Krótki na widok drugiego oficera rozjaśnił się jeszcze bardziej.

- Gentlemen - zwrócił się do współtowarzyszy.  -  Pozwólcie przedstawić sobie naszego drugiego oficera. Ten młody gentleman pochodzi z terenów łowieckich Polski. Z wprawą starego myśliwca roz-strżeliwuje za pierwszym strzałem każdą napotkaną minę. Nie widziałem jeszcze nigdy, by kiedykolwiek spudłował. Ma fantastyczny wzrok i sądzę, że wielu marynarzy zawdzięcza mu życie.

"Drugi" od razu za serce chwycił obu panów. Za chwilę potrząsali jego dłonią.

Pepin Krótki napełnił kielichy dla uczczenia wielkiej chwili zakończenia prac ładunkowych. Duża wskazówka zegara wskazywała godzinę siódmą dwadzieścia pięć.

- Za pięć minut zjawi się wyimaginowany statek, by zabrać ten ładunek radości w NIEZNANĄ PRZYSZŁOŚĆ - powiedział pan wyglądający na Anglika. - A teraz panowie - mówił dalej - za najwspanialszy i najweselszy dzień w naszym życiu.

Spełniono toast. Zachwyt trzech panów osiągał punkt kulminacyjny.

- Życzymy sobie - nigdy się nie rozstawać aż do końca wojny i po niej - powiedział Pepin Krótki, po czym, jako najstarszy wiekiem, zaproponował obu panom wypicie poimiennego.

Entuzjazm wzrastał. Za chwilę trzej panowie byli ze sobą na TY. PEPIN, NICOLAS i JIMMY.

Jimmy, na samą myśl o rozstaniu, wpadł w furię:

- NEVER! NEVER! NEVER! Nigdy! Nigdy! Nigdy! - wołał. - Zabieram was wszystkich na swój statek na śniadanie. Płacimy i jedziemy.

Panowie rozdzielili solidarnie między siebie przedstawioną przez patrona kwotę rachunku. Żegnani jego życzeniami szybkiego powrotu do Casablanki, opuścili hotel. Rozłożysta limuzyna dostarczyła całe towarzystwo pod angielski statek. W limuzynie drugi oficer zaprowadził

jaki taki ład w swojej głowie. Wszyscy trzej panowie spotkali się w urzędzie załatwiającym sprawy ładunkowe. Jeden z panów był kapitanem angielskiego statku, uderzonego przez greka. Drugi - właśnie kapitanem greckiego statku, który uderzył anglika i nastawał na życie polskiego statku. Cała ta trójka, która złorzeczyła sobie wśród czarnych dni i nocy na Morzu Północnym, odpuściła sobie nie istniejące własne winy. Pepin Krótki, mając do dyspozycji wspaniały apartament, zaprosił ich na wieczór do siebie. Tajemnicę wydobycia z posadzki pierwszych klepek miał zamiar drugi oficer wykryć podczas długich godzin oczekiwania, gdy podążać będą do nowego celu.

Na razie wszyscy czterej znaleźli się przy śniadaniu w salonie angielskiego statku. Kapitan Jimmy z zachwytem przedstawiał Pepina Krótkiego oficerom angielskim.

- Żałuję, że nie byliście ze mną - mówił. - To było coś wspaniałego. Nasze angielskie poczucie humoru, którym się tak chełpimy, jest niczym wobec poczucia humoru mego przyjaciela, którego od dzisiaj mam zaszczyt nazywać po imieniu. To jego genialny umysł, będący na najwyższym poziomie kultury duchowej, drogą niesłychanej wnikliwości stworzył koncepcję wykąpania naszych umysłów w czymś zupełnie odmiennym, niż to co stworzył umysł człowieka stojącego właśnie na najniższym szczeblu kultury duchowej. Osobiście mam duże wątpliwości czy nawet w ogóle na szczeblu. Dorobek tych ludzi w postaci E-boatów, U-bootów i rajderów budowanych z jedyną myślą mordowania bliźnich w celach zaborczych jest świadectwem najniższego ubóstwa, podobnie jak najbardziej wymyślne sposoby torturowania ludzi dla samej przyjemności torturowania za to tylko, że stoją duchowo od nich o całe niebo wyżej.

Ta nasza dzisiejsza "robota", wydawałoby się najbardziej bezsensowna na świecie, była w istocie aktem buntu i rewolucji przeciwko bestialstwu, nikczemności i złu.

Wszyscy trzej odbyliśmy w jednakowych warunkach tę podróż, podczas której, w oczekiwaniu na zło, minuty wydawały nam się latami, ale co najgorsze - ZŁO zaczęło się nam, wydawać jedyną bronią przeciwko złu. Gromadziliśmy w sobie takie samo zło w postaci gniewu i zemsty. To nas czyniło słabymi i podłymi. Ten zaś człowiek wyzwolił nas z tego obłędu swym genialnym pomysłem, zrewolucjonizował nas i dopomógł do zrzucenia tego jarzma. Nie będę opisywał, jak własnoręcznie z niczego, za pomocą scyzoryka wydzierając klepkę z posadzki, otworzył źródło zapomnienia genialne w swej beztrosce przez swą pozorną bezużyteczność. Każda ułożona przez nas dzisiaj w nocy klepka była widocznym i namacalnym symbolem wyzwolenia od złej myśli, była sama w sobie radością. Dzięki memu przyjacielowi poznaliśmy sens najwyższej mądrości - że radość życia nie leży w czymś, co przysparza materialnej korzyści, a droga do niej prowadzi nie przez powiększanie zła, nawet w myśli.

вернуться

6

Cargo (h.) - ładunek.