Выбрать главу

To działo zaczyna nam się podobać. Postanawiamy pójść do niego i wyrazić swe uznanie, podobnie jak się je wyraża znajomej latarni morskiej, jeśli kiedy zdarzy się okazja znaleźć u jej podstawy. Klepie się ją lewą dłonią z wdzięcznością i wybacza wszystkie troski i niepokoje, jakie kiedyś sprawiła, zanim się ukazała, przypominając swym zachowaniem umiłowaną, która się nie zjawiła na umówioną godzinę. Zapomina się od razu, że bolały oczy od jej wypatrywania, że gnębił niepokój przy szukaniu w myślach urojonych błędów w zliczonej pozycji. Następuje błogosławiony spokój, który mnoży wyłącznie uczucie wdzięczności dla niej za to, że się "odkryła" i że jest.

Do działa jeszcze dość daleko, postanawiamy jednak dotrzeć do niego. Dzisiaj są imieniny żony starszego mechanika. Po drodze przypominamy sobie uroczystości z tym związane i wymieniamy wszystkie wspólne znajome Zosie. W tym imieninowym nastroju zmów zatrzymujemy się, by podziwiać celność działa. Obłoczki dymu są "w samolocie". Nie rozumiemy, dlaczego nie spada. "Zawraca szybciej niż poprzedni - na pewno trafiony" - dośpiewujemy sobie w duchu.

Przyśpieszamy kroku, żeby złożyć hołd "naszej armacie". Kanonierzy odpoczywają, siedząc na niskim kamiennym ogrodzeniu, w oczekiwaniu na sygnał syreny. Zawieramy z nimi znajomość. Opowiadamy o "Chrobrym". Pamiętają go. Dowódca zabiera jednego z kolegów prowadzi do działa. Widzimy, jak kolega nasz opiera się o działo, po chwili całuje je, klęcząc. Nie dziwimy się zbytnio tej czułości, jednak wydaje się nam ona lekką przesadą. Ale chłop wyprostował się, stoi tak oczarowany na baczność i szybko mruga powiekami. Ruszamy do działa. Po chwili nam wszystkim z głębi serca wydziera się okrzyk: - Polskie! Polskie działo!

* * *

Zaokrętowani na "Ulster Monarch", zadomawiamy się na nim. Ze względu na moje kikuty nasz doktor z "Chrobrego" zabrał mnie do swojej kabiny, stając się jednocześnie moją niańką i matką. Nasz kapitan przyszedł nas odwiedzić i zawiadomić, że pójdziemy we trójkę przedstawić się kapitanowi oraz starszemu oficerowi "Monarchy", jak już zdążyliśmy skrócić nazwę statku, który ma nas dostarczyć do Szkocji.

Kapitan i starszy oficer "Monarchy" są w tym wieku, że gdyby nie nasz doktor, który już dawno przekroczył sześćdziesiątkę, czulibyśmy się przy nich zbyt młodzi. Obaj starsi panowie przy omawianiu na wstępie pogody wydają się myśleć o czymś innym. W porównaniu z nimi jesteśmy rzeczywiście zbyt młodzi, poza tym oni - Anglicy - nie bardzo mają o czym mówić z Polakami.

Na szczęście cały fiord zaczyna dygotać od salw armatnich, a "Ulster Monarch" od wybuchów bomb. To pozwala nam zmienić temat, tym bardziej że obaj panowie mają na sobie nadymane kamizelki i usiłują dyskretnie przy nas je nadmuchać. Rozumiemy ich bardzo dobrze i staramy się na wesoło uspokoić starszych panów wyjaśniając, że to co robią, jest zupełnie bezcelowe. Woda w fioridzie jest tak zimna, że się w niej natychmiast zapomina o wszystkim. Zupełnie więc niepotrzebnie niszczą sobie nerwy.

Udaje się nami ich rozweselić opowiadaniem o "gałązce oliwnej" zesłanej Zygmuntowi z nieba ł demonstrujemy jego czapkę. Nastejpnie wspominamy, że naszemu doktorowi świat wydaje się przebogaty, ponieważ patrzy na niego przez najdroższy pryzmat na świecie. Wychodząc bowiem z kabiny na "Chrobrym" zostawił wszystkie swoje oszczędności, ale zabrał monokl, który zwykle zabierał ze sobą przy wychodzeniu na ląd, a cóż dopiero przy możliwościach przejścia na tamten świat.

Kapitan "Monarchy", broniąc naszego doktora, pozwolił sobie zwrócić uwagę, że ten z pewnością zostawił pieniądze dlatego, ponieważ się śpieszył. Uwaga ta dopiekła do żywego doktorowi. Odpowiedział, że uznaje w życiu pośpiech wyłącznie w dwóch wypadkach: pierwszy -- to jak w języku polskim świetnie sama nazwa nakazuje - przy biegunce, drugi - przy łapaniu pcheł. Poza tym nie śpieszył się nawet przy schodzeniu na destrojer, bo musiał uważać, by nieprzepisowo nie nadepnąć na reling. I nic mu nie przeszkodziło zasalutować banderze okrętu, na który wszedł nie po trapie.

Obaj "monarchiści" byli przekonani, że doktor żartuje, ale my z Zygmuntem moglibyśmy przysiąc, iż wychodząc z kabiny doktor przetarł sobie jeszcze buty suknem i wymył ręce. Opowiedzieliśmy dodatkowo naszym gospodarzom, iż doktor rna za złe drugiemu oficerowi, że nie zameldował kapitanowi swego zejścia do ładowni i przez to kapitan nie zszedł ze statku - zgodnie z tradycją - ostatni.

Podczas rozmowy czuliśmy, że dziwnie jesteśmy odporni na to dzi siejsze bombardowanie i szczerze śmieliśmy się podczas całej wizytj Starszy oficer "Ulster Monarch", starszy wiekiem nawet od kapitana trzymając rękę na czarno oprawnej księdze, orzekł, że zgoidnii z "Baibl", czyli Biblią, może powiedzieć o nas - cytując fragmen z Proverbia Salomonis - iż rzeczywiście ,kto jest wesołego serca, mu gody ustawiczne". Zamilkliśmy, zaszczycani tą opinią Salomonową.

W zamian za nasze wiadomości o sobie samych dowiedzieliśmy si< jeszcze od obu panów, że "Ulster Monarch" należy do bliźniaczej trójk pasażerskich statków na linii Belfast - Liverpool i że pozostałe noszą nazwy "Ulster Queen" oraz "Ulstar Prince", wszystkie po 3 800 ton "Ulster Queen" przed sześcioma tygodniami wszedł na skały w Ram-sey Bay, a obecnie służy już jako pomocniczy krążownik przeciwlotniczy. "Ulster Monarch" od początku wojny pełni służbę jako troop ship, transportowiec wojenny i ma za sobą wiele rejsów z wojskiem do Francji i z Francji.

Pożegnaliśmy naszych gospodarzy, śpieszących powitać przybywającego na ich statek, również jako pasażera po nieudanej akcji w Norwegii, jakiegoś generała, który był "C-in-C", czyli Commander in Chiej albo po polsku - głównodowodzącym, jak zawsze w tym czasie, tajemniczą akcją.

"Ulster Monarch" opuścił Harstatd bez eskorty. W chwili gdy zniknęły zarysy skalistych Lofotów, wydało mi się, że zamknięta została ostatnia kartka książki pod tytułem: NAD DALEKIM CICHYM FIORDEM, ale napisana przez "Chrobrego".

* * *