Выбрать главу

Strach ten dyktował najrozmaitsze formy uchylania się od wyjścia w morze, najczęściej jednak jako usprawiedliwienie podawano zamroczenie "nieznanym napojem" lub brak środków lokomocji zniszczonych bombardowaniem. Tak i podobnie zasłaniali się przeważnie ludzie nowi, którzy dopiero w czasie wojny zaciągnęli się na statki. Cel zawsze był ten sam: odwlec, o ile się tylko dało, wyjście w to tak mało im jeszcze znane, straszne morze i jeszcze straszniejszą wojnę na nim.

Po przybyciu konwoju do portu pamiętali tylko sceny ginących statków, gdy olbrzymi słup ognia na bezkresach Atlantyku raz po raz dawał znać o początku końca setek ludzi ginących od torped. Widoczne w nocy na tle ognia czarne cienie ludzkie, rozpaczliwie szukające ratunku w lodowatej wodzie, z potworną siłą przemawiały do instynktu samozachowawczego nowych marynarzy, nie wdrożonych jeszcze dostatecznie w dyscyplinę okrętową. Patrząc na te sceny, wielu przysięgało sobie, że jeśli dane im będzie dotrzeć do najbliższego skrawka ziemi, żadna już siła nie zmusi ich do ponownego wejścia na statek idący w piekło ognia i wody.

Parę dni postoju w neutralnym porcie, w normalnych warunkach życia, przywracało większości marynarzy naruszoną równowagą. Bardziej wrażliwym, których już sama woda napawała przerażeniem, trzeba było znacznie więcej czasu, by porzucić przyjęte wobec siebie zobowiązanie. Ale i tacy wracali dobrowolnie po kilku miesiącach, by znaleźć się przed Sądem Morskim na ławie oskarżonych pod zarzutem dezercji.

Kiedy zostałem ławnikiem Sądu Morskiego, odświeżyłem sobie w pamięci prawo rzymskie studiowane przejściowo na uniwersytecie przed wstąpieniem do Szkoły Morskiej w Tczewie. Seminaria z prawa rzymskiego wydawały mi się zawsze pracą lekarzy w prosektorium, mówiących niemal stale po łacinie i z olbrzymiego ciała prawniczego wyłuskujących szkielet sformułowanych w Rzymie praw, urzekających swą logiką, która potrafiła przełamać granice czasu, okoliczności i miejsca.

Uważałem, że ławnicy zostali powołani po to, by zadość uczynić rzymsikiej zasadzie prawa: suum cuiąue - oddać każdemu, co mu się należy, stanowiącej skróconą formę od iustitia est firma et perpetua voluntas ius suum cuiąue tribuendi - sprawiedliwość jest to mocna i stała wola oddawania każdemu, co mu się należy. Podczas rozpraw, ulegając słabości do prawa rzymskiego i nieodzownej przy nim łaciny, usiłowałem przenosić wyobraźnią każdą akcję na Forum Romanum, by z ust najwyższego urzędnika mającego pieczę nad prawem, zwanego praetor, usłyszeć "rzymski" sposób wnioskowania.

Sędzia oraz prokurator Sądu Morskiego byli ubrani w średniowieczne togi i birety. Sędzia, z godłem państwowym w miejsce ryngrafu zawieszonym na ciężkim łańcuchu, odczytywał personalia i akt oskarżenia. Ławnicy, w bezbarwnych ubraniach dwudziestego wieku, zabierali się do suum cuique.

Układałem w formę rzymską usłyszane informacje:

quis? (kto?) - młodsey marynarz Nikodem Nienaski;

quid? (co?) -naraził statek na wyjście w morze z nie skompletowaną załogą;

ubi? (gdizie?) - w Nowym Jorku;

ąuibus auxiliis? (przy czyjej pomocy?) - przy pomocy rodaków zamieszkałych w Stanach Zjednoczonych;

cur? (po co?) - by zadość uczynić instynktowi samozachowawczemu;

quo modo? (jakim sposobem?) - przez niestawienie się na staitek w oznaczonym terminie;

quando? (kiedy?) - o gadzinie siedemnastej dnia 13 marca 1941 roku;

cui bono? (na czyją korzyść?) W całości to brzmi: cui bono esi, vel fuit is auctor est - komu na tym zależy lub zależało, ten jest sprawcą. W tym wypadku wyłącznie oskarżonemu.

Na miejscu "bladego gentlemana" stał teraz młody chłopak, który walczył w kraju z Niemcami jako ochotnik i wydostał się z Polski przez Rumunię, by walczyć dalej z Niemcami we Francji. Na "Batorym" przybył do Anglii - znów walczyć z Niemcami, już jako młodszy marynarz na statku handlowym.

- Wysoki Sądzie - nieudolnie tłumaczył swe postępowanie - gdy zobaczyłem palących się ludzi skaczących w nocy do morza, z którego nikt ich nie starał się nawet ratować, kiedy widziałem to kilka nocy z rzędu - przysiągłem sobie, że już nigdy, przenigdy nie będę marynarzem... Chcę się bić, ale nie chcę być bezbronny, żywcem palony, a potem - topić się... Dobrowolnie nie chciałem już więcej iść patrzeć na to samo, co zobaczyłem. Tylko kilka statków doszło do Ameryki z tego wielkiego konwoju, który wyruszył z Anglii. Po kilku miesiącach spotkałem się z kolegami. Bez przerwy pływali na tym samym statku w konwojach. Opowiadali, że nawet ratowali tych, których storpedowano w dzień... Wstyd mi się zrobiło, wróciłem na statek z powrotem. Ale, Wysoki Sądzie, boję się tak jak przedtem...

Prokurator zażądał przepisowej kary, zgodnie z ustawą o dezercji. Sąd udał się na naradę.

Dla sędziego przestępstwo było oczywiste, dla ławników - nie. Staraliśmy się przekonać go, że w takich wypadkach instynkt samozachowawczy bezkompromisowo rozprawia się z honorem, cnotą, męstwem i patriotyzmem. Cały szkielet moralny pryska "łamany kołem" bezwzględnej wojny na morzu. Pęka wreszcie kręgosłup moralny, rodzi się jedna jedyna tylko myśl, która staje się nakazem: nigdy więcej na morze, bez względu na wszelkie konsekwencje powziętej decyzji.

Sędzia stał na stanowisku, że zaistniał bezsprzecznie wypadek złamania dyscypliny okrętowej, a więc musi być kara. Służba w marynarce handlowej jest służbą w wojsku.

Ławnicy bronili swego punktu widzenia: chłopak wrócił po kilku miesiącach dobrowolnie. Mógł przecież pozostać na lądzie. Jak stwierdzili świadkowie, miał wszelkie ku temu bardzo dogodne warunki i dobrze płatną pracę. Niebezpieczeństwo wcale nie zmalało, wprost przeciwnie - wzrosło. Dobrowolnie zaciągnął się na statek...

Sędzia zgadzał się z przytoczonymi argumentami, ale przestępstwo było dla niego oczywiste.

Obrona nasza wydawała mi się słuszna i logiczna. Przestępstwo popełnione wskutek strachu paraliżującego wolę, przypomniało mi zapamiętane z seminariów prawa rzymskiego na uniwersytecie exceptio z cywilnego prawa rzymskiego, mówiące o odwołaniu się przysługującym oskarżonemu w pewnych wypadkach, na podstawie którego mógł on pozbawić oskarżyciela prawa wniesienia skargi.

Brzmienie formuły tych odwołań przypomina receptę lekarską: exceptio quod metus causa - odwołanie, gdy postępek spowodowany był strachem. Prawo rzymskie przewiduje wypadek, gdy nie można karać za czyn dokonany pod wpływem obawy "spowodowanej taką groźbą, vis compulsiva, która by i odważnego człowieka zdołała wyprowadzić z równowagi". A my nie jesteśmy sądem wojennym w ścisłym tego słowa znaczeniu - usiłowałem tymi dowodami przekonać sędziego.