Выбрать главу

Gdy bosman usiadł po zakończeniu swoich wyjaśnień, sędzia wezwał kuchanza. Czerwony, rozgniewany kucharz rozpoczął przemówienie od życzeń (pod adresem bosmana i jego czarnej małpy.

- Wysoki Sadzie, do czego doszło, mnie na starość ciągać się po sądach, do czego mnie doprowadził ten... i jego ta czarna...

Następne zdania wypowiedziane przez kucharza nosiły już wszystkie cechy malum carmen incantare i sędzia był zmuszony zwrócić mu ostrą uwagę. Kucharz ten nigdy kucharzem nie był. Pociągnięty został do tego zawodu wysokimi płacami, jakie w Anglii dostawali kucharze na ląidzie. Postanowił nauczyć się kucharskiego fachu na żywych organizmach załogi, by potem przejść ina dobrze płatną posadę na ląidzie, zwalniając się z floty z powodu wieku.

Po zwróconej przez sędziego uwadze kucharz zmitygował się d przestał używać niecenzuralnych słów i niewątpliwie zgubnych dla bosmana i jego małpy życzeń.

- O - mówił - Wysoki Sądzie, jego czarna małpa jest mądrzejsza od niego; żeby klatkę otworzyć, trzeba wiedzieć jak i na to trzeba być bardzo mądrym. Tylko jego małpa mogła coś podobnego zrobić. Moja małpa jest głupia, głupsza od jego małpy. Gdzie proszę ja, Wysokiego Sądu, mogę porównać mądrość jego małpy do mojej. Niech on tylko sam powie, gdzie jego małpa zawsze siedziała przez całą podróż. Zawsze przy klatkach, zawsze łapę wsadzała między kaczki i tak nią kaczki mieszała, że ich krzyk słychać było na całym sta/tiku. Lubiła je, Wysoki Sądzie, straszyć. Gorsze jeszcze wyprawiała hece, mam świadków, proszę Wysokiego Sądu, dwóch palaczy i chłopca z kuchni, przed którymi czarna małpa bosmana chwaliła się i pokazywała wyrwane pióra... Wysoki Sądzie, wszyscy na naszym statku wiedzą, że ibosman mnie mię lubi. Złośliwości tej do minie nauczył swoją czarną... Ona, Wysoki Sądzie, żeby jemu zrobić przyjemność, na złość mnie wypuściła wszystkie kaczki. Złośliwości tej nauczyła się od bosmana. Ona, proszę Wysokiego Sądu, dobrze, bardzo dobrze wiedziała, co robi.

Po wypowiedzi kucharza z jeszcze większym zapałem zacząłem szukać w myśli odpowiednich formuł, które można by dopasować do nowo powstałej sytuacji, wskutek przerzucenia całej odpowiedzialności na świadomą i rozmyślną akcję małp, jak gdyby to były pełnoprawne osoby.

Bez trudu dało się to podciągnąć pod znane ongiś w Rzymie prawo zwane Lex Aąuilla. Był to w dodatku bardzo szczególny jego wypadek, gdzie nie zachodziło uszkodzenie, lecz pozbawienie właściciela rzeczy w ten isposób, że faktycznie równało się zniszczeniu. Otworzenie klatek z ptakami i spowodowanie ich ucieczki, a w konsekwencji straty, było klasycznym przykładem takiego wypadku. Zachodziło zawinione działanie - culpa in faciendo, co dawało poszkodowanemu prawo otrzymania pełnej wartości, jaką posiadały zniszczone przedmioty - ąuanti ea res fuit.

Wszyscy wezwani świadkowie, praktycznie cała załoga, twierdzili, że obie małpy najlepiej lubiły bawić się na rufie. Obie starały się wyrwać kaczkom po parę piórek, nie czyniąc im żadnej krzywdy, tylko wywołując głośny krzyk kaczek, co właśnie małpom najwięcej się podobało.

Większość wypowiadała się, że przez głupotę wypuściła kaczki zielona małpa kucharza. Broniono natomiast czarnej małpy bosmana, jako ibardzo mądrej, która zawsze wie, co robi.

Obaj właściciele nadal zaprzeczali gorąco, twierdząc z uporem, że to nie jego, lecz przeciwnika małpa świadomie wypuściła kaczki.

Rozprawa stawała się coraz bardziej ożywiona, nawet wesoła. Brakowało tylko na sali dwóch głównych osób - zielonej i czarnej małpy.

Słuchając żarliwych wypowiedzi właścicieli małp, snułem dalej swe "seminaryjne" refleksje.

Prawo rzymskie, przy zastosowaniu Lex Aąuilla, przewidywało, że w wypadku nieprzyznania się oskarżonego, należy zarządzić podwójne odszkodowanie: lis injitiando crescit in duplum - przy wypieraniu się podwojona zostaje wartość przedmiotu sporu. Na dodatek, ojcowski sposób wyrażania się bosmana i kucharza o małpach podciągał w mej wyobraźni każdego z nich pod odpowiedzialność rzymskiego pater familias - ojca rodziny, za czyny jego dzieci. Cały ten "rzymski proces" miał naturalnie miejsce wyłącznie w mej wyobraźni.

Wyraźnie ubawiony prokurator (pierwszy raz w życiu miałem możność widizieć ubawionego prokuratora), by przekonać oskarżonych, stanął na stanowisku naszego wiejskiego prawa zwyczajowego "zajęcia w szkodzie" - w tym wypadku obu małp. Sędzia osłabł i nie miał siły już więcej wdawać się w dociekanie, która małpa rzeczywiście wypuściła kacaki na ocean. Obaj obrońcy, (zasugerowani wypowiedziami załogi, również przejęli się rolą wybielania czarnej i zielonej małpy i pomimo swych najszczerszych chęci one mogli znaleźć naocznego świadka momentu wypuszczenia kaczek z klaitek. Wyrok skazywał bosmana i kucharza na zapłacenie wspólnie takiej kwoty, która równoważyłaby wartość kaczek w chwili zakupu. Była to kwota wysoka, nawet jak na ówczesne uposażenie załogi.

Wyrok ten zakończył od kilkunastu miesięcy ciągnącą się wojnę zielonej i czarnej małpy. Po roaprawie obie strony się pogodziły. Załoga "Kamiennej" postanowiła solidarnie zapłacić wraz z oskarżonymi całą zasądzoną kwotę. Innymi słowy - załoga, poczuwając się do współwiny, zapłaciła 'za kaczki, które były zakupione dla niej i których nie zjadła, tylko dzięki rozpuszczonym przez nią małpom. Małpy nie tylko nic ze swej sympatii u załogi nie straciły, lecz stały się przez tę rozprawę dla niej droższe.

Analizując w duchu prawa rzymskiego całą sprawę, doszedłem do przekonania, że "winni" dobrowolnie zapłacili karę zgodnie z Lex Aąuilla, i to w tym szczególnym wytpaidku, gdy oskarżony nie przyznaje się do winy, płacąc podwójne odszkodowanie z tytułu lis infitiando crescit in duplum.