Выбрать главу

W nawigacyjnej było słychać przeważnie głosy dwóch "wiecznie" ze sobą się kłócących - Dyzia i Pigła.

- Jak ci się już wszystko będzie zgadzało do jednej tysięcznej milimetra, to ci rozwalę ten genialny umysł - pienił się Dyzio.

Pigieł, słuchając obietnic Dyzia, uśmiechał się niefrasobliwie i głośno zachwycał się swymi genialnymi wynikami obliczeń.

- Dyziu, posłuchaj tylko, wyliczyłem z dokładnością do pół minuty moment wysokiej wody w odniesieniu do Dover, interpolację przeprowadziłem z dokładnością do jednej tysięcznej, obliczyłem dla tego momentu odległość księżyca i słońca od ziemi oraz ich deklinację do dziesiętnych  minuty,  wziąłem pod  uwagę  warunki  atmosferyczne i pływ burzowy oraz wszystkie wiatry mogące mieć wpływ na stan wody tutaj i wiejące w ciągu ostatniego tygodnia przy zastosowaniu spirali Ekmana.

- Pigieł, przestań. Przestań, bo nie wytrzymam! - krzyczał Dyzio tak głośno, że słychać go było na całym pokładzie.

Ale Pigieł w dalszym ciągu upajał się swymi obliczeniami i swą genialnością nie docenianą przez żadnego z kolegów. Dotychczasowe jego wyczyny przyniosły mu w rezultacie przydomek "Pigłu", które to słowo powtarzane szybko raz po raz ujawniało jego istotne znaczenie. Wówczas jeszcze nikt w nim nie podejrzewał światowej sławy malarza, którego wystawę będzie otwierał Bernard Shaw, nikomu nie przeszło przez myśl, że Pigieł wystawi swe obrazy w Royal Academy i jako nadworny malarz królowej Elżbiety II odbędzie z nią podróż na Bermudy.  Na  razie  Pigłeł potwierdzał swym gadaniem przysłowie perskie, że "dobry kogut w jajku pieje". O tym pianiu w jajku Sforza piał ułożony przez siebie dwuwiersz: Wielki Pigłu jestem JA, Wnet miraże wam pokażę. O! La! La!

W tym okresie Pigieł potrafił wyrażać swe miraże biegle w trzech językach, oprócz rodzimego. Według słownictwa tego samego Sforzy Pigieł z jednakową łatwością "naigrywał się" na fortepianie i skrzypcach, "gimnastykował się" dyrygując orkiestrą kameralną, którą sam zorganizował werbując do niej co muzykalniejszych kolegów, oraz ilustrował podręczniki wydawane przez wykładowców Szkoły Morskiej, piórkiem i tuszem wyczarowując wspaniałe żaglowce. Z czasem żaglowce te znalazły się w wydanych przez Pigła w języku angielskim książkach pt.: Jak malować żagle i morze oraz Jak malować swój statek.

Zdolności i oryginalność, a zwłaszcza nos i umiejętność władania szpadą, przyczyniły się do tego, że wielu chciało w nim widzieć sobowtóra Cyrano de Bergerac.

Sforza dowodził, że nos Pigła przypomina żagiel topsel, którego w odpowiednim momencie, przy nadchodzącej burzy życiowej, Pigieł nie potrafi zwinąć, co powoduje częste dryfowanie całej jego osoby w stylu Casanovy i niemniej czarująco.

Najwspanialsze jednak były Pigła paczki żywnościowe otrzymywane z domu. Przeważały w nich, nigdzie nie spotykane, kabanosy. Sforza twierdził, że są tak długie jak sam Pigieł i jego soliter, który nie pozwala Pigłowi zmienić wyglądu chodzącego żywego obrazu głodu w Indiach.

Jeśli paczka żywnościowa dla Pigła została dostrzeżona na czas, to bywał on natychmiast wiązany. Kabanosy swoje oglądał wyłącznie z daleka, a Sforza tłumaczył mu, że marnotrawstwem byłoby karmienie takimi pysznościami solitera.

Solłter ten był zrodzony z bujnej wyobraźni Sforzy, absolwenta szkoły filmowej. Jeśli podczas podroży nie kołysało zbytnio, Sforza grał z powodzeniem rolę oficera nawigacyjnego. Podczas kołysania grywał, również z powodzeniem, człowieka obezwładnionego chorobą morską, sam jeden na scenie, w którą zamieniał się nie lubiany przez nikogo szpitalik okrętowy.

W szpitalnej koi grywał także rolę szczęśliwego Tantala sycącego się widokiem przyjaciół raczących się sporządzanymi specjalnie na jego podróż sarnimi cąbrami, szynkami dzików i wielu innymi specjałami, gdyż od rodziny Sforza z błot pińskich otrzymywał przed wyjściem w podróż olbrzymie zapasy, tak jak gdyby wyruszał na wyprawę krzyżową. Poleskie ostępy kryły tyle zwierza, że specjały te były tam dosłownie "bezcenne", ale na statku ich "bezcenność" nabierała potocznego znaczenia.

Przy koi Sforzy kłócili się często, ale już na zupełnie inne tematy, Dyzio i Pigieł. Kiedyś tematem kłótni Dyzia z Pigłem były ptaki. Dyzia interesowały stale takie kwestie, jak przyczyny długości szyi żyrafy, dlaczego słoń ma trąbę lub czym lot jaskółki różni się od lotu wróbla. Szukał na te męczące go pytania odpowiedzi czytając dzieła Darwina w języku francuskim. Sforza, który znał nieomal na pamięć wszystkie opowiadania morskie Claude Farrere'a i Pierre'a Loti, nie darzył sympatią Darwina i wyrażał obawy, że Dyzio, oddający się z zapałem studiom nad dowodzeniami Darwina, zechce sprawdzić to wszystko, czego się naczytał i gotów zamieszkać na stałe na jakimś drzewie w Afryce, by stać się praprzodkiem.

Pigła interesowała wyłącznie barwa upierzenia ptaków, podobnie jak i barwy kwiatów. Przyczyn tworzenia się barw dopatrywał się w kształcie ich właścicieli i szerokości geograficznej miejsca ich zamieszkania, według wyimaginowanej przez siebie teorii równowagi barw. Dyzio wyprowadzał wszystkie barwy od przystosowania się do warunków życia. Sforza z przejęciem obalił teorie obu opowiadaniem o wspaniałej kolekcji wędrownych ptaków brodząco-bekasowatych Machetes Pugnax, których rzadkie okazy posiadali jego znajomi osiadli wśród bagien Pańszczyzny,

- Pigłu - mówił Sforza - jakaż równowaga barw, skoro ani jeden samiec tego samego kształtu nie posiada tego samego koloru upierzenia podczas godów. A według twojej teorii, Dyziu, akurat na szerokości błot pińskich muszą w maju zjawiać się te ptaki i każdy z nich musi się ubrać na ten okres w odmiennego koloru kapturek i kryzę. Miraże. Jakie przystosowanie się do warunków życia, jeśli podczas toków potrafią godzinami wyczyniać wszystko na niby, udając najbardziej zażarte walki. Nie widziałem jednak nigdy, żeby podczas takiej walki jeden z nich skrzywdził drugiego. Wspaniali aktorzy, nawet nie rycerze podczas turnieju, potykający się dla przypodobania się swej damie serca. Ich damy przyglądają się tym harcom, ale każdy z nich posiada tych dam kilka.