Выбрать главу

Misk bywał często wyraźnie zmęczony swą popularnością. Każdy na pokładzie chciał go pogłaskać i uzyskać coś w rodzaju uśmiechu. To było męczące.

Podobno królowe godzinami ćwiczą utrzymanie na twarzy odpowiedniego wyrazu, który jest uśmiechem, a królowie dosłownie trenują podawanie ręki kilka tysięcy razy z rzędu, ale wykonują to wyłącznie z okazji pełnienia niekiedy królewskich obowiązków.

Misk natomiast pełnił swe obowiązki stale w dzień i w nocy, ponieważ służba na fregacie nigdy nie ustawała.

Zmęczony tą adoracją przebierał w niej w zależności od pewnych materialnych korzyści, jakie z adoracji mógł wyciągnąć.

Wiadomo było, że cały personel mający coś wspólnego z prowianturą i kuchnią może Miska głaskać do woli i zdobywać jego uśmiechy.

Samo czyste uczucie najbardziej płonące miało u Miska tę samą wartość, jaką niegdyś miała na pierwszym naszym żaglowcu szkolnym "Lwów" ofiarowywana w zamian za kotlet "miłość wieczysta" i "przyjaźń dozgonna".

Zazdroszcząc względów Miska, którymi darzył naszyc'h żywicieli, zbadałem teoretycznie według wielotomowych dzieł o życiu zwierząt, co najbardziej lubią jego pobratymcy. Wyczytałem, że najlepiej lubią penetrować drzewa w poszukiwaniu gniazd ptasich, skąd wybierają jajka.

W nadziei pozyskania względów Miska zacząłem przysługujące mi na śniadanie, tak zwane przez nas "kurze owoce" chować dla niego. Efekt przeszedł moje oczekiwania. Zainteresowanie Miska moją osobą doszło do tego, że gdy tylko dostrzegł mnie na pokładzie, usiłował przywabić do siebie włażąc na sklarowane liny wiszące nad pokładem na wysokości moich kieszeni. Ody stawałem się dla niego osiągalny, Misk otwierał łapkami kieszeń mojej marynarki, wsuwał do niej pyszczek i ostrożnie wyciągał przeznaczone dla niego surowe jajko.

Nie zdarzyło się nigdy, by je rozgniótł lub zrzucił na pokład.

Potrafił je następnie otworzyć i wypić tak zręcznie, że nie zmarnował nigdy ani kropli jego zawartości. Dzięki Miśkowi trafiłem nawet do Polskiej Kroniki Filmowej. Sceny przymilań Miska i zanurzania się w kieszeni marynarki wzbudzały zachwyt widzów oglądających tę scenę na ekranie.

Misk wiedział i rozumiał, co się na fregacie dzieje. Znał cały rozkład dnia. Rozumiał znaczenie rozkazów wydawanych głosem i gwizdkiem. Orientował się co i komu wolno i w jakim czasie. Był chodzącym regulaminem Białej Fregaty. Wiedział wszystko.

Ody na pokładzie była wolna od zajęć i nauki "nadwachta", Misk trzymał się w rejonach dla niej niedosięgłych. Chyba że to była wachta, w której był Paszukow, jedyny uczeń, jakiego Misk darzył sympatią i zaufaniem. Gdy ten leżał na pokładzie, Misk właził mu pod bluzę i, nie zdradzany i broniony przed innymi, ucinał na jego "żywym ciele" drzemkę.

Z całego rozkładu dnia Misk lubił najbardziej poranne zbiórki w morzu. Kiedy cały szereg uczniów zastygał na komendę "baczność" w oczekiwaniu na powitanie kapitana, Misk zjawiał się przed frontem pozbawionych praw ruchu uczniów i wolnym kroczkiem, ze sterczącym jak można najwyżej do góry ogonem, przyjmował pierwszy przygotowane dla kapitana honory. Mina Miska mówiła niedwuznacznie: "No widzicie, nie macie prawa mnie teraz ruszyć, nawet dotknąć mego ogona, który was zawsze tak interesuje. Cha! cha!" I Misk pokazywał w uśmiechu zęby. Był wyraźnie zawsze podczas tej ceremonii rozweselony.

W momencie zjawienia się kapitana Misk właził na wanty i czekał. Czekał na komendę "na wanty" - do biegu przez saling. W mgnieniu oka wbiegał sam na platforemkę marsa, by z niej drwić wyraźnie z nieudolności w chodzeniu po wantach uczniów. Uśmiech Miska wyrażał lekceważenie: "No widzisz, jak pełzniesz, pojęcia nie masz o chodzeniu po wantach. I to się nazywa marynarz. Fe!"

Gdy uczniowie dochodzili do marsa, Misk w paru susach był już pod salłngiem i zaśmiewał się z powolności ruchów odprawiających "wniebowstąpienie" uczniów. Z salingu Misk prędko przedostawał się na bombramreję i z niej śledził zakończenie biegu przez saling.

Misk znał się na manewrach. Gdy długi gwizdek bosmański wywoływał podwachty na manewry do brasowania, Misk wychodził do niego również. Wiedział, że wszyscy będą zajęci pracą i że wszyscy muszą wychodzić na manewry, że nie po marynarsku jest przyglądać się tylko, gdy inni pracują. Należy zawsze dopomóc pracującym lub się usunąć z ich pola widzenia. Najlepiej jednak zawsze w takich okolicznościach przyłożyć rękę do pracy. Misk to robił dosłownie.

Kiedy rząd uczniów ustawił się już "Do brasowania" - to znaczy zSnła-ny kierunku ustawienia rei przez ciągnięcie lin zwanych brasami - Misk nieodmiennie stawał na samym końcu, w miejscu, w którym nie trzeba już się wysilać i w którym lina układa się na pokładzie. Brał się przednimi łapkami za linę i przybierał pozy, jak gdyby pracował w pocie czoła. W istocie rzeczy bardzo dokładnie i po "zejmańsku" układał linę na pokładzie. Gdy skończono brasowanie rei jednego masztu i wszyscy biegli do brasów następnego, Misk galopował za całą gromadą z takim zapałem, jakby bał się "podpaść" brakiem gorliwości ido pracy.

W niektórych" jednak miejscach Misk był niepożądany. Do miejsc tych należały: kuchnia, prowiantura oraz sala do nauki, gdzie mieściła się biblioteka'.

Misk świadomie zawsze wykorzystywał nieuwagę kucharza czy piekarza, by coś złasować i żadne już potem jego przymilne lub obojętne miny nie potrafiły zmylić ich czujności. Natychmiast wypraszali Miska dostrzeżonego w tych zakazanych dla niego pomieszczeniach, dając rozsierdzonemu coś do zjedzenia na pocieszenie., Misk zawsze na tym i tak skorzystał. Biblioteka również cieszyła się względami Miska, ale Misk nie cieszył się w niej względami księdza opiekującego się biblioteką.

W ocenie książek Misk wykazywał zgodny pogląd z małpami, które się przewinęły przez "Dar Pomorza". Jeśli któraś z małp dostała się do biblioteki i dopadła książki, natychmiast ją otwierała i wydzierała z niej kartki, jak mogła i ile mogła. Misk był bardziej groźny. Sam ofwierał szafkę, wydobywał z niej książkę, rzucał na podłogę, odwracał twardą okładkę jedną łapą, a potem już dwoma wydzierał kartki masowo. Czym się powodowały i kogo naśladowały w niszczeniu książek małpy i Misk - nie udało się ustalić.