Выбрать главу

... Rozkosze, rozkoszne muskanie wiatru ciepłego.

Delikatnego jak skrzydła motyla.

Bo każda chwila

Będzie kontrastem teraz przeżytej

Chwili na morzu... szalonej i dzikiej.

C.A.

Po upadku Francji zaczęły się przygotowania do nowej walki. Jeden etap został zakończony, otwierał się drugi... W "ZNÓW RAZEM" Major odnalazł wiersz podpisany inicjałami J.W. Oto jego urywek:

Żołnierzu polski! Tułaczu! Choć czoło masz potem zroszone I ręce boleśnie zmęczone, To duma bije Ci z oczu...

Broniłeś Modlina, Warszawy, Poznania, Gdyni i Helu I chociaż zginęło wielu, Okryłeś imię swe sławą.

Wiernieś dotrzymał przysięgi^ Walczyłeś o każdy próg!

A później - wolałeś niepewność włóczęgi - Odszedłeś, by nie wziął Cię wróg!

Odszedłeś do Francji w boju Pokazać, że honor Polaka Rzecz świata - że rzecz to jest taka, Co warta jest trudu i znoju...

W Norwegii wytrwałeś do końca, Broniłeś Narviku swą krwią, A twoi koledzy - tam są, Gdzie pali tak słońce gorąco.'

I znowuż czekasz gotowy,

Aż zagrzmi Ci złoty róg.

I jak bomb, i gwizd kul, i dział huk

Porwą Cią znów na bój nowy...

J.W.

Nic dziwnego, że Major umieścił go w swej kartotece jako podsumowanie minionego okresu.

Gdy pierwsza grupa uczniów z "Daru" została umieszczona już w Southampton, pozostali rozsiani byli jeszcze po statkach handlowych i wojennych, ale wszyscy już wiedzieli, że kolejno bada się dokształcali. Wiedzieli, że wykłady będą z wielu przedmiotów prowadzone w języku angielskim, wobec czego zabrali się do niego, pełniąc służbę na niszczycielach, okrętach podwodnych lub na statkach handlowych w konwojach - nigdy nie pewni, czy po wyjściu w morze WRÓCĄ.

A oto wspomnienia jednego z uczniów, który chcąc szybciej nauczyć się języka angielskiego zaciągnął się na statek angielski:

Był to statek mały, stary, tylko dune wachty (czyli nie więcej niż trzy i pół godziny snu jednorazowo). Mimo to nie zmieniłem postanowienia, chciałem koniecznie poznać język angielski.

[...] otwiera się przed nami Tower Bridge, płyniemy w dół Tamizy. Na noc zatrzymujemy się na kotwicy, czekając wysokiej wody. Konwój jest prawie w komplecie. W nocy budzą nas salwy blisko stojącego krążownika. Samoloty niemieckie latają nad nami, prawdopodobnie nie my jesteśmy ich celem. Krążownik co chwila grzmi potężnym basem dział.

Poranek następnego dnia mglisty, widać na dwie długości statku. Z mgły odzywa się monotonny chrzęst wybieranych łańcuchów kotwicznych i dźwięczne uderzenie w dzwon. Powoli ruszamy widząc słabe zarysy naszego poprzednika.

Nagle daleko przed nami słyszymy huk i widzimy słup ognia - to jeden ze statków idących na przedzie konwoju wyleciał w powietrze wchodząc na miną. Za chwilą idzie za nim drugi. Nocne samoloty zrzuciły miny cicho opadające na spadochronach.

Z powodu mgły nie możemy oglądać tonących statków. W głębi duszy każdy myśli o swych najdroższych i oczekuje swojej kolejki. Podnoszące się słońce zwycięża jednak mgły i płyniemy dalej spokojnie. Niekiedy tylko wydziera się na dziobie "oko" meldując statek, boję, a czasami miną. Wzdłuż wybrzeży angielskich pospolity jest widok okrągłych czarnych kul ze sterczącymi kolcami. W dzień mijamy je strzelając do nich z karabinów. W nocy zaś oddajemy się w opiekę Opatrzności czekając, aż któraś z tak źle potraktowanych przez nas min, z kolei wystrzeli nami w górą.

Po kilku dniach stajemy na kotwicy i bierzemy bunkier. Podjeżdża do nas stara krypa przywożąca węgiel.

Blisko nas stoi jeden z polskich statków. Wygląda porządnie, jest świeżo pomalowany. Po sformowaniu konwoju okazuje się, że nasz polski statek ma na pokładzie komodom. Przyjemnie mi było, że ta odpowiedzialna funkcja przypadła polskiej fladze.

[...] Znowu zaczyna się wstawanie co cztery godziny, wachty na sterze, oku, przy karabinach maszynowych i armacie. Artylerzyści dochodzą do wprawy - nic dziwnego, mają codziennie nużące ćwiczenia.

Pewnego pochmurnego dnia, po zwykłym ostrzeżeniu komodora, podziewać się ataku lotniczego" budzi nas przeraźliwy dźwięk klaksonu. Niektórzy śpią w ubraniach i prosto z koi wyskakują na pokład. Kilku wraca po pasy ratunkowe. Naokoło krąży czteromotorowy "Condor". Rozlegają się, pojedyncze strzały z drugiego końca konwoju. Czekamy, aż się zbliży. Nadlatuje nisko od dziobu. Terkot naszych karabinów maszynowych, strzał z działa - samolot gwałtownie skręca. Przy dziale trochę podniecenia. Zdenerwowany steward myli się i ładuje szrapnel. Przy następnym strzale nasz pocisk mało nie zabija obsługi karabinu na "botdecku". Bomby uszkodziły jeden ze statków, udaje się go jednak doholować do najbliższego portu.

Przed Lizboną zabieram się do pisania listu do domu.

Piszę, jak w dawnych spokojnych czasach, bez wojny, bomb. Piszę jak z "Daru Pomorza" do matki. Czy otrzyma go?

L.S.

*  * *

Z upadkiem Francji i utworzeniem rządu Vichy wytworzyła się trudna sytuacja dla naszych statków w portach francuskich. Francuzi ze sprzymierzeńców stali się wrogami. Polskie statki zostały internowane. Jednak wszystkie, z wyjątkiem jednego, nie bacząc na sieci, miny, baterie nadbrzeżne i okręty wojenne - uciekły. Niestety, kapitanom statków angielskich, będących w tej samej sytuacji co statki polskie, ucieczka nie powiodła się w takim stopniu jak nam. Jedno z "naszych dzieci", które było na "Stalowej Woli" świadkiem internowania statków angielskich, tak opisuje te chwile:

Do delikwenta, że się tak wyrażą o statku handlowym przeznaczonym na zajęcie, zbliżały się od razu z dwóch stron dwa kontrtorpedowce z zachowaniem "wszelkich ostrożności". Następnie na jakieś sto metrów od burty "ofiary" zatrzymywały się statki z policją i wojskiem i przez megafony zawiadamiano załogą, że ma się poddać i że wszelkie oznaki oporu bada hasłem do otwarcia ognia z kontrtorpedowców. Teraz następowało czynne zdobycie statku przez kolorowe wojsko i manifestacyjne opuszczenie angielskiej bandery oraz triumfalne podciągnięcie bandery zwycięzców...

Po takim preludium można było oczekiwać tylko tego samego w stosunku do nas. Zrobiło nam się trochę nieswojo, ale myliłby się ten, kto by sądził, że popadliśmy w czarną rozpacz czy zwątpienie.

My nie jesteśmy na szczęście lepieni z tej "gliny co "zdobywcy", w nas płynie krew ludzi wolnych i nigdy nie "spodlonych zdradą.