Выбрать главу

– List, tak – Alex zmarszczył brwi. – Ale haczyki?

– Być może, dziś jeszcze odnajdziemy dzięki tym śladom mordercę – powiedział Parker. – Ale jeżeli go dziś nie odnajdziemy, będziemy musieli sobie zadać bardzo ważne pytanie: dlaczego Ian Drummond, który, jak widać, skończył pracę i zajął się przyrządzaniem haczyków na jutrzejszy połów, przerwał także i to zajęcie i zaczął pisać list?

– Mógł przecież przypomnieć sobie, że nie załatwił jakiejś ważnej korespondencji? A może chciał napisać pożegnalną kartkę do Hastingsa, który dzisiaj odjeżdża?

Parker pokiwał głową.

– Myślę, że napisałby tę kartkę przed albo po ukończeniu pracy nad haczykami. Ale nie w trakcie tego. Ian był systematyczny. Zawsze był systematyczny i porządny.

Podszedł do stołu.

– Spójrz. Nie ma na nim już nic, co by wskazywało, że miał jeszcze jakąś pracę. Prawdopodobnie złożył już swoje papiery i rozłożył na stole haczyki. Więc skąd ten list?

– Nie wiem – powiedział Alex i potarł dłonią czoło. – Zdaje mi się, że czegoś tu brak. Czegoś, co widziałem wieczorem…

Parker uniósł głowę.

– Nie możesz sobie przypomnieć?

– Nie – Joe bezradnie rozłożył ręce. – Nie pamiętam. Ale tu coś było, czego nie widzę… Zaraz… – Zastanowił się. – Nie. Nie pamiętam.

– Więc mamy – powiedział Parker:

1. Nóż operacyjny (prawdopodobnie Lucji Sparrow).

2. Tysiąc funtów, niczym nie usprawiedliwione na stole.

3. Wisiorek we krwi (Lucji Sparrow).

4. List: „Szanowny panie profe…”

5. Ślad na dywanie (nie ustalony).

6. Fakt, że morderca był tu o godzinie pierwszej, jeżeli pamiętasz, że za pięć pierwsza zszedłeś na dół.

7. Fakt, że morderca nie opuścił do tej pory domu, a więc jest jedną z osób, które tu zamieszkują. Rewizja całego domu w poszukiwaniu obcego człowieka nie dała żadnych rezultatów. A psy Malachiego nie pozwoliłyby nikomu wymknąć się z ogrodu. Cała posiadłość jest otoczona policją w tej chwili. Morderca jest tu.

8. Mordercą jest wobec tego jedna z następujących osób:

1. Robert Hastings,

2. Filip Davis,

3. Harold Sparrow,

4. Malachi Lenehan, bo miał on klucz i mógł wejść do domu,

5. Sara Drummond,

6. Lucy Sparrow,

7. Kate Sanders, pokojówka.

– A kucharka? – zapytał Joe;

– Nie było jej. Po kolacji poszła do Malisborough do chorej siostry i wróci dopiero rano. Tak powiedziała pokojówka.

– W takim razie pozostaję jeszcze ja – powiedział Joe.

– Tak. Słusznie. 8. Joe Alex, Spośród tych osób musimy wyodrębnić mordercę i zaprowadzić go tam, skąd nigdy nie powróci. I zaprowadzimy go tam, Joe.

– Musimy, Ben.

Spojrzeli sobie przelotnie w oczy. Za oknem robiło się już szaro.

– A teraz – powiedział Parker – opowiedz mi krótko, co działo się tu wczoraj wieczorem. Nie opuszczaj niczego.

Alex otworzył usta, ale w tej chwili do pokoju wsunął swe pyzate oblicze sierżant Jones.

– Stephens znalazł coś, szefie.

– Co? – Parker uniósł głowę.

Do pokoju wsunął się młody człowiek o krótko ostrzyżonej czuprynie i bardzo szerokich barach. Ubrany był po cywilnemu. Ale Alex nie potrzebowałby obecnej sytuacji, aby wiedzieć, że jest to detektyw. Stephens trzymał w rozłożonej gazecie jakiś przedmiot.

– Można, szefie?

Inspektor bez słowa kiwnął zapraszająco ręką. Detektyw zbliżył się. Joe Alex zobaczył duży marmurowy przycisk do bibuły.

– To on! – powiedział głośno.

– Co? – Parker zwrócił się do Stephensa. – Gdzie to leżało?

– Za firanką na parapecie okna w korytarzu pierwszego piętra.

– Co chciałeś powiedzieć, Joe?

– Ten przycisk – Alex przyjrzał mu się dokładnie. – Tak. Leżał na tym stole, Ian osuszył nim kartkę, kiedy przyszedłem. Jego mi brakowało.

– Tak – inspektor skinął na Jonesa. – Myślę, że nim właśnie dostałeś w głowę. Bibuła jest rozdarta jak od silnego uderzenia. Oddać to do zbadania odcisków palców, a potem niech zaraz to zwrócą. Gdzie pracuje daktyloskop?

– W jadalni. Rozłożył tam wszystkie swoje graty. W samochodzie ma ciemnię i robią mu tam powiększenia.

– Daj mu ten przycisk i niech zaraz go zwróci. Będzie mi to potrzebne do przesłuchania domowników. Szukajcie dalej… Zaraz! Jones, niech ludzie przeglądają dyskretnie… powtarzam: dyskretnie, wszystkie buty i nocne pantofle, jakie im wpadną pod rękę. Chodzi o plamę krwi na samym czubku albo o ślad świeżego zmywania wodą. Rozumiesz, o co chodzi?

– Rozumiem, szefie. Wdepnął w krew, co?

– Tak.

– Dobrze, szefie.

Drzwi zamknęły się za nimi.

– Opowiadaj – mruknął Parker i oparł łokcie na stoliku, tuż obok leżącego na białej chustce rubinowego wisiorka.

Joe opowiedział mu, starając się nie opuścić ani jednego szczegółu, przebieg całego dnia od chwili, gdy Sara Drummond podjechała pod dom, w którym obecnie mieszkał, swym czarnym jaguarem.

X. „… Trzeci cios: ofiarny…”

Tak – powiedział Parker, kiedy Joe skończył. – To wszystko daje dużo do myślenia. Kiedyż oni załatwią te oględziny lekarskie i odciski? Trzeba już coś robić. W tej samej chwili Jones znowu wsunął głowę.

– Dzwoni doktor!

– Nareszcie! – Parker poderwał się z miejsca i wyszedł.

Alex pozostał sam. Odwrócił oczy od miejsca, na którym wciąż jeszcze stał fotel Iana. Plama na podłodze była coraz ciemniejsza.

Drzwi otworzyły się.

– Mam już wyniki! – powiedział Parker. – Zabity został trzema uderzeniami tego właśnie noża chirurgicznego…

– Trzema? – Alex potarł czoło. – Więc jednak. O, mój Boże!…

– Tak. Trzema. Śmierć nastąpiła od razu. Serce przebite dwukrotnie na wylot. Trzeci, ostatni cios, był już zupełnie zbyteczny. Duży krwotok. Stąd wielka plama krwi. A zabity został najwcześniej o godzinie dziesiątej trzydzieści, a najpóźniej o jedenastej piętnaście.

Usiadł.

– Jak to? – Alex zerwał się z miejsca. – Przecież o pierwszej, kiedy zszedłem, morderca był tu i…

Parker rozłożył ręce.

– On się nie myli, nasz drogi eskulap. Można mu dużo zarzucić. W Yardzie mówią, że pije trochę za wiele. Ale nigdy się nie myli. Musimy to przyjąć jako pewnik.

– Ale przecież JA rozmawiałem z Ianem o dziesiątej trzydzieści!

– Nie. Powiedziałeś mi, że godzina wybiła, kiedy znalazłeś się, na górze. Rozmawiałeś z nim o minutę wcześniej. Zresztą to jest dolna granica czasu. Mógł zginąć w ciągu następnych czterdziestu pięciu minut, w ciągu każdej z tych minut.

– A ten człowiek? Ten, który mnie… – Alex dotknął ręką głowy.

– Wszystkiego musimy się jeszcze dowiedzieć. Zaczekamy na wynik badań daktyloskopijnych. To trochę dłużej potrwa, bo oni są bardzo dokładni i robią powiększenia zdjęć. Ale wszystko przyjdzie. Za wiele jest tych śladów, żebyśmy nie mieli odnaleźć prawdziwego tropu.

Joe usiadł. Parker zajrzał do swojego notesu.

– Może, zanim się to skończy, przesłuchamy tych, którzy są najmniej podejrzani, a właściwie są poza podejrzeniem. Czy myślisz, że stary Malachi mógł, nie teoretycznie, ale praktycznie biorąc, podejść do Iana z tyłu i uderzyć go nożem chirurgicznym w plecy? Trzy razy? A potem spokojnie wrócić na próg domu i czekać, aż się to wszystko wyjaśni i oskarżą kogoś zamiast niego?

– Nonsens! – Alex potrząsnął głową. – Malachi nie mógł tego zrobić i możesz go spokojnie wykreślić ze swojej listy. Dlaczego miałby zabijać Iana, którego kochał i z którego rodziną związany był niemal od urodzenia? Przecież to nie lokaj ani kucharz, ale prawdziwy przyjaciel trzech pokoleń Drummondów. Zresztą to w ogóle niemożliwe. Nie taka zbrodnia i nie w ten sposób. A zresztą… – wskazał leżące na stole przedmioty. – Skąd wziąłby ten lancet i ten wisiorek? Chyba że Lucja Sparrow zgubiła go gdzieś?… Gdybyś widział jego łzy…

– Tak. Masz racje. Nawet bez tego dowodzenia wiem, i ty wiesz, że Malachi Lenehan tego nie zrobił. Właśnie dlatego chciałbym go przesłuchać. Jones!

– Tak, szefie – pyzata głowa wyskoczyła spoza uchylonych drzwi, jakby była przytwierdzona na sprężynie.

– Sprowadź tu Malachi Lenehana, starego ogrodnika.

– Tak, szefie!