Выбрать главу

– Właśnie… – powiedział Parker. – I znajdował się wczoraj w pani walizce?

– Tak. Nie pamiętam, czy go widziałam tam. Ale gdy brak jest jakiegoś narzędzia, rzuca się to w oczy, nie mogłabym tego nie zauważyć.

– Więc czy może pani wytłumaczyć mi, kto i dlaczego zabił nim dziś w nocy Iana Drummonda?

Wbrew oczekiwaniu Alexa Lucy nie okazała zdumienia.

– Podejrzewałam to już od paru chwil. Nie. Nie umiem panu na to odpowiedzieć! Iana? To wydaje mi się zupełnie niemożliwe!

– Kto wchodził wczoraj do garderoby?

– Sara i ja oczywiście, a poza tym… poza tym… mógł ktoś wejść, kiedy jedliśmy kolację.

– A przedtem i później?

– Chyba nikt… Nie wiem.

– Czy mąż pani wchodził tam?

– Mój mąż?… Może… Zdaje się, że tak, prosiłam go o podanie mi ciepłego szlafroka zaraz po kolacji. Później już nikt tam nie wchodził.

– Kto jeszcze? Czy nie wychodziła pani z pokoju?

– Na chwilę. Pożyczyłam papier do pisania od pana… – wskazała na Alexa – a potem zajrzałam do Filipa Davisa. Prosił mnie o załatwienie pewnej sprawy osobistej. Byłam tam dwie, trzy minuty…

– A wtedy każdy mógł wejść do pani pokoju? Czy zostawiła pani drzwi uchylone?

– Tak. Ale mogłam przecież w każdej chwili wrócić i złapać obcego w garderobie. A poza tym Sara była u siebie, więc…

– Skąd pani wie, że pani Drummond była u siebie?

– Bo pożyczyłam od niej maszynę do pisania. Ona ma malutkiego remingtona, na którym przepisuje sobie role, żeby je lepiej utrwalić w pamięci. Mówiła mi o tym kiedyś. Więc kiedy doszłam do wniosku, że lepiej nie forsować ręki, a musiałam napisać list, pomyślałam, że mogę go wystukać palcem lewej ręki. List nie był długi.

– O której pożyczyła pani tę maszynę?

– Mniej więcej za piętnaście jedenasta. Potem odniosłam ją do pokoju i weszłam do pana Alexa, bo Sara nie miała papieru. Zabrakło jej…

Parker spojrzał na Alexa, który potwierdził.

– Kiedy wszedłem, było pół do jedenastej. Pamiętam dokładnie. Pisałem dwadzieścia minut. O godzinie 10.50 pani zapukała. Spojrzałem na zegar.

– A czy mogłaby mi pani powiedzieć, w jakiej sprawie musiała pani tak nagle napisać ów list w nocy?.

Lucja Sparrow zawahała się.

– Przykro mi, że nie mogę panu pomóc, ale to nie jest moja sprawa. Ktoś prosił mnie, żebym mu oddała pewną przysługę.

– Ktoś z tu obecnych?

– Proszę mi nie zadawać więcej pytań. Nie będę mogła panu odpowiedzieć. Mogę tylko zaręczyć, że to nie ma nic wspólnego z tą okropną sprawą.

– Tego nigdy nie można przewidzieć – mruknął Parker. – Przeciwności przyciągają się… w śledztwie także.

Ale Lucja Sparrow nie słuchała go. Patrzyła na leżący przed nią nóż.

– Czy może mi pani powiedzieć, dlaczego właściwie zabiła pani Iana Drummonda? – zapytał spokojnie Parker.

Lucja drgnęła gwałtownie. Ale zaraz opanowała się.

– Jakim prawem…

Parker uniósł znowu rękę, a potem wsunął ją pod chustkę.

– Czy to pani własność?

Nie odpowiedziała. Patrzyła na rubinowy wisiorek i twarz jej stała się znowu kamienna. „Jak grecka rzeźba… – pomyślał Alex – biała i nieruchoma, pełna ogromnej głębi. Jakby myślała o czymś, czego nikt z żyjących nie rozumie. Milczenie marmuru”.

– Czy to pani własność? – powtórzył Parker.

Skinęła lekko głową.

– Ten wisiorek znaleziono u nóg zmarłego. Początkowo nie zauważyliśmy go. Był pokryty krwią.

Lucja zamknęła oczy. Potem otworzyła je. Ręce miała mocno zaciśnięte.

– Tak. To ja zabiłam Iana Drummonda – powiedziała spokojnie. – Proszę mnie aresztować. Przyznaję się do tej zbrodni.

Alex zerwał się, ale Parker powstrzymał go jednym ruchem ręki.

– A dlaczego pani zabiła Iana Drummonda, jednego z najlepszych ludzi, który z pewnością nie wyrządził pani żadnej krzywdy?

– Dlaczego? – milczała przez chwilę patrząc w okno, za którym był już dzień pełen drzew, ptaków i rozkwitających kwiatów. – Odmawiam odpowiedzi.

– Ma pani do tego prawo. Jako przyjaciel Iana dziękuję pani za ten największy komplement, jaki człowiek może otrzymać po śmierci.

Alex spojrzał na niego ze zdumieniem. Inspektor spotkał jego spojrzenie i wtedy Joe dostrzegł w jego oczach coś, jakby błysk przekory, znany mu z dawnych wojennych lat.

– A jak znalazł się tu ten rubinowy wisiorek? Zgubiła go pani w czasie szamotania, tak?

– Co? – Widać było, że nie rozumie.

– Ten wisiorek znaleziono u stóp zmarłego. Jak się tam znalazł? Czy nie przypomina pani sobie?

– Ja… musiałam zaczepić o coś i został tu…

– Tak. To by tłumaczyło ten fakt. A co robił Ian Drummond, kiedy pani go zabiła?

– Siedział… przy stole.

– Tak. Siedział i wtedy podeszła pani i wbiła weń nóż zaczepiając o coś wisiorkiem?

– Ja… Tak! Niech pan przestanie!

Nie zasłoniła rękami twarzy, nie zapłakała, nie pochyliła nawet głowy, ale Alex czuł, że ta kobieta za chwilę zemdleje. Zbladła.

– Dlaczego pani kłamie, Lucy Sparrow? – zapytał Parker ostro. – Kogo pani osłania?

– Ja? Nikogo. Zabiłam Iana Drummonda i przyznaję się do tego. Czego prawo może chcieć więcej od zbrodniarza?

– Od zbrodniarza – niczego więcej. Ale prawo chce prawdy. Nie jest moim pragnieniem, aby poniosła pani karę za kogoś innego, kogo pani osłania albo wydaje się pani, że go pani osłania, bo sądzi pani, że to on zabił. W dodatku chce pani osłaniać kogoś, kto z premedytacją obciążył panią dowodami winy.

– Ale dlaczego? – powiedziała Lucja. – Nie rozumiem… – Głos jej stracił ów spokojny, rzeczowy ton, którym dotychczas mówiła.

– Dlatego, że nie mogła pani zgubić tu tego wisiorka. Morderca popełnił błąd. Spójrzcie na ten łańcuszek! Co widzicie? Ty, Joe, autorze kryminalnych powieści, które czyta cała Anglia, co widzisz?

– Widzę… Nie wiem! – Joe pochylił się nad wisiorkiem. – Nie. Nie widzę nic nadzwyczajnego.

– A pani?

– Powiedziałam już, że zgubiłam go tu… – Głos Lucji był cichy i niepewny. Ona także wpatrywała się w leżący na stoliku łańcuszek, jak gdyby chcąc przeniknąć jego tak jawną, a niezrozumiałą tajemnicę.

– On jest zamknięty – powiedział Parker. – Morderca zapomniał go rozerwać. Czy rozumiecie? Nie musi go pani wkładać na szyję, żeby od razu było widać, że jest za wąski na to, aby przeszedł przez głowę. A nawet gdyby nie był za wąski, to przy pani gęstych włosach nie wiem, czy spadłby z szyi, gdyby nawet pani stanęła na rękach? Chyba nie. Zdaje się, że w ogóle nie przechodzi przez brodę, jeśli się chce go unieść. Jak mógł więc ten łańcuszek znaleźć się tu inaczej, niż przyniesiony przez kogoś, kto rzucił go obok ciała zabitego Iana Drummonda?

Dopiero teraz Lucja pochyliła głowę.

Parker ciągnął bezlitośnie:

– Niech pani skończy z tymi nonsensami! Kiedy odmówiła pani odpowiedzi na pytanie, dlaczego pani zabiła Iana, powiedziałem, że to wielki pośmiertny komplement dla niego. Pani nie umie nawet wymyślić powodu, bo Ian nie był człowiekiem, którego było za co nienawidzić. Tylko morderca wie, jaką z tego odniesie korzyść. Dlaczego kryje pani ludzi, którzy chcieli na panią zwalić tę okropną zbrodnię, jakby licząc się z tym, że pani ten krzyż poniesie prawie bez wahania? Słucham?

Ale Lucja Sparrow nie odpowiedziała. Ukryła twarz w dłoniach, a potem zachwiała się lekko na krześle. Alex zerwał się i podtrzymał ją.

– Zaraz mi przejdzie – powiedziała cicho. – Proszę mnie teraz zwolnić. Nic więcej i tak nie powiem.

Parker patrzył na nią przez chwilę nieomal z gniewem, ale potem pochylił głowę.

– Dziękuję pani – powiedział łagodnie. – Być może, bardzo nam pani pomogła, chociaż na pewno nie chciała pani tego zrobić.

Jones wsunął głowę przez drzwi i dał znak, że chce mówić z Parkerem, który zbliżył się do niego. Zamienili kilka słów szeptem. Parker zawahał się, a potem podszedł jeszcze raz do Lucji Sparrow.

– Proszę mi wybaczyć – powiedział prawie troskliwie – ale muszę panią prosić o jeszcze jedną małą uprzejmość. Zniesiono tu małą walizeczkę, o której była mowa. Czy mogłaby pani obejrzeć jej zawartość i powiedzieć nam, czy niczego więcej nie brakuje?