Выбрать главу

– Więc która była godzina, kiedy pan zszedł na dół?

– Piętnaście po jedenastej. Może czternaście, nie wiem. Zszedłem i otworzyłem drzwi.

– Czy były zamknięte?

– Tak. Otworzyłem drzwi. Pan Profesor Drummond siedział za stołem. Zamknąłem drzwi po wejściu i powiedziałem: Przepraszam, panie profesorze… – a wtedy zobaczyłem…

– Tak. I co pan zrobił?

– Podszedłem i otworzyłem usta, żeby krzyknąć, ale zobaczyłem jakiś ruch i spojrzałem. Ale to tylko kropla krwi oderwała się od fotela i upadła na ziemię. Potem upadła druga… – Spojrzał w stronę fotela i odwrócił głowę. – Teraz jest tam cała plama… – Opanował się. – Wiedziałem od razu, że pan Drummond nie żyje. Patrzyłem w jego oczy. Mogą panowie mi nie wierzyć, ale pomyślałem nagle o mojej matce… że w związku z tym nie dostarczę pieniędzy i Christoph pójdzie do więzienia, a ona… Rozejrzałem się. Pieniądze leżały w kasie. W ogóle nie myślałem chyba wtedy albo to był jakiś szok. Porwałem pieniądze i uciekłem z pokoju.

– Czy zamknął pan za sobą drzwi?

– Co?… Tak… Na pewno tak. Kiedy dostałem się na górę, wpadłem do siebie i zamknąłem drzwi na klucz. Położyłem pieniądze na stole i od razu zrozumiałem, co zrobiłem. Ogarnęło mnie okropne przerażenie. Wtedy zrobiłem drugą rzecz, której nie rozumiem do tej chwili. Wstałem, otworzyłem drzwi i zapukałem cicho do profesora Hastingsa, którego pokój sąsiaduje z moim. Nie spał jeszcze. Wpuścił mnie. Powiedziałem, że pojadę do Ameryki, kiedy on zechce, ale muszę mieć zaraz tysiąc funtów. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale bez słowa wyjął książeczkę czekową i wypisał czek. Wtedy przypomniałem sobie, że zostawiłem uchylone drzwi, a na stole u mnie leży ta paczka banknotów. Wziąłem czek i wybiegłem. Wróciłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i ogarnęło mnie jeszcze większe przerażenie, jeżeli to było możliwe. Hastings na pewno dostrzegł, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Nie puka się przecież do ludzi tak późno i nie mówi się takim tonem. Widziałem zresztą, że jest zaskoczony moją zgodą. Musiałem coś zrobić. Przede wszystkim zejść i włożyć z powrotem do kasy tamten tysiąc bez względu na to, co się stanie. Ale najpierw pan Hastings wyszedł i wrócił po kilku minutach. Słyszałem zamykanie jego drzwi. Wreszcie wstałem, wsunąłem paczkę banknotów do kieszeni i ostrożnie wyjrzałem. I właśnie wtedy posłyszałem jakieś kroki na schodach… Były bardzo ciche, ale usłyszałem je… W nocy każdy szelest jest głośniejszy. Cofnąłem się.

– Która była wtedy godzina?

– Pół do pierwszej. Cały czas patrzyłem na zegarek. Pamiętam każdą upływającą minutę.

– A potem co?

– Potem siedziałem jeszcze przez pewien czas. Byłem pewien, że osoba wchodząca na górę obudzi kogoś i doniesie o zabójstwie. Ale widocznie to był ktoś, kto nie wracał z gabinetu. Pomyślałem, że może ktoś uczuł głód i zszedł do kredensu. Po półgodzinie, tuż przed pierwszą postanowiłem zejść. Było cicho. Na palcach zszedłem po schodach. Bałem się tak strasznie, jak jeszcze nigdy w życiu. Wszedłem tu, stanąłem z ręką na klamce i równocześnie usłyszałem, że ktoś otwiera i zamyka drzwi na górze. Podbiegłem do kontaktu, zgasiłem lampę i rzuciłem na stół pieniądze. Ktoś schodził po schodach. Stałem obok stołu i kurczowo ściskałem coś, co okazało się przyciskiem. Nie myśląc, co robię, cofnąłem się na palcach za drzwi. Ten ktoś wszedł. To był mężczyzna. Zapytał: Ianie? A ja wiedziałem, że Ian Drummond nie odpowie, i wtedy pan Alex, bo poznałem go po głosie, zacznie szukać kontaktu, zapali światło i znajdzie mnie obok ukrytego w ciemności trupa. Wtedy nic mnie nie uratuje… Ja tego wszystkiego właściwie nie myślałem, ale to było we mnie. Uniosłem rękę i uderzyłem go w głowę, a potem skoczyłem do drzwi i zamknąłem je cicho. Widziałem, że upadł. W połowie schodów zrozumiałem, że trzymam w ręce ten przycisk. Dopadłem mojego pokoju i zatrzymałem się. Otarłem przycisk, żeby nie zostawić odcisków palców, i położyłem go na parapecie okna. A potem wszedłem do siebie, chwyciłem leżący na stole czek pana Hastingsa i wsunąłem mu go pod drzwi. Później zamknąłem swoje drzwi, rozebrałem się i leżałem pod kołdrą do chwili, póki nie zapukała do mnie policja. Myślałem, że to po mnie, ale… To jest wszystko, absolutnie wszystko, co wiem.

– Tak… – Parker kiwnął głową. – A dlaczego otarł pan przycisk, a nie pomyślał o tym, że zostawia pan ślady na klamce? I na kontakcie elektrycznym? Na szczęście dla pana opowieść pana pasuje na razie do faktów. Jeszcze jedno… Czy… czy ta krew kapała szybko?

– Krew… nie. Kropla… później znowu kropla… w długich odstępach.

– Czy spojrzał pan na podłogę, tam gdzie opadały?

– Nie. Tam był mrok. One padały w cień za stołem. Tu kończyła się granica światła lampy… Właśnie to było okropne, że one tak ginęły i nie wydawały żadnego dźwięku. – Wzdrygnął się.

– Jeszcze jedno… Oddał pan ten tysiąc funtów i oddał pan czek. Skąd pan teraz weźmie pieniądze dla brata?

– Nie wiem… – Davis rozłożył ręce. – Nie chcę myśleć o tym. Muszę to jakoś znieść. Może matka też to zniesie. Ale nie mogę. Teraz, kiedy pan Drummond nie żyje, nie mógłbym wyjechać tam… To by było jak zdrada… W końcu ja też jestem naukowcem… angielskim naukowcem. Zdaję sobie sprawę z tego, co te badania oznaczają. Gdyby nie panika, nigdy bym tego nie zrobił. Później to co innego. Kiedy to się zakończy. Nie. Nie ma wyjścia. Ale tego nie mogę zrobić.

– Mogę panu pożyczyć tysiąc funtów na przeciąg dwu tygodni, jeżeli inspektor Parker nie ma nic przeciwko temu – powiedział Alex.

– Ja? – Parker rozłożył ręce. – Dopóki ten pan jest na wolności, ma pełne prawo otrzymywać czeki od każdego. To prawdopodobnie nagroda za to, że nie uderzył cię mocniej?

– Tak – Alex wyjął swoją książeczkę i wypisał czek. Odeśle mi je pan na to samo konto bankowe – powiedział.

Filip Davis wyciągnął ku niemu rękę.

– Gdyby pan wiedział… – Nie mógł powiedzieć ani słowa więcej.

– Niech pan idzie teraz do swojego pokoju, a potem zapuka do pani Lucji Sparrow i zapyta, czy napisała ten list dla pana. Jeżeli tak, chcę, żeby mi go pan przyniósł.

– W tej… w tej sytuacji nie mogę przecież…

– Młody człowieku… Niech pan nie zapomina, że to pan każe mi wierzyć w swoje opowiadanie. Fakty mówią, że był pan w tym pokoju w czasie, kiedy mogło być popełnione zabójstwo, że zabrał pan z kasy pieniądze, że nie powiadomił pan nikogo o tym, co pan zobaczył, że później uderzył pan w głowę ciężkim przedmiotem obecnego tu pana Alexa i uciekł pan na górę, nie interesując się nawet tym, czy go pan nie zabił, i próbując zacierać za sobą ślady. Może pan być równie dobrze mordercą, jak nim nie być. Szczerze mówiąc pośród osób w tym domu znam kilka, które mają lepsze alibi niż pan. A w tym domu było w noc zabójstwa osób bardzo niewiele. Osiem, ściśle biorąc. Jest pan nadal w czołówce tego wyścigu. Niech pan lepiej robi to, o co pana proszę.

– Tak, proszę pana… Zaraz postaram się to… załatwić… – Filip Davis wstał i wyszedł.

– Szefie! – Jones stanął w drzwiach i rozłożył ręce. – Żadnej plamy na żadnym bucie, chyba na tych, które miał na nogach. Ale trudno mu było zaglądać pod pięty.

– W porządku… – Parker odprawił go ruchem ręki. Podszedł do Alexa. – Zdaje się, że on mówi prawdę… ten szachista… ten układacz rebusów na wiele ruchów z góry… Potworny gaduła… Czy powiedział ci coś ciekawego?

– Tak. – Alex skinął głową. – Wydaje mi się, że bardzo.

– I mnie – powiedział Parker – i mnie.

– Pan Davis, szefie! – powiedział Jones.

Filip Davis wszedł i zbliżywszy się do inspektora podał mu kopertę.

– Powiedział pan, oczywiście, że to policja żąda tego listu?

– Ja… Nie mówił pan ani słowa o tym, że nie wolno mi tego zrobić…

– Nie mówiłem. Co powiedziała pani Sparrow?

– Powiedziała, że w końcu panowie już wiecie ode mnie, co tam jest w środku, więc to nie ma znaczenia, jeżeli ja sobie tego życzę.

– Dobrze. Dziękuję panu.