Выбрать главу

– Dobrze, Jones. – Parker zamknął drzwi. Zwrócił się do Alexa. – Teraz będziesz musiał skupić wszystkie siły mózgu i wyobraźni. Myślę, że przejdziemy chyba do salonu. Nie wolno nam jej tu przesłuchiwać. Przejdź do salonu, a ja sam po nią pójdę.

– Dobrze – powiedział Alex i podniósł się. Wyszli do sieni. Parker ciężkim krokiem skręcił na schody. Idąc ku drzwiom salonu, Alex słyszał jeszcze jego kroki cichnące za zakrętem schodów… „Zaraz zobaczy nad głową napis – pomyślał – «Czcij Boga pod tym dachem…» Ktoś wystąpił jednak przeciw przykazaniom Boga i ludzi i zamordował niewinnego człowieka. Oby dach ten runął mu na głowę”. – Otworzył drzwi do salonu. Było tu cicho, słonecznie i pogodnie. Promienie wpadające przez odsunięte firanki barwiły wesoło różowe rokokowe foteliki i wyblakłe już nieco obicia ścian, o wzorze i barwie identycznej jak ta, którą miały meble. W fantazyjnie wygiętym, wielkim złotym lustrze Alex zobaczył swoją twarz, bladą, ze śladami nie zgolonego zarostu, który już zaczynał przebijać skórę. Drzwi biblioteki były otwarte. Cztery ciemne klubowe fotele wokół niskiego stołu. Półki z książkami. Dwa wielkie globusy pod oknem. Jeden ukazywał świat widziany okiem siedemnastowiecznego geografa. Na drugim były ciała niebieskie połączone liniami, które tworzyły rysunki zwierząt i osób. Nazwy gwiazdozbiorów. Wielka Niedźwiedzica trzymała w łapach tarczę, na której widniał napis: ORBIS CAELESTIS TYPUS. OPUS a M. CORNELLI. Lutetie Parisiorum. Anno MDCXCIII… Dzieło Marka Cornellego…

Ludzie tworzą dzieła… Dzieło Iana Drummonda… Powiedział przed śmiercią: „Za dwadzieścia lat cała sprawa będzie przestarzała i przyjdą nowe, udoskonalone metody i pomysły, o których nam się dziś nie śni…”

Czy warto? Czy warto demaskować zabójcę?… Nawet jeżeli kochało się zamordowanego jak brata? Zabójca żyje, lęka się, cierpi… Zabójca chce żyć… Ale Ian Drummond też chciał żyć. Ian Drummond mógł żyć długie lata i umrzeć tu spokojnie jako stary, mądry człowiek, dobry i kochany przez młodszych, których by uczył… Ian był dobry, Ian był uczciwy. A zabójca? Zabójca był wyrachowany: poświęcił życie Iana Drummonda dla własnego szczęścia. I chociaż nic nie wskrzesi Iana Drummonda, zabójca musi być ukarany. Chociażby dlatego, że chciał pogrążyć innego człowieka i chciał, żeby ten inny człowiek odpowiadał za jego zbrodnię. Zabójca chciał pozbyć się przeszkód na swojej drodze.

Odwrócił głowę, bo drzwi się otwarły i weszła Sara Drummond, a za nią Parker. Alex skłonił się jej w milczeniu. Odpowiedziała ledwie dostrzegalnym ruchem głowy. Ubrana była w prostą szarą sukienkę. Twarz miała spokojną, ale widać było na niej ślady łez i nie przespanej nocy.

– Uprzedziłem panią, że jesteś moim współpracownikiem – powiedział Parker. – Ale chciałbym wyjaśnić, że pan Alex nie jest w żadnym stopniu związany z policją. Czy pani zgadza się, żeby był obecny podczas naszej rozmowy?

– Tak – Sara Drummond pochyliła głowę. – Nie mam nic do ukrycia. Każdy może być obecny przy mojej rozmowie z panem. Niech panowie usiądą.

Zajęła miejsce w fotelu. Usiadła prosto i złożyła ręce na kolanach. Alex spojrzał na nią z bliska i zobaczył kobietę zmęczoną, złamaną i niemłodą. Jakże inna była jeszcze przed dwudziestu czterema godzinami… „Oto jestem… – pomyślał. – Zadany cios i czyn spełniony”.

– Słucham – powiedziała Sara Drummond. – Czego panowie życzą sobie ode mnie? Mogę odpowiedzieć na każde pytanie, panie inspektorze. Proszę się nie krępować niczym.

„Otwarcie i bez lęku – myślał Alex dalej – powiem wam, jak zginął…” – Nie. Ona tego nie powie.

– Proszę pani… – Parker chrząknął i umilkł. Ale potem podjął z wyraźnym wysiłkiem: – I pan Alex, i ja wiemy o… o rodzaju znajomości pani z panem Sparrow. Wiemy, o czym mówiliście państwo wczoraj w parku… Nie chcę do tego powracać. Chciałbym pani zadać tylko kilka rzeczowych pytań. Istnieją pewne okoliczności, w których muszę je zadać. Chciałbym, żeby mi pani przede wszystkim powiedziała, co pani robiła wczoraj od chwili powrotu z parku. Która była godzina wtedy.

– Więc on panom to wszystko opowiedział – Sara skinęła głową, jakby potakując jakiejś nie znanej im myśli. – Co robiłam po powrocie z parku? Po wejściu do domu poszłam do gabinetu Iana i byłam tam mniej więcej piętnaście minut.

– Czy można wiedzieć, w jakim celu weszła tam pani? – Mąż pracował wtedy, prawda?

– Tak, pracował. Dlaczego tam weszłam? Przyszłam do gabinetu Iana w obawie, aby Sparrow nie wszedł tam, zanim nie przejdzie mu wzburzenie. Opuścił mnie nagle, kiedy siedzieliśmy na ławce, i odszedł. Szukałam go po całym parku. Nie znalazłam… Przyszło mi do głowy, że najlepiej będzie, jeżeli do chwili zamknięcia drzwi i powrotu wszystkich domowników będę przy Ianie. Sparrow obiecał mi, że nie powie mu o… o wszystkim, a tylko porozmawia z nim o swoim wyjeździe. Chciał dziś wyjechać stąd, a potem pojechać do Ameryki. Wiecie to panowie od niego?

– Tak.

– Chciałam jak najdłużej odwlec chwilę ich rozmowy. Wiedziałam, że przy mnie Sparrow nie odważy się powiedzieć ani słowa o sobie i o mnie. I wiedziałam, że kiedy ochłonie, także tego nie powie. Bałam się tych pierwszych minut. Odszedł ode mnie bardzo zdenerwowany… Ian pracował. Powiedział, że rano chce się wybrać na ryby z panem, bo jest bardzo zmęczony. Zapytał mnie, czybym nie popłynęła razem z wami. Zgodziłam się. Przyjechałam tu wczoraj bardzo szczęśliwa. Ale żeby pan zrozumiał… Mając lat szesnaście tańczyłam w music-hallu. Każdy wie, co to jest za życie. Musiałam walczyć na całej długiej drodze do tego stanowiska na scenie, które zajmuję teraz. A trzeba było walczyć wszystkimi sposobami. Mężczyźni w moim życiu znaczyli i niewiele, i bardzo wiele. Byli mi potrzebni i ja im byłam potrzebna. Ale oni byli mi potrzebni do pokonywania przeszkód w życiu, a ja im, bo byłam młoda i podobno ładna. Poznałam Iana mając trzydzieści jeden lat. Mówię to, bo chcę, żeby pan poznał całą prawdę. Nie kochałam go, kiedy wychodziłam za niego za mąż… – powiedziała to spokojnym, matowym głosem. – Oczywiście mówiłam mu, że go kocham, bo to mówi każda kobieta każdemu mężczyźnie, za którego wychodzi. Ale Ian był mi wtedy po prostu potrzebny. Nie tak potrzebny jak tamci poprzedni mężczyźni, ale inaczej. Byłam już znaną aktorką, byłam sławna. Teraz należało zdobyć odpowiednią pozycję społeczną. Od roku już wiedziałam, że wyjdę za każdego sympatycznego mężczyznę, który będzie miał odpowiednie warunki towarzyskie. Chciałam już mieć dom, męża i stać się szanowaną osobą. Zresztą nie byłam pierwszą aktorką, która tak zrobiła. Mogłabym wymienić ich kilka w samym Londynie. W ludziach takich jak ja, którzy walczyli dzień i noc, żeby wejść po wszystkich szczeblach tej piekielnej drabiny, jest nieustanna chęć zabezpieczenia się na jej szczycie. Chciałam tego wszystkiego: chciałam mieć starą posiadłość rodzinną, stare rodowe nazwisko, chciałam, żeby mój mąż był kimś znanym i szanowanym do tego stopnia, żebym mogła zmienić nazwisko sceniczne i występować pod jego nazwiskiem, Ian odpowiadał tym wszystkim warunkom, a poza tym zakochał się we mnie. Zresztą zrobiłam wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby to nastąpiło. A potem pobraliśmy się. Myślałam, że od tej chwili zmieni się całe moje życie. Zmieniło się, to prawda. Ale Ian miał swoją absorbującą go pracę, ja moją, a za sobą całe moje życie. Zawsze lubiłam podporządkowywać sobie mężczyzn. Gdybym kochała Iana od pierwszego wejrzenia, może przestałabym o tym myśleć. Nie wiem. Ale było inaczej. Żyłam nadal sama w Londynie i odwiedzałam go tylko albo on mnie. Planowaliśmy ciągle wspólną podróż, ale nic z tego nie wychodziło, bo albo on nie miał czasu, albo ja… Ian wierzył mi bezgranicznie. Ale przed nim wierzyli mi i inni. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego wierność człowieka wobec człowieka ma być rozumiana tylko w pewien ograniczony sposób. Wydawało mi się, że urodziłam się bez tej konieczności. Nie byłam wierna Ianowi. Spotkałam tu Sparrowa. Jego i jego piękną żonę. Była tak piękna i tak przytłaczająco królewska, a on tak pełen zasad, że… Ale to nie tylko to. Wydaje mi się, że już wtedy zaczęłam coraz bardziej lubić Iana. To miało być, może, jakimś antidotum. Całe życie broniłam się przed miłością. Bałam się. Bałam się każdej słabości ludzkiej. Ciągle musiałam być silna. To potem nie przechodzi tak łatwo. Ja nie chciałam kochać nikogo… Czy pan mnie rozumie? – Patrzyła z niepokojem na Alexa.