– Tak – powiedział niespodziewanie Parker. – Wszystko to jest zupełnie zrozumiałe. – Umilkł.
– Co ja mówiłam?… Tak… Sparrow dawał mi równowagę. Był tu. Mogłam patrzeć na nich obu przy stole i myśleć, że panuję nad nimi. Lucja nic nie wiedziała, a Ian także niczego się nie domyślał… Byłam panią siebie. Miałam już wszystko, czego w życiu chciałam, i nie zapłaciłam za to. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo później zrozumiałam, że właśnie brakowało mi najważniejszego: miłości. Sama nie wiem, jak pokochałam Iana. Stało się to niedawno. A może nawet trochę wcześniej, niż sobie z tego zdaję sprawę… Ale w końcu zrozumiałam, że jest mi drogi, że jest nie tylko moim mężem, ale jedynym człowiekiem, którego kocham i któremu chcę być wierna, bo nie chce już nikogo innego. To była wielka radość, bo zrozumiałam, że taką wierność mogę przyjąć. Taka wierność jest prawdziwa, bo nie wynika z żadnego zakazu ani przykazania, ale z pragnienia wyłączności… Wtedy Sparrow i nie tylko Sparrow… musieli zniknąć… – Urwała. Jej spokojny, cichy głos jeszcze przez chwilę brzmiał im w uszach. – Ale Sparrow nie chciał zniknąć – powiedziała nagle. – Nie tylko nie chciał, ale dopiero wtedy zaczął pragnąć, abym rzuciła Iana, a on Lucy. To było przerażające. Nie wiedziałam, co zrobić. Zwlekałam, oszukiwałam go, wreszcie postanowiłam zrobić z tym koniec. Kiedy napisał do Londynu, prosząc o widzenie, przyjechałam tu i powiedziałam mu wczoraj, że musimy o sobie zapomnieć. Zniósł to z trudem, a potem zniknął mi w ciemności. Byłam oszalała ze strachu. Jestem aktorką i umiem się opanowywać bardziej, niż wydawałoby się to możliwe. Weszłam do gabinetu Iana i siedziałam, szczebiocząc i słuchając, czy on nie nadchodzi. Wreszcie doszłam do wniosku, że już wrócił, do domu. Wstałam i poszłam na górę. Przez drzwi garderoby usłyszałam jego głos w pokoju Lucy. Zaczęłam wierzyć, że nie powie Ianowi o niczym. Bałam się tylko ich decydującej rozmowy. Kiedy Sparrow przyjdzie do Iana i powie mu, że zrywa z nim współpracę, wtedy Ian będzie go pytał. Będzie zaskoczony, może nawet będzie mu robił wyrzuty. A wtedy… Bałam się zasad Sparrowa. Są takie zasady na świecie, które robią więcej złego niż ich brak. Może będzie chciał powiedzieć prawdę? Oczyścić się przed przyjacielem? Ian zrozumiałby go, ale nigdy nie zrozumiałby mnie. Nawet gdyby mi przebaczył, szczęście nasze byłoby pogrzebane. Zaczęłam żałować, że nie zabiłam Sparrowa w parku! – Urwała. – Tak! – powiedziała. – Chcę mówić całą prawdę: żałowałam tego. Ale już było za późno. Musiałam czekać na rezultat ich rozmowy. Przed jedenastą weszła do mnie Lucy, prosząc o maszynę do pisania. Dałam jej tę maszynę. Najwyraźniej nie wiedziała o niczym. To był dobry znak. Sparrow prosiłby ją najpierw o przebaczenie. Znam mężczyzn. Oczywiście, uzyskałby je, bo ona go kocha nad życie… Ale ja?… Czekałam dalej… Ian nie wracał chociaż obiecał, że wróci wcześniej… Powiedziałam mu, że bardzo chcę, żeby przyszedł. Nie widzieliśmy się przecież cały tydzień… Podeszłam do drzwi, a potem wsunęłam się na palcach do garderoby. Z daleka słyszałam głos Sparrowa. Potem płacz Lucy. Było już wpół do dwunastej… Cofnęłam się do siebie. Coś się działo… Ale co? Co on jej powiedział? Nigdy nie przypuszczałam, że Lucy jest zdolna do płaczu. Potem zdawało mi się, że Sparrow wyszedł z pokoju i schodzi po schodach. Uchyliłam swoje drzwi i starałam się zobaczyć, kto zszedł, ale nikogo nie zauważyłam. Bałam się zajrzeć do Lucy. Bałam się, że ona przyjdzie do mnie i zrobi mi scenę. Drżałam o moje życie z Ianem. Nerwy mnie zawiodły. Upadłam na łóżko i leżałam długo, czekając, że każdej chwili otworzą się drzwi i Ian wejdzie. Ale nie otworzyły się. Kiedy spojrzałam na zegarek, było dwadzieścia pięć po dwunastej. Coś się musiało stać. Pomyślałam, że na pewno Sparrow powiedział mu wszystko i Ian siedzi na dole, trzyma głowę w rękach i jest sam ze swoją rozpaczą… Przez chwilę wahałam się… Zawsze w życiu wolałam przeczekiwać burzę i zjawiać się jak najpóźniej… Ale jego kochałam. Wiedziałam, że muszę zejść i bez względu na wszystko zmusić go, żeby został przy mnie. Byłam nawet gotowa powiedzieć, że Sparrow kłamie ohydnie, bo został przekupiony przez Hastingsa i chce wyjechać do Ameryki, a nie ma uczciwego pretekstu do tego. Zdawało mi się, że to będzie najlepsze. Potrafiłabym patrzeć Sparrowowi prosto w twarz i pokazać mu drzwi jako oszczercy, Ian uwierzyłby mi chyba. Zeszłam i otworzyłam drzwi… A on siedział tam… z nożem w plecach… Był nieżywy… Wszystko było skończone na zawsze. Stałam tam i patrzyłam na niego. Nic już nie miało znaczenia. Pomyślałam o tym, że umierając nie wiedział o mnie nic złego. Tylko to, co najlepsze. Pocałowałam go w głowę i wyszłam. To już był koniec. Na górze pomyślałam, że na pewno ktoś go znajdzie i będę musiała wyjść z pokoju, i rozmawiać… Chciałam się zabić, ale nie miałam na to siły. A później i to przeszło. On nie żyje. Wszystko nie ma już najmniejszego znaczenia. – Rozłożyła ręce drobnym, bezsilnym gestem i odwróciła głowę ku oknu.
– A później nie wychodziła pani z pokoju aż do mego wejścia?
– Nie. W ogóle nie wychodziłam z pokoju do tej chwili.
– Wiedząc, że on jest tam na dole…? I że ktoś go zamordował?
– Ja wiedziałam, kto go zamordował.
– Kto?
– Ja… – powiedziała Sara Drummond łamiącym się głosem. – Bez względu na to, kto wbił w niego ten nóż, ja jestem przyczyną jego śmierci.
I dopiero teraz ukryła twarz w rękach i zaniosła się strasznym, spazmatycznym łkaniem.
Alex i inspektor czekali, spuściwszy oczy. Alex skubał bezsensownie koniec krawata. Powoli łkanie ucichło. Sara Drummond uniosła głowę.
– Przepraszam – powiedziała cicho. – Teraz będę już spokojna.
– Chciałbym tylko powiedzieć pani, że według wszelkiego prawdopodobieństwa, jeżeli w tej sprawie nie zachodzi zupełnie obłędne powikłanie zjawisk, profesor Harold Sparrow nie zabił pani męża.
– Co? – powiedziała Sara. – Co? – i chwyciła rękami za poręcze krzesła, jakby bojąc się upaść.
– Ma on żelazne nieomal alibi. W chwili kiedy zabito Iana, rozmawiał z Robertem Hastingsem u siebie w pokoju.
– Więc kto zabił Iana? Kto, kto to zrobił?
– Jedyną osobą, która miała możność to zrobić i miała jednocześnie powód, żeby to zrobić, jest niestety, jak dotychczas, pani – powiedział Ben Parker i pochylił głowę, jak gdyby chcąc uniknąć jej wzroku…
Ale Sara Drummond nie patrzyła na niego. Kiedy uniósł wzrok, spoglądała w okno, za którym widać było dziedziniec przed domem, a za jego krawędzią ogromne niebieskie morze.
– Tak… tak… – powiedziała nie odwracając oczu. – Zabiłam go…
– A czy będzie pani także gotowa opisać okoliczności zabójstwa?
– Tak… – Odwróciła wzrok od okna i spojrzała na niego pustymi, niewidzącymi oczami… – Tak… weszłam… pisał list… – I nagle zaczęła recytować cicho martwym, głuchym głosem: – Uderzyłam raz po raz dwukrotnie, a on… dwa razy krzyknął i upadł nieżywy… A gdy leżał, zadałam trzeci cios… ofiarny… w podzięce Zeusowi… władcy państwa zmarłych…
Następne jej słowa były już tylko nieartykułowanym bełkotem.
XVI. Morderca Iana Drummonda, oczywiście
Kiedy po godzinie przybyła karetka szpitalna i wsunięto do niej leżącą na noszach nieprzytomną Sarę Drummond, inspektor Parker westchnął ciężko i potarł dłonią nie ogolony podbródek. Stali na dziedzińcu we troje: on, Lucja Sparrow i dyżurny policjant. Za szybą oszklonych drzwi wejściowych inspektor dostrzegł bladą twarz kucharki i pyzatą, rumianą buzię Kate Sanders, obok której stał sierżant Jones. Karetka ruszyła cicho, wjechała na zakręt i po chwili zniknęła pomiędzy drzewami alei.