Выбрать главу

Ale Lucja Sparrow, dumna i spokojna, bóg sali operacyjnej, który wyleczył tak wielu, że może jednego zabić, rządząca się własnym prawem – popełniła parę błędów:

l. Podczas przesłuchania powiedziała, że brak noża w walizce zauważyłaby od razu, a później dodała, że dziś rano wkładała tam bandaż elastyczny. To znaczyło, że brak noża nie zaskoczył jej, chociaż pozornie nic o tym nie wiedziała. A mógł jej nie zaskoczyć tylko wtedy, gdyby wiedziała, gdzie ten nóż jest: tkwił on wówczas w plecach Iana.

2. Wisiorek. Zwróciłem uwagę, że nosi go kolejno do dwu różnych sukien jednego dnia, co kobietom zdarza się bardzo rzadko. Wówczas pomyślałem, że nie dba po prostu o sprawy swojej urody, ale potem, kiedy wisiorek nabrał znaczenia, przemyślałem tę sprawę jeszcze raz. Chciała go nam wrazić w pamięć.

3. To ona powiedziała: „Sara ma malutkiego remingtona”, chociaż poprzedniego dnia mówiła mi, że nie zna się zupełnie na maszynach. Zresztą żadna kobieta tak nie mówi o maszynie do pisania. Mówią po prostu: „Pożyczyłam maszynę do pisania”…

4. Szklanka. Tylko morderca mógł pozostawić tę szklankę. Żaden z idących później: Filip, Sparrow, Hastings, Sara, Filip i ja nie byliśmy w sytuacji, w której człowiek chce zejść po sok, a w każdym razie, może zeszlibyśmy tam po odwiedzeniu zdrowego Drummonda. Ale każdy z nas schodził, mając do niego interes. I każdy przekonywał się, że on nie żyje, więc później nie mógł po prostu iść po sok. A tylko morderca mógł pójść po sok, zostawić go na kominku, wejść do Iana, zabić go i zapomnieć o soku. Sara nie potrzebowała tego rodzaju usprawiedliwienia w swoim własnym domu. Mogła zejść po cokolwiek. Nikt by się nawet tym nie zainteresował. Mogła pójść i wydać dyspozycje służbie. Wziąć sok po 10.30 mogła tylko Lucy, chora Lucy Sparrow, której mąż właśnie rozmawiał i nie chciała go odrywać od gościa. I tylko Lucy Sparrow powiedziała, że nie schodziła w ogóle. A zresztą po co zatrzymywałaby się i stawiała szklankę na kominku? Tylko po to, żeby po ciemku móc otworzyć drzwi gabinetu ręką w rękawiczce. Gdyby niosła szklankę w jednej ręce, musiałaby użyć drugiej do otwierania. A wtedy musiałaby wypuścić nóż albo ukryć go gdzieś, skąd nie tak łatwo byłoby go wyciągnąć. Zresztą szklanka z sokiem zawadzałaby jej bardzo. A potem zapomniała o niej.

Ale brakowało mi jednego i dlatego wszedłem do jej pokoju, kiedy byliście na dole i pytałeś mnie, gdzie byłem. Poszedłem tam po kartkę spalonego papieru.

– Po co? – zapytał Parker i otarł pot z czoła. – Po co?

– Po kartkę papieru, w którą Lucy Sparrow zawinęła zakrwawioną rękawiczkę! W coś ją przecież musiała zawinąć, żeby nie pobrudziła jej szlafroka. A potem musiała ją natychmiast spalić, bo Filip po paru minutach mógł odkryć morderstwo i byłoby za późno. I znalazłem tę kartkę, spaloną zupełnie – w kominku, oczywiście.

Parker wstał.

– Tak… – powiedział cicho. – Myślałem o tym wszystkim… Myślałem o całych fragmentach tego… Chwilami byłem przekonany o tym samym, co ty. Ale nie miałem motywu! A ty znalazłeś motyw. Ale jak… jak udowodnimy jej to? To są poszlaki… To nawet jest pewne. Ty wiesz i ja wiem, że tak było. Ian też wiedział w ostatniej sekundzie swojego życia. Ale sąd? Jaki sąd na świecie skaże ją na podstawie twojej hipotezy i nawet efektownych, jak to nazwie jej adwokat, wniosków? – Podszedł do Alexa: – Joe, to straszne!

Alex wstał. Podszedł do drzwi i wyjrzał.

– Czy mogę zadać jedno pytanie panu Jonesowi?

– No chyba! Mów. Jones!

– Tak, szefie? – Jones pojawił się, jak gdyby wyrósł spod ziemi.

– Czy pani Sparrow schodziła w czasie naszej rozmowy w gabinecie? – zapytał Alex.

– Tak. Dzwoniła do Londynu, że nie przyjedzie na operację i żeby zrobił to jakiś inny doktor…

– Chodźmy… – powiedział Alex i pierwszy ruszył po schodach na górę. Przed drzwiami pokoju Lucy Sparrow zatrzymał się i nie pukając ostrożnie nacisnął klamkę.

Parker wszedł za nim i zatrzymał się przy drzwiach. Lucy Sparrow leżała ubrana na łóżku. Wyglądała, jak gdyby ogarnął ją sen. Dopiero kiedy Alex podszedł do niej i dotknął jej ręki, inspektor poruszył się. Ręka pięknej kobiety opadła bezwładnie, zwisając ku podłodze. Alex pochylił się.

– Cyjanek – powiedział cicho i wskazał drzwi, które prowadziły do pokoju Sparrowa.

Parker odwrócił się. Kominek był otwarty. Leżała w nim kartka papieru, nie spalona: cała i nie zmięta nawet.

Chcę ci oszczędzić sądu, poniżenia i wzgardy ludzkiej – przeczytał. – Dowody są wystarczające i poślą cię tam, gdzie posłałaś Iana. Lucjo, bądź odważna, jeżeli byłaś okrutna. Za chwilę wejdzie tu policja i nałożą ci kajdanki. Oszczędź tego mnie, którego kochałaś, nie pozwól, żebym widział cię na ławie oskarżonych, żebyś musiała mówić o nas, o mnie, o niej, o sobie… Harold Sparrow. – A jeśli nie on, to ktoś, kto napisał to w jego imieniu.

– Czy… czy to ty napisałeś? – zapytał szeptem.

Alex bez słowa wziął go za rękę i wyprowadził z pokoju.

– Ta kartka napisana jest także na maszynie Sary Drummond – powiedział. – I wątpię, żebyś odnalazł jej autora. Wiem tylko, że musiał ją napisać chyba ktoś, kto dobrze wiedział, jak dumną osobą była Lucy Sparrow i jak kochała swojego męża. Skonfrontowana z nagą prawdą, z tym, że jest odkryta, nie zastanawiała się, jak ma się obronić i czy się obroni. Partia była przegrana. Odeszła.

– To musiał napisać także ktoś, kto bardzo kochał pamięć Iana i nie chciał, żeby jego życie prywatne było tematem dla stu wścibskich reporterów sądowych… – powiedział Parker.

Zeszli na dół i zatrzymali się w sieni.

– Telefon do pana – powiedziała pyzata Kate Sanders, wynurzając się z cienia w korytarzyku.

– Do mnie?! – Alex otrząsnął się i podszedł do aparatu. – Halo?

– To ja – powiedział znajomy głos. – Jak się czujesz?

– Karolina?

– Tak.

– Skąd wzięłaś mój adres?

– Zadzwoniłam do twojego wydawcy. Siedzę sama nad morzem i trochę mi smutno. Pomyślałam, że rozerwę się, jeżeli zadzwonię do ciebie.

– Jutro przyjeżdżam do Torquay – powiedział Alex. – Będę o dwunastej przed hotelem Excelsior.

– O, mój miły! – powiedziała Karolina i odwiesiła słuchawkę.

Alex wrócił do sieni. Przez oszklone okna widać było park w słońcu. Karolina. Dobra, spokojna, miła Karolina. Potrzebował jej teraz jak nigdy przedtem. Karolina: ład, cisza, życie bez krwi i zbrodni. Kochana, dobra Karolina.

Spojrzał na podjazd. Czarny jaguar przywiózł go wczoraj do tego domu. Wyskoczyła wtedy z niego smukła dziewczyna i rzuciła się na szyję Ianowi Drummondowi… Wszystkie pachnidła Arabii…

– Jestem zmęczony – powiedział do Parkera. – Czy odwieziesz mnie do Londynu swoim samochodem?

– Oczywiście – inspektor położył mu rękę na ramieniu.

***