Выбрать главу

Martin Beck przyglądał mu się w milczeniu, obgryzając długopis jednocześnie. Myśli ich biegły wspólnym torem, Kollberg wyraził je w słowach:

– Widać nie wszystko można przekazać drogą telepatii.

– Istotnie – powiedział Martin Beck. – A poza tym wypadek z Teresą miał miejsce przed szesnastu laty. I ty nie miałeś nigdy do czynienia z tym dochodzeniem. Wydaje mi się, że jedynym, jaki pozostał z tamtych czasów, jest Ek.

– A ty już przestudiowałeś akta?

– Skądże. Przejrzałem tylko. Parę tysięcy stron protokołów. Wszystkie dokumenty znajdują się w Västberdze. Pojedziemy tam?

– Tak. Trzeba to odświeżyć w pamięci.

W samochodzie Martin Beck powiedział:

– Tyle chyba pamiętasz, żeby rozumieć, dlaczego Stenström zajął się właśnie Teresą?

Kollberg kiwnął głową.

– Tak. Dlatego, że to było najtrudniejsze ze wszystkiego, czym się mógł zająć.

– Właśnie. Najniemożliwsze z niemożliwego. Chciał raz wszystkim pokazać, na co go stać.

– I dał się zastrzelić – powiedział Kollberg. – Do diabła. Gdzie tu jest jakiś związek?

Martin Beck nie odpowiedział i nic już nie mówili; dopiero gdy po wielu rozważaniach dobili do Västbergi, zaparkowali przed gmachem komendy i wyszli na śnieg z deszczem, Kollberg powiedział:

– Czy wypadek Teresy mógłby zostać wyjaśniony? Teraz?

– Trudno mi to sobie wyobrazić – powiedział Martin Beck.

XXV

Kollberg ciężko wzdychając, apatycznie i bezładnie przeglądał skoroszyty z raportami.

– Tygodnia chyba trzeba, żeby przez to wszystko przebrnąć – powiedział.

– Co najmniej. Czy znasz zasadnicze okoliczności?

– Nie. Nawet w najogólniejszym zarysie nie.

– Jest tu gdzieś streszczenie. Albo mogę ci je w skrócie przedstawić.

Kollberg wyraził zgodę. Martin Beck szperając w papierach powiedział:

– Dane są jasne i jednoznaczne. Bardzo proste. Na tym właśnie polega trudność.

– Zaczynaj – ponaglił Kollberg.

– Rano dziesiątego czerwca tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego pierwszego roku, a więc przeszło szesnaście lat temu, pewien człowiek, szukając kota, który mu uciekł, znalazł w zaroślach koło boiska sportowego Stadshagen na Kungsholmen zwłoki kobiety. Była naga, leżała na brzuchu, z rękami wyciągniętymi wzdłuż boków. Badanie lekarskie wykazało, że została uduszona i że nie żyła już od pięciu mniej więcej dni. Ciało było dobrze zachowane, prawdopodobnie leżało w chłodni czy czymś podobnym. Cały obraz zbrodni wskazywał niezbicie na morderstwo na tle erotycznym, ale wobec tego, że wiele czasu minęło, obdukcja nie mogła ustalić zupełnie pewnych oznak, że została zgwałcona.

– Co przeważnie towarzyszy morderstwu na tle erotycznym – stwierdził Kollberg.

– Właśnie. Z drugiej strony badanie miejsca zbrodni wskazywało na to, że ciało mogło tam leżeć najwyżej dwanaście godzin, zostało to potem potwierdzone przez świadka, który poprzedniego wieczoru przechodził obok tych zarośli i nie mógłby nie zauważyć złok, gdyby tam leżały. Następnie znaleziono nitki i strzępki materiału wskazujące na to, że zwłoki przetransportowano zawinięte w szary koc. Jasne więc, że miejsce znalezienia nie było identyczne z miejscem zbrodni, że zwłoki wyrzucono w krzaki. Nie zadając sobie trudu przykrycia ich mchem czy gałęziami. Tak, to by było wszystko… chociaż nie, jeszcze dwie rzeczy. Przez wiele godzin przed śmiercią nic nie jadła. Żadnych śladów mordercy, jak odciski palców i tym podobne, nie znaleziono.

Martin Beck przewrócił kartkę i przeglądał maszynopis.

– Zabita kobieta jeszcze tego samego dnia została zidentyfikowana. Była to Teresa Camarão. Dwadzieścia sześć lat, urodzona w Portugalii. Przyjechała do Szwecji w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym i w tymże roku wyszła za swego rodaka, Henrique Camarão. Był o dwa lata starszy od niej i pracował jako telegrafista we flocie handlowej, po zejściu na ląd został radiotechnikiem. Teresa Camarão urodziła się w Lizbonie i według policji portugalskiej pochodziła z dobrego domu, z ogólnie szanowanej rodziny. Górne warstwy klasy średniej. Przyjechała na studia, nieco spóźnione z powodu wojny. Studiów nie podjęła. Spotkała natomiast tego Henrique Camarão i wyszła za niego. Dzieci nie mieli. Dobrze sytuowani. Mieszkali przy Torsgatan.

– Kto ją zidentyfikował?

– Policja. To znaczy personel obyczajówki. Już im była znana, i to od dwóch lat. W czterdziestym dziewiątym roku, piętnastego maja – towarzyszyły temu takie okoliczności, że można dokładnie ustalić datę – życie Teresy uległo zupełnej zmianie. Uciekła z domu – tak tu napisano – i od tego czasu obracała się w podziemnym światku. Krótko mówiąc została dziwką. Okazała się nimfomanką i w ciągu dwóch lat żyła z setkami mężczyzn.

– Tak, przypominam sobie – powiedział Kollberg.

– A teraz dochodzimy do sedna. W ciągu trzech dni policji udało się znaleźć trzech świadków, którzy o wpół do dwunastej wieczorem w dniu dziewiętnastego czerwca widzieli samochód zaparkowany przy Kungsholmsgatan, u wylotu tej ścieżki, koło której znaleziono zwłoki. Trzej mężczyźni. Dwóch przejeżdżało tamtędy samochodem, jeden przechodził. Ci, co przejeżdżali, widzieli mężczyznę stojącego przy samochodzie. Obok na ziemi leżał jakiś przedmiot wielkości ludzkiego ciała, owinięty w coś, co mogło być szarym kocem. Trzeci świadek przechodził kilka minut później i widział tylko samochód. Opis owego mężczyzny był mętny. Padał deszcz, było mroczno i o osobniku tym z całą pewnością można było powiedzieć, że był dość wysoki. Przy bliższym ustaleniu, co należy rozumieć przez dość wysoki, były wahania od metr siedemdziesiąt pięć do metr osiemdziesiąt trzy, co obejmuje dziewięćdziesiąt procent męskiej populacji kraju. Ale…

– Ale co?

– Ale jeśli o pojazd chodzi, wszyscy świadkowie byli zgodni. Każdy z osobna twierdził, że był to wóz produkcji francuskiej, marki Renault, typ CV-4, model wypuszczony w tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym a potem ukazujący się z roku na rok z nieznacznymi zmianami.

– Renault CV-4 – powiedział Kollberg. – Porsche go narysował, kiedy Francuzi trzymali go w więzieniu jako przestępcę wojennego. Zamknęli go w fabrycznej wartowni. Siedział i rysował. Potem został oczywiście zwolniony, a Francuzi miliony zarobili na tym samochodzie.

– Twoje wiadomości w bardzo różnych dziedzinach są zdumiewające – sucho powiedział Martin Beck. – Może więc mógłbyś mi teraz powiedzieć, jaki związek zachodzi między sprawą Teresy a tym, że Stenström został zastrzelony przez masowego mordercę w autobusie cztery tygodnie temu?

– Poczekaj no – powiedział Kollberg. – Co się stało potem?

– Co następuje: policja sztokholmska przeprowadziła śledztwo zakrojone na niespotykaną w naszym kraju skalę. Protokoły urosły do gigantycznych rozmiarów. Sam możesz zobaczyć. Przesłuchano setki osób, które znały Teresę Camarão i miewały z nią kontakt, ale nie udało się ustalić, kto widział ją ostatni. Ślad jej urywał się dokładnie na tydzień przed znalezieniem trupa. Spędziła noc z pewnym facetem w hotelu na Nybrogatan, rozstała się z nim w południe przed winiarnią na Mäster Samuelsgatan. Kropka. Potem wytropiono wszystkie wozy marki CV-4. Najpierw w Sztokholmie, bo świadkowie twierdzili, że pojazd miał znak A. Potem sprawdzano wszystkie takie wozy w całym kraju, bo tablica rejestracyjna mogła być fałszywa. Zajęło to prawie cały rok. I w końcu okazało się, rzeczowo zostało udowodnione, że żaden z tych wozów nie mógł stać przy Stadshagen o wpół do dwunastej wieczorem dziesiątego czerwca tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego pierwszego roku.