– I co znalazł?
– Nic. Bo nic do znalezienia nie było.Tu nie ma żadnej nici do uchwycenia się.
– Skąd możesz wiedzieć?
– Wiem, bo sam dokładnie to samo robiłem jedenaście lat temu. I nic nie znalazłem. Nie miałem tylko Åsy Torell do przeprowadzenia psychologicznych eksperymentów. Kiedy mi powiedziałeś, co z nią wyczyniał, od razu zrozumiałem, jakim wypadkiem się zajął. Zapomniałem tylko, że ty nie wiesz o Teresie Camarão tyle co ja. Powinienem był zresztą domyślić się od razu, kiedy znaleźliśmy te zdjęcia w jego szufladzie.
– Próbował więc swego rodzaju psychometody.
– Tak. Jedyne, co pozostało. Znaleźć kogoś przypominającego pod pewnymi względami Teresę i badać jego reakcje. Jest w tym pewien sens, zwłaszcza jeśli osobę o podobnych właściwościach ma się we własnym domu. W przeciwnym razie trzeba by się zwrócić do jasnowidza. Była już taka mądra głowa, co na to wpadła. To jest w tych dokumentach.
– Ale wszystko to nie mówi nam, co Stenström robił w autobusie.
– Nic. Zupełnie nic.
– W każdym razie parę rzeczy sprawdzę – powiedział Kollberg.
– Zrób to – odpowiedział Martin Beck.
Kollberg odszukał Henrique Camarão, który nazywał się teraz Henrik Caam; otyły mężczyzna w średnim wieku, z westchnieniem, zerkając w kierunku swej jasnowłosej żony z lepszej sfery i trzynastoletniego syna w aksamitnej marynareczce i z fryzurą beatlesa, powiedział:
– Czy ja nigdy nie będę mieć spokoju? Latem był tu młody detektyw…
Kollberg sprawdził alibi dyrektora Caama na wieczór trzynastego listopada. Było bez zarzutu.
Odszukał także mężczyznę, który osiemnaście lat temu robił zdjęcia Teresy. Znalazł zapijaczonego, bezzębnego starego złodzieja w celi oddziału recydywistów na Långholmen. Stary wydął wargi i powiedział:
– Teresa. Czy pamiętam. Miała brodawki na piersiach jak kapsle na butelkach z wódką. Tu zresztą parę miesięcy temu był już jakiś tajniak…
Kollberg uważnie przeczytał wszystkie raporty do ostatniego słowa. Zajęło mu to dokładnie tydzień.
Wieczorem w czwartek osiemnastego grudnia przeczytał ostatnią stronę. Potem popatrzył na żonę, od paru już godzin śpiącą. Leżała na brzuchu, z głową wciśniętą w poduszkę, z podciągniętą prawą nogą; kołdrę zsunęła aż do pasa. Usłyszał trzeszczenie kanapy w bawialnym pokoju, to Åsa Torell wstała, na palcach poszła do kuchni i piła wodę. Wciąż źle sypiała.
Nie ma w tym żadnej luki, myślał Kollberg. Żadnej nici przewodniej. Zrobię jednak jutro listę osób, które były przesłuchiwane lub którym udowodniono, że przestawały z Teresą Camarão. A potem zobaczymy, kto z nich jeszcze żyje i czym się trudni.
XXVI
Miesiąc minął od czasu oddania sześćdziesięciu siedmiu strzałów w autobusie na Norra Stationsgatan, a dziewięciokrotny morderca wciąż był wolny.
Komenda główna policji, prasa i wysyłająca memoriały społeczność nie były jedynymi czynnikami wykazującymi zniecierpliwienie. Jeszcze jednej kategorii ogromnie zależało na tym, żeby policja możliwie jak najszybciej ujęła winnego. Kategorię tę stanowili ludzie potocznie określani mianem świata podziemnego.
Większość tych, którzy normalnie trudnili się działalnością kryminalną, przez ostatnie miesiące zmuszona była do zupełnej bezczynności. Jak długo policja była w stanie alarmowym, należało zachować ostrożność. Nie było więc w całym Sztokholmie złodzieja, oszusta, włamywacza, pasera, pokątnego sprzedawcy i sutenera, który nie pragnąłby, żeby morderca masowy wreszcie został ujęty i żeby policja znowu zajęła się demonstracjami przeciw wojnie w Wietnamie i mandatami za nieprawidłowe parkowanie, a oni mogli przejść do normalnej działalności.
W rezultacie więc w tym jednym wypadku przestępcy solidaryzowali się z policją i większość nie miała nic przeciw temu, żeby przyczynić się jakoś do znalezienia poszukiwanego.
Rönn zajmował się odnalezieniem części składowych łamigłówki zwącej się Nils Erik Göransson i owa usłużność znacznie mu pracę ułatwiała. Orientował się oczywiście doskonale w motywach niezwykłej gorliwości, z jaką się spotykał, co nie przeszkadzało, że był za nią wdzięczny.
Ostatnie noce wypełniło mu szukanie kontaktów z ludźmi, którzy znali Göranssona. Odnajdywał ich w domach przeznaczonych na zburzenie, w knajpach, piwiarniach, salach bilardowych i hotelach dla samotnych. Nie wszyscy mieli chęć informowania, ale wielu informowało.
W wigilię świętej Łucji na barce przy nabrzeżu południowym spotkał dziewczynę, która obiecała, że następnego wieczora pozna go z Sunem Björkiem, który przez kilka tygodni dzielił z Göranssonem mieszkanie.
Następnego dnia wypadał czwartek. Rönn, który przez ostatnie doby sypiał tylko po parę godzin, spał do południa. Wstał około pierwszej i pomógł się żonie zapakować. Namówił ją, żeby razem z synem pojechała na święta do swych rodziców w Arjeplog, bo podejrzewał, że w tym roku niewiele będzie mieć czasu na świętowanie Bożego Narodzenia.
Gdy pociąg uwożący żonę odjechał, wrócił do domu, zasiadł przy kuchennym stole, ułożył przed sobą raport Nordina i swój własny notatnik, włożył okulary i wziął się do pisania:
Nils Erik Göransson.
Urodzony w parafii fińskiej, w Sztokholmie, 4.10.1929.
Rodzice: Algot Erik Göransson, elektryk, matka Benita Rantanen. Rodzice rozwiedli się w 1936, matka przeniosła się do Helsinek, dziecko zostało przy ojcu.
Do roku 1946 G. mieszkał z ojcem w Sundbyberg.
Ukończył szkołę podstawową, potem dwa lata spędził na nauce u malarza.
W 1947 przeniósł się do Göteborga, gdzie pracował jako czeladnik malarski. Ożenił się 1.12.1948 w Göteborgu z Gudrun Spensson. Rozwiedli się 16.6.1949.
Od czerwca 1949 do marca 1950 byl jungą na statkach linii Svea. Do listopada 1950 pracowałw firmie malarskiej Amandusa Gustapssona, skąd go zwolniono, bo pił w czasie pracy. Potem nie miał stałego zajęcia, tylko dorywczo był zatrudniony jako strażnik nocny, posłaniec, tragarz w składach i tym podobne; utrzymywał się przypuszczalnie z drobnych kradzieży i innego rodzaju lżejszych czynów przestępczych. Nigdy jednak nie został przyłapany jako podejrzany o zbrodnię, tylko w różnych okolicznościach za awantury po pijanemu. Czasami używał panieńskiego nazwiska matki, Rantanen. Ojciec umarł w 1958 i od tego roku do 1964 syn mieszkał w jego dawnym mieszkaniu w Sundbyberg. W 1964 został eksmitowany, bo przez trzy niiesiące nie płacił komornego.
Prawdopodobnie w 1964 zaczął używać narkotyków. Od tegoż roku aż do śmierci nie miał stałego miejsca zamieszkania. W styczniu 1965 sprowadził się do Gurli Löfgren, przy Skeppar Karłs gränd 3, i mieszkał z nią aż do wiosny 1966. Ani on, ani ona nie mieli w tym czasie stałej pracy. Löfgren jest zareJstrowana w wydziale obyczajowym, ale ze względu na wiek i wygląd zewnętrzny nie mogła wiele zdobyć prostytucją. Löfgren także używała narkotyków. Gurli Löfgren umarła na raka w 1966 roku w wieku 47 lat.